Okolice nNY, przed świtem - Za ile będziemy w nNY? - Lucifer zwrócił się do Rudej gdy lecieli już w powietrzu.
- Jakieś pół godziny z niedużym groszkiem - mówiła do niego ale Luc wyczuwał jakąś barierę, którą Ruda bardzo starała się niwelować lub ją w sobie skrywać nie pokazując na zewnątrz.
- Jak Kyle? Jest w mieście jeszcze?
- Jest. Zrezygnował z kontraktu by móc zostać. Pomagał sporo.
- Macie tu jakiś przenośny telefon albo komunikator? Sukinkoty przed wpieprzeniem mnie tu zblokowały mi cały cyberware.
Edek podał mu nakładkę.
- Masz. Jak skończysz gadać, to ci ściągnę tę obrączkę.
- Obiecuję… żadnych wyskoków. - Ścisnął rękę Mazz widząc w jakim jest stanie.
- Myśleliśmy, że nie żyjesz. Wiesz jakie to... i jeszcze Ali… - nie kończyła.
Nie musiała.
- Nie spodziewałem się tego. Ale moja wina. Mogłem przemyśleć. Przepraszam Mazz.
Skinęła głową z wolna.
Nie widziała sensu w dalszym gadaniu.
Wybrał numer i czekał aż osoba po drugiej stronie odbierze. O tej porze z pewnością jeszcze spała. W Sunny Hill było sporo roboty, ale nie na tyle by CEO musiała wstawać po czwartej rano.
- Ha… Hallo? - głos Evangeline brzmiał cicho w słuchawce komunikatora.
- Cześć, tu Lucifer. Dasz radę być w firmie przed piątą?
- Luc… - Eve westchnęła z ulgą i przez dobrą chwilę nic nie mówiła. Słychać było szelesty w tle. Najwyraźniej lekarka zbierała się z łóżka. - Tak - odpowiedziała w końcu miękko. - Jesteś cały?
- Bez trwałych uszczerbków na ciele. Weź… weź bloker węchu… To nie żart. Będziemy niedługo, opowiem wszystko na miejscu.
- Do zobaczenia - odparła spokojnym tonem. Przynajmniej na tyle ile jej się udało.
- Kierunek Sunny Hill - powiedział po rozłączeniu się i odchylił głowę aby dać więcej miejsca do manewrowania przy obroży. Edek zaraz zaczął gmerać przy niej specjalnym sprzętem.
W tym czasie Heen mówił.
Nie było sensu marnować czasu, a oboje zapewne skręcali się nie wiedząc o szczegółach tego co zaszło.
- Chciałem ich wkurwić, przycisnąć, nie ogarnąłem, że przyprę ich do ściany. Wciąż byli ze mną na etapie chwiejnej ugody w sprawie Della i Kiry. Oskarżyć mnie o obrazę funkcjonariuszy to jakby zaprosić do wyjawienia co było w sprawie rzeźnika. Pewnie uznali, że najlepiej mnie wywalić do Chell, bym nie bruździł. Bez procesu, wyroku, bo znów casus sprawy Della. - Urwał na trochę.
- I ja idiota tego nie przewidziałem.
Lucifer zaczął opowiadać o tym co było w Chell, od początku do końca, ze szczegółami.
choć bez tych dotyczących ‘leczenia go przez Sashę” lub tego co wyprawiała z nim Nixx. Gdy doszedł do wizyty w “Trzeciej Strażnicy” dwójka dzieciaków co akurat nie przysnęła ożywiła się. Byli zaaferowani czując się częścią opowieści, którą zresztą Lucifer opowiadał jak umiał, wyćwiczoną ekspresją reporterską.
- Gdy udało się dostać do radiostacji… no resztę wiecie - zakończył.
- I to ta lala z fabryki? - Edek zainteresował się Nixx.
- Po coś ją wyciągał?
- Potrzebuję jej do czegoś, potem o tym pogadamy - odparł wymijająco Lucifer.
- Zafunduję jej wakacje w Rio.
Panczurowi nic to nie mówiło, ale Mazz drgnęła lekko i spojrzała pytająco na Heena. Ten tylko pokręcił głową w niemym geście: “Nie teraz”.
- Konkretny pierdolnik. Znaczy tam w tej strefie. - Ed był w nastroju do pogadania.
- Myślisz, że ci od dragów, wymiany to była policja?
- Tak, ale bez pewności. Zresztą nawet jak nie, to regularność dostaw… Mundury są umoczone przynajmniej na zezwoleniu na proceder.
- A ta babcia, Noda? Ona teraz to wszystko ogarnie?
Lucifer był zmęczony. Chciał spać, ale było jeszcze parę rzeczy do załatwienia.
cierpliwie odpowiadał na pytania, podczas gdy AV pruła w kierunku doskonale widocznych rozświetlonych wieżowców. To miasto strasznie przyciągało, mieszkał tu ledwie rok, a czuł się naprawdę jak wracając do domu.
Panczur w międzyczasie włączył jakąś starą muzykę w jakiej się lubował.
- Pasuje! - Wyszczerzył się.
Faktycznie pasowała.