Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2017, 13:19   #51
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Butterfly touch vol. 8

Tekst GM, z malutkimi wyjątkami



O 4.12 stali w otoczeniu podchmielonych i świętujących anarchistów. Przynajmniej tych, którzy mogli się jeszcze utrzymać na nogach. Sol wydawał jeszcze ostatnie wskazówki Zachowi, który przełykał zaskoczenie nagłym awansem. Noda tuliła do siebie zachlipaną Sashę i głaskała skołtunione włosy przeraźliwie chudej dziewczyny.
Brianna za to była w siódmym niebie, z czystą radością stając się nieoficjalną szefową dzieciarni. Ganiała przy tym to między Lucem to Solem to Nodą nie mogąc usiedzieć na miejscu. Dwie małe dziewuszki, nieco młodsze od Brianny i jeden chudzielec z wystającymi siekaczami trzymali niemowlęta okutane w szmaty. Dzieciaki wyczuwały podminowaną atmosferę i płakały. Ich ledwo odrośnięci od ziemi opiekunowie starali się jak mogli by uspokoić maleństwa.
Plac oświetlało ognisko ułożone nieco z boku placu by umożliwić AVce lądowanie.
Było gwarnie, czuć było oczekiwanie, a selpleniący anarch przyjmował zakłady wśród starszych chłopców czy Luc z bandą faktycznie odleci czy to tylko lipa i popierdówa.

O 4.15 atmosferę można było już kroić nożem, szczególnie, że na niebie oświetlonym pierwszymi rozbłyskami słońca, przelatywały pojedyncze drony z ostatniego “gęstego” patrolu.
Nixx stojąca z boku zachowywała pokerową twarz popatrując skrycie to na Heena to na niebo.

O 4.16 rozległy się w powietrzu krótkie i ciche pyknięcia, gdy trójka dronów nagle zawiesiła się w powietrzu by zlecieć spektakularnie i rozbić się w wybuchu pyłu w niedalekiej odległości od strażnicy.

O 4.17 zza muru wyłonił się świeżutki, połyskujący stalową warstwą lakieru antykorozyjnego, nieoznakowany stateczek:



Z gracją niemal w miejscu wyhamował, i wbrew prawom fizyki osiadł miękko na ziemi wzbijając w powietrze masę kurzu. Wszystko to przy okrzykach uradowanej i pijanej młodzieży, która niemal oszalała ze szczęścia i podniecenia.
Klapa pod kokpitem otworzyła się powoli i w jej okowach pojawiły się dwie postaci, w tym jedna wysoka i nie do podrobienia. Punczur zapalał właśnie fajka rozglądając się ciekawsko i strasząc samym swym wyglądem, wstrzymywał przy tym co odważniejszych do władowania się bez pytania do aerodyny. Drugaz postaci rozglądała się wokół ostrożnie, trzymając w pogotowiu broń o jakiej mieszkańcy Chell mogli jedynie marzyć.
Wypatrzyła w końcu solosa w tłumie dzieciarni. Jej spojrzenie spoczęło na postaci Heena szybko szacując jego stan.

- Luc, to już? To naprawdę już? - Brianna pociągnęła Heena za nogawkę.
- Już… - Lucifer odpowiedział dziewczynce z mieszaniną ulgi i napięcia. - Zach, weź dwóch typów i pomóż Edkowi z towarem jaki przywieźli. Sol, Sasha, wpakujcie Nixx. Brianna, ty ogarnij dzieciaki.
Zbliżył się do pojazdu.
- Pięknie wyglądasz kochanie… - powiedział do Mazz. Był trochę spięty, ale epatował też ulgą i radością. - Strzałka Edi… Halo zmienił furę?
Mazz zanim odpowiedziała wypłaciła mu policzek.
Siarczysty.
Mocny.
Zaciśnięte zęby i usta wskazywały jak bardzo dziewczyna się siłuje z samą sobą.
Gdy Luc odwrócił głowę próbując pozbyć się gwiazdek pływających przed oczami, przygarnęła go mocno jedną ręką i pocałowała twardo, zachłannie. Nie po to by wzbudzić namiętność. Po to by uwierzyć, że jest cały.
I że jest w zasięgu ręki.
W tle Edek gaworzył radośnie obserwując przy tym dzieciarnię:
- A nie.. to pożyczone… Widzę, że ci się dobrze powodziło. Ale stary następnym razem weź daj jakoś wcześniej znać, że żyjesz. Nieco się martwiliśmy.
- Mazz, śmierdzę… -
Heen nie bardzo wiedział co powiedzieć, więc tylko objął ją i oparł czoło o czoło. - Nie dało się szybciej kontakt…
- Dobra, opowiesz przy dużej wódce. -
Edek nie zawodził.
Mazz nic nie mówiła trwając bez ruchu jeszcze chwilę. Odsunęła się w końcu i odchrząknęła.
- No ruszać się. Nie mamy czasu! - pogoniła wyładunek i jednoczesny załadunek. - Ładuj się Heen - mruknęła do solosa.
Edek rozglądał się wokół z zaciekawieniem i wygasił peta o piach.
Jako jedyny cieszył się całkiem sporą przestrzenią osobistą, gdzie rozkrzyczana dzieciarnia kotłowała się wokół samolotu.

Paczki i pakunki wytaszczane przy cieżkich posapywaniach, układane były w zgrabne stosiki na placu.
Noda nadzorowała rozładunek z daleka ale rudzielce i tak zmarszczyły nosy.
- O ja pierdolę… - mruknął Nożycoręki - nie dziwię się. Traci się przy tym przytomność.
- Z bliska jest jeszcze gorzej. To nie były wakacje na Seszelach.


W końcu Nixx została usadzona w jednym z wygodnych foteli, a dzieciarnia usadowiona i zabezpieczona pasami. Niemowlętom Mazz nałożyła zatyczki na uszy i umieściła w specjalnie na ten cel przygotowanych pojemnikach unoszących się w powietrzu.
Brianna ciągle gadała do Sashy i Sola - buzia jej się nie mogła zamknąć. Heen mógł iść na zakład że mała padnie niedługo, gdy tylko poziom adrenaliny opadnie.
Edek klapnął ciężko obok solosa i zapiął pasy, podczas gdy Mazz dokonywała ostatniej inspekcji:
- Nikt więcej? - krzykneła w tłum nim zamknęła luk.
Z tłumku wydarła się jeszcze parka: chłopiec i dziewczyna. Mazz pomogła im wpakować się na pokład i pacnęła w panel by zamknąć śluzę. Przygotowała dzieciaki do lotu gdy ich srebrny rumak startował pionowo. Luc spodziewał się niejakiego kopa grawitacji, nic takiego jednak nie nastąpiło.

AV śmignęła w kierunku murów, wkrótce zostawili Chell za sobą



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline