Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-10-2013, 08:56   #1
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Morituri te salutant

Spotkali się wieczorem u “U Edmondo”, włoskiej knajpce mieszczącej się dwie przecznice od ich biura. Była to typowa włoska restauracja, ale wystrój przypominał lokal żywcem wyjęty z “Ojca Chrzestnego” Knajpa podzielona była na dwie części, restauracyjną oraz barową. To właśnie w tej drugiej zasiadła cała trójka. Zaciszna loża ze skórzanymi kanapami, skryta przed wzrokiem innych gości idealnie nadawała się zarówno na romantyczną schadzkę kochanków, jak i biznesowe spotkanie.
Sącząc ośmioletnią whiskey, specjalność zakładu, trójka kumpli omawiała przyjęte przez jednego z nich zlecenie.
Sprawa z pozoru była typowa i w sumie teoretycznie nie było nad czym deliberować, ale tak naprawdę to nie było zwykłe poszukiwanie zaginionej osoby. Po pierwsze sprawa była głośna i znana. Po drugie zaginioną osobą był sławny dziennikarz. Po trzecie poszukiwaniami zajmowała się i policja, jak również inni prywatni detektywi. Wszyscy polegli. Po czwarte zaginięcie nastąpiło kilka miesięcy temu.
Wszystkie te okoliczności czyniły tę sprawę wyjątkowo skomplikowaną.
Leonard Grisham był znanym i ceniony dziennikarzem i prezenterem. Zrobił karierę na niekonwencjonalnych reportażach i dzięki swojej niezwykłej aparycji. Był postacią znaną w całym kraju. Gdy na jaw wyszedł jego romans z byłą żoną Ulissesa Onasisa, jego twarz przez kilka tygodni była na pierwszych stronach większości gazet. Mówiono, że romansowali jeszcze, gdy Monique Lastrada była żoną multimilionera i że był to jeden z powodów ich rozstania.
Jak było naprawdę trudno powiedzieć. Pewne było jednak to, że Ulisses Onasis nie pogodził się ze stratą ukochanej, jak i okolicznościami w jakich się to stało. Gazety rozpisywały się o tym, że wpływowy i niezwykle bogaty Onasis zrobi wszystko, aby rozbić ten związek. Oczywiście w momencie zniknięcia Grishama, to on jako pierwszy stał się głównym podejrzanym. Jednak policja dość szybko wykluczyła jego udział w tym zdarzeniu.
Samo zniknięcie również było bardzo nietypowe. Leonard Grisham, jak co dzień wyszedł ze swojego mieszkania na przedmieściach i zamierzał pojechać do redakcji, która ma siedzibę na Manhattanie. Niestety nigdy tam nie dotarł. Ostatnimi osobami, które go widziały był sąsiad z naprzeciwka oraz nocny stróż, który właśnie kończył zmianę. Żaden z nich nie zauważył w zachowaniu Grishama nic podejrzanego, czy też dziwnego. Po tym, jak dziennikarz odjechał swoim srebrnym Mercedesem, nikt go więcej nie widział.
Ani policja, ani żaden z detektywów zajmujących się sprawą nie znalazł samochodu. Wygląd, jak znany w całym kraju dziennikarz po prostu się rozpłynął.

Od Monique Lastrady otrzymali kilka adresów i numerów telefonów oraz najważniejsze dane w całej sprawie, ale to było naprawdę niewiele. Trzeba się było dobrze zastanowić, jak całą sprawę ugryźć. Wszyscy świadkowie byli już przesłuchiwani i to kilkakrotnie, a na dodatek całe wydarzenie miało miejsce kilka miesięcy temu. Zdobycie nowych informacji będzie niezwykle trudne o ile nie niemożliwe.

- Przepraszam panowie - odezwał się kelner, który właśnie podszedł do ich stolika - Pewien jegomość kazał mi przekazać panom ten oto liścik.
Kelner położył na stole małą, białą kopertę. Skłonił się nisko i odszedł bez słowa.
Mężczyźni spojrzeli po sobie i szybko sprawdzili, co też kryje koperta.
W środku na małej, sztywnej karteczce ktoś napisał koślawym pismem:
“Spotkajmy się za 15 min na 72 Wschodniej, przy wejściu do Central Parku”
Karteczka nie zawierała żadnego podpisu, ani nic co mogłoby sugerować tożsamość nadawcy.
Wyznaczone miejsce znajdowało się jakieś 10 minut marszu od restauracji, trzeba było więc podjąć szybko decyzję, co robić.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 09-10-2013, 22:55   #2
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Ryan siedział spokojnie w knajpie paląc, a raczej degustując kubańskie cygaro. Ubrany jak zwykle w szary płaszcz miał na rękach czarne rękawiczki, mimo że zimno nie było. Jego melonik leżał obok niego na kanapie. Siedział w cieniu, oprócz zarysu jego sylwetki widać było jedynie subtelnie unoszący się dym. Lubił ten lokal, szczególnie dlatego, że jego ukochana whisky była tutaj dość wyjątkowa. Spoglądał zamyślony w kąt. Myślał o sprawie. Nie spodziewał się udziału w aferze na taką skalę, sądził raczej, że jego kariera jako detektyw zakończy się na przyłapywaniu niewiernych mężów w łóżku z obcymi kobietami. Tak czy inaczej pieniądz nie śmierdzi, a zlecone zadania się wykonuje i tyle. Im prostszymi zasadami kierujesz się w życiu, tym mniejsza szansa, że zgłupiejesz.

W końcu odezwał się.
- Patowa sytuacja. Nie jestem pewien czy jesteśmy w stanie coś jeszcze wycisnąć z tej sprawy. Świadkowie zapewne byli przepytywani już nieraz, nie wiadomo czy będą skłonni do współpracy. – zaciągnął się i po chwili wypuścił dym z ust. –Przydałyby nam się policyjne akta tej sprawy, ale to byłby duży problem. Jedyne co możemy zrobić to jeździć po tych adresach od pani Lastrady.

Jego wypowiedź przerwał kelner przynoszący kopertę. Ryan spojrzał podejrzliwie na pracownika knajpki i zaraz po tym rzucił okiem na kawałek papieru. Otworzył kopertę pewnym i szybkim ruchem, po czym przeczytał zawartość kartki znajdującej się wewnątrz. Spojrzał poważnie na towarzysza i podał mu wiadomość nie odzywając się, ale sugestywnie spoglądając na jego twarz.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 10-10-2013 o 22:07.
MrKroffin jest offline  
Stary 10-10-2013, 16:49   #3
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Mark jak często to się zdarzało, gdy myśli mu gdzieś się oddalały, jego lewa ręka jakby podświadomie wędrowała do opaski, która spoczywała na miejscu jego lewego oka.

Opaska: KLIK

Strój: Czarne spodnie, czarna bluzka, brązowa kurtka skórzana, czarne ciężkie buty.
(taki mały wstęp, by nie było niejasności, zdjęcie obok, jest z dowodu osobistego, który jest już trochę... nieaktualny jak widać.)

Dotknął palcami kawałka czarnej skóry, po czym prawie niezauważalnie westchnął. Nadal nie może się pogodzić z tym co się stało. Z tym, że wtedy musiał zawieść. Mimo to wrócił do teraźniejszości. Chwycił swoją szklankę i napił się wody.

-Tutaj się zgodzę. Zdobycie jakiegoś nowego zeznania będzie graniczyło z cudem. Choć... Możliwe, że ktoś sobie coś przypomni dopiero, teraz, gdy ochłonął.-Przerwał, by odpędzić trochę dymu, który produkował Ryan i jego cygaro. -Najwyraźniej.- Skwitował to co powiedział jego współpracownik na temat ich następnego posunięcia mówiąc jak do tej pory zupełnie beznamiętnie, a nawet trochę znudzenie, ale tylko trochę.

Wtedy ich rozmowę przerwał barman, który zapewne cieszył się z obecności stałego klienta, jakim był Ryan, podając im jakąś karteczkę. Po chwili Mark miał ją już w ręce. Przeczytał uważnie. Zaciekawiło go to, choć jego twarzy pokazywała to co zazwyczaj, czyli chłodnawy spokój. Podał karteczkę dalej.

-Może to ten nasz pan X?- Wyszedł z inicjatywą.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 11-10-2013 o 16:06.
Zormar jest offline  
Stary 12-10-2013, 16:24   #4
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Ryan znów zaciągnął się. Milczał przez kilka sekund, jak to miał w zwyczaju zanim podjął decyzje, po czym rzekł:

-Zawsze warto spróbować. - podniósł oczy na rozmówcę. -Może niech jeden pójdzie na to spotkanie, a drugi czeka ukryty, w razie gdyby coś poszło nie tak? Lepiej ty, Mark. Jesteś sprawniejszy, większa szansa, że sobie poradzisz, gdyby kontakt stał się niebezpieczny.

Nie spuszczał z niego przenikliwego wzroku.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 12-10-2013, 22:24   #5
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Spojrzał na współpracownika swoim jedynym okiem, które było lekko zmrużone.

-Brudna robota jak zawsze spada na mnie?- Powiedział z udawanym wyrzutem. -Mimo to ja powinienem pójść, bo ty już nie masz pełnej koordynacji.- Dokończył już normalnie wskazując okiem szklankę alkoholu.

Mimo, iż Ryan miał w sobie kilka rzeczy, których nie lubi, to go toleruje, bo ma przynajmniej łeb na karku.
 
Zormar jest offline  
Stary 13-10-2013, 05:22   #6
 
zabawowy sigmund's Avatar
 
Reputacja: 1 zabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłość
Rozmowę dwóch gentlemanów przerwało przybycie się trzeciego. Lucas pojawił się, z właściwym sobie wdziękiem i dynamiką toczącej się kuli śniegowej. Drinka trzymał już w ręku, z daleka pozdrowił współpracowników, przerwał rozmowę z bliżej nieokreślonym facetem, wymienił uśmiechy z jedną z kelnerek, po czym płynnym ruchem zajął miejsce przy stole tuż obok Marka i Ryana.

Trudno było się domyślić, że osoba tak młoda i intensywna w zachowaniu jest prywatnym detektywem. Był to zapewne jeden z powodów, które czyniły Lucasa co najmniej niezłym tym fachu.

Spóźniony uśmiechnął się do pozostałych.
Młody mężczyzna, w sportowo-casualowej, brunatnej kurtce, przylegającej, bawełnianej koszuli, szarych spodniach i droższych, skórzanych trampkach sprawiał wrażenie uzupełniającego kontrastu wobec dwóch pozostałych indywiduów.
Wyglądał zastanawiająco normalnie.

Nie przerywając towarzyskiego szturmu, uśmiechnięty zwrócił się do Marka, po czym z szerokim uśmiechem pozdrowił go iście po piracku. "Arrr."
Był to raczej wewnętrzny dowcip. Lucas wiedział, że to delikatny temat. Nie pozwalał sobie na więcej.
Całkowicie niezbity z pantałyku pochylił się nad wiadomością.
-Więc co robimy z liścikiem?- Włączył się w temat, z zaskakującą łatwością. Kolejną cechą charakterystyczną Lucasa.
 

Ostatnio edytowane przez zabawowy sigmund : 13-10-2013 o 18:04.
zabawowy sigmund jest offline  
Stary 13-10-2013, 15:52   #7
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Przybycie Lucasa spowodowało kolejny wybuch dymu z ust Ryana. Spojrzał na niego beznamiętnie, tak jak patrzył na wszystko inne. Odezwał się melancholijnym tonem:

-Lucas, znowu. Jak ty trafiłeś do tej branży, jeśli ciagle się spóźniasz? - zapytał retorycznie. -Już wszystko ustalone, Mark idzie porozmawiać z kontaktem, my będziemy czekać w ukryciu, gdyby coś poszło nie tak. - przerwał i wbił spojrzenie w podłogę. -Tak... - znów przerwał. - Radzę zamówić jeszcze szklaneczkę i nie marnować czasu na bzdury. Ja nie prowadzę.

Ryan znów zdawał się być nie do końca przytomny, a wory pod oczami dodawały mu tylko wizerunku osoby, która ledwie co się przebudziła.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 14-10-2013 o 13:58.
MrKroffin jest offline  
Stary 13-10-2013, 18:55   #8
 
zabawowy sigmund's Avatar
 
Reputacja: 1 zabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłośćzabawowy sigmund ma wspaniałą przyszłość
-Kwestia szczęscia... pewnie.- Westchnął Lucas, pociągnąwszy łyka. Nie był szczególnym koneserem whiskey, dlatego nie obyło się ono bez dodatków.
Skinął głową.

-W jakiej odległości?- Zapytał wyciągając swojego smartphone'a. Nie był to najlepszy aparat, jakim dysponował Lucas, ale w braku bardziej profesjonalnego sprzętu, świetnie spełniał swoją rolę.
 
zabawowy sigmund jest offline  
Stary 14-10-2013, 22:21   #9
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Narada odbyła się w iście męskim stylu. Szybko, krótko i bardzo treściwie. Nie padły żadne zbędne słowa. Każdy z nich znał swoją wartość, wiedział co ma robić i nie potrzebne były wielogodzinne debaty, czy też planowania.
To, że na spotkanie trzeba się udać, nie ulegało wątpliwości. W tej sprawie liczył się każdy strzęp informacji, czy też najmniejsza poszlaka. A ten gość mógł coś wiedzieć.
Dopiwszy drinki ruszyli do samochodu. Miejsce spotkania znajdowało się co prawda bardzo blisko, ale detektywi liczyli na to, że o tej porze nie będzie korków i być może zyskają kilka cennych minut, aby lepiej zbadać teren i przyjrzeć się klientowi.

Niestety nie mieli szczęścia. Nie były to godziny szczytu, ale tuż po pierwszym skręcie w prawo okazało się, że droga do Central Parku jest zablokowana. Gdzieś w połowie Madison Avenue wywróciła się naczepa z jakimiś rurami i zablokowała całą szerokość ulicy. Można było szukać jakiś objazdów, ale to wcale nie przyspieszyłoby dotarcia na miejsce.
Nie mając innego wyjścia detektywi ruszyli pieszo.


Idąc zatłoczonym chodnikiem i mając stojące w korku samochodu, cała trójka doznała dziwnego uczucia. Było to uczucie nader denerwujące i niepokojące. Ktoś ukryty w mroku obserwował ich.
Spojrzeli po sobie i bez słowa zrozumieli, że każdy z nich czuje to samo. Przewidzenie lub przypadek mógł mieć miejsce w przypadku jednego z nich lub nawet dwóch, ale nie całej trójki.
Krótka wymiana zdań i detektywi rozdzielili się i ruszyli na miejsce spotkania oddzielnie.

Ryan McLaughan
Ryan przeszedł na drugą stronę ulicy, po czym wszedł w wąską uliczkę pomiędzy dwoma wieżowcami. Chciał sobie skrócić znacznie drogę i dojść na miejsce lekko z boku. Dałoby mu to sposobność zauważenia tajemniczego gościa wcześniej niż inni i dobry punkt obserwacyjny.
Szedł szybkim krokiem, co i rusz trafiając w słabo oświetlonej uliczce na głęboką kałużę.
Był już niecałe dziesięć metrów od wyjścia na ulicę przed Central Parkiem, gdy nagle metalowe drzwi, prowadzące zapewne na zaplecze jakieś knajpki otworzyły się i omal nie trafiły przechodzącego obok Ryana.
- Morituri te salutant - wybełkotał jakiś pijany i śmierdzacy kloszard.
Detektyw poczuł autentyczne ukucie strachu w żołądku. Sam do końca nie wiedział czego się boi.
Lśniące w mroku oczy pijaka wpatrywał się w nieg. Ryan stał, jak sparaliżowany.
- Poratuj pan drobniakiem - wybełkotał ponownie lump.
McLaughan wyminął mężczyznę i podbiegł w kierunku wylotu ulicy.

Lucas Sagan
Lucas szedł pewnym krokiem środkiem chodnika. Ludzie instynktownie wymijali go, jakby dokładnie wiedzieli z kim mają do czynienia. Sagan wręcz emanował charyzmą i przechodnie to czuli.
Lucas zauważył, jak Ryan znika w wąskim przesmyku pomiędzy budynkami. On jednak wybrał główną ulicę, gdyż uważał, że w tłumie o wiele łatwiej się zgubić i być niezauważonym.
Lucas zbliżył się do przejścia dla pieszych, ale czerwone światło powstrzymało jego dalszy marsz. Uczucie bycia obserwowanym, które na moment zniknęło znowu wkradło się w jego serce.
Tym razem jednak doskonale wiedział, kto go obserwuje. Była to mała dziewczyna stojąca po drugiej stronie ulicy.
Miała nie więcej niż osiem lat i wpatrywała się w niego hardym i pewnym siebie wzrokiem. Stroiła przy tym także dziwaczne miny. Lucas czuł się co najmniej dziwnie. Jakby ktoś stroił sobie z niego niewybredne żarty.
Zapaliło się zielone światło i grupa stojących po obu stronach ulicy ludzi ruszyła. Wśród nich był także Lucas i wpatrująca się w niego mała dziewczynka.
Mała nie odrywała wzroku od detektywa. Na dodatek, gdy mijali się dziewczynka musnęła dłoń mężczyzny.

Lucas poczuł się jakby ktoś poraził go prądem. Przed jego oczami ukazała się seria obrazów, których detektyw nie potrafił wyjaśnić.


Leonard Grisham siedział w pozycji lotosu na tle jakieś zniszczonej i opuszczonej fabryki. Wokół słuchać było monotonny szum, jakby w pobliżu pracował jakiś duży wiatrak oraz dziwny zaśpiew, przywodzący na myśl pieśni dzikich plemion.

Leonard Grisham leżał na stole operacyjnym, a nad nim stało kilku lekarzy. Jeden z nich trzymał w dłoniach coś co wyglądało, jak gigantycznych rozmiarów robak lub larwa.
Tego robaka lekarze włożyli w rozcięty brzuch Grishama
http://images3.wikia.nocookie.net/__...crete_worm.jpg

Pusty, podziemny korytarz z błyskająca w szalonym tempie świetlówką.


Lucas ocknął się w momencie, gdy rozwścieczeni kierowcy trąbili na niego, gdyż blokował ruch stojąc na środku przejścia dla pieszych. Po dziewczynce nie było już śladu, więc oszołomiony detektyw zszedł z ulicy.

Mark Cornwell
Mark dotarł na miejsce pierwszy. Przed bramą do Central Parku czekał już na niego tajemniczy mężczyzna. Detektyw miał dziwne wrażenie, że go zna, że już go kiedyś wiedział. Nie potrafił powiedzieć jednak ani skąd go zna, ani kim on może być.
Tajemniczy mężczyzna nie wyglądał zachęcająco. Bliżej mu było do parkowego kloszarda niż biznesmena z Wall Street. Twarz miał poznaczoną drobnymi rankami, jakby wielokrotnie zacinał przy goleniu. Jego strój wyglądał na markowy, ale nie zmieniany od wielu tygodni.
- Witaj - powiedział mężczyzna - Cieszę się, że przyszedłeś. Szkoda, że sam ale nie mamy czasu czekać na twoich kumpli. Chodźmy.
Po tych słowach mężczyzna ruszył w głąb Central Parku. Mark nie mając zbytnio innego wyjścia ruszył za nim. Rozejrzał się tylko dyskretnie, czy jego kumple są gdzieś w pobliżu. Miał nadzieję, że tak, gdyż zaczynał mieć dziwne przeczucia co do tego spotkania.

Tajemniczy gość zatrzymała się po jakiś dziesięciu minutach szybkiego marszu. Znajdowali się obecnie w niezbyt lubianej części parku. To tutaj znajdowały się liczne mostki i przejścia, które były ulubionymi miejscami rabusiów, czy gwałcicieli. Mężczyzna zatrzymał się przed wejściem do jednego z nich.
- Tutaj jesteśmy już bezpieczni. - powiedział rozglądając się wokół - Wybacz środki ostrożności, ale sprawa jest poważna. Postanowiłem was ostrzec, gdyż zgodziliście się na coś co może was doprowadzić do zguby. Odwiedziła was Monique Lastrada, a wy przyjęliście jej zlecenie. To mroczna sprawa, bardzo mroczna. Ten cały Grisham to też niezłe ziółko. Ale ja nie o tym. - skarcił sam siebie - Mam propozycję. Ja sporo wiem i chciałbym wam pomóc. Jest w was potencjał, jakiego nie mieli ci przed wami. Wam może się udać. Musimy jednak współpracować. Informacja za informacje. Przysługa za przysługę. Rozumiemy się. Wspólnicy.
Mark odniósł wrażenie, że gość zaczyna gadać bez sensu.
- Teraz nie mam zbyt wiele czasu, gdyż oni są blisko i mogą wszystko usłyszeć. A tego byśmy nie chcieli, prawda? Jeżeli jesteście zainteresowani współpracą ze mną, to przyjdzie jutro o 16 do “Arcanum Izydora” 67 Zachodniej. Powiedźcie, że przysłał was Derek. Właściciel będzie wiedział, co ma….
Mężczyzna przerwał w pół słowa i rozejrzał się czujnie.
- Uciekaj - szepnął i sam ruszył biegiem w głąb tunelu.
Zanim Mark się zdążył zorientować już go przy nim nie było. W oddali posłyszał tętent kopyt. To zapewne policyjny konny patrol.
Mark wolał unikać z nimi kontaktu i sam też zniknął.

Wszyscy
Cała trójka spotkała się po około kwadransie przed wejściem do Central Parku. Ich cały misterny plan nie udał się i to z przyczyn jakże nietypowych. Informacje, które zdobyli po spotkaniu także należały do tych z kategorii podejrzanych.
Już początek śledztwa wskazywał na to, że sprawa zniknięcia Leonarda Grishama jest naprawdę nietypowa, żeby nie powiedzieć dziwna.
Trzeba się było dobrze zastanowić co dalej.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 14-10-2013 o 23:05.
brody jest offline  
Stary 15-10-2013, 22:45   #10
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Ryan dopił resztkę whisky i udał się z towarzyszami w kierunku wyjścia. Rzucił ciche: „do jutra” barmanowi i założył melonik. Na zewnątrz było już dość chłodno, więc mocniej naciągnął rękawiczki. Zgasił pospiesznie cygaro, wiedząc, że palenie w aucie nie należało do genialnych pomysłów. Jedna przecznica i korek.

~No tak, New York~ pomyślał.

Wyszli z samochodu i podążyli do Central Parku na piechotę. Wtedy ogarnęło Ryana dziwne uczucie. Czuł, że ktoś go obserwuje. Zaczął subtelnie i nieco nawet leniwie, ale uważnie rozglądać się. On już wiedział, jakie to świry chodzą ulicami amerykańskich miast. Odruchowo sprawdził, czy ma przy sobie pistolet. Wtem spostrzegł, że nie tylko on doświadcza dziwnego uczucia. Nerwowo spoglądał na Lucasa i Marka, ale tylko przez chwilę. To jest miejska dzicz, to, że jakiś psychopata mógł im się skrycie przyglądać przestało już nawet dziwić Ryana. Nie zwróciwszy na to uwagi ruszył dalej.

Kiedy się rozdzielili Ryan nie przejmując się dziwnym uczuciem, które jeszcze przed chwilą mu towarzyszyło, szedł spokojnie chodnikiem. Postanowił sobie skrócić drogę i wybadać teren zanim reszta przybędzie. Wtem przed jego oczyma nagle pojawiły się metalowe drzwi. Ryan cofnął się odruchowo. Wtem jakiś kloszard odezwał się do niego słowami „Morituri te salutant”. Ryan ściągnął brwi i spojrzał się na człowieka o niezbyt wyjściowej aparycji. Co jak co, ale ulicznego pijaka nie podejrzewałby o znanie chociażby podstawowych wyrażeń z łaciny. Detektyw poczuł zakłopotanie, nie był pewien co powinien uczynić. Oczy bezdomnego świeciły w ciemności, niczym oczy kota. Wpatrywał się w nie, jednocześnie czując strużkę potu na skroni. Dopiero kolejne zdanie dziwnego człowieka wyrwało Ryana z tego nietypowego stanu. Ocknął się i szybko nabrał powietrza. Oderwał oczy od rozmówcy i czym prędzej poszedł do wylotu ulic. Po chwili już biegł, sam nie wiedział dlaczego, ręce mu drżały i wydawało mu się jakby pijak miał ruszyć za nim w pogoń.

Zanim wyszedł jeszcze klika razy doznał uczucia, jakby go obserwowano. Za każdym razem nerwowo się odwracał. Jego oddech stał się ciężki i nieregularny. Wyciągnął cygaro i zapalił. Musiał się uspokoić. Gdy wreszcie spotkali się przed wejściem do Central Parku starał się być niewzruszony, ale nie mógł ukryć irracjonalnego lęku. Dłoń w której trzymał cygaro drżała w szaleńczym tempie. Na komendę Marka wskoczył na zwyczajowe miejsce obok kierowcy nie odzywając się do towarzyszy. Wciąż widział te oczy, z każdego zakamarku mu się przyglądały.
 

Ostatnio edytowane przez MrKroffin : 17-10-2013 o 22:55.
MrKroffin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Content Relevant URLs by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172