Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2017, 18:33   #41
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
We got a plan?



Tunele Nody w Chell, okolice południa
Śmierdziuszka kuśtykała za Heenem posapując i rozsiewając fetor, do którego Luc przyzwyczajał się na nowo. Po wyjściu z ukrytego labiryntu tuneli zaczęła wgramalać się do szoferki na co Heen przystanął z boku jakby w sugestii, że jak tak to niech sobie jedzie sama. Po chwili jednak stwierdził, że przecierpieć trzeba. Ale na wszelki wypadek nie za mocno. Wziął rewolwer za lufę i pieprznął z całej siły w okno otwartych drzwi po stronie kierowcy. Szkło prysnęło. Luc zaczął napieprzać w szybę przednią.
- Nie lubisz zamkniętych przestrzeni, śliczny?
- Już nie -
odparł rozwalając przednią szybę i po krótkim siłowaniu się wyciągając ją na zewnątrz. Odrzucił precz i to samo zrobił z każdą szklana powierzchnią szoferki.
Dopiero wtedy wsiadł do środka.
Smród wciąż otumaniał, ale było o niebo lepiej niż gdyby mieli być tu zamknięci w dość “szczelnej atmosferze”.
Solos wspomniał Nixx siedzącą z tyłu i po raz pierwszy przeszło mu na myśl coś w stylu “Biedna dziewczyna”.
Ruszył.

- Masz pojęcie, śliczny, że to naprawdę nie takie złe miejsce? - Noda uśmiechała się dość radośnie siedząc w kabinie obok Heena. - Lugo jest twardy, lubi zgrywać władcę życia ale nie jest idiotą. Potrafi doceniać zdroworozsądkowe podejście - marudziła dość wyluzowana przez pozostały czas jazdy.
- Mam go w dupie. Poza tym, że wiedział w co mnie pakuje oddając córeczce nic do niego nie mam. - Luc siedział oparty o drzwi, głowę trzymał prawie na zewnątrz. - Z tego co jednak zauważyłem, jeżeli oceniłem go dobrze, to jest niebezpieczny. Takich ludzi nie zostawia się żywych za plecami.
- Mało kogo w Chell warto zostawić za plecami -
zarechotała na wspomnienie czegoś. - Pamiętaj, że wieziemy ze sobą ładunek dobra dla Lugo - mrugnęła wesoło do solosa - i nie daj się ponieść nerwom. - Pokiwała jak zwykły to czynić dobrotliwe babunie na filmach - Dasz radę?
- Nie dam, bo nie wiem kurwa co tu jest grane. Jaki ładunek dla Lugo?
- No przecież to co odebraliście z transportu -
Noda lekko poniosła głos. - Myśl, synek! Mieliście odebrać, odebraliście. On nadal będzie sądził, że Nixx odebrała cotygodniową dostawę. - Pokręciła głową przewracając oczami.
- Nie, fabryka ze strażnica ma łączność krótkiego zasięgu, a ludzie Lugo albo nie wrócili z akcji, albo wrócili mówiąc co się stało. Na jedno wychodzi. Nie wiadomo, co zrobiła Cheechee. 9 na 10 szans, ze Lugo wie co zaszło.
- Cheechee jest dziką kartą, ludzie Lugo nie. Tak czy siak -
machnęła ręką - to nie ma aż takiego znaczenia. Na mój znak, przyprowadź Sashę do robala i spadajcie. Ona Cię poprowadzi do bezpiecznego miejsca. Rozumiesz?
- Nie.


Solos zatrzymał wóz.
- Nie rozumiem. Plan Noda, od początku do końca. Co, z kim, jak, gdzie. Po co... po co zostaw dla siebie, nie interesuje mnie z jakich powodów chcesz tu zrobić małą rewolucję.
- Ty, ja, idziemy pogadać z Lugo, Sasha ściąga posiłki, na wypadek, gdyby dzielny lider nie posłuchał swego rozsądku i nie przejął się losem córeczki. A potem… część druga. -
Zawahała się na chwilę przyglądając się rozmówcy i spowazniała. - Renegocjacje umów z zewnątrz.
- Posrało cię Noda. Zdrowo. -
Heen zapalił papierosa. - Jak on się nie przejmie Nixx, to nas zajebie. Od razu, z miejsca. Zanim zdążysz pierdnąć, a wierzę, że w tym jesteś zawodowcem.
Śmierdziuszka obruszyła się.
- Poczekamy aż Ty się zestarzejesz i nie będziesz w pełni kontrolować swojego ciała - fochnęła, zataczając ręką gwałtowne kółko i wzbijając kolejną falę zapachu. - Nie zajebie. Mam parę haczyków na niego. Poza tym, Nixx cię nie zajebała, jesteś twardzielem. - Zarechotała złośliwie. - Ci, których przyprowadzi Sasha pomogą. Cheechee zostawię tobie.

Luc nie odzywał się. Wciąż palił papierosa wychylony lekko przez boczne okno.
- Ruszaj, synek, ruszaj. Nie mamy wieczności.
Wydmuchnął dym, poza tym reakcji zero.
- No? - ponagliła staruszka. - Na co czekasz, synek?
- Na wyjaśnienia. Z kim przyjdzie Sashka? Co to za haki wedle których nie zajebie nas jak ma w dupie los Nixx? Jak mam brać Sashke do robala i spadać, jak my będziemy w strażnicy, a ona na zewnątrz? Co to za bezpieczne miejsce? Mam tam się kisić, a ty będziesz wtedy co? Renegocjować? -
Rzucił kiepem przez okno. - Ja mam czas. Najwyżej wrócę do tunelów, zamienisz się miejscami z Nixx i spróbuję z jej wariantem. Raz mnie już zmanipulowałaś i posłużyłaś się jak młotkiem. Drugi raz to nie przejdzie.
- Nie ma wariantu Nixx, bo nie ma satelity. Robiła Cię w buca. -
Noda westchnęła i poprawiła na siedzeniu. Po czym sięgnęła po rąbek swoich szat i zaczęła je podciągać zgrubiałymi dłońmi. - Ale jak chcesz wariant Nixx, to droga wolna - zamruczała.
Lucifer nie odzywał się. Czekał.

Noda zwijała fałdy materiału rolując do góry wzdłuż patykowatych nóg z grubymi, nabrzmiałymi węzłami żył, obwisła skórą i ciemnymi plamami, które wyglądały jak blizny po wrzodach czy czyrakach. Na łydce miała przymocowane na skórzanym pasie 5 niewielkich pojemników.
- Zabezpieczenie numer jeden. - Wskazała na swoją nogę. - Widzisz, synek? - Sprawdziła czy Luc zwraca uwagę na to co pokazuje. By się upewnić nawet szturchnęła reportera. - Te cudeńka pomogą nam przekonać Lugo, by nas wysłuchał. On lubi dosadne rozwiązania. To jest dosadne. - Uśmiechnęła się bezzębnie.
- Zabezpieczenie numer dwa już widziałeś, no przynajmniej jego część. - Śmierdziuszka przyglądała się solosowi. - Te konstrukcje, tunele pod śmietniskiem ciągną się poprzez całe Chell. Umożliwiają tym co znają mapę na poruszanie bez bycia widzianym... - Przerwała na chwilę. - Słuchasz, synek? Zabezpieczenie numer trzy: wrogowie naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi. Niezrzeszeni chcą przejąć Chell, ja robię jedynie za pośrednika. No i mediatora. Sasha poszła powiadomić niezrzeszonych, że czas na działanie. Od dawna czekaliśmy na okazję. Teraz się nadarzyła. Niezrzeszeni przejmą bazę Nixx, bez niej, nikt się nie będzie szczypał. Lugo zostanie z garstką swoich ludzi, bez obstawy pleców jakie gwarantowała mu Nixx. Niezrzeszeni i starsze dzieciaki przedostaną się tunelami by otoczyć wieżę Lugo, odcinając jego ludziom odwrót. Ja pójdę z nim pomówić, Ty też będziesz mieć chwilę by uzyskać to co Ci trzeba.
Stara pokiwała głową z zamyśleniem.
- Rewolucja już się zaczęła, my musimy tylko zdążyć w odpowiednim momencie. Więc jedź!

Lucifer jednak wciąż nie ruszał.
- Co jest w pojemnikach? - rzucił nie patrząc na staruszkę.
- Domowa mieszanka dobra na wszystko - Noda uśmiechnęła się - szczególnie na wywalanie różnych rzeczy w powietrze. - Machnęła dłońmi rozczapierzając powykręcane palce w bezgłośnym “BUM”.
- Aha. - Lucifer wciąż nie włączał silnika. - Wiesz, to mogło się nie udać. Nixx mogła mnie tak zmasakrować, że nie wykurowałbym się na transport, mogła nie wziąć mnie na kierowcę. Większość życia jeździłem na sprzęgu, mogłem nie poradzić sobie z tym transporterem. Mogła mnie zastrzelić tu w szoferce zanim ją obezwładniłem.
- Mogłeś też nie trafić do Chell a trafiłeś. -
Kkobiecinka pokręciła głową. - I co?
- To kurwa, że ty nie planujesz, ty jedziesz na chaotycznej nadziei, że jakoś to będzie. Ile ty masz do stracenia? Nic? Wóz albo przewóz? Ja cholera mam. Jak Lugo zechce nas zastrzelić, to ani te Twoje fiolki nie pomogą, albo wysadzisz mnie razem z nim i sobą. Anarchiści nic nie zdążą zrobić. Strzał w łeb i tyle. Słuchasz mnie babcia?
- Słucham, synek ale nie wiem czego. Marudzenia? -
Noda poprawiała ubranie z zaciętą miną. - I co? Podle Ciebie to niby co? Mam czekać aż z nieba spadnie manna, a Ty ściągniesz tu pomoc, rozwalisz Chell i odjedziesz na białym koniu? - Zaśmiała się pogardliwie, rozzłoszczona.
- Nie. Użyję mózgu. - Solos skrzywił się. - Nie podzielisz sił, atak wszystkimi na fabrykę. Ja będę w środku, oni wiedzą że jestem pieskiem Nixx, ale nie wiedzą że ją Ci wydałem. Zadbam by w czasie ataku nikt nie powiadomił Lugo łącznością krótkiego zasięgu. Po przejęciu fabryki pogadam z nim zdalnie że mam Nixx. Wymusimy jego ruch i wyjście jej na pomoc, nie będzie spodziewał się w co lezie.
- A Lugo nas otoczy? -
Noda nie wyglądała na przekonaną. - I co dalej? Jak długo przetrzymamy bez dostawy żarcia i wody? On będzie miał główne karty.
- On wpadnie w zasadzkę w drodze ze strażnicy do fabryki. Zamiast renegocjować kwestie dostaw i władzy w Chell z wkurwionym typem w pełni sił, będziesz renegocjować z typem mającym pistolet przy czole.

Przez chwilę dumała.
- A tę zasadzkę to kto? Ty będziesz dowodził?
- Zasadzka na Nixx wyszła wam nieźle. Ja nie jestem od dowodzenia.
- Ruszaj. Trzeba przejąć Sashę… -
mruknęła łaskawym tonem akceptując plan solosa.
- Gdzie? - spytał zapalając silnik i ruszając przed siebie.
- Z powrotem, koło miejsca przeładunku. - Zakręciła się sadowiąc się wygodniej na siedzeniu.

Ruszył.




Strefa wymiany w Chell, wczesne popołudnie
Śmierdziuszka pokierowała Luca nieco bardziej na zachód niż placyk, na którym tak niedawno odbierał przesył towaru z Nixx.
- O tam. - Wskazała pochylając się nieco za blisko jak na gust Luca.
“O tam” oznaczało kolejną górę śmieci ułożoną w wytworną piramidowieżę. U jej podnóża kręciło się kilka osóbek. Wszystkie zniknęły jak ręką machnął na dźwięk nadjeżdżającego pojazdu.
Lucowi zaskoczyło, że zapewne i ta wieża posiadała wejście do tunelu.
- No synek, pomóż mi… - nakazała staruszka sięgając ku klamce.
- Wybacz Noda, za krótko tu jestem… - w jego głosie dał się słyszeć faktyczny ton szczerych przeprosin. - Porzygam się, może zawołać Sashkę?
- Nie wyglądasz na takiego delikatnego -
cmoknęła głośno zassaną wargą - no to idź. Wołaj. Powiedz, żeś ode mnie.
Solos wysiadł z pojazdu i ruszył w kierunku konstrukcji ze śmieci. Odetchnął przy tym mocniej gdy oddalił się od pojazdu. Boże, jakżesz ona niemożebnie smierdziała. Zapach śmietniska przy tym, to była perfuma.
- Sasha!!! - wydarł się. - Noda w transporterze, pomóż jej!!
Po chwili chudzielec wypełzł spomiędzy sprasowanych kwadratów metalu i aluminium.
- Co się tak drzesz? - syknęła rozzłoszczona. - Ze skóry cię obdzierają?
Z nią zaczęły się przedzierać i inne sylwetki. Trzech chłopców i dziewuszka, którą Heen widział już wcześniej. Bawiła się z dala wygiętym prętem czy wężem.



Najstarszy z kompanów Sashy wyglądał na jakieś 18-19 lat. Każdy z młodych chellowców był uzbrojony w prowizoryczną broń.
- Obedrą. Jak nam się nie uda - mruknął sprawdzając oba rewolwery. - Idź po nią. I gdzie ci co mają szturmować fabrykę?
- Kto?! -
Sasha stanęła jak wryta wpatrując się w Luca wielkimi oczami. Najwyraźniej nie zrozumiała.
- No szturm na fabrykę Nixx, tak mówiła Noda.
- A to… -
machnęła ręką - … to oni. - Wskazła na stojący obok chłopców i małą dziewuszkę, która jak kot znajdowała się co i raz bliżej, gdy na nią nie patrzył. - Ale co z tym obdzieraniem?
- Lugo. Obedrze ze skóry. Jak już skończy z tą hałastrą. Czy wy sobie robicie jaja?!
- Jaja? Czemu?

Chłopak, ten najstarszy, podszedł bliżej, wyciągając dłoń na powitanie.
- Je...jee..jestem Sol.
- Cześć Sol -
Heen przywitał się. - Noda mówiła o anarchistach - ponownie zwrócił się do Sashy.
Dziewczyna pokiwała rozczochraną głową.
- Sol jest ich głównym no.. wodzącym.
Nastolatek uśmiechnął się błyskając ułamaną jedynką.
- Wła..wła..właśnie się zbie..bie.. bieramy. - Skinął Lucowi.
- Mam cholera złe przeczucia… Sasha skocz po Nodę… Sama nie wylezie z transportera a ja… - rozłożył ręce - no nie przemogę się.
- Ok. - Rozczochraniec ruszył z kopyta, a Heen niemal potknął się o malucha, który stał tuż obok niego zadzierając główkę do góry. Niewinne oczka, umorusana buźka, rączki złożone niewinnie za sobą.
- Cze..emu zzz..złe przeeee..czuczucia? - wyjąkał Sol.
- Nie ważne. Jak u was z uzbrojeniem? - Solos spytał Sola przyglądając się małej i na wszelki wypadek baczniej zwracając uwagę na swoje kieszenie.
Wyszczerzyła się ukazując potężne braki w uzębieniu. Ile mogła mieć lat?
- Maa..ammy to. - Wskazał na ich pręty zaostrzone i kawałki drewna ponabijanego metalem obserwując czujnie reakcję Heena.
- Żadnej broni palnej? Nic?
Sol roześmiał się głośno i palnął reportera po ramieniu:
- Zwarrr...zwa...zwarrr… - utknął i podjął na nowo - ..iowałeś? Z mo..o..o..tyką na słooo...ńce?
Drugi z towarzystwa podszedł i rzucił:
- Mamy dwa karabinki i trzy rewolwery. I coś specjalnego. Działko snajperskie - dokończył ze słyszalną dumą.
- Działko snajperskie… - Luc zastanowił się nad czymś. - Działko snajperskie… pięknie. Dorzućcie jeszcze to. - Wyjął z kieszeni rewolwer jaki dała mu Nixx. - Zawsze coś więcej.
Po broń wyciągnęła łapki dziewuszka.
- Ja! - mruknęła natarczywie.
- To ty mała nie od tej snajperki? - solos zdziwił się grzecznie. Pomysł dawania jej broni prawie postawił mu włosy na głowie.
Dziewuszka roześmiała się radośnie i pokręciła łepetynką.
- Nieeeeeeeee - zasepleniła nadal wyciągając brudne łapki.
- Brianna, ty na zwiad jak zwykle. Nie musisz mieć broni - zakomenderował w końcu stojący do tej pory cicho chłopak. I sam postąpił do przodu by odebrać rewolwer od Luca.
- Ilu was jest? - Heen zwrócił się na powrót do jąkały mrugając przy tym do dziewczynki.
Lekko naburmuszona nie odwzajemniła mruknięcia wpatrując się jednak w solosa.
- Dwuu...uuu dziestu - odparł chłopak a zza pleców Lucifera dobiegło go znajome szuranie, na które solos wziął spory haust smrodu śmietniska, zanim nie będzie już czym oddychać.
- Nie mówcie mi kurwa, żeście się przyzwyczaili do tego sztynku… - mruknął odwracając się do Nody.
Cała trójka wybuchła krótkim śmiechem, a Brianna widząc ich reakcję zaczęła ich naśladować chichotając jak nakręcane zabawki.
- Nie da się.
- To tajna sztuczka Sashy. Jestem Al -
wyciągnął rękę do powitania, ten co odbierał broń. Solos wzdrygnął się na to imię.
- A ja Zach. - Kolejny anarchista przekonawszy się nieco do reportera dokonał prezentacji.
- Lucifer.

- No dobrze, wysokiej kulturze stało się zadość -
zamarudziła nadchodząca staruszka. - Koniec popierdówy. - Machnęła w kierunku Heena. - Ten synek ma plan. W teorii ma ten plan nawet ręce i nogi - zachrypiała śmiejąc się. - No, śliczny, mów.
- A co z naszym planem nie tak? -
zdziwił się Zach.
- To… - Luc wskazał obrożę założoną przez Nixx - jest markerem oznaczającym mnie jako slave’a córki Lugo. Gnoje z fabryki widzieli że spieprzam z nią z miejsca waszej zasadzki przy silosie. Widywali mnie, nie ufają, nie mam tam kumpli, ale w obecnym chaosie uwierzą, że Nixx przysłała mnie chroniąc się u Lugo. Wejdę tam i zabezpieczę komunikację ze strażnicą. Zastrzelę przy tym jednego, może dwóch nie spodziewających się niczego. - Heen spojrzał na Sola. - Zaatakujecie wszystkimi siłami fabrykę ze mną odcinającym ich od łączności i robiącym zadymę od wewnątrz. Większa szansa na sukces, mniejsze straty.
Jąkała spojrzał uważnie na solosa:
- A jaa-aaką gwa-aara-ncję maaaamy, żeee ni-i-ieee w… - zaciął się tym razem na dłużej. Widać było wyraźny wysiłek na jego twarzy, gdy blokada nie pozwalała mu się płynnie wypowiedzieć. - Niee-eee dasz iimm znać?
- Bo gdybym chciał im dać znac, to Noda gniłaby w tunelach z kulka w czole, a ja z Nixx czekałbym w fabryce na wasz samobójczy atak?
- On jest ok, Sol -
bogata rekomendacja wyszła z ust Sashy. Chłopak z blizną przeniósł na nią na chwilę wzrok.
Jego otwarta i przyjacielska twarz nie zmieniła swego pogodnego wyrazu.
- Jee-śli jesteeeś od Nik-k-k-x, il-le lu...uuudzi w śro...odku? - spytał.
- Czterech kręcilo się przed wejściem i na eeee… kurde… jadalni? Kanciapie? - Luc urwał szukając słowa. - W kantynie. Dwójka przy wejściu do tunelu, jeden przy wejściu do laboratorium i dwójka w nim. Nie wiem ilu wykończyliście przed silosem. A i ktoś z was widział Cheechee w łaziku? Macie tu oczy i uszy. Ta dziewczyna, Azjatka ze szramami na ryju co jest cynglem Nixx.
- Mhm -
mruknął Sol.
- Cheechee? Ostatnio jechała do Lugo - mruknął Al.
- Kurwa… to może skomplikować następne posunięcie… - Luc zafrasował się. Nie do końca rozumiał co dziewczyną mogło kierować. Gdyby dzięki jej informacjom i pomocy Lugo ogarnął sytuację i Nixx odzyskałaby wolność, wariatka i tak mogłaby się na niej mścić. Z drugiej strony akcja Lucifera była tak szalona, że Azjatka mogła uznać iż nie ma wyboru nie chcąc w to brnąć dalej.
- Kiedy będziecie gotowi? - Spytał tocząc wzrokiem po trzech chłopakach.
- Możemy ruszać i teraz - Zach oznajmił niecierpliwie. - A Ty?
Solos wzruszył ramionami.
- Ja w każdej chwili. Musze tam tylko dotrzeć sam, a wy wchodzicie na strzały. Lub jeżeli ich nie będzie, to piętnaście minut po mnie.
- Czekaj tylko zsynchronizujmy zegarki -
zachichotała Noda ironicznie.
Anarchiści parsknęli śmiechem, łącznie z małą Brianną, która chyba niewiele rozumiała jeszcze ale bardzo chciała być częścią tłumku.
- Ooo-ok - Sol zająkał. - Trrz-zz-zzeeba uuu-ustalić zna-aak.
- Dowcip-kurwa-pnisie... -
Lucifer skrzywił się. - Na Filipinach na dopalaczach planowaliśmy co do sekundy, a kwadrans to… - Machnął ręką zrezygnowany. Ta hałastra była straszna. Miał nadzieję, że dla wroga tak samo jak dla sojusznika, który ich poznał. - Znak. Strzały. Nie usłyszycie, to wchodzicie po kwadransie, od momentu gdy wejdę do fabryki - powtórzył.
- Daaa-my rra-ra-radę - Sol potwierdził z pewnością wypisaną na przyjacielskim obliczu. - Zbier-ra-rać się - rzucił do reszty.

Wymiotło ich. Młodzi byli ewidentnie nastawieni na działanie. Brianna zamajtała bosymi stopami, biegnąc za nimi.
- Zabierz ze sobą Sashę - Noda odwróciła się do Heena - wyrzucisz ją w pobliżu fabryki. Zaczeka na nas na miejscu.
- Nie wyrzucę, bo idę pieszo. Może iść ze mną. -
Solos spojrzał na staruszkę. - Transporter spalony, tego zapachu nie da się zabić. Nie mogę w nim tam pojechać, bo cię wyczują.
- Ah... -
Nodda jakoś nie przejęła się specjalnie docinkiem. - To zabierzemy go do chłopców. Zawsze to coś jechać niż iść. No, ruszajcie. - ponagliła.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 26-02-2017 o 11:53.
Leoncoeur jest offline