Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2016, 17:37   #26
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
This is war



McDonald na Manhattanie, wczesny wieczór
Chłopiec pochłaniał hamburgera zapijając nColą i majtał przy tym nogami nie sięgającymi podłogi. Był nieziemsko umorusany, aż kelnerka skrzywiła się na ten widok. Lucifer miał to gdzieś, przyszli zjeść, a nie robić za modeli, czy rodzinna reklamę fast fooda. Po krótkim biciu sie z myslami zadzwonił do Rudej.
- Hallo, Ropuszku. Jak tam sytuacja? - Radosny głosik Mazz dobiegł ze słuchawki. - Jak Al?
- Gdzie możemy sie spotkać?
- Hmm… a gdzie jesteś? Coś poważnie brzmisz -
dziewczyna błyskawicznie również spoważniała - ok wszystko?
- Żyjemy. Jesteśmy w McDonald na dolym Manhattanie.
- Aha. -
Nie wnikała na razie, po chwili przerwy dorzuciła: - A nie możecie wrócić do domu?
- Możemy -
zgodził się - ale chcę by Ali przy kims był - ściszył głos by chłopiec majtający nogami i rozglądający sie po restauracji nie usłyszał. Były na to szanse, bo aktualnie zasłuchiwał sie w muzyce lecącej z głosników. - Możliwe, że na dzień czy dwa pójdę siedzieć. W najgorszej z opcji. Samego go nie zostawię w domu. Wpadniesz?
Ruda zdębiała najwyraźniej po drugiej stronie słuchawki.
- Luc… co Ty kombinujesz? Coś w sprawie...
- Będziemy u Ciebie za kwadrans.
Rozłączył się.



Mieszkanie Mazzy w Bronx, wczesny wieczór
Siedział na kanapie i patrzył w telewizor.
Wyłączony.
Alisteir właśnie buszował w sieci przy użyciu konsoli Rudej, zachęcony do tego przez ojca. Miał na mordce maskę z zestawem audio Heena używanym do nReportów. Solos nie zmienił profilu ozdoby sprzętu od akcji na przedmieściach, przez co chłopiec prezentował się… niepokojąco. Widok sześciolatka z zacięta minką i mającego na ustach zestaw profilowany na cyborgizacje “uśmiech rekina” potrafiłby wstrząsnąć każdym. Luc jednak nie wyglądał na poruszonego. Siedział i czekał.

Ruda wróciła z rozmachem otwierając drzwi i wpadając jak burza.
Obrzuciła obu Heenów spojrzeniem i spuściła powietrze. Cmoknęła Aliego w skroń i kiwnęla palcem na Luca wskazując kuchnię.
Wskoczyła na szafki i zapaliła papierosa.
- No to gadaj, lebiego. O co chodzi? - Wyciągnęła dłoń by przyciągnąć Luca do siebie.
- Nie lecimy do Rio. - Nie przybliżył się do niej ale uchwycił rękę.
- Co się stało? - Zeskoczyła i podeszła do Heena. Mocno zaniepokojona szukała spojrzeniem jego wzroku, próbując wykminić powód nagłej zmiany planów.
Bezbarwnym monotonnym głosem opowiedział jej o dzisiejszych wydarzeniach w Jersey. Wszystko, do ostatniego szczegółu. Alisteir wciąż siedział przy konsoli coś chyba knując, Lucowi przeszło na myśl, że może znów głosowo mailuje z D.
Mazz przez dłuższą chwilę nic nie mówiła.
Przeniosła wzrok na malucha i zapatrzona w niego dopytywała:
- Chcesz zrobić raport? - spytała domyślnie.
Przeczucia nie zawiodły reportera, bo już wkrótce otrzymał wiadomość-ducha ze zmapowanej skrzynki synka.
Cytat:
@Dorothy
Od: AlisteirVDHeeN
Temat: Mogę?
Jestem w domu. Mogę przyjechać. Przywiozę żelki. I kawę.
Ali.
Po radosnych obietnicach, mały wrócił do przeglądania netu.

- Nie mogę zostawić małego u Mo - Luc odpowiedział Mazz beznamiętnie. - Nie mam gdzie. Dan… - wciąż wpatrywał się w telewizor w salonie - Dan nie ucieknie, a zemsta dobrze smakuje na zimno. Tutaj… - obrócił w końcu głowę do dziewczyny, a jego twarz rozjaśnił przebłysk krańcowego wkurwienia. - Miałem zamiar walnąć tych skurwieli na kasę, za to co zrobili z Kirą. Ale widzę, że to co odpierdalają… Wojna skarbie. Idziemy na wojnę z NYPD. Przynajmniej ja.
- Luc… - Mazz zaniepokoiła się nie na żarty - … to duża decyzja. Nie mówię, że nie. Ale… - wskazała na Ala. - Prześpij się z tym. Zastanów. Co? Jak? Samotnie czy nawet we dwójkę? - Zaciągnęła się papierosem do czerwoności.
- Z Edim - wspomniał wyjście do Clockwork i reakcję na chłopaczka-policjanta - z Kirunią - wspomniał rozmowę w nZoo… - Z Halo, kto wie? Może z Hao? - Przed oczyma przebiegła mu twarz chłopaka trzęsącym jednym z poziomów nCat. - Znajdą się i inni - wspomniał D. - znajdą się skarbie. Dziś prawie straciłem syna bo zostawiłem go u przyjaciół i.. - jedno oko mu się zaszkliło - i bawił się z innymi dziećmi. Wygrał z jakimś chłopcem z przedmieść we wchodzeniu na jakieś gówno. Gdyby mnie tam nie było może “przypadkowo” zastrzeliłaby go policja. I jest jeszcze Matrix. A ja… póki trwają negocjacje w sprawie akcji Kiry, mam kartę przetargową. Skoczymy do gardła skurwysynom. Dan poczeka.
Mazz przytuliła się instynktownie, by pocieszyć zdenerwowanego reportera.
- Mo cała? Dave senior i junior?
- Mo i mały w porządku. Dave’a nie było. Mam nadzieję, że nie wracał wtedy do… -
urwał. Jebnął pięścią w szafkę. - Posiedzisz z nim? Ja… ja muszę zrobić jedna małą rozpierduchę na jednym z posterunków.
Pokiwała głową.
- Przecież wiesz, że tak. Weź Edka? Nie idź sam.
W odpowiedzi Luc wyjął CityHuntera i położył go na lodówce. Sięgnął do kabury przy łydce i wyciągnął “Betkę”, położył ją obok ‘starszego brata’.
- Nie idę tam tak by Edi był potrzebny, nie jestem samobójcą. - Pocałował ją mocno. - Jakby co, to kontaktuj się z Halo.
- A co z Twoim bratem? -
Ruda pogładziła Luca po policzku i przyciągnęła raz jeszcze do pocałunku. Drepcząc obok odprowadzała go do drzwi.
Nie odpowiedział.
I wyszedł.



Dom Halo w La Rochelle, wieczór
Luc był spokojny, choć gdzieś tam z tyłu głowy buzowało. Oj buzowało.
- Właź - rozległo się w interkomie i drzwi bzyknęły charakterystycznie.
Halo wpuścił kumpla dopiero po odprawieniu znanego im obu rytuału skanowania. Chwilę to trwało aż runner kiwnął głową uspokojony i wskazał miejsce na sofie:
- Co tam? Piwo? - Zmierzył Heena spojrzeniem.
W odpowiedzi solos rzucił w niego puszką wyjęta z siatki, sam wyjął drugie, otworzył i pociągnął bardzo długi łyk. W końcu odstawił z trzaskiem wypite do połowy i sięgnął po fajka, odpalił go i zaciągnął się głęboko.
- Idę na wojnę Ptasiu.
- Wojsko Cię dopadło? Robili jakąś rekrutkę ostatnio? Polowali na białe wieloryby? -
zakpił Halo, łapiąc pojemnik.
- Wojne z nNYPD. I nie chodzi o Kirę… no może nie tylko.
- Co się stało w przeciągu tych kilku godzin, które spędziliśmy oddzielnie? -
Runner nie ukrywał zaskoczenia.
Heen przez dłuższa chwile milczał, po czym dopił piwo, otworzył następne. W pustej puszce zgasił niedopałek i sięgnął po kolejnego peta, którego dopalił i spojrzał uważniej na brata Mazz. Opowiedział o tym co było w Jersey, ze szczegółami. Dodał dokładne i szczegółowe powtórzenie tego o czym rozmawiali z Rudą.
- Znaczy… chcesz się bawić w Don Kichota… - Halo odchylił się w fotelu spoglądając na Luca spod wpół przymkniętych powiek. - To brzmi jak niezła ironia losu. Ogarnąć NYPD na grubą kasę i finansować z niej walkę z ustrojem… - Cynizm runnera był wyrazisty. - A jak planujesz tę wojnę prowadzić, Luc? - Cynizm zastąpiła ciekawość.
- A pozabijam ich wszystkich. Nie, nie całą policję, tylko szefów -
Luc zakpił. - Po pierwsze, to waham się czy lecieć w tę kasę, czy ujawnić to co odpierdolili. A by zniwelować straty zaocznej kasy, dogadać się z jakąś stacja na nReport przeciw PD.
Runner pokiwał łbem.
- Jest jeden problem - pochylił się, opierając łokcie na kolanach - Ty “wybijesz” szefów, zrobi się afera, przetasowanie i w efekcie której przyjdą nowi. Nowe frakcje obsadzą nowych dupków. Myślisz, że na dłuższą metę coś pomoże? Wiesz… chodzi mi o to, że stawiasz na szale sporo. W tym rodzinę. - Halo spoglądał na reporta przyjaźnie.
- KURWA HALO - Luc zerwał się z kanapy - STAWIAM NA SZALI RODZINĘ GDY ZOSTAWIAM JĄ U PRZYJACIÓŁ. SYNA CO BAWI SIĘ Z DZIEĆMI. - Pierdolnął prawie pełną puszką o ścianę. Zaraz sięgnął po trzecie z czteropaka. - Bo prawie zastrzeliła go policja. Bo nie mogłem zostawić u jego matki. Bo policja zrobiła z niej dziwkę i wariatkę której strach zostawić chomika. Ja pierdolę Halo, nie chodzi mi o to byś mi pieprzył że to Don Kichot.
- Mhm -
mruknął runner obserwując lot koszący puszki. - A o co? Konkrety.
- Na razie potrzebuje Twojego mózgu i Twojej AV. Pierwsze: gdzie mam się udać, by mi wyciągnęli kulę z wozu i bym dostał dokumentację z ich profilem balistycznym. Taką by był to dowód w sądzie. Policja do mnie strzelała, kumasz, spokojnego obywatela, który może ich zaskarżyć za akcję z Rzeźnikiem.

Runner zachichotał pod nosem.
- Ok. Najlepiej udać się do autoryzowanego dealera. - Przysunął się do biurka i sięgnął po nakładki. - Toyo-Chevrolet '17 Chevy … salon… - mruczał do siebie przebierając palcami podobnie jak niedawno Ali. No może nieco sprawniej. - Dobra, najbliższy obsługujący to to… Brooklyn, 27 Hitchen’s street. Zrób fotki, do ubezpieczyciela, zgłoś szkodę od razu… - Halo zapalił papierosa.
- Masz jakiś bloker szumu? Zagłuszania? Chciałbym byś przyjmował transfer tego co odpieprzę na posterunku, przesłuchania i tak dalej.
- Prześlę Ci soft. Może być?
- Ok. Instalnę. To daje też spęd bloku łączności z siecią w trybie nNYPD?
- To jammuje wszystkie punkty w zasięgu. Jedyne obostrzenie to wydajność Twojej karty. Ta, która masz pozwoli na zjammowanie zakresu jakiejś dzielnicy a przy okazji pozwoli na dość mocną saturację wszystkich punktów jakie mogą mieć. -
Spojrzał na solosa. - Granulacja pozwoli na… - urwał.
Jammowanie, saturacja, granulacja… Heen kiwał głową dość ironicznie, runner z tej miny wiedział, że kumpel niewiele rozumie.
- Stary, luz. Nie gwałć mnie runnerką, nie moja to droga. Bądź w okolicy i nagrywaj przesył z mojego wyskoku na posterunek, plus daj mi motyw by mnie nie zblokowali z dostępem do sieci. Choćby i masturbacja. O to tylko proszę.
Runner pokiwał głową z politowaniem:
- Nie wiem po kim Ali ma ten dryg… spoko… a jak wrócisz to pamiętaj o rowerku, żeby Mazz mogła wodę nagrzać pod prysznic. - Wyszczerzył się.
- Rowerku? Drewnem sobie napali, nie? - Solos wstał, dopił piwo i skierował się do wyjścia. - W kwestii wojenki, nie oczekuje nawet byś chciał się w to mieszać. Masz swój rozum, lepszy niż ja… a i ja wiem, że to szaleństwo. Wkurwili mnie Halo, nie zostawię tego.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline