Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2018, 01:24   #1103
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Też jestem ciekaw na jakie profesje teraz wejdziecie. Pochwalcie się

Dziękuję wam za wytrwałość i aktywność. Pierwszą część mamy za sobą. Teraz kilka słów wyjaśnienia wątku:

Ród Lehmanów żył w dworze w Scharmbeck, na peryferiach Imperium, od pokoleń, nigdy nie niepokojony. Nawet wojny omijały to miejsce, takim było ono zaściankiem i jedynie lokalne konflikty między zamożnymi rodzinami były tu jedynym poważnym zagrożeniem. Jednakże pewnego dnia zjawiła się w Scharmbeck liczna grupa ludzi z Księstw Granicznych, dobrze uzbrojonych i zdeterminowanych, aby przejąć dwór Lehmanów na własny użytek. Lehmanowie początkowo wzięli ich za zwykłych uchodźców z Księstw Granicznych, ponieważ czasem takie wędrowne grupy tu trafiały, dlatego nie byli tak bardzo niecodziennym widokiem i jako, że Lehmanowie byli jednocześnie bardzo gościnną rodziną, to też zaprosili przybyszy na ucztę do siebie, która była długa i huczna. Przywódca tej grupy był bardzo charyzmatyczny i szybko zyskał zaufanie głowy rodu Lehmanów, co okazało się być dla nich zgubne, bowiem tuż przed świtem, kiedy wszyscy jeszcze spali, przybysze obrócili się przeciw swoim gospodarzom, wyrzynając w pień dworskie straże, służbę oraz znaczną część rodziny. Zostawili przy życiu tylko Karla, Adelaidę (siostrę Karla) i Sigmunda (jego ojca oraz głowę rodu), których zamierzali jeszcze wykorzystać do swoich niecnych celów. Długo podszywali się pod ich tożsamość, ale w końcu przyszedł czas, że Karl i jego najbliższa rodzina stali się dla nich ciężarem i trzeba było się ich pozbyć. Karl domyślił się ich zamiarów i błagał o litość dla najbliższych. Ojciec był bowiem schorowanym człowiekiem, a młoda niewiasta nie zasłużyła na taki los – tak to argumentował. Mimo to ci podli ludzie pozostawali nieczuli na ich błagania, kpiąc sobie z niedoli swoich więźniów. Ich los miał zostać przypieczętowany...

Kim więc byli ciemiężyciele? Byli malalytami, członkami zakazanego i mało znanego w Imperium kultu Malala, który jest jednym z bogów Chaosu, acz nawet przez nich wzgardzanym. Malal pragnie dominacji i unicestwienia wszystkich innych kultów, a w szczególności tych poświęconych pozostałym Mrocznym Potęgom. Dlatego jego wyznawcy są w stanie wiecznej wojny z innymi chaosytami i nie cofną się przed niczym, aby wbić im sztylet w plecy.
Ostatecznie jednak, dla własnej satysfakcji, kultyści przedstawili Karlowi ofertę nie do odrzucenia. Obiecali darować życie jego rodzinie, ale tylko jeśli zdobędzie dla nich pewną księgę, która była w rękach kultystów Tzeentcha (swoją drogą, ani na chwilę nie wierzyli w jego powodzenie). Karl zgodził się na to, wiedząc, że nie ma innego wyjścia jeśli chce uratować rodzinę. Wydanie ich władzom nic by tu nie zmieniło, bo kultyści szantażowali go życiem bliskich, które mogło zostać w każdej chwili skrócone, a Karl jest bardzo rodzinnym typem, mocno przywiązanym do swoich krewnych i jego rodzina ma dla niego priorytetową wartość w życiu. Tym bardziej, że ich status jest dla niego powodem do dumy.
Karl przebył więc pół Wissenlandu i dotarł do Wusterburga, gdzie po wielu próbach wreszcie udało mu się zdobyć zaufanie kultu Tzeentcha i stał się jednym z ich niższych rangą członków (ma ten sam tatuaż, co inni kultyści - Lilou prawie go wyczaiła tam na szczycie Wrót Lodowego Wichru, ale ostatecznie nikt nie chciał zmusić Karla do rozebrania się i pokazania swoich tatuaży).
Po udanej infiltracji kultu, ukradł im księgę i ruszył w długą podróż powrotną do Scharmbeck, ścigany przez niebezpiecznych kultystów. Pewnego razu nawet wpadł im w ręce i leżąc na skraju wodogrzmotów w pobliżu ruin Browaru Bugmana, mając wokół siebie pełno uzbrojonych po zęby skrytobójców, kupił sobie czas zdradzając im powód kradzieży i opowiedział im o kulcie Malala, który zadomowił się w jego dworze (stąd właśnie pojmana skrytobójczyni wiedziała dla kogo pracuje i po długich torturach wyjawiła wszystko Fimburssonowi). Kiedy Karl zauważył, że napastnicy są chwilowo mniej czujni, trawiąc otrzymane informacje, to błyskawicznie podciągnął się i skoczył w dwudziestometrową przepaść wprost do wody. Cudem wtedy przeżył... Od tamtego czasu kultyści bezustannie deptali mu po piętach, zmuszając go do wybrania innej, ryzykownej drogi przez Przełęcz Lodowego Wichru. W ten sposób natknął się na awanturników i od tamtego momentu prawie wszystko co im powiedział, to bujda lub mocne naginanie faktów. Czynił to wszystko, bowiem wierzył, że przysięgający na swojego boga kultyści dotrzymają swojego słowa. Widać się przeliczył, po drodze popełniając jeszcze szereg innych, karygodnych błędów. Nie jest więc to krystaliczna postać, lecz pełna wad, a w dodatku urodzony kłamca i manipulant, który sam się dał zmanipulować. Starałem się nadać mu jak najwięcej człowieczeństwa poprzez zarysowanie wad jego charakteru i chyba efekt nie był najgorszy...

TL;DR: Wdaliście w konflikt między dwoma kultami.


Jako pocieszenie dla was, zdradzę wam (bo i tak byście się dowiedzieli z rekrutacji), że pomoc jest w drodze. Fimbursson wysłał posłańców do twierdzy Khazad Hradan, aby ruszyli w pogoń za wami, zniszczyli artefakt i siedlisko kultystów. Wasze postacie też nie są kompletnie bezbronne, ponieważ Lilou ma wytrychy w bucie, a ktoś na pewno ma też i sztylet (trza karty przejrzeć). Taki wpis otrzymał ode mnie PanDwarf i jest on niejakim trailerem dla początku następnej sesji:


Przeprawa przez rzekę zajęła Tobie więcej czasu niż się spodziewałeś. Było już ciemno, woda mętna, zaś prąd silny. Wybór padł na to, żeby przenocować i następnego dnia spróbować sforsować rzekę. O świcie przedarłeś się na drugi brzeg i niedługo później na swej drodze napotykałeś oddział krasnoludzkich piechurów ciągnących ze sobą ciężki sprzęt – parową czołgopodobną machinę, służącą do forsowania rzek i tworzenia tymczasowych mostów, po których może przejechać pozostały ciężki sprzęt. Mieli ze sobą też dwa działa burzowe, ciągnięte przez woły. Krasnoludy pochodziły z twierdzy Khazad Hradan, którą wcześniej minęliście w trakcie wyprawy do Scharmbeck. Wśród tylu rodaków dość łatwo spostrzegłeś kilku ludzi... Jakąś czarownicę, która przedstawiła się jako Katarina oraz norsmenkę o niebieskich oczach i blond włosach, sprawiającą wrażenie biegłej wojowniczki, a także kilka innych osób, które nie zdążyły się Tobie przedstawić ([nawiązanie do graczy z rekrutacji]).
- Kyan Thravarsson? - Naprzeciw Ciebie wyszedł dowódca krasnoludzkiego oddziału, Doran Gromowładny.
- Dotarły do nas wieści, że grupa w towarzystwie której podróżowałeś, ma przy sobie plugawy artefakt. Głupcy nie wiedzą w jakie tarapaty zostali wciągnięci, o ile jeszcze żyją. Kultystka, którą dostarczyliście Fimburssonowi zaczęła wreszcie śpiewać i tym razem nie mamy wątpliwości, że mówiła prawdę. Artefakt trzeba zniszczyć, zaś kultystów zgładzić. Czas rozpalić w Scharmbeck stosy! Jesteś z nami, kuzynie? Poprowadzisz nas?


Innymi słowy uratował was fakt, że Kyan wcześniej przekazał kultystkę do przesłuchania. Bez tego byłoby wam o wiele trudniej. A tak to rusza wam z odsieczą oddział krasnoludów oraz grupa nowych BG.

Obecność Katariny i pozostałych BGów w tej grupie uderzeniowej zostanie wytłumaczona podczas rekrutacji. Możecie tym samym przywitać Flamedancera, który dołączy do nas postacią z Żądzy Zemsty. Jutro uzupełnię wszystkie informacje na stronie i może od poniedziałku zacznę rekrutację. Widzimy się za dwa tygodnie. Powodzenia
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019

Ostatnio edytowane przez Warlock : 05-08-2018 o 02:42.
Warlock jest offline