Któż nie słyszał o tej bitwie, bodaj najsłynniejszym starciu średniowiecza dodatkowo wypromowanym przez Szekspira?
Cornwell wziÄ…Å‚ siÄ™ za to przedstawiajÄ…c losy Nicholasa Hooka
*, młodego, plebejskiego łucznika, od wydarzeń w Anglii będących powodem jego wyjazdu do Francji, po powrót do Londynu. Oczywiście kulminacyjnym momentem jest sam wielki, słynny bój pomiędzy Anglikami i Francuzami.
Książka jest jak większość książek Cornwella. Fabuła (tu losy Hooka) niczego nie urywają, a główny bohater wręcz płaski i słabo przedstawiany. Wątek romansowy płytki i bez większych emocji. Brak wielkiego kunsztu w scenach batalistycznych.
Mimo to czyta się szybko, płynnie, kniha potrafi porwać.
Sporo poświęcone jest oblężeniu Harfleur, będącym jak się zdawało gwoździem do trumny inwazji Henryka V na Francję. Przedłużające się oblężenie poskutkowało wszak przetrzebieniem doskonale przygotowanej (aczkolwiek nie bardzo licznej) armii dyzenterią, a późniejszy marsz ku Calais (też mocno zaakcentowany na stronach powieści) dobił to klasycznym głodem żołnierzy. Cornwell specjalnie poświęca dużo uwagi tym motywom, bo... jest przecież Anglikiem
Mocno wyeksponowany motyw wyniszczonej chorobami i głodem, zaszczutej armii pełnej plebejuszy roznoszącej w strzępy wielką armię Francji złożoną z kwiatu rycerstwa (stosunek sił wedle badaczy nawet 1:6), tylko dodaje splendoru. No cóż, ale pisarzowi przeciez wolno
Nie wolno natomiast wypaczać historii, szczególnie jak w posłowie się mocno legitymizuje pewne rzeczy odniesieniem do badań. Mało było Cornwellowi przedstawienia jak zabiedzona była armia Anglików, to dodał od siebie, że zwyciężyli połączone siły Francji i Burgundii XD
Wprawdzie bracia Jana bez Trwogi, Antonii Brabancki i Filip hrabia Nevers byli pod Azincourt i położyli tam głowy, to on i jego wojska nie poszły w sukurs królowi, bo lider frakcji burgundzkiej był skłócony z armagnacami dzierżącymi regencję przy szalonym Karolu VI. Cornwell po prostu przesadził z klimatem gloryfikującym tę wiktorię. Podobnie nie wiem po kiego wciskał burgundczyków w rzeź Soissons.
Trochę wychodzi to tak, jakby pisarz się ogromnie przyłożył czytając wiele opracowań dot. bitwy, a o niuansach historii Francji z tego okresu bardzo bliskich tej bitwie (np. walka o władzę w królestwie burgundczyków i armagnaców) były dla niego ciemną plama. Do wybaczenia każdemu, ale nie Cornwellowi specjalizującemu się w powieści historycznej i celującemu w renomę pisarza trzymającego się faktów historycznych robiących za tło jego powieści.
Na koniec wspomnę o pewnej wyeksponowanej ciekawostce. Francuzi zdobywając na Anglikach francuskie miasto Soissons dokonali strasznej rzezi i gwałtów na francuskich mieszczanach. To wydarzenie szokowało wręcz w tamtych czasach. Patronami Soissons sa św. Kryspian i Św. Kryspinian. Bitwa pod Azincourt stoczona była 25.10. W dzień św. Kryspina i Kryspiniana.
Jak to Cornwell rozwinÄ…Å‚?
RobiÄ…c z Hooka prekursora Joanny d'Arc XD
Poza tymi babolami fajnie przedstawione postacie historyczne, np. Jean II Le Maingre (Boucicaut), sam Henryk V, słynny na zachodzie w tych czasach John Cornwall. Fajnie przedstawione niuanse strzelania z łuku i pewne kwestie techniczne uzbrojenia. Fajnie oddany megabrutalny klimat tamtych czasów (Sara w Londynie, rzeź Soissons, rzeź jeńców pod Azincourt).
Czyta się miło, ale wgniecienia w fotel nie zanotowano.