Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2018, 00:38   #59
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
18/12






Jarosław Rybak - "GROM.PL 2"
Gatunek: literatura faktu, reportaż, wojenna.
Ilość str.: ok 440
Pierwsze wydanie: Wydawnictwo Jeden Świat; Warszawa 2009



- Moja lotniskowo - lotnicza książka podróżna ze 3/4 przeczytałem na lotniskach gdy wracałem na Wyspy

- Książka solidna, ok 440 str mocnej cegły. Do tego sporo czarno - białych fotek, począwszy od początku lat 90-tych gdy powstawała jednostka GROM po ten 2008 rok gdy książka szła już do druku.

- Merytorycznie książka jest świetną monografią tej elitarnej, polskiej jednostki. Prawdziwa historyja cała jej dziejów od samych poczatków z roku 90-go ledwo po początku przemian ustrojowych w naszym kraju aż właśnie do tego 2008 r gdy wydawano tą książkę. Czyli prawie dwie dekady tej formacji.

- Widać wszechstronną znajomość tematu nie tylko samej jednostki ale w ogóle resortów mundurowych i politycznych jakie miały wpływ na tą jednostkę. Czasem dobry czasem zły a czasem nijaki. Książka koncentruje się na działaniach jednostki i tych rzeczywistych i tych potencjalnych kiedy rozważano jej użycie albo gdy była już gotowa do użycia ale sytuacja wyjaśniła się innymi sposobami np. dzięki negocjacjom.

- Autor świetnie opisuje zależności czynników ze Sztabu Generalnego oraz kolejnych ministrów najpierw MSW potem MON jakie wpływają na działanie jednostki, na komandosów, ich kontakty z innymi światowej sławy jednostkami specjalnymi (amerykańska Delta Force, brytyjskie SAS i SBS, czy niemiecka KSK choćby). Wpływy są silne i nie da się udawać, że ich nie ma. Decydenci polityczni na stołkach MON zmieniają się jak udzielni książęta i każdy jakoś odciska swój wpływ na tej jednostce.

- Samym gromowcom należą się pochwały i szacunek, że stanowią pełnoprawnych spadkobierców Cichociemnych co zresztą też jest rozpisane na samym początku książki. To, że chłopaki i nawet kilka dziewczy potrafią w naszych polskich warunkach stworzyć, że wpadają w zachwyt i są pod wrażeniem nawet przedstawiciele elitarnych formacji zachodnich no to należy im się szacunek. Na pewno my, Polacy, możemy być dumni, że w nasych szeregach i pod naszą flagą służą tacy ludzie, prawdziwa elita elit w skali światowej.

- Mniej wesołe jest ciągłe próby ukrócenia smyczy specjalsom głównie przez wojskowy beton jaki zdaje się przeważać u wojskowych decydentów. Począwszy od podstaw czyli żeby kilkusetosobową grupe komandosów traktować jak liniowa kompanię regularnego wojska. Co po prostu jest niedorzeczne. Kompania komandosów nie zastąpi kompani wojska czy plutonu czołgów albo eskadry samolotów bo to są po prostu inne narzędzia wojny i służą do innych celów. Każde z nich jest potrzebne, uzupełnia się i wspiera ale to są kompletnie inne narzędzia i wymagają indywidualnego podejścia. Tak samo jak puł lotniczy to nie jest pułk wojsk lądowych nawet jak oba w nazwie mają pułk.

- Poza decydentami politycznymi i wojskowymi co mi się czytało zwykle z jawną niechęcią pod ich adresem podobnie często miałem z wpływem prasy. Żyjemy w internetowym świecie gdzie przepływ informacji jest kluczowy i tak szybki jak nigdy wcześniej w historii. Reporterzy ze strefy wojny potrafią przekazywać swój materiał na żywo, w czasie rzeczywistym. Wpływa to i na wojska sojusznicze, i na przecwnika który też potrafi czerpać z tego źródła informacje i na rodziny walczących żołnierzy w domu. Gdy w mediach pojawia się informacja w stylu "Trzech polskich żołnierzy zostało rannych w Afganistanie" to siedząc przed telewizorem te kilkaset czy kilka tysięcy rodzin od razu biegnie myślami do swoich bliskich na froncie. Więc na przedstawicieli mediów też spada większa niż we wcześniejszych dekadach odpowiedzialność za swoje słowa. Podobnie jak z demaskującymi komandosów zdjęciami czy ujawnianiem ich presonaliów co może się odbić na nich i ich bliskich. A co też potrafiło się zdarzyć czy przez nieuwagę czy niedbalstwo jak nie rzecznika MON to samych przedstawicieli mediów. Jak to ma budować zaufanie takich komandosów do własnych władz i mediów jeśli takie wpadki się zdarzają?

- Podobnie są ciekawie omówione poszczególne misje, głównie zagraniczne w jakich brali udział polscy komandosi, a często też i żołnierze z i regularnych jednostek. Na Haiti, w byłej Jugosławi, w Iraku, w Afganistanie. Przez prawie 20 lat uzbierała się cała kolorowa kolekcja. Wraz z nią przyszły nowe mundury, nowe wyposażenie które często jest na najwyższym światowym poziomie.

- Gorzej z wykorzystaniem samej jednostki i zapleczem logistycznym bo z tym komandosi są zdani na pomoc innych jednostek. Brakuje nam w Polsce odpowiednika amerykańskiego 160-go regimentu specjalnego który zajmuje się głównie przerzutem i zaopatrzeniem sił specjalnych. Tymczasem u nas każdorazowo jest to nie lada logistyczne wyzwanie wysłać naszych komandosów za granicę.

- Sami decydenci też miewają problem z tym jak i do czego można by użyć takiej nieregularnej jednostki. Momentami podejmują działania jakby chcieli wręcz osiągnąć to czego nie udało się żadnemu z przeciwników gromowców na polu walki czyli rozwalić lub chociaż wykastrować GROM byle tylko wyrównali do szereregu innych jednostek regularnych. Naprawdę frustrujące było jak się te hece czytało i to jedna za drugą. A to przenieść oddział wodny do Formozy, a to zlikwidować ledwo powstajacy oddziałek pilotów wyszkolonych już do lotów nocnych i do przerzutu komandosów, a to obcięcie pensji a więc pośrednio i emerytury, albo zakotwiczyć komandosów do ochrony pustej ambasady gdzie na całym świecie komandosów zwykle używa sie do akcji "uderz i zniknij" i tak dalej. No naprawdę frustrująca lektura. I to dotycząca losów takich złotych dziewczyn i chłopaków przed którymi oni sami niezbyt mogą się obronić.

- W książce są też ciekawe fotki, unikalne z poligonów, z treningów, z misji zagranicznych, z wizytach różnych polskich i zagranicznych VIP-ów, specyficzne "pocztówki" z realiów wykonywania misji co bardzo ułatwia przybliżenie tych warunków pracy i służby. Ciekawie mi się też czytało skrócone bio kolejnych dowódzców tej jednostki czy osób z nimi związanych. Pozwala zapoznać się z tymi ludźmi którzy niekoniecznie są znani z głównych rozpoznawalnych mediów w kraju.

- Osobny rozdział poświęcono też komandosom z Lublińca czyli 1 Pułku Specjalnego który również brał udział w misjach zagranicznych i zdarzało się, że współpracował z GROMowcami.

- No i oddam głos samej książce:

"Kiedy jednostka przeszła pod skrzydła MON - pomimo protestów Romana Polko - wydłużono czas gotowości do 90 min od zgłoszenia alarmu.

- Moja żona najbardziej nienawidziła słowa "pager". W czasie "dyżuru domowego", nie mogłem nawet wyjść na dalsze zakupy czy pojechać na działkę za miasto. Kilka razy w miesiącu mieliśmy ćwiczenia sprawdzające skuteczność alarmowania - opowiada były GROM-owiec.

Poza nagłymi wypadkami, jak choćby pilny remont czy opieka nad dzieckiem, kiedy "wypoczywający" i tak musiał reagować na wiadomość z pagera, urlopy brano całymi sekcjami."
- s.85, rozdział o misji na Haiti.

"- W południe dotarliśmy na szczyt. Szliśmy po niewielkich skałach. W ugrupowaniu byłem szósty. Na ten głaz stanęło pięciu kolegów. Patrole to taka rosyjska ruletka... Głaz się osunął i uruchomił zapalnik miny, która się pod nim znajdowała. Poleciałem w górę, przekoziołkowałem. Gdyby odrzuciło mnie w lewo czy w prawo spadłbym w przepaść. Kolega miał refleks i chwycił mnie w locie - oficer pamięta każdy szczegół. Przed wypadkiem oglądał film "Helikopter w ogniu". Tam żołnierz też wyleciał na minie. Choć wybuch urwał mu praktycznie połowę ciała zachował świadomość...

- W ułamku sekundy pomyślałem "stało się...". Kątem oka spojrzałem czy jestem cały, czy może został mi tylko korpus... Spadłem na kamienie. Krew tryskała jak z fontanny, noga wyglądała jak galareta. Dłoń miałem zmasakrowaną. W kilkudziesięciu miejscach ciało podziurawione odłamkami skały - wspomina."
- s.181, rozdział Ranny z góry K-6.



---



Ocenia 8-9/10. Świetna książka. Warta do przeczytania zwłaszcza jeśli ktoś interesuje się rozwojem czy historią współczesnych jednostek specjalnych w Polsce, zwłaszcza GROM. Książka ciekawie i przystępnym językiem tłumaczy co i jak z tym GROMem się działo na przestrzeni prawie dwóch dekad, jak wyglądają ich misje i owe akcje specjalne albo po co komandosom piły tarczowe i umiejętność posługiwania się nimi. Generalnie jak najbardziej polecam tą książkę
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem