Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-02-2017, 21:03   #49
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Where are U Chee?




Mury Chell, wieczór
Kilka minut później pruł poduszkowcem, uzbrojony w PMa znalezionego przy jednym z ludzi Lugo i kilkanaście powiązanych ze sobą lin.
W głowie rozbrzmiewały mu przykazania Zacha:
  • “jeśli przekroczysz poziom, zlecą się drony zwiadowcze”
    “jeśli nie wyrobisz się na czas, zlecą się drony patrolowe”
    “jeśli nie zdążysz, nie będzie cię jak wciągnąć”

Pruł przed siebie posłuszny wytycznym kierunku: “od bramy na prawo”. Zach obiecał wylać na miejsce “wyrzucania” kolorowe oznakowania. Luc wolał nie wiedzieć skąd te “kolorowe oznakowania” się wezmą.
Rozpędził poduszkowiec na pełną prędkość i zbliżył się ku porozrzucanym resztkom jakichś starych konstrukcji drewniano-metalowych wzniesionych na ogromnej hałdzie, a raczej bardziej górze śmieci i złomu.. Wolał nie zastanawiać się czy nie zawalą się, a poduszkowiec nie zeświruje i nie straci pseudo-oparcia dla wiązek generowanych przez antygrawitory, zwalając się pomiędzy przeżarte czasem sprzęty.

Technologia umożliwiająca lewitację i poruszanie się pojazdem bez styczności z podłożem była dosyć świeża i powstała w Japonii. Zastosowano w tym przypadku mikrogeneratory wiązek działających podobnie do pola siłowego, jednak punktowo, a nie strefowo jak funkcjonowało to już w niektórych gadżetach. Normalnie pole tworzone przez takie antygrawitory skierowane było w górę, co umożliwiało lewitację przedmiotów w powietrzu i było prawdziwym hitem dekoracyjnym. Japoński Nissan był pierwszą firmą, który uznał, że rozpocznie prace nad odwróceniem tego zastosowania w samochodach. Oczywistym jest, że gdy antygrawitory za pomocą pól siłowych utrzymują coś w stanie lewitacji, działając na to coś umieszczone nad urządzeniem, to gdy technologią naszpikować przedmiot z wiązkami skierowanymi w kierunku ziemi, efekt będzie ten sam dzięki ‘poduszce siłowej’ generowanej przez sam przedmiot względem podłoża. Tak rozpoczęła się prawdziwa rewolucja motoryzacyjna.
I koniec Nissana…
Pomysł nie był zły i nawet zabrano się do tego z iście cwanym podejściem. Oprócz kilku linii poduszkowców produkowanych w fabrykach tworzono też zwykłe ramy podwoziowe z mikroantygrawitorami wiązkowymi.
Chcesz zachować stary samochód i dysponować jednocześnie nową technologią? Zjedz ciastko i miej ciastko, usuń koła, osadź swój wóz na ramie Nissan AG IV i zmień silnik konwencjonalny na oxygenowy, działający na zasadzie sprężania powietrza i napędu za pomocą jego odrzutu. Na rynku odebrane było to jako prawdziwy hit. Były jednak dwa zasadnicze problemy. Mały i duży.
Małym była sama technologia. Niska wydajność w przełożeniu na osiągane prędkości silników oxygenowych, przy zbyt dużej cenie napędów odrzutowych i impulsowych na użytek w zwykłym samochodzie. Poduszkowce Nissana, jak i samochody osadzone na jego ramach podwoziowych były przez to powolne, prędkości powyżej 100 km/h osiągając tylko w superlekkich wersjach poduszkowców sportowych, lub napędach oxyduo, czy nawet oxyquatro. Pojazdy takie potrzebowały również w miarę gładkiego podłoża, gdyż nagłe i spore różnice wyczuwalnej wysokości od ziemi upiornie działały na system wiązek siłowych. Wysokość można było regulować od 0 do jakichś 4 metrów, ale dostatecznie duże obiekty o innej wysokości niż podłoże oszukiwały wiązki i stawały się dla nich nowym punktem odniesienia. W warunkach miejskich to wręcz uniemożliwiało choćby w miarę stabilną “jazdę” na wyższym pułapie. Prujesz sobie radośnie na pułapie 4 metrów, a pod tobą przejeżdża furgonetka. Nagły i chwilowy skok w górę o dwa metry zakończony równie nagłym opadem. W praktyce po drogach można było poruszać się tylko na niskim, metrowym pułapie, a zalety szybowania samochodem wyżej odkrywać dopiero na w miarę płaskich bezdrożach. To wszystko byłoby jeszcze do dopracowania, wszak linia technologiczna AG IV otwarcie przez firmę określana była jako eksperymentalna. Można było rozwinąć technologię, opracować inną technikę napędu, wyeliminować problemy techniczne...
Gdyby nie ten większy problem.
Problem numer dwa.
W czasie gdy Nissan badał i produkował technologię AG, amerykański Boeing w tajemnicy opracowywał własne rozwiązanie: technologię AV i opartą na niej linię Aerodyn dla wojska. Pierwsze wyszły tak udanie, że jasnym się stało iż wobec proponowanych przez Boeinga nowatorskich i rewolucyjnych, nowych rozwiązań lewitacji pojazdów, dni technologii AG są właściwie policzone. Kto mógł zamykał projekty poduszkowców i skupiał się na normalnej produkcji z odpaleniem programu AV w swoich centrach eksperymentalnych. Tylko dwie firmy przestawiły się na poduszkowce za bardzo, przewodzący w tym segmencie (co oczywiste) Nissan i amerykański Vector Motors.

W drugim przypadku zdecydowała jankeska elastyczność i kreatywność. Swoją Linię ram AG na podwozia poduszkowców sportowych postanowiono wykorzystać w innym segmencie, gdzie lewitacja pojazdowa była krokiem naprzód, ale nie groziło wyparcie przez AV. Tak oto jednym szalonym zwrotem Vector z producenta szybkich samochodów sportowych stał się dostawca lawet i wózków lewitacyjnych dla przemysłu ciężkiego. Japończycy tradycjonaliści na taki krok się oczywiście nie zdobyli. Nissan walczył do końca. Prezes Kenji Aikawa popełnił seppuku na tydzień przed otworzeniem przez Arasakę linii montażowych areodyn z technologią AV, w halach produkcyjnych przejętego w kondycji upadłości Nissana,.
A poduszkowce spotkał taki sam jak kasety BetaCam, klawiaturę Dvoraka i masę innych świetnych wynalazków wypartych przez technologię równoległą przejmująca prawie cały rynek…



Lucifer nie dziwił się, że poduszkowce były w Chell, wszak mało kto ich już używał. i wiele sprawnych było oddawanych na złom Nie dziwiło go też wybranie przez Lugo łazików na pójście na odsiecz fabryce. Może i ten model ‘poduchy’ miał zdublowany napęd oxygenowy co wraz z usunięciem wielu zbędnych części karoserii pozwalało osiągać większe prędkości, ale wśród tych hałd śmieci i ruin nie mógłby ścinać drogi, więc i tak musiałby lewitować nad w miarę oczyszczonymi drogami, gdzie z kolei nieuniknione przy stanie tego śmietniska turbulencje wywołane tak czy owak występującymi nierównościami byłyby istnym hardcorem.
Słyszał brzęczenie silnika pojazdu i przyspieszone walenie swojego serca gdy siłą woli naginać chciał rzeczywistość. Rozpędził maszynę do granic możliwości prując nad kombinowaną konstrukcją jaka w zamierzeniu miała połączyć ogromna górę różnorakiego złomu z murem. Pomiędzy nią (nieukończoną), a murem ziała kilkunastometrowa wyrwa, gdzie system AG oczywiście zwariuje nie wyczuwając wiązkami siłowymi podłoża cztery metry pod sobą. Jedyną nadzieją było przelecenie w tym czasie ponad murem dzięki sile pędu. Alternatywą zbyt szybka utrata wysokości w bezwładnym locie i rozbicie się o ścianę…

Słyszał stękanie metalu i skrzypienie miejscami zbutwiałego drewna reagujące na uderzenia siłowe antygrawitatorów, które w kluczowym momencie po prostu wyłączył, aby w czasie przeskoku nad murem wiązki nagle uznając go za podłoże nie wystrzeliły przodu poduszkowca na cztery metry wzwyż. O dziwo rozpędzony pojazd już całkiem w powietrzu dzięki nabierał jeszcze przez kilka chwil wysokości, zbliżając się dzikim skokiem ku linii muru.
Nad jego poziomem.
Trzy metry, dwa…
Lucifer wyczuł, że jest w najwyższym miejscu paraboli i poduszkowiec zaczyna ciągnąć w dół.
Kątem oka zobaczył w oddali pierwszy z obłych kształtów.
A za nim drugi.
I trzeci…

Szczyt muru zbliżał się błyskawicznie, solos zamknął na chwile oczy błagając tego rzęcha by opadając przeleciał nad, a nie wbił się w konstrukcję odgradzająca Chell od świata.


Tak!

Z ulga odpalił z powrotem system AG i zacisnął dłonie na kierownicy i drążku regulującym ustawienie pojazdu na osi góra-dół. Szukanie Azjatki na piechotę wokół Chell, a nawet samo dotarcie do miejsca gdzie Zach widział jej ślady, mijałoby się z celem. Potrzebował tej ‘poduchy’, a rozbicie się po ‘przeskoczeniu’ muru mogłoby równać się przymusowi powrotu od razu w jedno miejsc, gdzie z Zachem ustalił ewentualne punkty powrotu. Zacisnął zęby starając się opanować maszynę wizgającą dziko gdy wiązki bezskutecznie jeszcze szukały podłoża.Poduszkowiec opadał gwałtownie unosząc Heena ze sobą. W tym krótkim momencie przypomniał sobie pojawiające się czasem sny o spadaniu z wysokości. Zarejestrował, że uczucie podczas snu i obecnie nie różniły się. Był tak samo spocony i roztrzęsiony.
Nadlatujące drony nie pomagały w ogarnięciu stresu.
W końcu antygrawitatory poczuły opór. Tąpnęło niemożebnie jak w momencie zderzenia, ale większość wzięła na siebie poduszka siłowa.

W zapadającym zmroku poduszkowiec ruszył wzdłuż zewnętrznej strony muru Chell i kilkadziesiąt metrów przebył bez większych problemów. Skulony na najniższych obrotach by nie zwracać na siebie uwagi robotów stróżujących, z których dwa przeleciały nad szczytem muru, Lucifer po raz pierwszy podziękował opatrzności, że Sol i Zach zaszczycili go ‘snapa’ z okresu XX-wiecznej wojny. Gdyby to był nowy sprzęt i z działkiem Lugo, mógłby chcieć szturmować wyjście.
Drony rozwaliłyby ich po mniej niż kilometrze od miejsca ucieczki.
Do ostatniego.

Kolejne dwa słyszał za sobą, lecz gdy się odwrócił niknęły właśnie nad Chell.
Był chwilowo bezpieczny.
Do miejsca oznakowanego przez Zacha dotarł na prędkości nieco większej niż tempo marszu.
Faktycznie na ziemi widać było wielki czarny rozlany kleks, śmierdzący jak olej czy ropa. Poduszkowiec zawisł nad ziemią z cichutkim pomrukiem, gdy Heen wyskoczył by zbadać ślady.
Było ich wiele, mieszały się ze sobą i plątały. W okolicy pod murami, solos nie widział opcji na schowanie się czy przenocowanie. Liczne zarośla i niewielkie zespoły skalne nie zapewniały odpowiedniej ochrony. W ciemnościach nie było widać też by ukształtowanie terenu różniło się wiele w dalszej części.

Kilka śladów oddalało się od muru.
Nad głową Heena wizgnął dron.

Z tej perspektywy obie zakładane opcje co można było zrobić na miejscu Chee, wydawały się równie ciężkie. Z jednej próba powrotu do Chell, forsowanie murów na powrót i ukrycie się przed dronami, z drugiej ucieczka dalej od strefy aby choćby spróbować prześlizgnąć się przez strefę śmierci maszyn. Heen nie miał dużo czasu na zastanawianie się, a i za mało poznał Azjatkę, aby zgadnąć który z tych beznadziejnych motywów wybrała.
W końcu wspomniał jej ucieczkę do Lugo. Nie wierzył w zdradę, bardziej pasowała mu chęć trzymanie się życia. Powiedzenie Lugo co się stało by w razie zwycięstwa anarchistów mieć plecy w Luciferze, a w razie ich przegranej casus ostrzeżenia go o porwaniu Nixx. Praktyka stara jak świat oparta na zmniejszeniu ryzyka. Nic na jedną wielce niepewną kartę...
Skierował poduszkowiec na powrót wzdłuż murów wypatrując jakiegokolwiek ruchu na podnóżu ścian oraz na nich samych. On sam gdyby miał wybierać to będąc nieuzbrojony wybrałby walkę z murem i własnym ciałem wspinając się na powrót.
Nie z morderczymi maszynami.

Minuta za minutą upływały nieubłaganie, a śladu po Cheechee nie zauważał. Nie był pewienn, kiedy dokładnie Lugo pozbył się dziewczyny i co nakazał z nią zrobić. Dopiero będąc poza murami, zdał sobie sprawę jak wiele opcji miał poharatany były przywódca Chell.
Im bliżej ku umówionemu miejscu “odbioru”, tym coraz mniej nadziei miał na odnalezienie wskazówek pobytu dziewczyny. Nawet nie znał jej prawdziwego imienia.
Czas upływał. Im więcej go tracił na szukanie, tym mniej go miał na przedostanie się z powrotem. W końcu nie pozostało mu nic innego niż skierowanie się do najbliższego punktu gdzie mieli na niego czekać z linami aby dać możliwość wejścia na górę.

Zrobił dwa kręgi przy ustalonej miejscówce by się pokazać i osadził poduszkowiec na ziemi, po czym pobiegł w stronę muru. Anarchiści wysłani przez Sola, lub Zacha spuścili linę jaką solos obwiązał wokół siebie i próbował się wdrapywać. choć w jego niedoleczonym stanie widać było, że więcej w tym czekało roboty chłopców Sola. Błyskające kilkadziesiąt reflektory dronów przyspieszyły jego ruchy i dodały mu sił. Czuł niemal wibracje powietrza, gdy nakręcony do ostateczności umysł podpowiadał mu różne scenariusze: drony ostrzeliwujące jego, drony ostrzeliwujące mur, drony czekające na jego dotarcie na szczyt i wtedy otwierające ogień.
Lina napinana siłą ramion młodych bojowników podciągała go wolno lecz nieustępliwie. Drony chwilowo odleciały w przeciwną stronę, kwestią czasu było jednak pojawienie się patrolu nadlatującego z przeciwnego kierunku. Był w połowie wysokości, ciężko opierając się na zdrowej nodze. Napięte mięśnie odnowiły uraz żeber. Dwie maszyny śmignęły obok, zalewając okolicę światłem. Lucifer w ostatniej chwili podkurczył nogi uciekając przez plamą jasności. Lina znieruchomiała po czym ponownie powędrował w górę. Dopiero po chwili znowu zaczął oddychać.

Kolejny odcinek minął przy dźwiękach skrzypiącej i napiętej liny.
Nie patrzył w dół.



Patrolu dronów z jakiegoś powodu nie usłyszał.
Dobiegły go jedynie ciche pyknięcia, które odbiły kawałki muru tuż obok. Lina napięła się i Heen nagle poszybował w górę o cały metr.
Maszyny z kolei też popłynęły cicho w górę, gdy ze szczytu posypały się śmieci wyrzucane falami. Anarchiści najwyraźniej próbowali oszukać czujniki ruchu i odwrócić ich uwagę od solosa. Nie wiedział ilu chłopców go wciąga, ale dziękował każdemu z nich z osobna w duchu. Sam zresztą też starał się jak mógł wciągać po linie.
Kolejny kawałek jakiegoś pudła niemal walnął go w głowę, jeden z dronów zawisł około pół metra nad nim obracając swoje oko w dół i w górę. Uszu Luca dobiegły wystrzały, a obydwie krążące maszyny szurnęły błyskawicznie w górę. Dołączyły do nich kolejne dwie natychmiast otwierając ogień.
Krótkie serie rozświetliły ciemność, Heen znowu pofrunął kolejny metr i drugi.

Ostatecznie krawędź muru była na wyciągnienie dłoni, gdy koło ramienia Luca odprysł kolejny kawałek ściany. Dron nie dał się już zmylić a i odległość była zbyt mała by potok śmieci mógł pomóc. Jedna seria ostrzelała bok Heena niczym kiepski sztylecista w cyrku. Druga jednak przecięła linę na jakiej wisiał. Solos poczuł jak czas staje w miejscu. Widział wyraźnie wyciągnięte dłonie sięgające cokołu…
Bicie serca….
Kolejne uderzenie…
opuszki palców sięgające krawędzi…
I mijające ją…
Jak na ironię zwolnione tempo wydarzeń nadało biegowi jego myśli szaleńczego przyspieszenia.
Nagle czas znowu nabrał właściwego biegu.
Solos machnął dłonią napinając się i przeciwdziałając działaniu grawitacji. Nadzieja - to kawałek odstrzelonej liny nadal zwisający poza mur.

Złapał go jak ostatniego pasma oddzielającego od śmierci.

Strzały, które odwróciły uwagę drona zupełnie nie przebiły się przez ten jedyny w życiu rodzaj koncentracji.
Podciągnął się z syzyfowym wysiłkiem a kilka par rąk wciągnęło go, zrzucając ciężko na konstrukcję poniżej szczytu muru, gdzie pierwsze co zrobił to zwymiotował.

- Kurwa… - dobiegło go gdzieś z boku, a tuż potem rozległ się wybuch, niebo rozjaśniła łuna oznaczająca śmierć poduszkowca
Zgięty wpół Lucifer wciąż rzygał przez połączenie wysiłku fizycznego, i zwykłego przerażenie. Targały nim spazmy gdy niżej poduszkowiec zmieniony w kule ognia wesoło płonął rozświetlając teren pod murem.
- Ja…
Chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego z jego ust wyleciała kolejna fala torsji.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline