Dom Halo w La Rochelle, popołudnie
Sam nie wiedział czemu najpierw nie zadzwonił by umówić się na spotkanie. Nie była to chęć wzięcia runnera z zaskoczki, raczej przekonanie, że ten nie ruszał się ze swej elektronicznej twierdzy gdy nie musiał.
Lucifer stanął przed furtką wciskając powiadomienie na videofonie, a Ali zakręcił się wokół obserwując okolicę. Crow wciśnięty w klatę chłopca dyndał nogami.
- Tak? - Krótkie powitanie brzmiało niemalże jak szczeknięcie.
- Hej, to ja. Da radę pogadać?
Bzyknięcie otwieranej bramy musiało reporterowi na razie starczyć za rozmowę. Gdy dochodzili do domu Halo, drzwi wejściowe się otworzyły a ze środka buchnęła radosna muzyka.
Runner wystawił łeb na korytarz, całkiem średnio zachwycony.
Wpuścił gości zaledwie do przedpokoju.
- Co jest?
- Imprezka? Świetnie… właśnie chcieliśmy się rozerwać. Ali to Halo, brat Rudej. Halo, to Alisteir. - Luc stał pomiędzy nimi.
Runner był dla dzieciaka wciąż obcy.
Chłopiec mimo, że cały dzień wydawał się być na luzie, schował się za nogi ojca, obłapiając jedną z nich swoją łapką. Wystawił jedno oko zza zony bezpieczeństwa i wpatrzył się w runnera.
- Cześć, Alisteir - mruknął przez trzymanego w zębach fajka.
- Raczej nie nadaje się na wejście dalej. - Zerknięcie na malca i z powrotem na Luca było mocno sugestywne i zupełnie nietaktowne.
- Co tam?
- Chcesz zarobić? - Pytanie było retoryczne, ale paść w sumie musiało. Solos nie skomentował tonu i wymuszenia rozmowy w przedpokoju, choć ciekawie zerknął w kierunku salonu i wyczulił cyberware szukając jakichś dźwięków innych niż muzyka. W jego uszach półbioniczne zatyczki zblokowały całkowicie przyjmowanie dźwięku klasycznie, wszystko wziął na siebie wszczep z ultraczułą siatką mikrofonu. Wbudowany wzmacniacz słuchu zaczął pracować samoistnie wydzielając linie fonii i dostarczając solosowi wrażeń dźwiękowych już tylko za pomocą procesora, który obrabiał fonię.
Na jednej linii muzyka, ten kanał PanaSound SVR-200a natychmiast wyciszył w aspekcie odbierania dźwięku, oprogramowanie automatycznie zidentyfikowało muzykę jako źródło zakłóceń. Pozwalając odbierać cichsze dźwięki.
- Pytanie? - Halo parsknął.
Dobrze słyszalne głosy identyfikowane przez oprogramowanie jako mowa ludzka zostały przez wzmacniacz zaklasyfikowane jako linia druga i skalibrowane do odbioru na głośności pozwalającej na swobodny odbiór, ale wciąż jako tło. Dla wbudowanego wzmacniacza najważniejsze były ciche dźwięki klasyfikowane roboczo jako linie 3, 4 i 5, w przypadku wykrycia powiązań łączące się w jeden kanał i dające dźwiękowy obraz tego co działo się na poziomie niesłyszalnym dla zwykłego ludzkiego ucha.
Tak jak i teraz.
Z salonu dochodziły dźwięki świadczące o tym, że Halo nie był sam. Ktoś tam jeszcze był i bardzo starał się udawać, że go nie ma. Dzięki cyberware wstrzymywany, cichy i ciężki oddech brzmiał głośniej niż muza odpalona przez runnera, delikatny szelest materiału ocierającego się o materiał zabrzmiał jak cichy wystrzał.
Ali przesunął się za Heenem na drugą stronę by móc z nowej perspektywy przyglądać się runnerowi. Solos za to uśmiechnął się deaktywując wzmacniacz i wracając do normalnego trybu słuchu.
- A da się pogadać bardziej priv? Sprawa mocno kasiasta, ale raczej tajna. Twoja lejdi mogłaby zerknąć na małego, 10 minut i się zmywam.
Runner zacisnął usta w jakimś dziwnym wyrazie.
- Chwila - rzucił odwracając się do salonu i zostawiając dwójkę samym sobie.
Przez chwilę było słychać szeptane, naprędce uzgadniane opcje.
Po czym wynurzył się z niego Halo a za nim
młoda dziewczyna na oko może 17latka z buzią poznaczoną pionowymi bliznami. Ubrana w spodnie z milionem kieszeni, a jednak jakoś dość obcisłe. Do tego miała wielgachną rozpiętą bluzę kończącą się niemal nad kolanami i glany.
- Hej! - machnęła ręką ale zamiast koncentrować się na Heenie, spojrzała na Alisteira.
- Jestem D. - uśmiechnęła się lekko.
- Pokażesz mi miśka? Oni sobie tu pogadają, co?
- Luc. A to Alisteir i Crow - przedstawił całą trójkę a na twarzy wykwitło mu zdziwienie. “D.”, spodziewał się intuicyjnie “C.”
- Nie podrywaj za bardzo dziewczyny Halo, my sobie pogadamy i za chwilę jestem, ok? - Reporter czekał na reakcję syna.
Malec ostrożnie obszedł Halo, który zabawnie uniósł ręce w geście poddania i ruszył w kierunku D. Spojrzał raz jeszcze na ojca a dziewczyna cierpliwie czekała. Nie poganiała malca.
W końcu w Alim na cukrowym haju najwyraźniej przeważyła ciekawość i podreptał z D. do salonu.
Na odchodnym Luc usłyszał:
- Lubisz budować? - D. nieświadoma ograniczeń Aliego, traktowała go jak zwykłego dzieciaka.
- No to podnieś szczękę i mów o co chodzi? - Halo wciągnął Luca do kuchni - Kawy?
- Nie dzięki. Wiesz, w pierwszej chwili jak ją zobaczyłem, to przemknęła mi myśl, że może Kicie wyrwałeś - wyszczerzył się.
- Fajna, nie bocz się, zaraz lecę, dużo Wam czasu nie zajmę. - Luc przerwał na odpalenie papierosa.
- Nie boczę. I nie wyrwałem. Za młoda jest dla mnie. O co chodzi? - Siorbnął z kubka i skrzywił się.
- Kurwa mać. Znowu złą mieszankę wziąłem. - Dolał sporo mleka i łyknął ponownie.
- Noooo? Wyduś to z siebie.
- Jest jedna naprawdę spora kancelaria detektywistyczna, co ciekawe żona właściciela robi w policji. To z tej agencji wyszedł pomysł zrobienia z Kiry wabika. To ta agencja miała pomagać policji osłaniając operację. Nie dość, że policja wydała dziewczynę rzeźnikowi na wabia, co skończyło się tragedią, to okazuje się, że nNYPD w prowadzeniu śledztw i w dochodzeniach jest manipulowana przez znajomych i krewnych królika. Jak myślisz ile transportowych AV byłoby trzeba, żeby wywieźć głowy jakie polecą gdy weźmie to prasa?
- Hmmm i co? Materiał? - Pytaniu towarzyszyło siorbnięcie
- Czy co?
- Ugoda. Doły policji wkurwione. Od gliniarza to mam, on sam mnie prawie namawiał bym tego nie zostawił. Kira miała dostać ćwierć bańki za sam udział w akcji. Po tym co się stało i co wiemy można ich przycisnąć o taki pieniądz, że masakra. Inaczej zamiast ugody sprawa, a w dochodzeniu wszystko wtedy wypłynie. Oni to wiedzą.
- A co ten gliniarz chce? - Halo nie był zwolennikiem altruizmu.
- Nic. Ale docisnąłem go podczas szukania rzeźnika. Poczucie winy tryska mu zarówno uszami co dupskiem, w jednym momencie nie mógł się nawet pozbierać. Są w nNYPD normalne gliny co patrzą na takie rzeczy z wkurwieniem. A on po dzisiaj już raczej nie ma wyboru by się wycofać, nagrałem go.
- No dobra, ale co ja mam robić? - Runner kminił już i tak. Luc mógłby przysiąc, że słyszy trybiki obracające się w jego mózgu oraz dźwięk podliczania kredytów.
- Lecę do Brazylii. Raz zabić Dana, dwa przyjąć ewentualne zlecenie na mnie na neutralnym terenie. Terenie nieznanym zabójcy. Będzie prawnik, będą negocjacje, potrzebuję kogoś kto ma tu. - Puknął runnera w czoło.
- Kogoś kto jest kumplem i partnerem w interesach, nie puści bokiem. Kogoś dzianego na tyle, że go nie podkupią. Trzymałbyś tylko rękę na pulsie, konsultował z prawnikiem, sam oceniał ile można wycisnąć. Jak cytrynkę.
- Mhm… - runner pokiwał głową
- 10% dla mnie. - Spojrzał na Luca.
- Ok.
- Kiedy się to ma zacząć?
- Niedługo. Przed wyjazdem w razie co pełnomocnictwa muszę zostawić.
- A kiedy chcesz jechać?
- Jak małego przyzwyczaję do myśli, że zostaje u Mo. Kira wylądowała w wariatkowie. Ej, a może ty chcesz się nim zaopiekować przez nasz pobyt w Brazylii?
- Ochujało Cię? - Wyraz bezbrzeżnego obrzydzenia wykwitł na twarzy runnera.
- Dużo nie je - przerwał mu Heen.
- Nie gada, pogralibyście w ten, no, w hologryyy? Dorzucę procencik… - udawał, że kusi z uśmiechem na twarzy.
- Heen, jeszcze chwila a ten procencik sam sobie zabiorę. A co z Kirą? - zmienił wdzięcznie temat.
- 3 tygodniowa terapia. Potem nie wiadomo. Zakład zamknięty na razie. - Uśmiech spełzł mu z twarzy.
- Aha i dorzucisz coś do tych 10% jakie weźmiesz. Potrzebuję zahaczki. Na Dana w Brasil. Poszperać trzeba.
- Muszę wiedzieć coś niecoś więcej niż jego imię, Luc - wyszczerzył się radośnie. Po czym uśmiech zgasł.
- To nie przelewki z Kirą. Przykro mi, stary…
- Nie usiądę w kącie i nie będę płakał. To była jej decyzja. Chcesz pokazać współczucie, to puść skurwieli z torbami. Dla małego, będzie miał niezły start. - Klepnął Ptaśka w ramię. - Wyślę Ci brief na temat skurwiela, to co mamy.
- Dobra, to wysyłaj. A teraz spadajcie już obaj. Muszę dokończyć sprawy z D.
- Jasne. - Wstał zbierając się do wyjścia. Nagle się jednak odwrócił z przebiegłym wyrazem twarzy.
- A słuchaj. Skoro to nie Twoja dziewucha i nie w Twoim typie. I jakbyś nie sypnął Rudej... - poruszył szybko i znacząco brwiami w górę i w dół.
Halo udał, że wydłubuje śpiocha z kącika oka.
Środkowym palcem.
Luc wyszczerzył się jeszcze bardziej i wyszedł z kuchni do salonu.
- Zmykamy, Ali? - spytał patrząc co tam D. i chłopiec kombinują.
Obydwoje siedzieli na podłodze pochyleni nad… czymś co wyglądało jak… płyta główna jeszcze sprzed pierwszej wojny korporacyjnej? Dziewczyna niewielkim laserem coś odczepiała z niej, wycinając niewielki fragment. Tłumaczyła przy tym Alisteirowi o co chodzi w tym co robi. Mały wpatrywał się i w D. i płytę ja w tęczę.
- Aha, czyli nie… - Odwrócił się do runnera niby to bezsilnie rozkładając ręce.
Halo cisnął mu na to niewielki grom jaki błysnął mu w oku.
- D. nie powinniśmy… - zaczął.
- Co? - Dziewczyna wyglądała jakby wyrwana z transu.
- Mieliśmy obgadać tę Twoją…
- Aaaa - nie dała mu dokończyć
- Ali, masz maila?
Malec pokręcił główką przecząco.
- Aha… to zróbmy tak… poprosisz Tatę, żeby Ci założył maila, i napiszesz do mnie. To się umówimy na następną lekcję. Gra?
Dzieciak mało co nie wyrwał sobie łebka przy potakiwaniu. Spojrzał na reportera.
- A ja wezmę parę lekcji u Aliego jak się wyciąga kontakty do dziewuch - solos mruknął do runnera.
- Nie ma sprawy D. Daj namiar, wieczorem założę mu skrzynkę - zwrócił się do dziewczyny.
- dorothy@gmail.com - rzuciła dziewczyna podnosząc się z podłogi i pomagając malcowi. Na koniec przybili żółwika a dziewczyna poczochrała blond włoski na łebku Heena jr. Ten ostatni, tuląc do siebie misia, miał oczy jak spodki.
- To czekam na maila od Ciebie. - Nastolatka zaśmiała się nieśmiało.
Luc mrugnął wesoło do Halo biorąc Alisteira za rękę i kierując się z nim do wyjścia.