Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2016, 17:04   #14
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Talk&Breakfest



Mieszkanie Mazz w Bronx, ranek
Obudziły go odgłosy nietypowe dla siedziby Rudej.
Śmiechy.

Z kuchni.

Tego miejsca, które Ruda traktowała jako składzik, czasem jeszcze jedno miejsce, gdzie może upchnąć ciuchy.
Albo broń…
Tym razem jednak dobiegały stamtąd pobrzękiwania sztućców i talerzy, oraz swąd tostów-węgielków. Był nagi, toteż szybko wstał i sięgnął po ręcznik jaki zwisał ze stolika. Owinął się nim i kulejąc wciąż lekko powlókł się do miejsca gdzie działa się jakaś poranna impreza. Do kuchni wszedł już z tlącym się fajkiem w zębach.
- Co robicie małe potwory?
Mazz wciąż w sypialnianym podkoszulku i Ali w spodenkach i dinozaurowej koszulce ale na boso z włosami ułożonymi w lekki czubek, merdali razem na patelni łyżkami.
- Jajecznicę! - wykrzyknęła radośnie dziewczyna choć to co było na patelni przypominało raczej skwarki. - Tylko coś nie bardzo chce wyjść. Robią się kluski a nie jajecznica!
Oboje roześmiali się, a Ali podał ojcu kawałek do spróbowania. Brązowe jajko wyglądało jakby się chciało poddać, a Luc nadstawił gębę i zjadł to przypominając sobie czemu Rudej nie powinno dopuszczać się w pobliże patelni. Poczochrał lekko małego po głowie i uśmiechnął się przy tym.
Choć jakby lekko sztucznie.
Dopiero gdy spojrzał na Mazz można było poznać u niego szczerszą radość.
- Dzwonie do Halo - mruknął. - RedHotChilliSolo gotuje, to będzie report stulecia. - Musnął przy tym ustami jej kark.
- Ha ha ha... - Wykrzywiła się pokazując język. - Luuuuuuccccc... - Nagle zaczęła się łasić, puściwszy oko do małego, który z uśmiechem na gębuli przyglądał się im obojgu.
- Mhm? - Solos oparł się o lodówkę spoglądając to na jedno to na drugie. - Coś się stało?
- Bo tak gadaliśmy z Alim… iiiii... -
oparła się o szafki obok chłopca - może byś dał nam dzisiaj wolne, co?
- Gadaliście? -
Był jeszcze zaspany. Nie wszystko jeszcze dochodziło do niego.
- No i poszlibyśmy sobie na basen. A Ty pozałatwiasz co tam masz pozałatwiać sobie. Wrócimy koło 15-16. Zgodzisz się? - Oboje zrobili dzióbki. Chyba Mazzie podszkoliła małego w robieniu oczu cielaczka.

Cytat:
@RedHotChilliSolo
Od: LVDHeeN
Temat: Day off?
Ruda: Wiesz co robisz? Czemu?
Puknął sie wymownie w skroń, choć bynajmniej nie w stylu: “odwaliło Ci?!”
Po chwili dostał odpowiedź:
Cytat:
@LVDHeeN
Od: RedHotChilliSolo
Temat: RE: Day off?
Wiem. Potrzebujesz odsapnąć. Nabrać dystansu. . Bo go lubię a Ciebie kocham. Proste?
Cytat:
@RedHotChilliSolo
Od: LVDHeeN
Temat: RE:RE: Day off?
Ja Ciebie coraz bardziej Rud… Siwy diable. Tylko on musi rąbnąć dziś w dwa miejsca, jedno średnio dla ciebie…
- Ali, a co Ty na to? - spytał w końcu by wymiana wiadomości i towarzysząca jej cisza nie jawiły się chłopcu problemem w tej sytuacji.
Mały był cały nabuzowany wizją basenu z Mazz więc gibnął się cały przy kiwaniu łebkiem.
Cytat:
@LVDHeeN
Od: RedHotChilliSolo
Temat: RE:RE:RE: Day off?
Ok, to powiedz kiedy i jak i się dogramy. Coś marudził o jakimś D.?
Cytat:
@RedHotChilliSolo
Od: LVDHeeN
Temat: RE:RE:RE:RE: Day off?
marudził? JAK?! Rozmawiał z Tobą?!?!
Cytat:
@LVDHeeN
Od: RedHotChilliSolo
Temat: RE:RE:RE:RE:RE: Day off?
“marudził” całe dwa zdania. O tym D. Kto to?
Luc spojrzał na Alisteira z mieszaniną żalu, irytacji, rezygnacji i uporu.
- Ok, to bawcie sie dzis dobrze - powiedział zimnym głosem.
Cytat:
@RedHotChilliSolo
Od: LVDHeeN
Temat: RE:RE:RE:RE:RE:RE: Day off?
Musi sporo czasu spędzić u Mo. zgodziła się nim zaopiekować jak wyjadę. No i do Kiry. Oboje tego potrzebują.
Cytat:
@LVDHeeN
Od: RedHotChilliSolo
Temat: RE:RE:RE:RE:RE:RE:RE: Day off?
O co chodzi? Coś taki nadęty? Ok - o której mamy być z powrotem?
Cytat:
@RedHotChilliSolo
Od: LVDHeeN
Temat: RE:RE:RE:RE:RE:RE:RE:RE: Day off?
Do mnie to czasem coś wywrzeszczy. Albo mruknie. Widać nie jestem godny nawet zdania. Pierdole to. Nie wiem, do Kiry to raczej ja go zabiorę, wątpię byś chciała. Dajcie znać kiedy będzie po atrakcjach i Mo, to podjadę.



Wysyłając wiadomość Luc usiadł przy niewielkim stoliku i udawał tyleż sztucznie co przesadnie i w pseudowesołym tonie, że to co zajada jest wręcz poezją smaku. Udawał raczej żartobliwie i gładził się po brzuchu, choć w oku miał błyski smutku. Jednym. To drugie nie potrafiło wyrażać uczuć. Mały zsunął się z szafek i podszedł do ojca nieco ostrożnie w swej spontanicznosci. Przytulił się na chwilkę do jego nogi.
- Ali, idź weź sobie ciuchy na zmianę. Ręczniki tam dostaniemy. Widzimy się w salonie za 10 minut.
Mały niewprawnie zasalutował i pognał.
Mazz za to wcisnęła się Lucowi na kolana.
- Bierzesz to wszystko za bardzo do siebie, wiesz? - wyszeptała mu do ucha zanim je pocałowała.
- Pamiętam, jak najśliczniejsza dziewczyna w nNY coś sobie ubzdurała, bo wydawało jej się, że nie potrafi do kogoś dotrzeć… znalazłem ją przy lodach. - Przytulił ją i musnął wargami czoło. - Nie wiem Kochanie, tracę nadzieję, że potrafię.
- Luc, masz go tylko dla siebie ile? Kilka dni? A on podobno nie pozwala facetom się zbliżać. Tymczasem Tobie pozwala nie tylko się zbliżyć ale i wytrzeć plecki. Ja wiem, że chcesz wszystko. -
Trąciła czubek nosa reportera z uśmiechem. - Ale cierpliwości. Ile czasu musiałeś uwodzić mnie, żebym poszła z Tobą do łóżka? - Uśmiech poszerzył się, towarzyszyła mu uniesiona brew. Oboje wiedzieli, że to nie był najlepszy przykład. Sytuacja gdy dwoje ludzi przerażonych nawałą skorpionów kryje się w leju po ciężkim bombardowaniu i po 12 godzinach nie mogąc złapać sygnału od opów uważa, że wszystko stracone... I choć przed śmiercią….
Poczuć, przeżyć…
- Mazzie, ja nie chcę wszystkiego na raz. To po prostu boli.. Chyba jak na mnie za bardzo. Zbyt kocham tego małego skurwiela.
- Ale co boli… że nie mówi do Ciebie? Luc, on się komunikuje. Nie zamykaj się na niego tylko dlatego, że nie biega z wrzaskiem wokół. Ok? -
Cmoknęła skroń reportera. - I nie zamieniaj się w ciepłe kluchy. - Puknęła pięścią w ramię żartobliwie. - Masz dzień wolnego, wykorzystaj go. - Mrugnęła wesoło wstając z jego kolan.
- Nie wiem czy zrozumiesz mnie dobrze kochanie. Ja to wszystko kumam… ale…. Walczę sam ze sobą by o niego walczyć z nim. Przegrywam. Ciepłe kluchy, to ty we mnie zobaczysz jak kiedyś nawali mi Stud...
Urwał i zapalił kolejnego papierosa.
- I co? Jak już rzucisz ręcznik, to co? Zostawisz go?
- Zaczynam czuć to tak, że walka o niego -
nie powiedział, że myśli tu też o Kirze - zabija mnie.
- Jak to zabija? -
Mazz otworzyła szeroko oczy.
- Pamiętasz jak w koszarach po Manili płakałaś “bo szczoteczka”. Skarbie, ja czuje się tak od paru dni nawet nie co dzień, co chwila. W sytuacjach jak wczoraj, jak… - urwał. - Daj mi 10 gnojków z Militechu… odnajdę się. Tu mi ryje banie. Po chuju, ostro, z przytupem. Mój mózg eksploduje, nerwy wygasają jak trawa po pociągnięciu miotaczem ognia. Kotek, jak mam Ci to lepiej wytłumaczyć?
- Sporo się działo… -
Wcisnęła się między nogi Heena i przytuliła do siebie jego głowę. Pogładziła po policzku i cmoknęła czubek głowy. - To nie jest dobry czas na takie rozkminy, ropuszku. Bo cokolwiek nie postanowisz będzie rzutować i na niego i na Ciebie i na was razem. Dzień po dniu, ok? - Podniosła twarz reportera trzymając go za brodę. - Ok? - Uśmiechnęła się lekko. - No i jestem. Nie jesteś z tym sam. Wiesz?
- Wiem. -
Uścisnął ją. Gdyby miał cyberłapy, no choćby jedną jak Edek, to właśnie Mazz wymiotowałaby flakami. Ale nie miał. Gorący, mocny pełen uczucia i potrzeby wsparcia uścisk.
- Wiesz że ja sie nie poddaję. Ale męczy. Wole to wyrzucić do kogoś kogo kocham, niż do frajerów z certyfikatem na stanowiskach w “Sunny”. - Przez chwile rozpogodził sie i mrugnął.
- Zadzwoń po Edka i mojego durnego brata. Idźcie na piwo, na jakieś żarcie, do klubu… coś tam się pewnie znajdzie. I nie myśl o niczym. - Przesunęła palcami po jego skroniach. - Wiesz, rozerwij się. Pamiętasz jak się to robi jeszcze?
- Wiem, wódka, dragi i dziwki. -
Zrobił niewinną minę. - Zawsze działa.
- Tylko mi jakiegoś syfu do domu nie przynieś -
fuknęła z niby to obrażoną miną. - Ale tak - wyszczerzyła się - coś w tym stylu.
- Wiesz, a propos Brasil… - zmienił temat, lecz urwał jakby zastanawiał się nad czymś.
- Co?
- Dowiedziałem się, że Dan tam jest.
- Czyli to jednak nie będą wakacje? -
Mazz zmarkotniała nieco.
- Będą. Po prostu w trakcie zajmę się sanitarnym odstrzałem.
- Masz jakieś zaplecze tam czy od zera? -
dopytała wysupłując się powoli z uścisku.
Nie dał jej się wyślizgnąć, objął mocniej.
- Zero zaplecza, niewielkie info o nim. Mógłbym Ci zaoferować popieprzanie po plażach. Kochanie się przy drinkach w kilkugwiazdkowych hotelach. Leniwy krok wśród faweli. Zamiast tego polowanie, adrenalina i… wiesz, że jestem na celowniku?
- Mhm… czyli jednym słowem idealne wakacje… sielanka... - Cmoknęła raz i drugi płatek ucha ale na ostatnie słowa zamarła. - Na celowniku? Czyim?
- Podobno Nightcrawler albo Rochelle. Fergus mógł mieć wykupiony pakiet: “kontrakt na mojego zabójcę”. Ktokolwiek przyjął to tu czuje się mocno. W Brasil? Szanse równe. Teren nieznany obu stronom.
- Halo działa w temacie? -
Spojrzała ze zmarszczonymi brwiami, a zniecierpliwiony Ali wsadził główkę do kuchni.
- Działa. - Luc nie chciał tłumaczyć czy i czemu runner działa w kwestii offence, a nie defence. - W każdym razie jak Brasil, to opcja safari… - Znów ją pocałował ignorując na razie małego. - Mogę i sam, a potem na wycieczkę polecimy na Malediwy. Tam wątpię by coś było nie tak. - Uśmiechnął się wesoło.
Cytat:
@LVDHeeN
Od: RedHotChilliSolo
Temat: Sam?
Jeśli sam, to na co Mo? Może zostać ze mną. Wolisz sam? Nie potrzebujesz snajpera?
Cytat:
@RedHotChilliSolo
Od: LVDHeeN
Temat: RE: Sam?
Kotku 1000 razy bardziej wolałbym zostawić go z Tobą. Miałaś lecieć na leniwą wycieczkę, cele sie lekko zmieniły.
Cytat:
@LVDHeeN
Od: RedHotChilliSolo
Temat: RE:RE: Sam?
Luc, mogę i to i to. Jak wolisz Ty. I czy będziesz potrzebować ochrony czterech liter.
Cytat:
@RedHotChilliSolo
Od: LVDHeeN
Temat: RE:RE:RE: Sam?
Pomocy, ochrony? Nie. Ciebie… tak.
Cytat:
@LVDHeeN
Od: RedHotChilliSolo
Temat: RE:RE:RE:RE: Sam?
No to lecimy. Ogarniaj.
Bez dalszego komentarza pocałowała Heena mocno, zdecydowanie i pewnie. Po czym wyswobodziła się z ramion i porwała na ręce małego Heena obracając nim w powietrzu udając przy tym dźwięk helikoptera. Heenowi, gdy się nieco wsłuchał, wydawało się, że to Warbird, z jego standardowym lekkim “kopnięciem” co 10 obrót.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline