Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2017, 13:16   #48
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Who stay, who go?



Strażnica Lugo w Chell, późne popołudnie
Wzrok Lucifera skierował się najpierw na Nodę, a potem na Lugo.
- Ten będzie jednym z wielkiej dwunastki? - spytała staruszka ukazując bezzębne dziąsła. - Czy będziesz robić losowanie, śliczny?
Sasha łypnęła jedynie oczyskami spod sterczących włosów i wycofała się za 'śmierdziuszkę'.
- Lugo zostanie. Chciałbym abyś schowała go gdzieś. W takim miejscu jak Nixx, abyś tylko Ty wiedziała gdzie. Plus kilka osób donoszących mu wodę i żarcie. Potem go zabiorę.
- Zamierzasz tu wracać? -
wyrwało się Sashy.
- Zamierzam zabrać stąd Lugo jeżeli Nixx zrobi coś dla mnie na zewnątrz.
- Aha. -
Krótka i ponownie beznamiętna odpowiedź nadpłynęła od nastolatki.
- Nie wiem czy on długo pociągnie - mruknęła Noda wydymając obwisłe starczo usta. - Ale idź i gadaj z kochanką. - Mrugnęła wesolutko.
- Nixx musi go zobaczyć. Wiedzieć, że on żyje -
odpowiedział solos. - Ja jej nie wniosę... - Rana w nodze wciąż trochę łupała, podobnie jak ledwo zaleczone pamiątki od blondyny. - Mógłby któryś z was jej pomóc? - zwrócił się do chłopaków pilnujących Lugo.
- Mamy ją nosić? - obruszył się jeden z nich. - Niech spierdala na drzewo.
- Albo niech wskakuje na jednej nodze -
zarechotał drugi.
- Tu jest mechanizm wciagający platforme do poziomu podestu. Gdybym mógł, to bym ją wniósł.
- Ruszajcie się -
mruknęła cicho staruszka. - Nie mamy całego czasu świata.
Chłopcy marudząc cicho pod nosem ruszyli się w końcu, najwyraźniej niechętni całemu zadaniu.
Noda zaś zwróciła się do Heena:
- I co dalej, śliczny? Wezwałeś ratunek, złapałeś dwójkę. Co dalej? - Jedno wyblakłe oko śledziło go uważnie.
- Ty mi powiedz. Ja stąd znikam zabierając tych, którzy będą chcieli, a którym należy się choć próba w miarę normalnego życia. - Lucifer spojrzał staruszce w zdrowe oko. - To Twój przewrót. Twój powrót na tron. Więc ty mi powiedz, co dalej z Chell Noda?
- Nie zbierzesz wszystkich. Masz 12 miejsc. W zasadzie 11. A co z Chell? Będzie to co było zanim zaczęły tu rządzić dragi i deale z zewnątrz. -
Staruszka wzruszyła ramionami.


Z korytarzyka dobiegły hałasy i głos Nixx domagający się wsparcia i pomocy.
W odpowiedzi Sol coś dukał zawzięcie, ale kobieta przerywała niecierpliwie.
- Nie mam czasu słuchać niedorozwojów! Gdzie Lugo? - warknęła napędzana wściekłością i wyraźnie słyszanym bólem pogruchotanej nogi.

- Ta chora dziwka powinna skończyć z kula we łbie, jak jej tatko, a zamiast tego wyrwie się z tego bagna. Zaś masa dzieciaków, którym należy się godne życie, bo nie ich tu wsadzono, a niewysterylizowanych rodziców… będzie się bała zmian, może zechcieć zostać w tym syfie. Bo to przecież dom. Bo oni nawet nie wiedzą co jest na zewnątrz. - Lucifer mówił zgorzkniałym głosem nie zwracając uwagi na awanturowanie się Nixx. - Myślisz, że ja w ogóle skompletuję tę dwunastkę Noda?
- Nie wiem, śliczny -
odparła nader poważnie śmierdziuszka - nie wiem. Wielu z nich tutaj rodzonych. Nie pamiętają często przez kogo. Tutaj mają siebie. Na zewnątrz będą mieć co?
Solos wzruszył ramionami.
- Też siebie. Tuzin dzieciaków trzymających się razem więcej niż rodzone rodzeństwo, bo w nowym dla nich świecie. To nie jest tak, że chce ich zabrać do AV, wypuścić w nNY i powiedzieć “radźcie sobie”. Mam plan, w jednym dużym budynku mocno się zdziwią może jutro, może za parę dni. Te dzieciaki będą miały start. A zawsze będą mogły tu wrócić, gdy będę wyciągał Lugo dla Nixx. - Heen spojrzał na Sashe. - Tak jak mówiłem ci w robalu. Powrót tu nie jest problemem. Wyjście to jak los na loterii.

Na ostatnie słowa do pomieszczenia wparowała blondynka
- Gdzie jest Lugo? Gdzie jest ten gnój?
W końcu natrafiła wzrokiem na Luca i z nienawiścią w oczach i ni to kuśtykając ni to skacząc ruszyła w jego stronę.
- Ty! - warknęła wściekle.
- Jak nóżka? - odpowiedział jej pytaniem Luc. - Siadaj obok tatki.
- Ty chuju! Zepsułeś wszystko!!! -
wrzasnęła i niemal zaszarżowała wyciągając chude ramiona w kierunku Heena. - Zabić cię to zrobienie przysługi. - Doskoczyła ostatecznie ku solosa i sięgnęła paznokciami policzków celując w oczy, dopiero wtedy się uchylił. Odbił w prawo, tak żeby chcąc kontynuować atak musiała obrócić się na lewej stopie. Tej rozwalonej przed tunelem do ‘jaskini smrodu’.
- Siadaj dziwko i słuchaj.
- Nie masz nic do zaoferowania, skurwielu! -
zakolebała się łapiąc równowagę. Noda zarechotała nie kryjąc się specjalnie. Nixx odwróciła się w jej stronę biorąc zamach.
Nim jednak zdążyła wymierzyć Nodzie cios, w pokoiku rozległ się trzask odbezpieczanej broni.
- Siasiasia…. - zaczął Sol, a Nixx prychnęłą mu w odpowiedzi zamierając w miejscu.
- Zanim wydukasz, osiwieje i będę wyglądać jak ona. - Kiwnęła głową na Nodę, po czym łypnęła ze złością na Heena i ruszyła z wolna ku kanapie. Spięta i nastroszona.
- Transport z Chell w toku, wychodzisz ze mną Nixx. Mam dla ciebie robotę w Brazylii. Zrobisz co trzeba, to jesteśmy kwita. Przynajmniej z mojej strony. Sram na twoje chęci w stosunku do mnie. Dasz radę z zadaniem, to pomogę ci wyciągnąć stąd Lugo. - Solos przeniósł wzrok na jej ojca. - Oto moja oferta. Nie zgodzisz się, to on kula w łeb, ciebie oddam tym na dole.
- Niewiele mu zostało -
stwierdziła blondynka spoglądając na ojca. - Taka oferta, a próbujesz się skurwielu wykpić na samym początku?!
- Na pewno masz jakieś zabunkrowane speedhealery w Fabryce. Jak Cheechee na mnie znalazła, to zdziwiłbym się gdyby nie było więcej w zapasach jaśnie pani. A on to twarda sztuka. Przyjmujesz ofertę czy nie?
- Co to za robota?
- Brief dostaniesz w Nowym Yorku. trzeba będzie zrobić z kimś to samo co robiłaś ze mną. Tylko niejednokrotnie.
- Chcesz żebym kogoś zerżnęła? Masz mnie za dziwkę co daje dupy za fajka?
- Chcę byś upodliła, zmasakrowała jak lubisz. Nagrała to. Powtórzyła kilka razy. A za dziwkę to owszem cię mam. Nie za fajka, a za ziarenka piasku cię tu w Chell mogę dawać do dymania jak taka twoja wola. Masz szansę na bilet na zewnątrz z czystym startem i możliwością wyciągnięcia stąd tego skurwiela. Nie podoba się, to spierdalaj na dół i poczekaj kwadrans, będzie impreza.

Przez chwilę przetrawiała i przeliczała.
- Niech któryś z tych przydupasów śmierdziela skoczy do fabryki i przywiezie leki dla niego. Jako gest twojej dobrej woli. - Uśmiechnęła się lekko i z kpiną. - Chcę najpierw zobaczyć jak aplikujesz mu leki. Potem, zgoda.
- To nie moi przydupasy. Kumple. Sol nimi dowodzi. -
Heen wskazał jąkałę stojącego z odbezpieczoną bronią. - Gadaj z nim, ja jestem za.
- To tobie zależy na robocie. -
Nixx wzruszyła ramionami. - Nie będę latać od jednego do drugiego.
- A Tobie na ojcu. Ja do tej roboty mogę na upartego znaleźć kogoś innego. Lugo jest jeden. -
Heen spojrzał na Sola. Chłopak odniósł dziś sukces swojego życia, Luc nie chciał choćby zahaczać o wrażenie komenderowania nim. Szczególnie po sprawie Cheechee. - Sol, jak chcesz, żeby cię błagała, to się nie krępuj. Jak jaśnie pani nie zechce, to zawsze więcej miejsca w AV.
- Spospospo… -
zaczął wiecznie uśmiechnięty Sol, a Nixx parsknęła wrednym śmiechem słysząc wysiłki chłopaka.
- Serio?

Raczej nie spodziewała się tego co nastąpiło zaraz po tym pytaniu.
Milcząca, nieśmiała Sasha przyskoczyła do niej i wymierzyła ostry policzek na odlew.
Noda spoglądała na scenkę i na nagle poczerwieniałego lekko Sola.


- SaSaSaSaasha! - syknął nastolatek.
Rozczochraniec odstąpiła z błyskającymi wściekłością oczyskami i wróciła potulnie by stanąć obok Nody. Nixx syczała ze złości macając szybko puchnącą twarz w okolicach kości policzkowej.
- Sspooooko. Pooślę aaaleee pood warururunkiem, żeże zabierzeeesz Briririanę. - Sol spojrzał na solosa. - Iii zazazapewwwnisz jej ddododododooom i rororobotę.
- Mysle, że zaprzyjaźni się z Zuzu -
mruknął zagadnięty w odpowiedzi. - Z przyjemnością, jak Bi będzie chciała. Zach pojechał sprawdzić Chechee?
- Niieee. Zaaabierbierbierzesz ją tak czyczyczy inaaaczej. -
Sol nie dał się zbić z pantałyku.
- Coś powinienem wiedzieć? Czemu? Sol, przecież… - Luc zamyślił się. Tak żywa czterolatka nie związana chyba jeszcze emocjonalnie z Chell i wykazująca nieokiełznany żywioł dla którego teraz w tej strefie było zbyt ciasno. - Okey. Zabiorę. Zach pojechał na mur?
- Okkkej. -
Skinął głową Sol z jakąś radością i ulgą. - Poposzeddddł na muur. Mómówiłem, żee brabram nie da rarady. Dwójwójka z niiiim. Możee się uda, aaaale wąwątpię. Zazazaraz końkończy się czas. Jeśjeśli nie wrócą wkrókórtce, dopadły jaaa drodrony.
Heen skinął głową.
Rozumiał.
Czuł sie bezsilnie gdy nic nie mógł w tej kwestii zrobić.
- Daj mu kod dostępu do swojej kwatery w fabryce - zwrócił się do Nixx - i miejsce gdzie chowasz speedy, oraz inne medykamenty.
- 7721, w szufladzie pod łóżkiem – odpowiedziała z wciąż zezłoszczona.
- Oooooooo-okey – Chłopak nie czekając na nic więcej zbiegł na dół.

