Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2016, 17:28   #38
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
The Attack



Strefa wymiany w Chell, wczesny ranek
Wszyscy sprawiali wrażenie jednocześnie znudzonych rutyną i czujnych. Z jednej strony deal jak co tydzień, z drugiej jednak komuś mogło coś odwalić i to dozbrojone cacko zaczęłoby czynić wokół kopalnię hamburgerów. Obserwując wszystko uważnie Lucifer stał przy Nixx, na tyle blisko by mieć wszystko pod kontrolą i na tyle daleko by w razie czego serią nie oberwały dwie osoby na raz. Ot przywyczajenia z Fili. Starał się skupiać na tych co przylecieli, ale jednocześnie zerkał ku ludziom Lugo. Szlag… jakby teraz przydał się cyberware rozszerzonej fonii i wizji.
Transport opuszczał robala, opasłe pakunki znajdował drogę do przyczepki Marela i Pedro, część też wylądowała na poduszkowcach. Lucowi ciężko było rozszyfrować klucz wedle jakiego ładowano przywiezione paczki. Z drugiej strony ludzie blondyny ładowali swoją dostawę na przenośniki. Wszystko szło zgodnie z planem.
Don również nie zgłaszał problemów i obecni powolutku poczęli się rozluźniać pod koniec całej transakcji. W tle nadal widoczna była dwójka maluchów, które nie robiły sobie wiele z całego procederu. Przeskakiwały z jednej hałdy złomu na drugą.
- Ile jeszcze? - zapytał zamaskowany gość.
- Dwa ładunki - odmruknęła Nixx rozglądając się wokół dyskretnie.
Postawa Heena wskazywała, że i on się rozluźnił spokojną wymianą. Anarchiści nie zaatakowaliby przy sile ognia odbiorców towaru, a ci nie zdawali się być zainteresowani robieniem problemów. Tylko te dwa dzieciaki. Nie powinno ich tu być, a były… Chee mówiła, że dzieciarnią trzęsie Noda. Lucifer przyglądał się przez dłuższą chwilę uważniej dwójce brzdąców starając się czynić to niezauważenie. Bawiły się z wolna coraz bliżej samego placu, powoli wdrapując się na wyższą z konstrukcji zbudowanych z resztek. Pod koniec przeładunku były punkcikami na wysokości. Z resztą ledwie widocznymi. Tylko ich ruch i fakt, że Luc obserwował ich poczynania sprawiły, że wiedział gdzie były. Jednocześnie zerkał na Nixx. Ochrona jej dupy była jego pracą. Ze wściekłością zmieszaną z upodleniem skontatował, że wszak nie jedną i raczej nie główną. Obserwowanie blondynki i jej otoczenia nie było zatem tu czymś dziwnym. Ale obserwację zwieńczał trójkątem. Dzieciaki… Nixx… trzecim punktem był Ross, jeden z ludzi Lugo. Wpatrywał się w niego z przerwami ale bardziej ostentacyjnie starając się czynić to w martwych strefach 'szefowej' układając z jej spojrzeń kierowanych na swego Azorka, pewien timing, gdy był w miarę pewny, że skupiała się na czym innym.

Ross przez długą chwilę nie zauważał spojrzeń Luca, lub też nie zwracał na nie uwagi. Dopiero dobrze w połowie załadunku zaczął odpowiadać najpierw zaskoczonymi a potem już wkurzonymi spojrzeniami.
Lucifer utrzymywał nawiązany kontakt wzrokowy i kątem oka strzelał ku Nixx. W chwili gdy zerkała na niego kiwnął głową Rossowi i skupił się na obserwacji załadunku, jakby nie wiedząc o jej spojrzeniu. Zmarszczyła lekko brwi gdy złapała tę cichą wymianę i zacisnęła mocniej szczęki. Przez chwilę obserwowała uważnie i Lucifera i Rossa, a w jej postawie widać było rosnące napięcie. Obracając się na chwilę plecami do niej jak w standardowym trybie obserwacji przez ulotną chwilę Luc pokazał Rossowi obelżywy gest i wykrzywił się pogardliwie, po czym płynnie powrócił do ‘obserwacji’ kolejnego sektora, bardziej przodem do blondynki.
- Koniec na dzisiaj! - padła oczywista informacja od ekipy robala i gadająca głowa zarządził odlot.
Dwójka powoli zaczęła się wycofywać w kierunku maszyny i po chwili samolot rozpoczął odpalanie silników. Powietrze lekko zadrżało, zebrani poczuli start pojazdu w podłożu i jego lekkim drżeniu. Szum silników wypełnił zakres słyszalności i na chwilę przytępił słuch pozostałych w Chell. Robal miał zdecydowanie dobre przyspieszenie. Heen zakładał, że każdy z ludzi Nixx odczuwał podobne ukłócie wkruwienia i bezradności mając środek transportu na wyciągnięcie ręki.
Ludzie Sama i Korella załadowali się na poduszkowce, Cheechee wskoczyła do łazika. Norel i Pedro zaś załadowali się na pełną obecnie przyczepkę. Nixx strzeliła palcami na Luca i załadowała się do wozu, na co ten wsiadł bez słowa i ruszył.
Karawanę zamykał Don.

Pojazd gąsienicowy Nixx był tym razem na czele, otoczony z każdej strony poduszkowcami. Cheechee prowadziła całą wyprawę.
- Powiesz mi teraz o co chodziło? - syknęła blondynka gdy już ruszyli.
- Z czym? -
odpowiedział odruchowo.
- Rossem i tobą.
- Nie mam pojęcia. Zerkałem, czy to może nie dziś, nie wiem czy dobrze zrozumiałem z dyskretnego gestu, ale chyba zasugerował coś w stylu “pogadamy później”. Jest jakiś spięty, wkurwiony? Ale czemu, to nie wiem.
- Wiesz …. -
zamruczała przeczesując włosy na głowie Heena - … jeśli robisz mnie w chuja, to będziesz się musiał obchodzić bez swojego. - Wpiła palce i odciągnęła głowę reportera do tyłu, odsłaniając grdykę. - Rozumiesz, Luciferze?
- Tttt… takk.

Nixx otwierała usta do kolejnego pytania, gdy nagle jej uwagę odwrócił widok w lusterku wstecznym. Odsunęła się od Luca i wychyliła do przodu by przyglądnąć się odbiciu bliżej.
Chwyciła za krótkofalówkę:
- Don… potwierdź pozycję! - niemalże ryknęła do urządzenia.
Heen spiął się lekko. Dzieci, Noda… gnojki wyglądały na obserwatorów jak cholera. Stara lisica mogła grać przed Lugo biedną śmierdziuszkę, a za plecami działać przeciw niemu z anarchistami. Ot choćby z zemsty. Chwycił mocniej kierownicę i rozejrzał się gdzie jest Don oraz łazik Rossa i tego trzeciego z ludzi Lugo.
Odgłos szumu i dźwięków statycznych był jedyną odpowiedzią.
Nixx odczekała chwilkę i ponowiła próbę:
- Ross! Potwierdź pozycję!
Wychyliła się przez okno i zamachała ramieniem wywijając młynka w powietrzu, na co oduszkowce przyspieszyły, zmieniając układ. Nie płynęły już w powietrzu gęsiego za pojazdem Nixx. Zamiast tego odbiły nieco na dwie strony. Cheechee przyspieszyła.
Łazik Rossa zaś będący do tej pory na szarym końcu gnał za nimi. Wszyscy przekroczyli już granicę północnej części miejsca zrzutu i pędzili w stronę czerwonego powalonego silosu.
- Przyspiesz! - pierwszy raz w głosie córki Lugo brzmiały nuty ekscytacji i jakiegoś dziwnego zadowolenia.
Przyśpieszył, choć wciąż nie dawał wszystkiego co oferował silnik. Zerknął na łazik Rossa w lusterku i przyjrzał się uważnie, lecz prując przed siebie nie był pewien czy widzi wkurzonego kolesia za kierownicą.
- Przy silosie możliwe, że mają punkt obserwacyjny. Uważaj tam! Objedź szerokim łukiem. - Blondynka wciąż rzucała rozkazami.
- Okey. A Ty się zniż na siedzeniu - odparł. - Kurwa, nie podoba mi się to, coś tu nie pasuje…
Kolejny rzut oka za siebie i zza przyczepkę. Łazik Rossa przyspieszał znacznie by niemalże zrównać się z przyczepką ciągniętą przez pojazd Nixx.
- Nic nie widzę - wrzeszczała blondynka, która osunęła się nieco na siedzeniu i wyglądająca przez szybę okna w lusterko. - Don, odezwij się! - parsknęła ponownie w krótkofalówkę.

Klnąc Luc posłusznie skierował się na prawo w stronę Cheechee, aby objechać silos na szeroko. Siłą rzeczy przy manewrze wytracił trochę prędkości. Wykorzystał to łazik doganiając przyczepkę i Luc już z całą pewnością mógł stwierdzić, że za kierownicą nie siedzi Ross, lecz młody murzyn, ledwo wystający zza kierownicy. Z drugiej strony łazika od strony kierowcy zaś wychylała się równie niewielkiej postury postać, biorąca właśnie zamach. Bez ostrzeżenia wcisnął pedał do dechy i zawinął się jeszcze bardziej w lewo jakby chciał staranować Cheechee, jednocześnie zajechał drogę wozowi Rossa. Chciał nie dać temu kto kierował łazikiem możliwości manewru wyhamowania i przejechania wolniej, jedynie siłą poślizgu za nimi, w odpowiedniej chwili depnął w hamulce przygotowując się na to by nie polecieć na kierownice.
- Co ty kurwa wyprawiasz? - wrzask Nixx towarzyszył manewrom Luca gdy dziewczyna nie widząc co się dzieje wpadła w złość.
Przyspieszenie sprawiło, że to czym zamachnęła się postać po stronie kierowcy łazika nie trafiło w przyczepkę. Upadło tam, gdzie miała być wedle wcześniejszych szacunków. Powietrzem wstrząsnął wybuch, który wzbił odłamki ziemi i śmieci wokół.
Manewr Heena wypadł tak jak planował reporter i łazik zaczął raptownie hamować, wpadając w niejaki poślizg. Maska łazika niebezpiecznie przekręciła się w lewo gdy młody kierowca stracił panowanie nad pojazdem. W paradę władowała się jednak przyczepka Nixx, która po wybuchu była rozkołysana. Dodatkowe kombinacje Heena wbiły ją w kolejne niekontrolowane przechyły. Tyłem pojazdu Luca zatelepotało, silnik zawył przeraźliwie i przyczepka wraz z łazikiem błyskawicznie zbiły się w jedną masę wyjącą odgłosami metalu ocierającego się o metal. Pojazdem zarzuciło w prawo, Nixx poleciała siłą dośrodkową na Lucifera. Widok wypełnił wzbity kurz i piach. Sam Heen boleśnie wyrżnął lewym ramieniem o ramę drzwi.

Cheechee nie ryzykowała, nie wiedząc, że Heen depnął w hamulec, odbiła w lewo. Za to u nich nagłe wstrzymanie ‘robala’ sprawiło, że Nixx nie przygotowana na to i już wcześniej latająca po szoferce jak pacynka, poleciała do przodu. Łupnęło gdy trafiła głową w panel na prawo od kierownicy, aż pisnęła, ale nie ogłuszyło jej to do końca, była w lekkim szoku i napompowana adrenaliną.
Lucifer znów ruszył do przodu nabierając prędkości. Jakoś nie przejmował się tymi na przyczepie, skierował się za łazikiem Azjatki.
- Kurwa, Ros właśnie obrzucił nas granatem. Ja pierd… - urwał omijając jakąś hałdę.
- Co? - Nixx przytknęła dłoń do czoła i oglądała w niejakim zdziwieniu ślady krwi na palcach. - Stój! Stój! - rzut oka w lusterko wzbudził w niej panikę, tym razem już nie skrywaną. Chwyciła Luca za ramię wbijając palce w jego ciało. W lusterku wstecznym Heen widział dymiący łazik wywrócony na boku, z którego z trudem wydostawała się jakaś sylwetka.
Dwa poduszkowce Sama i Korella przyspieszyły i ruszyły do przodu, zostawiając ich z tyłu. Nie na długo jednak.
Zbliżały się do silosa, gdy spośród wysokich ścian śmieci padł głośny strzał i w niebo powędrowała lina z hakiem. Wbiła się w ścianę z jednego z poduszkowców, który przyhamował gwałtownie, blokując widok reporterowi i Cheechee.
- Stać? Tu? Zajebią nas!! - Luc odczepił przyczepkę i wcisnął gaz do dechy. Jechał po odbiciu w lewo dalej w zupełnie przeciwną stronę niż fabryka Nixx, do której musieliby nawrócić o 180 stopni i przejechać obok silosa. - Lugo nas wystawił, trzymaj się! - Dał przy tym znak Cheechee, by jechała dalej naprzód.

W bocznym lusterku widział, że jeden z poduszkowców pruł dalej w stronę, z której przyjechali. Drugi zaś został obleziony przez kilkanaście niewielkich punkcików - z tej odległości ciężko było ustalić dzieci czy dorosłych.
Nixx zaś piekliła się w kokpicie:
- Co ty kurwa robisz? - rozzłoszczona nie na żarty wywrzeszczała do Heena również wpatrując się w widok za oknem. - Przyczepka! Większość towarów na niej było, idioto! Nie zdajesz sobie sprawy! - Sięgnęła do kierownicy, by skręcić z powrotem.
Łazik Cheechee skręcił ostro i podążał po prawej stronie pojazdu.
- Lugo? - wrzasnęła Nixx do krótkofalówki wciskając przyciski już bez ładu i składu.
Siłując się jedną ręką za kierownicę, a drugą bawiąc się krótkofalówką nie spodziewała się mocnego ciosu czołem w twarz. Chrupnięcie kości policzkowej brzmiało w normalnej sytuacji nieprzyjemnie. Jednak jęk jaki wydała Nixx nim straciła przytomność, zabrzmiał w uszach Heena jak najczystsza muzyka. Ciało Nixx padło bezwładnie i oparło się o drzwi zostawiając smugę krwi na szybie okna przy większych nierównościach terenu.

Zostawiał silos za sobą, wjeżdżał pomiędzy kolejne pozostałości i szkielety budynków, zwały śmieci ułożonych w niemalże kaniony. Piach nawiany nie wiadomo skąd pokrywał resztki asfaltu i betonu. Oprócz dźwięków pojazdów okolica wyglądała dość spokojnie. Cheechee wyjechała łazikiem przed transporter i zamachała raptownie ramieniem, wskazując by się zatrzymał. Maszyna stanęła, a Luc chwycił za rewolwer. Rozglądał się czujnie przy tym na wszystkie strony.
Raz, że oddalili się trochę od miejsca zasadzki.
Dwa, że zapewne nie spodziewali się ucieczki w tę stronę, a przebijania do Fabryki.
Ale ryzyko było.
- Cała jesteś? - krzyknął.
- Tak! - Cheechee wyskoczyła z łazika i wspięła się na gąsienice po stronie szofera. - Co z nią? Żyje?!
- Nieprzytomna, trzeba ją związać, bo jak się przebudzi narobi bałaganu.
- Musimy ją dowieźć do bazy -
Azjatka zaglądała nerwowo do kokpitu, by zeskoczyć i obiec maszynę dokoła. Pojawiła się ponownie po drugiej stronie - Co to kuźwa było?!
- Zasadzka. - Wyjaśnił grzecznie. Motywu potrzeby odstawienia Nixx do bazy nie skomentował.
- Tyle to ja wiem! -
Wykrzywiła się na jego uprzejmość. - Pytam o to czym spowodowali wybuch. Skąd mieli sprzęt? - Władowała się do szoferki.
- Zwiąż ją czymś i prowadź do strażnicy dzieciaków Nody, pojadę za Tobą.
- Czym mam ją związać? To nie ja noszę ze sobą zestaw sadysty.
- Jej koszulką, pośpiesz sie, w każdej chwili może być pościg.
- To pomóż mi. -
Zaczęła przepychać bezwładne ciało Nixx by rozebrać blondynkę. - A Ty co? - wskazała na twarz reportera. - Krwawisz?
- Nic mi nie będzie. -
By było szybciej zaczął jej pomagać. - Mała, jaki tu w Chell jest najmniejszy, przysłowiowy wręcz system wartości barteru? Wiesz, “złamany kredyt”, “Coś niewartego nawet agrafki” Macie tu takie określenie i stosujecie? - Zaczęli wiązać skręconą koszulką półnagą szajbuske. - Plastikowe butelki na przykład?
Baleronik z Nixx został szybko przygotowany, chociaż Cheechee z jakimś lekkim pietyzmem podłożyła nieprzytomnej pod głowę swoją kurtę.
- Mmm... - Zastanowiła się marszcząc nos przez co blizny na jej twarzy wybrzuszyły się i stały bardziej wyraźne. - Najtańsze co możesz nabyć to jedzenie, najdroższe to dostęp do techniki i wody. Jak powiesz komuś o unicie protopapki to będzie dobre odniesienie. - Wzruszyła ramionami.
- Ok. Leć do łazika i prowadź mnie do strażnicy dzieciaków Nody.
- Uhmm -
zeskoczyła na ziemię - a od kiedy jesteś moim szefem, hm? - Pokazała mu środkowy palec drepcząc do łazika.

Gdy ruszyli zerknął na Nixx uśmiechając się lekko.
- Protożarcie… - powiedział do siebie w zamyśleniu.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 26-02-2017 o 11:51.
Leoncoeur jest offline