Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2015, 11:50   #15
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
O ŚWIECIE


Chciałabym wrzucić troszkę informacji o Faerunie, bo już widzę, że częściowo rozmijamy się w wizjach, częściowo nieporozumienia wynikają z nieznajomości realiów D&D.

Na początek, jeśli ktoś chciałby sobie poczytać, to w podręczniku Zapomniane Krainy. Opis świata PL (3.0), na str. 76-94 jest opis życia w Faerunie. Tyczy się to głównie Ziem Centralnych, ale można spokojnie uogólnić na nasze Królestwo (oczywiście z wyjątkami podanymi w materiałach).
Jeśli jednak nie chce się komuś czytać to poniżej podaję kilka faktów (jak zwykle wyszedł mi kilometr tekstu). Większość to specyfika świata, część - moje widzimisię, część “bo wydaje mi się, że tak drzewiej bywało”. Niemniej jednak skoro w dalszej części mamy grać sandboxowo wypada, by nasze wizje były zbieżne.


***

Dla ułatwienia Królestwo klimatem przypomina Polskę, jednak ze względu na bliskość Grzbietu Świata oraz morza jest tam nieco zimniej - zimy są dłuższe i ostrzejsze, zasiewy zaczyna się później (końcówka Ches i Tarsakh) i zbiory również (koniec Eleint), nie znajdziecie tu ciepłoubnych roślin w rodzaju brzoskwiń itp.

Kalendarz. Obowiązuje Kalendarz Harptosa - 12 miesięcy, 30-dniowy miesiąc podzielony na 3 dekadni, bez nazw dni tygodnia. Teraz mamy Tarsakh, Szpon Burz, czyli kwiecień. Opisowe nazwy miesięcy pokazują czego możecie się spodziewać. Niedługo będzie święto Zielonych Traw - coś jak nasze Zielone Świątki, czyli święto wiosny. Prócz świąt związanych ze zmianą pór roku są jeszcze przesilenia oraz święta religijne i lokalne. Wtedy wszyscy mają “ustawowy dzień wolny” - na niepracowanie w ostatni dzień dekadnia (“dzień elfi”, “dzień smoka”) mogą sobie pozwolić tylko bardziej zamożni ludzie.

No właśnie, praca. Pracuje każdy, również dzieci, które szkolą się w swoich zawodach od małego i wchodząc w wiek dorosły (15 r.ż.) są już w stanie utrzymać się z pracy własnych rąk i założyć samodzielną rodzinę (!!). Zerknijcie do swoich historii - większość drużyny wywodzi się właśnie z takiego ludu pracującego miast i wsi. Podejście Kaina - że jego siostra jest zbyt młoda by na siebie zarabiać - jest przywilejem wyższych klas, bogatych kupców itp. Kto nie pracuje ten nie je. Nie ma rozwiniętej techniki (nawet papier z celulozy to rarytas), a magia jest (wbrew temu, co wydaje się awanturnikom) kosztowna i przede wszystkim rzadka; jedynie najbogatszych stać na magiczne przedmioty codziennego użytku. To właśnie chciałabym podkreślić w naszej sesji - to co znajdziecie jest dla zwykłego człowieka (i dla was również) na prawdę wyjątkowe, rzadkie i cenne (więc sorry, Autumm, Komtur, musicie zapomnieć o itemkach rzucanych ot tak, bo mi się ładnie machnęło palcem po podręczniku). Na fiolkę leczenia lekkich ran (50 sz) zwykły rzemieślnik musiałby odkładać przez kilka lat. Ludzie chorują i umierają codziennie, niezależnie od ilości magów czy kapłanów w danej lokacji, bo na magiczne leczenie ich po prostu nie stać.

Społeczeństwo. 90% ludności Faerunu żyje na wsi (innymi słowy na 1 mieszczanina przypada 9 chłopów). Rolnictwo to podstawa wyżywienia; miasta spełniają raczej funkcje obronne, centrów handlu, nauki czy rzemiosła. Ponad to 95% osób to plebejusze, czyli “normalni ludzie”. Zaledwie pięć osób na sto to szlachta, bogaci kupcy czy poszukiwacze przygód właśnie. Jednak nie znaczy to, że plebejusze to nieudacznicy bez szczególnych zdolności. Każdy też umie się w jakimś stopniu bronić - w końcu Faerun rządzi się zasadą “Zjedz albo zostań zjedzony”.
Wy jesteście wyszkoleni w swoim fachu bardziej kompleksowo, oni - wybiórczo. Larsson na pewno będzie lepiej tropił zwierzynę niż Gaspar, gdyż robi to całe życie i z tego się utrzymuje. Sinara nie wytarguje lepszej ceny niż zawodowy kupiec nawet jeśli ma w tym rangi, a młoda Zoja nadal bedzie ustępować wiedzą o ziołach Łucji.
Przede wszystkim jednak - wszyscy pochodzicie z takich właśnie plebejskich rodzin (z wyj. jednej osoby, co zresztą odzwierciedla powyższe proporcje), ubogich siół, wsi i miasteczek i nie należy o tym zapominać. Chaty z jedną izbą czy głodowanie na przednówku dla większości z Was jest zupełnie zwyczajne.

Poza tym NPCe również posiadają swoje unikalne poziomy i to, że spotkacie na drodze szlachcica, wozaka czy kwiaciarkę nie oznacza, że nie będą oni stanowić jakiegoś rodzaju zagrożenia. Traktowanie ich jako bezmyślnych elementów tła i pogarda dla ich strachu czy niewiedzy jest zupełnie nieuzasadniona. To najemnicy są od zadań specjalnych - tak funkcjonuje ten świat.
Zresztą i awanturnicy nie wszędzie postrzegani są dobrze - niektórzy mają ich za wariatów, którzy nadstawiają karku dla wątpliwych zysków i nigdy nie będa mieć normalnego życia (czyt. rodziny, czyli najwyższej wartości w ówczesnym życiu). Silna grupa herosów może też stanowić zagrożenie dla lokalnej władzy.
Ponieważ jednak w Królestwie najemnictwo jest sformalizowane, bohaterowie traktowani są raczej jako wybawiciele i bohaterowie - nikt dobrowolnie nie chciałby spotkać się z niebezpieczeństwami, jakim najemnicy stawiają czoła. Herosi są podziwiani za swoje niezwykłe umiejętności (zwłaszcza magiczne i kapłańskie) - dla plebejuszy jest to wielkie WOW. Z drugiej strony jednak normalni ludzie są po prostu... normalni, a nie żadne tam “przyszedł profesor do dzikusa”. Nienormalni są raczej awanturnicy, ten 1% populacji

Na koniec tego tematu kilka statystyk. Najpopularniejsze w Faerunie są sioła i wsie; osady - takie jak Futenberg - oraz miasteczka. Duże miasta, takie jak Waterdeep czy Slverymoon (u nas Darrow i Uran) spotyka się rzadko. GP level to cena najdroższego przedmiotu jaki można w nich nabyć. Ilość krążącej gotówki jest nieco większa, niemniej jednak w małych miejscowościach możecie mieć problem ze sprzedażą łupów.



Tak wygląda średnie zaludnienie wsi i miast:



U nas proporcje będą w kolejności: ludzie, półelfy, elfy (za wyjatkiem Srebrnej Rzeczki, gdzie elfy i półelfy stanowią połowę populacji), i dopiero niziołki itd.

Finanse. Dla przykładu podaję najpierw standardowe ceny dóbr (szczegółowe są w Księdze Broni i Ekwipunku, z której później będziemy często korzystać):



oraz usług:



Jak widzicie stawki w stosunku do cen są niskie (pamiętajcie, że trzeba za to utrzymać rodzinę i opłacić codzienne wydatki). Nie bez powodu podkreśliłam, że zarabiacie na prawdę dużo. Za wypłatę Shavri może kupić np. krowę, która spokojnie wyżywi całą jego rodzinę, a Kain wysłać siostrę do Silverymoon. Oszczędności życia przeciętnej rodziny to ok. 50 ss (tak, srebra), a cechowego rzemieślnika to kilkaset sztuk złota (sam dom kosztuje 500 o ile dobrze pamiętam).
Herosom płaci się dużo; ich gigantyczny majątek dobrze obrazuje nierówności społeczne. Startowy majatek dla 1 lvlu to w sumie ok. 150 sz - czyli domyślnie wasza rodzina zużyła ostatnie zaskórniaki, żeby wyekwipować was w świat. Dalej idzie to tak:



Nawet odliczywszy koszta ekwipunku, leków czy podróży można odłożyć na prawdę sporo.
Zakładając, ze misja zajmie wam 5-6 dni z podróżą, to zleceniodawcy zapłacą Wam ok. 60 sztuk złota - kwotę, która najprawdopodobniej pochłonęła oszczędności wszystkich trzech wsi (i pewnie zadłużyła jeszcze u lichwiarza). Piszę to, żeby uświadomić Wam desperację tych ludzi, oraz ukrócić narzekania, że macie mało złota (pomijając, że niektórzy nadal mają pełne mieszki) - jak na realia świata dostaliście na prawdę dużo i dla waszych postaci jest to wielkie WOW, a nawet spełni założone w historiach cele.

Kapłani. W 99,99% sesji jesteśmy przyzwyczajeni, że uleczy nas czy wskrzesi każdybądź, jeśli tylko sypniemy groszem. Tu chciałabym wprowadzić obostrzenia fabularne świata. Kapłani pomagają przede wszystkim wyznawcom swoich bóstw, dodatkowo zdając się na własny osąd. Może się zdarzyć wyleczenie wyznawcy za darmo, jeśli leży to w interesie danej religii czy społeczności (lub postać zasłużyła się dla wiary), jednak zwykle trzeba zapłacić. Oczywiście dyplomacja pomaga. Jeśli jednak bogowie się nie lubią to nie ma bata by przeklęty czy chory śmiałek doczekał się pomocy - gdyby tak było sam kapłan mógłby stracić łaski swojego patrona. Tyczy się to również naszych kapłanek (!!).
Świątynie silnych bóstw są bardzo wpływowe i równoważą polityczne czy militarne potęgi krajów. Kapłanów otacza się czcią i szacunkiem. W naszym wypadku, gdzie Królestwo jest zamknięte w czworoboku: Gildia Magów-Najemników-Świątynie-Paladyni jest to jeszcze bardziej widoczne. Faerun jest politeistyczny; każdy ma dowolnego opiekuńczego boga i dopóki ich wpływy nie kolidują to nikomu nie przeszkadza, że sąsiad wyznaje Silvanusa a nie Chaunteę (ale np. Bane’a już tak). Kapliczki i świątynie są wszędzie, a obrządki odprawiają również nie-kapłani. Nie ma fanatycznego nawracania (zazwyczaj), lecz kapłani krzewią swoją wiarę gdzie tylko mogą.
Normą jest prosić o pomoc czy łaskę również innych bogów - w tym złych! Gdy nad polami szaleje śnieżyca czy zima się nienaturalnie przedłuża, zwyczajnym jest składanie ofiar złej Auril by ją przebłagać i zwykle to pomaga - nie traktujcie więc takich działań jako przesądu lub herezji.
Oczywiście powyższe podejście prezentują głównie plebejusze - natomiast różnicuje się w zależności od charakteru śmiałka i wyznawanego bóstwa - praworządnie dobry bohater nigdy nie pomodli się do złego boga, natomiast kapłani niektórych bóstw są zobligowani do udzielania pomocy wszystkim. Zależy więc na kogo traficie.

Magia. Wbrew pozorom zwykły człowiek rzadko styka się bezpośrednio z magią, a produkcja magicznych przedmiotów jest czasochłonna i kosztowna. Magów szanuje się, ale i obawia - zwłaszcza przyjezdnych. W Królestwie - ze względu na paramilitarny charakter Gildii Magów - czaromioci są bardziej kontrolowani, przez co nie wzbudzają takiego lęku wśród pospólstwa (w przeciwieństwie do niegildiowych “dzikich” przyjezdnych). Są też częstym widokiem - zwłaszcza ci podróżujący w poszukiwaniu nowych adeptów - a każde miasto ma co najmniej jednego maga-rezydenta. Jednak każdy młody mag to konkurencja oraz zagrożenie dla swojego mistrza, więc jeśli ktoś nie ma złota, szczęścia lub wpływowego patrona to rzadko wybije się ponad 1 lvl, lub wręcz pozostanie na etapie zmywania podłóg i cerowania mistrzowi skarpetek.

Logika. Tak, logika w fantasy. A dokładniej: branie poprawki na realia świata, epoki i nie traktowanie tła jako namalowanego obrazka (wg. innych zwane też "męczeniem graczy", "warhamerrowymi DDkami", "peasantoic fantasy" ). To, iż macie skille nie powoduje, że czynność wam się automatycznie uda (vide opis skilli). Większość czynności wymaga czasu, wysiłku oraz sprzyjających warunków.
Za przykład wezmę Wasze polowanie. Znalazłam też fajny artykuł o polowaniu Słowian; polecam. W każdym razie: nie macie jedzenia, chcecie zapolować/nazbierać - i słusznie. ALE:
  1. Jesteście w trójkącie miasto-rolnicze sadyby-3 sioła (te, o których wiecie). Jest przednówek - czas gdy zapasy się kończą, a nowe jeszcze nie wyrosły. Serio wydaje wam się, że cokolwiek tam jeszcze zostało prócz kory i korzonków - zwłaszcza nieopodal duktu? Wszystko już dawno wyżarte, a niezjedzone zwierzaki uciekły wgłąb lasu. To średniowiecze, tam dziki nie muszą wyjadać ziemniaków z grządek, bo mają hektary lasów do dyspozycji i podchodzenie pod ludzkie siedziby w ogóle ich nie interesuje. No, chyba że jakiś wilk ma ochotę na ludzinę.
  2. Samo polowanie/połowy. To nie jest “hyc, pół godzinki od traktu i mamy sarenkę”. By złowić zwierzynę trzeba:
    1. zastawić sidła (czy inny rodzaj pułapki), najlepiej wieczorem i liczyć na szczęście następnego (lub jeszcze kolejnego) dnia - o ile zdobyczy z wnyków nie wyżre przez ten czas jakiś wilk czy lis; lub
    2. wstać przed świtem, iść głęboko las (z połową prędkości), mieć szczęście, znaleźć trop, iść tym tropem licząc, że jest w miarę świeży, trafić zwierzynę, a potem - bo mało prawdopodobne by strzał był śmiertelny - gonić ją przez kolejne kilometry licząc, że nie zeżre jej po drodze jakiś wilk zwabiony zapachem krwi. Albo nie zeżre myśliwego cała wataha, gdy będzie wracał do domu z jelonkiem na plecach;
    3. posiedzieć godzinkę, dwie, pięć nad rzeczką - bo w końcu kto tam by się najadł jedną rybką?
Innymi słowy fantasy fantastyką, umiejki umiejkami, ale należy też brać poprawkę na realizm danej sytuacji


 
Sayane jest offline