- Sashka? Co z tobą? Łapiesz się do nNY? - Luc zwrócił się do rozczochrańca, ale patrzył na Nodę.
- Ja nie wiem - mruknęła dziewczyna niepewnie.
- Jedzie, jedzie - zachrypiała śmierdziuszka, jej spojrzenie wysyłało zaś czytelny sygnał Heenowi. - Dasz jej miejsce do spania i jedzenie, to się tobą zaopiekuje jak nikt. - Poklepała młodą w szorstkim geście naśladującym czułość.
- Chciałbym żebyś z Bri pojechała do strażnicy-przedszkola - Solos nie dawał czasu na przetrawienie decyzji jaka zapadła niejako trochę ponad nią. - Wszystkich faktycznie nie zabiorę, ale dzieciaki zajmują mniej miejsca niz dorośli. Halo pewnie spodziewał się innego transportu. Więc 12 osób to nie limit. Po pierwsze dzieciaki co nie są jeszcze spaczone Chell, które chcą i mogłyby odnaleźć się poza strefą. Te spokojniejsze. Znajomi Brianne? Nie wiem, Sashka, znasz je, wybierz i spytaj które chcą obiecaj im, że będą mogły wrócić.I ta dziwna zamknięta w sobie dziewczynka co prowadziła Robala do Nody jak przyjechałem do ich strażnicy. Aha, nie mów Briannie, że w jej przypadku zdecydowane…
- Okeeej - Sasha przeciągnęła samogłoskę wciąż zaskoczona obrotem spraw i nieprzygotowana na to co miało nastąpić.
- Nie wiedziałam, że planujesz otwarcie przedszkola - zaśmiała się na nowo Nixx. - Ile takie dzieciaki chodzą na rynku? Ile z tego będziesz mieć? Jak masz kanał przerzutowy, zabierzesz wszystkie i nieźle się ustawisz. Takie młodziutkie muszą być warte sporo kasy.
Nixx najwidoczniej uderzyła w znajome okolice bo Sasha spojrzała nagle na solosa podrzucając głowę.
- To prawda? - spytała cicho. - Chcesz nas sprzedawać? - Zbliżyła się do Nody.
- Mam sześcioletniego syna - Lucifer w pierwszym odruchu też chciał się zbliżyć, ale do Sashy. Bliskość cuchnącej staruszki zblokowała to. Ona mogłaby zarobić majątek odstraszając skunksy.
- Był bity, nie mówi, staram się do niego dotrzeć. Te dzieciaki będą miały choć szansę. Jak Ali gdy wyjdzie z tego w czym jest teraz. - zapiekły go lekko oczy. - Ta kurwa patrzy po swojemu, myślisz, że ja bym tak mógł Sasha?
- Jej też obiecałeś wolność za pieprzenie się z kimś. -
Dziewczyna mrugnęła wolno, a Nixx klasnęła w dłonie.
Noda pokręciła głową.
- Sasha, pamiętasz jakeśmy go znajszły? - Cmoknęła obwisłymi wargami. - Toż to żółtodziób, mimo, że stary.
- Nie pieprz Noda, żółtodziób, nie żółtodziób. Sama wiesz jak tam jest, ty sie tu nie rodziłaś. -
Przeniósł wzrok na chudą dziewczynę. - Nowe, lepsze życie dla dzieciaków i ciebie, albo powrót. Ja zdaje sobie sprawę, że może ciężko będzie przywyknąć. Nic na siłę. Weź Briannę i ogarnijcie kandydatów. Obiecuję, że zrobię co mogę by było im tam dobrze.


- Hallo? - zaskrzeczało radio znajomym głosem. - Hallo? Jest tam kto? Odbiór!
- Ocipieje… -
Lucifer wziął mikrofon w rękę i wcisnął przycisk.
- Rezydencja Van den Heena, słucham. Odbiór.
W tle usłyszał zachłyśnięcie się, gdy Halo kontynuował:
- Przerzut, odbiór czy jak to tam… transport jutro rano, godzina 4:17. Pasuje wasza lord….
- Luc?! -
Ruda odebrała najwyraźniej komunikator. - Zajebię Cię sukinkocie!!! - W głosie słychać było burzę uczuć ale złość i kontrolowany płacz wybijały się na plan pierwszy.
”Halo, daj sobie spokój. Odwołujemy akcję. Tu jeszcze mam jakieś szanse. Od niej nie…” chciał powiedzieć w pierwszej chwili już dosyć rozluźniony by zahaczyć kpiarskim tonem o próbę rozweselenia ferajny tam po drugiej stronie.
Ale w tonie głosu Mazz wyczuł coś, co zblokowało go przed takimi żartami.
- Zabijesz… będzie okey, skarbie – odpowiedział miękko. - Rozwalisz mi łeb wałkiem, którym daaawniej robiło się makaron na spaghetti.
- Lepiej… -
głos jej się urwał. Lojalny brat przejął komunikację:
- Zapamiętasz? 4.17. Nie wiem czy cię tam nie rozpuścili na amen. Zbieraj dupę na miejscówkę 41.17 i - 72.12.
- Jakie 41, jakie 72? Stary czy ty ogarniasz że z elektroniki my tu mamy tylko stare CB i jeden komputer?
- O kurwa… Ok… to wygląda na plac otoczony z dwóch stron jakimiś murami? Nie to jakieś konstrukcje. Z trzech stron otoczony, tuż przed nim jakiś stary żuraw czy też konstrukcja. Czerwony albo zardzewiała. Kojarzysz? Wygląda mi to na najbardziej logiczne miejsce bo reszta to jakiś plac po wojnie.
- Można tam, ale to miejsce wymiany dragów za żywność i inny staff. Chyba policji z fabryką narkotyków tutaj. Mogą monitorować. Widzisz coś na kształt minifortu z wieżą, wokół których w promieniu pewnym są usunięte śmieci i zgliszcza?
- Chwila… -
Halo odezwał się ponownie po kilkunastu sekundach. - Ok. Mam. Koordynaty podam r…
- Luc, odbiorę Cię. Potrzeba coś? -
Mazz znowu się wcięła z niecierpliwością. - Jesteś cały?
- Kod 4 -
odpowiedział jak na Filipinach, gdzie oznaczało to skutki kontaktu z wrogiem, ale bez trwałych uszczerbków na ciele i brak permanentnej utraty zdolności bojowej podczas misji. - Kotek, będzie ważne jak najwięcej miejsca w AV. Tu jest sporo dzieci. chce je zabrać z tego syfu, a sytuacja wewnątrz ogarnięta. Każdy kawałek powierzchni....
- Jakich dzieci? -
Mazz zdębiała. - Dzieci w Chell?
- Oni tu wrzucają ludzi od iluś lat. Tak jak mnie pewnie bez rozpraw i wyroków. Bez sterylizacji strefo-więziennej…
- Ja pier…..

Halo znowu wbił się w wymianę czułości:
- Ok, pogadacie później. Szykuj się. My też musimy.
- Ok. 4.17, w razie co kontakt przez radio. Aha, Halo, dwie sprawy. Maski tlenowe dla obsługi AV, kierowcy. Nie pytaj. Drugie to… mam na szyi obrożę. Może to być tylko sado-fluff, może lokalizator, może mikrobomba. Sprzęt do usunięcia tego gówna mile widziany.

- Ja pierdolę. Wrzucony w szambo ale obroża sado-maso?! - W tle poleciał stek przekleństw rozeźlonej Mazz.
- Dobra. Do rana! - Halo zakończył dysputę. - Bez odbioru!!!
Zach wrócił w między czasie i stał oparty o framugę z uśmiechem szerokim na całą gębę.
- Z deszczu pod rynnę, stary - zarżał radośnie. - Sorry, nie znaleźliśmy jej. Widziałem ślady ale nie wiem czy to jej czy nie. A leciał za nią nie będę.
Lucifer lekko oklapł opierając się o stolik z radiostacją.
- Jest jakiś sprawny poduszkowiec?
- Poduszkowcem chcesz przenieść się poza mur? -
Zach wywalił oczy. Nixx w tym czasie układała się wygodniej. Noda zaś ruszyła ku wyjściu.
- Poduszkowce działają na bazie bliskiej odległości od podłoża. Jeżeli jest jakieś podejście gdzie hałdy syfu w pobliżu murów… - Luc nie kończył spoglądając na anarchistę.
- Jutro rano możecie poszukać. Jak ma przeżyć wieczór i noc to przeżyje. - Zach zdawał się już znudzony tematem Azjatki.
- Jakie kurwa rano jak transport o 4.17?!
- No przy transporcie. Nie?
- Za dużo czasu dla dronów na Chee, za mało dla nas na ewakuacje jak drony wykryją ciężki sprzęt kręcący się wokół Chell. Jest miejsce koło murów gdzie da się poduszkowcem oszukać pułap?
- Może jakby przy bramie spróbować? Tam wielu próbowało budować te… noo… rusztowania do wyjścia. Teraz porozwalane leżą. Może tam?

Spojrzał na Heena uważniej.
- Coś ci w oko wpadła ta maszkara?
- Zawdzięczam jej… wszyscy zawdzięczamy… Obiecałem że ja zabiorę. -
Lucifer patrzył w kierunku podestu i działka. - Nie zostawia się swoich bez próby. Będę potrzebował broni automatycznej, poduszkowca i wskazania miejsca gdzie są jej ślady od poziomu bramy. Będę miał 20 minut, tak. Poduszkowcem nie wrócę, ale może da radę wciągnąć mnie z poziomu muru.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline