Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2016, 01:29   #36
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
The Convoy & talk right on the edge



Fabryka Nixx w Chell, przed świtem (3 dni później)
Otworzył oczy nie czując iskier bólu przenikających jego ciało przez ostatnie długie godziny. Czuł za to ciepło promieniujące obok niego. Nad sobą widział materac łóżka, na którym Nixx maltretowała go wciąż i na nowo. Wokół panował półmrok. Czuł się zdecydowanie bardziej wypoczęty niż kiedykolwiek odkąd zaczął swoją wizytę w Chell.
Ciszę przecięło jedynie jego poruszanie się na cienkim materacu.
Ruch wybudził Cheechee wciśniętą w jego bok na skraju materaca, skuloną do pozycji płodowej.
- Lucifer? - podniosła się dość raptownie by spojrzeć na niego. - W końcu… - Odetchnęła z ulgą.
- Co… co tu robisz? - spytał rozglądając się półprzytomnie.
- Czekam aż się obudzisz. Jak się czujesz? - Przyglądała się mu uważnie. - Spróbujesz usiąść?
Spróbował.
Wyszło mu to nadspodziewanie łatwo. Żebro łupało mniej, ogólnie czuł się dobrze… jakby to co z nim wyprawiała było tylko snem.


Ale nie było.

- Gdzie ta kurwa? - W jego głosie znać było nietłumiona wściekłość.
Cheechee zasłoniła mu usta dłonią.
- Ciii słuchaj… miałam Cię doprowadzić do stanu używalności. Dzisiaj transport. - Azjatka spojrzała na reportera. - Jak nie teraz, to dopiero za tydzień… - zawiesiła głos znacząco.
- A co to za różnica, kiedy ja zajebię - stęknął cicho rozprostowując zastane mięśnie.
- Skup się… chciałeś stąd wyjść…
- Nic nie załatwię jak transport dzisiaj. Trzeba czekać na następny. A nie dam się więcej tknąć. Zajebie sukę, a potem pomyślę jak dostać się do radia Lugo.
- Jeśli spróbujesz jej coś zrobić to będziesz mieć Lugo na karku.
Zamilkła na chwilę.
Przysunęła się bliżej.
- Myślałam o tym. Mówiłeś, że masz kogoś na zewnątrz z AVką? Mają środki by Cię wyciągnąć… Może dobij deala z Lugo? Albo… faktycznie ją dorwać i sabotażować dostawę? Dolecą tutaj tak szybko by wykorzystać zamieszanie? - Mina jej rzedła z każdym słowem.
- Jak dziś transport to i tak nie zdążymy… Trzeba będzie zobaczyć co wyniknie z dzisiejszego deal. Rozwinięcie. Potem… Potem ona spróbuje mnie tu spętać. Nie muszę tłumaczyć co tu wtedy zajdzie.
Cheechee pokręciła śmiesznie ściągniętymi ustami.
- Kuźwa i tak źle i tak niedobrze. Jak dam Ci broń to ją ubijesz, nie dam Ci broni, bez sensu żebyś szedł. Nie ruszy się nic dzisiaj, będzie przejebka później. - Odgarnęła włosy sfrustrowanym gestem.
- Wiesz co się robi w takiej sytuacji? - spytał z mina chomika.
- Co? - Zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Płynie z prądem. Będzie co będzie. Syndrom Indiana Jones. - Wyszczerzył się.
- Kogo? - Nie zajarzyła. - Mhm… - Nie wyglądała na przekonaną. - Obiecasz, że jak Ci dam broń nie będziesz się na nią rzucał?
- Nie. - Powiedział. - W sensie nie będę. Suka wychodzi z nami. - Zaciął usta.
- Dobra. - zmierzyła go raz jeszcze spojrzeniem - Dam Ci jeść i pić. Jak się czujesz? Podwędziłam speedhealera… - dodała ciszej.
- Chujowo. Zostałem wielokrotnie zgwałcony, pocięty, upodlony. Wiesz Mała, miałem lepsze dni.
- Kto z nas nie miał - westchnęła cicho. Klepnęła Luca niezdarnie w ramię, w formie szorstkiej pociechy. - Chodź. Chyba, że wolisz tu zaczekać?
- Nie. chodźmy. - Skierował sie ku drzwiom.




Kantyna tym razem była wypełniona prawie po brzegi.
Oprócz robotników, z których ze dwóch czy trzech Luc kojarzył z poprzedniej wizyty, halę wypełniali obecnie też “zaufani”. Heen zauważył, że ta grupka podobnie jak Cheechee jest uzbrojona w modele może nie najnowszej generacji ale sprzęt lepszy niż pałka czy kawałek szkła.
Siedzieli też w grupkach. Interesującym był również fakt, że wszyscy byli facetami. Na ich tle niewielka dziewczyna-ochroniarz robiła wrażenie kwiatka u kożucha.
Stanęli w kolejce do okienka nie odzywając się wiele do siebie. To chyba dzięki temu, Luc zauważył trzech strażników wymieniających coś między sobą konspiracyjnie. Rzucali przy tym ukradkowe spojrzenia w jego kierunku.
- Trzeba się zintegrować widzę - mruknął do Cheechee, po wzięciu swojej tacki. Kierował się w stronę tych trzech.
- Co? - Dziewczyna nie zaczaiła i wzięta z zaskoczenia drobiła tuż u jego boku. - Jak to integrować? - Rozglądała się wokół próbując zrozumieć szalonego niewolnika Nixx.

Trójka przez chwilę rozmawiała jeszcze szeptem między sobą lecz gdy spostrzegli Heena kierującego się w jego stronę szybko rozpierzchli się. Jeden z nich ciemnowłosy, chuderlawy koleś z cwaniakowato niewinną twarzą podpalał ostatek papierosa i ruszył powolnym, leniwym krokiem udając, że nie dostrzega nadciągającego Luca. Ten usiadł przy stoliku, który zajmowali i postawił swoją tackę.
- Wytłumaczysz mi to Mała? - lekkim ruchem dłoni wskazał za ostatnim odchodzącym.
Klapnęła obok.
- To zależy - mruknęła ponuro i sięgnęła po napój.
- Wiedzą kim jestem dla Nixx i widzę dwie opcje. Pierwsza: mam status trędowatego, frajera, zakażonego socjalnie. Druga: boją się, bo ja mogę im zrobić co chce, a oni mi nic. Bo należę do Nixx i jak mnie uszkodzą… - zawiesił głos.
- Wheeler? - Uśmiechnęła się z pełnymi ustami. W oczach błysnęła jej złośliwość. - Jest jeszcze trzecia opcja. - Uniosła lekko brew na poharatanej części twarzy.
- Zdradzisz jaką? Czy to tak tajne jak Twoje imię?
- Zakłady. - Otarła usta rękawem ignorując jawnie i bezczelnie przytyk.
- Ale jakie zakłady? - Heen spojrzał zdziwiony na dziewczynę. - Kto, o co?
- Zakłady o Ciebie. Ile wytrzymasz. - Umknęła wzrokiem.
- Nie rozumiem, ile wytrzymam z Nixx? Ale co to ma wspólnego z tym, że pryskają jak się zbliżam?
- Nie znają Cię. A tutaj o przyjaciół raczej ciężko. I tak, ile wytrzymasz u niej. - pokiwała głową.
- Wszedłbym w zakład, ale nie mam czym - zamarudził. - Ile wozów i ludzi w konwoju? - zmienił temat.
- Nixx planuje odprawę za jakieś dwadzieścia minut. Może uda Ci się coś zarobić dzisiaj akurat na wbicie do puli? - Szturchnęła go lekko łokciem.
- W konwoju są jacyś ludzie jej papcia?
- Zawsze są. - Skrzywiła się nieco przeżuwając z lekkim mlaskaniem szczególnie żyłowaty kawałek.
- Trzymają się razem na jakiejś furze, czy są rozbici między wozy?
- Obiecałeś! - Rzuciła mu wymowne spojrzenie. - Obiecałeś nie robić rozpierdówy.
- Może rozpierdówa jest jedyna możliwością. Przypominam, musimy dostać się do radia.
- Zmieniasz zdanie szybciej niż Nixx bieliznę - zaszeleściła pod nosem. - Żeby się dostać do radia, trzeba by wyciągnąć z wieży Lugo. Albo wleźć tam w nocy.
- Albo napuścić ich na siebie.
- Wtedy będziesz potrzebny obok niej, nie?
- Mhm, coś w tym stylu. Mogę ją przekonać by rozmowy pokojowe przeprowadzić w jego strażnicy.
- Przekonać ją? - Cheechee była sceptyczna. - Nie polegaj za bardzo na swojej pozycji… - zagryzła wargę.
- ...pozycji dymanego slave’a? Nie, nie mam zamiaru na tym bazować Mała.
Skrzywiła się.
- Co ty masz z tym “Mała”?
- A co? Przechodzimy na “Cheechee - Azorek”?
- Tak bardzo Cię korci moje imię? - Pokazała Heenowi język.
- A jak powiem że korci?
- To Ci powiem, że jak mnie stąd wyciągniesz to Ci je zdradzę. - Odbiła piłeczkę tworząc z imienia kartę przetargową.
- No proszę… Zaczynasz wierzyć. - Uśmiechnął się. - Oddzielny wóz, czy są rozdzieleni po pojazdach?
- Jeden na jednośladzie, dwójka w łaziku. - Podniosła się by pozbyć się resztek i tacki.
- Jacyś ogarnięci, czy leszcze?
Wzruszyła ramionami.
- Ten na jednośladzie, pozostali dwaj to karki. Nie są tam od myślenia…
- Jakie są szanse, że przyceluje ktoś z boku?
- W sensie, że dołączy czy w sensie, że będzie pilnował?
- W sensie że ci co chcą wybić z interesu Nixx zaczają się dziś.
- Pół na pół. Najgorsze co jest to niepewność. A na zwiad nikogo nie wysłano. Z resztą… jaki tam zwiad - machnęła ręką - nikt się nie rzuci na samobója. - Prowadziła Luca z wolna ku wyjściu z messy.




Przeszli znajomą drogą ku wejściu czy bramie jaką mijali jadąc pierwszy raz od Lugo.
Za nimi ruszyli również z wolna pozostali osiłkowie Nixx, więc ich dwójka niemalże schowała się w niewielkim tłumku. Każdy z nich, za wyjątkiem Heena, wyglądał jakby wiedział dokładnie, co ich czeka. Rozmowy powoli ucichały, by w końcu całkiem ustać. Do tej pory Heen nie zdawał sobie sprawy jak wiele wokół było kurzu. Dopiero gdy w zębach mu zachrzęściło zdał sobie sprawę, że lekki pył wzbija się wszędzie, unosząc jasnoszarawą mgiełką znad ziemi.
Po niedługim spacerku, Luc ujrzał przed nimi kilkanaście pojazdów: dwa poduszkowce, jednoślad wspomniany wcześniej przez Cheechee, dwa wyobijane i trzymające się na słowo honoru łaziki i jedną większą przyczepkę, podpinaną właśnie do pojazdu gąsienicowego
Nixx widoczna była z daleka, rozmawiała z kierowcą jednośladu. Gestykulowała dość gwałtownie jak na siebie by w końcu władować się do pojazdu i zacząć grzebać przy tablicy rozdzielczej.
Cheechee obserwowała scenkę ze zmarszczonymi brwiami a Luc zagryzł zęby widząc blondynkę.
Idący z tyłu koleś przez przypadek wpadł barkiem na Heena wymijając go i wyprzedzając.
- Uważaj jak chodzisz… - warknął po drodze. Solos jednak nie zareagował przyglądając się uważnie przygotowaniom.

Azjatka po drodze sięgnęła ku plecakowi, który miała na sobie w formie kamizelki.
- Masz. - Wsunęła w dłoń Luca przedmiot, który zmroził mu skórę przez ułamek sekundy. Długie wąskie ostrze, zrobione domowym sposobem z jakiejś rurki, rozgrzewało się szybko pod dotykiem.
- Serio? To moja broń na akcję? - syknął.
Nie wytrzymała.
Parsknęła urywanym śmiechem chowając twarz za opadającymi włosami.
- Tak… a co? Nie starczy? - rzuciła kosym spojrzeniem spode brwi.
Schował ostrze wciąż nie wiedział czy robi sobie z niego jaja, czy faktycznie mają go puścić na obstaweę transportu z ostrzem z rurki.
- Kiedyś dziewczyno… - powiedział z przekąsem. - Kiedy wyjdziem,y to ja ci wykręcę takie żarty…
- Tracisz poczucie humoru przed akcją? - szepnęła bo już docierali na miejsce. Wszyscy zgrupowali się przez pojazdem blondynki i czekali. Nim jednak zdążyli się całkiem rozluźnić, Nixx wychynęła z kabiny pojazdu i machnęła dłonią na Luca:
- Ty! Lucifer. Do mnie. - rozkazała. Oczy mężczyzn zwróciły się na Heena.
Zbliżył się nie zwlekając, z opuszczona lekko głowa i przygarbiony trochę.
- Tak, Nixx? - spytał cicho.
- Jedziesz ze mną - nakazała ponownie - ładuj się. - Cheechee łazik. Narel i Pedro na przyczepie - Nixx wydawała rozkazy z pewnością siebie i niejaką nonszalancją - Samuel i Korell weźmiecie po dwóch ludzi na poduszkowce. Don drugi łazik.
- Spluwa? Odprawa? - spytał rozglądając się.
Nixx poklepała go lekko po głowie kiwając z wyrozumiałym wyrazem twarzy. Odczekała chwilę by wydane polecenia zapadły odpowiednio.
- Dzisiejszy transport przylatuje za pół godziny...
- Spluwa, odprawa? - przerwał jej.
- Nie przerywaj mi! - Wymierzyła mu policzek na odlew. - Rozumiesz? - Uchwyciła mocno pod brodę by zaglądnąć w oczy.
- Lugo kazał cię chronić. Z gołymi łapami mam to robić?
Przez tłumek przebił się lekki śmieszek, a Nixx odwróciła lekko twarz do rozbawionych.
Chichocik umilkł.
- Powiedziałam.Nie.Przerywaj. - wsunęła dłoń za obrożę ciągnąc ją i Luca mocno w dół. - Rozumiesz?
Milczał uklęknąwszy. Twarz skierował na zgromadzonych ludzi Nixx. Bez wyrazu.
Puściła go ale stanęła obok kładąc mu dłoń na głowie.
- Transport za pół godziny. Od kwadransa w górę obstawiacie - wskazała na Samuela i Korella - zachodnią stronę miejsca zrzutu. Do tego czasu jesteście za mną. Russ - wskazała na kolesia przy jednośladzie - pozostajesz mobilny i zdajesz relację. Sam, Korell, wasi ludzie zajmują się przeładunkiem i obstawiają miejsca zrzutu. Cheechee wam pomoże. Don, będziesz kontrolował południowe wejście. Lucifer i ja, zajmiemy się północną stroną. Pytania? - poklepała Heena jak klepie się psy i sięgnęła w głąb kokpity pojazdu.
- Wof, Wof - skomentował solos.
- Ładować się - nikt jakoś nie kwapił się z dodatkowymi odpowiedziami.

Cheechee przechodząc obok Luca rzuciła mu spojrzenie: ni to pytanie, ni to ostrzeżenie. Nixx usadowiła się na siedzeniu po stronie kierowcy zostawiając prowadzenie pojazdu Heenowi. To było pewne novum. Ostatni raz bez sprzęgu prowadził chyba jeszcze w Well. Samo uruchomienie silnika ręcznie, a nie wolą za pomocą sprzęgu, trochę mu zajęło. W końcu odpalił i ruszył.
- Gdzie mam jechać? - spytał nie odwracając głowy. - Nie znam Chell.
- Jedź na północ aż dojedziesz do czerwonego starego silosu. Tam skręć na zachód - odpowiedziała blondynka sięgając do skrytki przed sobą. - Naprawdę mi przykro, że muszę Cię tak traktowa. - dorzuciła z żalem w głosie. - Ale nie zostawiasz mi wyboru. - Podała mu broń w końcu. Rewolwer, podobnie wiekowy co broń Cheechee, ale w Chell i tak dający posiadaczowi przewagę.
- Rozumiem Nixx… - powiedział miękko jadąc przed siebie. - Gdzie jest północ?
- Skoro rozumiesz, to znaczy, że się poprawisz, tak? - nie pytała, stwierdzała wskazując kierunek na jedenastą.
Posłusznie skierował wóz we wskazaną stronę.
- Co ze mną robisz tam Nixx… - Udał drżenie, z ekscytacji, pożądania i nadziei. - To tam, tu… Ja jestem profesjonalistą Nixx, a na ciebie dybią.
- Więc dobrze, że jesteś blisko, prawda? - Uniosła brew przyglądając się profilowi Heena.
- Dobrze - odpowiedział skupiając się na drodze. - Zniż się w siedzeniu, będziesz trudniejszym strzałem, w razie czego będą celować w kierowcę.
- Próbujesz mną manipulować? - Zmrużyła oczy zagniewana i podirytowana. Nie nawykła do słuchania kogokolwiek innego niż ona sama. Duma i obraza były niemal wyczuwalne w niewielkiej kabince pojazdu. Na samym końcu pojawiła się nutka niepewności i lekkiej obawy szybko pokryta przez bravado i pewność siebie.
- Jeżeli to ci pomaga… - mruknął. - Chciałbym uniżenie Pani, byś przesunęła tym co chciałbym mieć w rekach tysiąkroć bardziej niż kierownicę, po siedzeniu. Aby w razie czego strzelali do mnie.
Nie odpowiedziała, ale obsunęła się nieco. Nie za wiele, by nie tworzyć niebezpiecznych precedensów. Podciągnęła lekko nogi pod brodę i bawiła przez chwilę przeładowując swoją broń. Luc prowadził zerkając na nią od czasu do czasu.
Nawet jeśli ciekawiło ją jego zerkanie nie zadawała pytań.
- Tutaj. - Wskazała na wyłaniający się na horyzoncie czerwono-rdzawy silos, leżący na ziemi. - Skręć tam na zachód. - Wskazała palcem kierunek. - Dojedziesz wkrótce do placu otoczonego przez ściany śmieci.
Posłusznie skręcił choć z problemami. Kierownica wciąż była dla niego czymś…
Jak ludzie mogli tak jeździć?!
- Co będziesz robić na zewnątrz Nixx? - spytał niedbale skupiając się na drodze.
- Na zewnątrz? - odpowiedziała zdziwiona jakby zupełnie nie rozumiała o co mu idzie.
- Nie wnikam gdzie… - Skulił się lekko. - Po prostu poza Chell, gdziekolwiek pojedziecie.
- Lucyferze, Lucyferze… - zaśmiała się - z Chell się nie wychodzi. Jeszcze się z tym nie pogodziłeś. Pogodzisz. Wkrótce.
Luc odegrał na twarzy najpierw niezrozumienie tego co blondynka mówi, potem zaskoczenie.
- Lugo cie nie zab… - urwał, na jego twarzy odmalowało się przerażenie.
- Hmm? - mruknęła rzucając mu spojrzenie.
Milczał skupiając się na drodze, kurczowo zaciskał kierownicę.
- Zacząłeś to skończ, Lucyferze. Nie zmuszaj mnie bym cię ukarała. To byłoby bardziej nieprzyjemne dla mnie niż dla ciebie.
- Ja pierdole, ja pierdole… - mruczał pod nosem udając panikę. Rzucał przy tym lekko spłoszonymi spojrzeniami na Nixx.
Im bardziej panikował tym bardziej spokojniejsza mu się wydawała. Gdy przysunęła się bliżej wydawała się chłodna i niedostępna.
- Mów! - nakazała ostro.
Drgnął, po czym zaraz się skulił. W końcu wybuchł, choć z jakąś żałością.
- Myślałem, że wychodzicie razem - jęknął.
- Skąd masz takie informacje?
Milczał, kilka razy przez drżenie rąk zarzuciło wozem.
Zerknął na nią lecz zaraz odwrócił głowę. Przez twarz przeleciała mu nutka buntu.
- A myślisz, że czemu ja się zgodziłem na to? Mam wyjść z nim.
- Zgodziłeś na co konkretne? - zmarszczyła brwi obserwując Heena wydymając lekko usta w zastanowieniu.
- Noooo… - zawahał się jakby nie wiedząc czy mówić czy nie. Zerknął na nią przelotnie. - Mówił, że jesteś chora, że może być chujowo, ból. Ja lubię takie akcje. Mam cię chronić przed wyjściem. Myslałem, że dlatego byś ty tez… - nie dokończył omijając jakąś kupę śmieci.
- Chronić przed wyjściem a potem co?
Milczał.
- Potem co? - powtórzyła mniej łagodnym tonem, prostując się nieco na siedzeniu.
- Nooo… ewakuacja… kanał wyjścia. Nie wiem dokładnie...
- I kiedy ma nastąpić to wielkie wyjście? - Twarz dziewczyny przypominała maskę.
- Nie wiem, to on ma łączność, nie ja!
- Powtórz dokładnie co mówił…- Nixx zabębniła palcami o kolano.
- Nixx, błagam, jak powtórzę to mnie zajebiesz. - Zacisnął mocno ręce na kierownicy.
- Nie chcesz wiedzieć, co zrobię jeśli nie powtórzysz - syknęła już rozzłoszczona.
Milczał przez jakiś czas kilka razy próbując zacząć.
- Nie będzie to wierne… “Zaopiekuj się nią by nikt jej nie odstrzelił, a jak to zrobisz i dasz się ciąć tej chorej kretynce, to dostaniesz bilet gdy będziemy…” - urwał. - Nixx, kurwa, ja… myślałem, że…
- Zamknij się! - warknęła. Zamilkła najwyraźniej główkując i rozważając. - Jak się z nim masz kontaktować? - spytała po chwili rozkminy.
- Ma mnie zabrać z któregoś z transportów jakiś jego fagas. Po dealu. - Luc zrezygnowany skupił się na drodze. - Nie mówił kiedy. Powiedział… - zawahał się i zamilkł.
- Co powiedział? - zgrzytnęła zębami i wbiła paznokcie w udo Heena. - I czemu wspominasz o tym dopiero teraz?
- Nixx… prosz… - urwał skupiając się na drugim pytaniu: - O czym? - wydawał się być zdezorientowany.
- O tym, że masz zostać zabrany po transakcji? - i co powiedział? I czemu… mam zostawić Cię przy życiu? - spytała bawiąc się bronią.
- Bo skąd miałem wiedzieć? - wypalił. - Miałem czekać na typa, tyle wiem. Lugo mówił że… - znów się zawahał - będzie szybko, bo … Nixx, ja nie pamiętam dokładnie. - Udał celowo nieszczerość. - Coś mówił o tobie, że nie przetrzymam. - Odwracał wzrok. -.. że może tydzień, może trzy? - skulił się.
- Możliwe, że miał rację - urwała na chwilę - Jeśli będziesz próbował uciekać lub ruszać się bez mego pozwolenia ode mnie, zginiesz. Rozumiesz? - teraz patrzyła wprost na niego, on zaś pokiwał głową. - Zresztą… przekonamy się już niedługo. - Wskazała wyrastające przed nimi mury zbudowane ze sprasowanych metali i plastikowych pojemników. - Zaparkuj tutaj. - Ruchem dłoni machnęła w kierunku niezbyt dużego miejsca, do którego podjeżdżali również inni by przyjąć wcześniej narzucone im przez Nixx pozycje.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 26-02-2017 o 11:51.
Leoncoeur jest offline