Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2016, 16:29   #37
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Czekali już na pozycjach dobre 10 minut, a na horyzoncie nie widać było nikogo.
Za to w oddali Luc zauważył dwójkę niewielkich postaci: dziewuszkę i chłopca niewiele od niej starszego.
Oboje byli młodsi od Aliego. Oboje też grzebali w resztkach złomu i śmietnisku, gdy z pokładów zalegających okolicę dziewczynka z radością wyciągnęła powyginany kabel.
Dzieci zaczęły kombinować jak poradzić sobie z długą rurą i w końcu udało się im połączyć oba końce. Dziewczynka właśnie przełożyła hula hop domowej roboty gdy Nixx traciła Luca:
- Nadlatują... oczy i uszy otwarte.


Faktycznie Heen usłyszał zbliżającego się „robala” dopiero, gdy Nixx zwróciła mu na dźwięk uwagę.


Niewielkich rozmiarów samolot, standardowo bezzałogowy z dużym przyspieszeniem i wysoką zwrotnością, przeznaczony był zazwyczaj do rekonesansu. Choć robale zazwyczaj nie były ciężko wyposażone, nadlatujący model najeżony działkami GIAT, lśniącymi poblaskami słońca. Nie posiadał żadnych oznaczeń. To jednak o niczym nie świadczyło, mógł mieć po prostu aktywowaną nano-maskę.
Solos mógł domyślić się dlaczego rendez-vous odbywały się co tydzień. Samolot nie był transportowcem wiec i porcje zabierane na pokład duże być nie mogły.

Lecący na niskim pułapie robal powoli wynurzał się ponad linię muru Chell i przygotowywał się do lądowania.

Luc zauważył Cheechee podjeżdzającą z wolna ku lądującemu robalowi. Sam i Korell podprowadzali bliżej swoje poduszkowce. Czwórka ludzi, która była do tej pory na ich pokładach, ruszyła pieszo w kierunku samolotu. Z pokładu tego ostatniego wysiadła dwójka ludzi w lekkich egzoszkieletach i maskach na twarzy.

- Zbieraj się... – warknęła Nixx wygrzebując się z kokpitu. Trzasnęła drzwiami a tuż za nią pojawili się Pedro i Narel.

Jeden z przyjezdnych ruszył kilka kroków w stronę Nixx. Ostrożność i miękkość jego ruchów była nieco stłumiona przez egoszkielet. Druga postać trzymała się wyraźnie z tyłu, nie maskując się z odbezpieczonym krótkim karabinkiem.

- Witam. – głos blondynki był podniesiony najwyraźniej po to by nadać jej władczości.
Zamaskowany przybysz jedynie machnął lekko ręką na powitanie:
- Zabierać się do roboty.– wydał rozkaz modulowanym głosem, zwracając się do Nixx, traktując ją jak to czym była: śmiecia z Chell. - Nie mamy wieczności.
- Oczywiście. – padła wysyczana przez zęby odpowiedź - Gdy zobaczę dostawę z tego tygodnia.

Przez chwilę trwała patowa sytuacja, przerwana uniesioną w powietrze pięścią zamaskowanego. Na ten znak ochroniarz cofnął się jeszcze dwa kroki a z robala zaczęły wypływać pakunki unoszone na niewielkich przenośnikach hybrydowych.

Cheechee podeszła do losowo wybranego pakunku i sprawdziła zawartość. Uniosła szybko kciuk w górę ku Nixx, do zespołu wykonała lekki ruch dłonią, rozpoczynając tym samym przeładunek.
 
corax jest offline