Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2016, 09:47   #10
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Highway agreement



Highway Hospital, wczesne popołudnie
Wchodząc do kliniki po raz pierwszy od pewnego czasu uczynił to na luzie. Wcześniej za każdym razem niepokoił się co zastanie, co z Kirą… szczególnie po zamachu. Dziś nonszalanckim krokiem, z Alim uczepionym jego ręki podszedł do recepcji, by spytać czy dr Kingstone przyjmie go, mimo iż nie był umówiony. Recepcjonista skontaktował się z lekarką i z miłym uśmiechem poinformował, że ta oczekuje go w swoim gabinecie. Luc ciekaw był jej miny. Miał być u niej dwa dni temu. Nietrudno domyślić się co mogła sobie pomyśleć, a dział prawny zapewne tylko czekał pozwu.

Gdy doszedł do gabinetu jak zwykle zapukał, mrugając do rozglądającego się ciekawie syna.
Drzwi otworzyły się po chwili, lekarka zaprosiła gestem Heena. Uśmiechnęła się do Aliego:
- Jak dzisiaj nasz mały ochroniarz się czuje? Fajny misiek - pochwaliła i w końcu przywitała i reportera: - Witam. Nieco martwiłam się brakiem kontaktu. Cieszę się, że wszystko w porządku z Panem. Coś do picia? Jak pani Heen?
- Ja dziękuję. A Ty smyku? Napijesz się czegoś? -
zerknął na malucha.
Chłopczyk kiwnął łebkiem i zakręcił się nieco, spojrzał na ojca niepewnie.
- Gorąca czekolada brzmi ok? - spytała lekarka malca a ten radością pokiwał główką. Jego parcie na słodycze zataczało coraz szersze kręgi.
- Tak myślałem. - Solos roześmiał się, ale wątku “pani Heen” nie podejmował. - Niestety mieliśmy… pewne problemy. Nie mogłem przyjechać wcześniej, nie było za bardzo jak się skontaktować.
Małemu głośno zaburczało w brzuszku, spojrzał zlękniony na dorosłych. Przycisnął Crowa do siebie, lekarka zaś podała filiżankę z czekoladą po czym wróciła do propagatora żywności.
Po chwili do czekolady dołączył tost z szynką i serem. Mały spojrzał łakomie na talerzyk, po czym na Tatę starając się nie zezować w kierunku kanapki. Kingstone udawała, że nie widzi tej cichej batalii z głodkiem, choć po jej minie widać było, że przełyka uśmiech.
- No zajadaj, póki ciepłe - Luc też uśmiechnął się do chłopca.
Poranna jatka z Kirą, terapie, wyjazd do Mo. On śniadań nie jadał, ostatnie zeżarł u Eve. Wyglądało na to, że musi zrewidować swój tryb życia.
- Jak rozumiem, dokumenty są gotowe? - spytał lekarkę patrząc na Alisteira, który podsunął się bliżej, niemalże balansując na skraju fotela. Ali wyciągał szyjkę i wyszczerzał właśnie ząbki, by się nie oparzyć a przy tym ukąsić jak najwięcej części z ciągnącym się, ciepłym serem. Trzymany drugą rączką Crow nie pomagał przy tym wszystkim, ale malec nie wyglądał jakby się przejmował. W końcu nieco zirytowany, klęknął na siedzisku fotela co w końcu pozwoliło mu poradzić sobie z gorącą kanapką.
- Tak, wszystko jest przygotowane. Pakiet dokumentów jest tutaj. - Podsunęła Lucowi elektroniczny czytnik e-dokumentów. - Proszę przejrzeć i potwierdzić skanując kciuk.
W trakcie wypowiedzi lekarki mały pokapał się lekko czekoladą, bo nie chcąc odłożyć Crowa, balansował filiżanką. Odstawił ją z cichym stęknięciem złości i “wytarł” czekoladę z koszulki, zostawiając lepką smugę na dinozaurze. Oblizał wnętrze rączki i chwycił za kanapkę nie zważając na spojrzenia dorosłych. Luc tylko pokręcił głową z dyskretnym uśmiechem i zaczął przeglądać dokumenty po czym kiwnął dr Kingstone głową i przystawił kciuk do czytnika.
Lekarka odczekała spokojnie aż reporter odda jej urządzenie wraz ze swoim bio-podpisem.
- Smakuje Ci? - spytała malca.
Czekoladowe wąsy na górnej wardze, nie rozmazane po “oblizaniu” oraz okruszki na talerzyku mówiły same za siebie. Dla pewności jednak Ali dorzucił uprzejme kiwnięcie głową. Rozsiadł się na fotelu, zakładając nogę na nogę tak jak jego większa i starsza wersja. Crow spoczywał tuż obok. Najedzony smark zaczął oglądać gabinet Kingstone.
- Kopię dokumentów prześlę na pana maila - odezwała się lekarka.
- Terapię psychologiczną załatwiłem żonie gdzie indziej. Więc nie wykorzystamy pakietu sugerowanego w programie leczenia Highway. - Wzrok mu jakby stwardniał, przez chwilę wahał się czy nie powiedzieć czegoś co miał na końcu języka. Zrezygnował jednak i zaczął wstawać. - Jestem nieopisanie wdzięczny za opiekę. Naprawdę, dziękuję.
- Jeśli mogę w czymś jeszcze pomóc, proszę się nie sumitować. Kontakt bezpośredni pan ma.

- Lekarka również się podniosła, a Heen jr zeskoczył-zsunął się z fotela. Lepką od czekolady lecz oblizaną łapkę wsunął w dłoń Taty.
- Tak zrobię, choć mam nadzieje, że nie będzie takiej potrzeby. Ale wiedząc w jakie ręce mogę trafić, to może przy okazji jakiejś strzelaniny gangów na ulicy wskoczę na linie strz…. - urwał. Takie żarty przy Alisteirze nie były dobrym pomysłem. Poczochrał małego po głowie. - Rozumie pani, standard opieki, wakacje. - Mrugnął lekko podając jej dłoń.
Odpowiedziała uściskiem dłoni.
- Niemniej jednak… drzwi stoją otworem. Powodzenia!




Gdy wyszli i kierowali się do wyjścia by dojść do samochodu stojącego na parkingu, Luc wybrał połączenie do detektywa Hao.
Gliniarz odebrał dopiero po czwartym sygnale:
- Luc… stało się coś? - W tle słychać było dźwięki ulicy: klaksony, gwar rozmów przechodniów i odgłosy reklam, ulicznych grajków oraz sprzedawców wykrzykujących zachęcające oferty sprzedaży podróbek torebek, zegarków i butów.
- Kiedy byłeś ostatnio w Central Park ZOO?
- Hmm?? -
Policjant tego się nie spodziewał najwyraźniej. - Zoo? Nie pamiętam, żebym był kiedykolwiek - odpowiedział ostrożnie.
- O to świetnie się składa… Bo własnie jadę tam z synem. Potrzebuje pogadać, Kira chce ich wziąć za jaja…
- O! -
Hao się jakby ucieszył - Kiedy i emmm… gdzie dokładnie?
- Nie wiem. Będę krążył z małym po ZOO, jak mnie nie zauważysz to zadzwoń i powiedz przed jakim wybiegiem jesteś.
Przed tym jak detektyw się rozłączył, Luc usłyszał jego śmiech. Dziwny odgłos, do tej pory nie słyszany.
Chłopiec spojrzał na ojca czekając aż ten załaduje go do auta.
W chcwilę później pruli trasą dojazdową na Manhattan


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline