2. Ten który przychodzi ze świtem - Robert Jordan
****** - fajnie się czytało W zeszłym roku powróciłem do Koła Czasu (Ten który przychodzi ze świtem to druga część czwartego tomu) i tak sobie czytam... Żeby jakoś zrecenzować tę książkę, muszę najpierw zrobić krótkie wprowadzenie do samej sagi.
Otóż Koło Czasu jest 12 tomowym tasiemcem, który opisuje z rozmachem historię pewnego świata, który zbliża się do punktu kulminacyjnego - Ostatniej Bitwy. Wydarzenie to zadecyduje o tym, czy świat będzie sobie "spokojnie" istniał, czy też Czarny (złe bóstwo, albo inne strasznie potężne jestestwo) wyrwie się na wolność i przerobi świat na własne widzimisię. No bo jakże - Stwórca, czyli ten dobry bóg, ma wszystko w dupie i w niczym nikomu nie pomaga.
Co do konstrukcji samego świata - mamy pięknie opisaną politykę i różnorakie krainy. Do tego barwne postaci (tutaj niestety minus dla świętej pamięci autora - żeńskie bohaterki są zazwyczaj nieodróżnialne od siebie; za to męscy bohaterowie mają świetnie rozpisane rysy psychologiczne i każdy znajdzie dla siebie jakiegoś, którego może polubić), cudowne smaczki kulturowe (czyżby w Łzie ludzie nosili spłaszczone cylindryczne kapelusze i chodzili w podwyższonych, drewnianych chodakach?) no i przede wszystkim genialną fabułę. Gdyby nie moje postanowienie, że pomiędzy kolejnymi książkami Koła Czasu przeczytam przynajmniej jedną inną książkę, to przeczytałbym całą sagę ciągiem.
Lecz wróćmy do tej konkretnej książki... W porównaniu z tomem trzecim niestety trochę straciliśmy na wartkiej akcji (może prócz sporej bitwy w spokojnym miasteczku w spokojnej okolicy...), fabuła się troszkę rozwlekła i bohaterowie zamiast działać wędrowali sobie po świecie. Dużym plusem było pokazanie całkowicie niesamowitych obyczajów panujących na Pustkowiu Aiel (pustyni pełnej nieugiętych wojowników, którzy brzydzą się dotykaniem miecza i boją się rzek szerszych niż metr). Książka podobała mi się, ale szybkość jej przeczytania raczej była powodowana chęcią sięgnięcia po kolejny tom, a nie zainteresowaniem opowiadaną historią. Bo, jeżeli mnie pamięć nie myli, kolejny tom (czytany przeze mnie jakieś 10 lat temu) pokaże na co stać Roberta Jordana.