Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-01-2016, 18:20   #1
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
[Old WoD] Jaki tu spokój... - Grażyna "Lulu" Stępień

Mieszkanie "Lulu", Praga Północ, ul Jagiellońska, noc
Była noc, ciemna jak sami diabli. Zaułek w zagłębiu klubowym przy 11 listopada, służący głównie jako składowisko koszy na śmieci i samych śmieci. Imprezowicze bawiący się w "Składzie Butelek" i Hydrozagadce" nie włazili raczej w ten zaułek paląc papierosy przed wejściami do klubów. Zresztą było późno, środek tygodnia, w klubach imprezy dogasały.
W uliczce najpierw rozległ się stukot obcasów, później pojawiła się postać. Delikatny obłok dymu papierosowego spowijał kobietę o czarnych włosach, ubraną w skórzany obcisły strój uwypuklający jej kobiece kształty. Niski wzrost nadrabiała wysokimi kozakami na szpilce, w których niejedna przeciętna dziewczyna połamałaby się przy pierwszym kroku. Szła spokojnie, zupełnie jakby była na spacerze w parku w piękny słoneczny dzień. Usłyszała szelest. Coś poruszyło się w jednym z ciemnych zaułków. Skierowała się tam. Mężczyzna. Obdarty, brudny, śmierdzący. Żul. Siedział ze zwieszoną głową. Oddychał.
- O – zdziwiła się na głos kobieta – schlałeś się, co? - podeszła do siedzącego na schodach mężczyzny. Zaciągnęła się papierosem. Ukucnęła przy nim. Wyglądała przy tym jak kotka szykująca się do ataku. Człowiek otworzył jedno oko. Z trudem. Jęknął. Tak, wyraźnie był zalany w trupa.
- Oj - powiedziała z udawaną troską. Dłoń z już prawie wypalonym papierosem skierowała do jego czoła. Zgasiła go o nie. Syknęło. Nieprzyjemny zapach palonej skóry. Uniosła kiepa wyżej, dwoma palcami, ostentacyjne. Puściła, pod nogi mężczyzny.
- Ależ z ciebie łamaga – rzuciła bardziej sama do siebie. Przechyliła się w jego stronę, dokładnie tak jakby chciała szepnąć mu coś na ucho. Czarnowłosa złapała żula za szyję, podciągnęła wyżej z nienaturalną dla tak małej kobiety siłą. Jej usta wpiły się w jego szyję, trwało to zaledwie kilka sekund. W uliczce pojawiła się jeszcze jedna postać. Sądząc po sylwetce mężczyzna. Czarna kurtka i kaptur na głowie. Kobieta przerwała. Nowa postać przyciągnęła jej uwagę. Krótkie spojrzenie padło wprost na … kamerę. Postacie zniknęły dużo szybciej niż się pojawiły.
- Coooo? - Podrapała się po zmarszczonym czole. - Replay… - Powiedziała sama do siebie, a echo odbiło się od ścian pokoju. A jak powiedziała tak zrobiła. Obejrzała całą scenę jeszcze raz. Jej oblicze skąpane w świetle monitora przedstawiało zdziwienie i zmieszanie. W pokoju było zgaszone światło. Był to niewielki wąski pokój, perfekcyjnie czysty. Pachnący starymi tapetami i meblami, oraz ścierkami do kurzu o zapachu pomarańczy. Jej zapity w trupa ojciec chrapał głośno w sąsiednim. Przez jej głowę przemknęła szybka myśl, że to dobrze. Przynajmniej nie wałęsa się po ulicach. Nagrała powtarzającą się na jej monitorze po raz trzeci scenę umieszczając plik na pulpicie. Zmieniła widok kamery na następną i następną… Nie. Nie będzie bawić się w detektywa. Na dziś wystarczy.
Zmieniła widok jeszcze raz, na okolice ulicy Braci Pillatich. Daniel powinien być już pod domem. Pożegnali się o której to było? Spojrzała na zegarek. Dawno temu. Przewinęła materiał by spróbować wychwycić na nim wracającego do domu przyjaciela. Jest! Uśmiechnęła się triumfalnie pod nosem. Dwa dni temu udało jej się włamać do miejskich kamer. Spędziła wtedy całą noc na przeglądaniu uliczek i zakamarków, obserwowała ludzi. Dziś postanowiła to powtórzyć. Udało się bez problemu. Wcisnęła Enter i stało się.
Zadowolona z siebie usunęła wszelkie dowody swojej krnąbrności. Włączyła Pidgina i przyjrzała się dostępności swoich znajomych. Na liście było ich niewielu, wszyscy poznani za pomocą sieci, no i Daniel. Stary dobry kumpel z dzieciństwa. Czuła wielką potrzebę podzielenia się z kimś swoim nietypowym odkryciem. Kajko. Jest dostępny. Znów uśmiechnęła się do swoich myśli. Jemu może się pochwalić. Kajko próbował dorównać jej w niektórych wyczynach, ale raczkował. Jej palce zwinnie przesuwały się po klawiaturze, knuła. Uploading przez Stany Zjednoczone… Wyślij.

Cytat:
DO Kajko: Patrz co odkryłam. To z miejskich kamer. ^^ Jakaś masakra.
Komunikator oznajmił jej, że wiadomość dotarła. Kajko nie odpisywał. Poczekała jeszcze kilka minut. Może jest zajęty?


* * *
Mieszkanie "Lulu", Praga Północ, ul Jagiellońska, późny wieczór
Lulu oderwała się od kompa i skierowała się do kuchni aby zrobić sobie coś do jedzenia. Ojciec jak zwykle oglądał coś w TV, a do jej uszu dobiegło charakterystyczne *psttttt jakie wydaje z siebie otwierana puszka. Zaczynał od piwka ale hej! Wieczór jeszcze młody, miał czas na przerzucenie się na bardziej przezroczyste trunki.
Grażyna kręcąc się po kuchni i przygotowując sobie coś na ząb zauważyła pęk jakichś kluczy leżący na blacie - z pewnością nie do ich mieszkania, z pewnością nie było ich tu przed powrotem ojca.

Aha!

Chwyciła znalezisko w dłoń i w pierwszej chwili przystawiła je sobie pod nos przyglądając się z mieszanką zastanowienia i niepokoju na twarzy. Kolejny szybki ruch wykonała w stronę lodówki. Klucze w jej dłoni zadzwoniły niebezpiecznie niemalże z niej wypadając. Zareagowała w ostatnim momencie przytrzymując je drugą dłonią. Stanęła przed lodówką. “Niemożliwe” przeszło jej przez myśl. Przecież przed chwilą wyciągała z niej ser żółty i keczup. Zauważyłaby nowe tatusiowe zapasy. Trybiki w jej głowie przybrały szybsze obroty.
Skierowała kroki w stronę pokoju ojca. Wsunęła się przez wpół otwarte drzwi. Spodziewała się zastać pokój równie czysty jak jej własny. Sprzątała tu za każdym razem gdy jedyny jego użytkownik opuszczał go przynajmniej na kilka minut.
- Tatusiu - powiedziała głośno aby oderwać skupienie rodzica od aktualnie oglądanej reklamy jogurtów Jogobella - potrzebuje nowe buty i kurtkę. - Kłamała, ale w końcu lepiej by wydał kasę jeśli jakąkolwiek dodatkową zarobił lub ma zamiar zarobić na nią niż ponadnormatywne zapasy alkoholu. Warto spróbować. Klucze nadal trzymała w dłoni.
- Tylko daj i daj - rzucił krzywiąc się. - A co ze starą kurtką, już podarłaś?
Lulu zauważyła kartkę A4 leżącą na blacie stolika, spoczywała pod otwartym piwem, a (jak ze swej perspektywy mogła stwierdzić) równe pismo wykluczało iż to jej rodziciel popełnił ten tekst.
- Oszołom Zdzisi ją pogryzł. Stara jędza prosiła by go wyprowadzić. Nie miałam serca odmówić...Tatusiu. - Uczyniła jeszcze kilka kroków bliżej siadając na pufie nieopodal ojca i stołu. Teraz zauważyć mógł prócz telewizora ją samą. Różowe włosy związane w wysoką kitkę. Po trzy kolczyki w każdym uchu. Kilka bransoletek na dłoni. Ubrana w luźne dresy po domu zasłaniające wszelkie aspekty kobiecości. Jego mała córeczka przykryta pod warstwą wytworów mody dzisiejszej młodzieży.
Lulu rozejrzała się po pokoju. Na chwilę jej wzrok zatrzymał się na pustym fotelu obok fotela ojca, by w końcu spocząć na tajemniczej kartce na stole.

- Dostaniesz jak zrobisz coś dla mnie - mruknął Antonii sięgając po puszkę. Wskazał na papier na którym już odcisnął się mokry ślad. - Skocz na starówkę i zobacz jak duże są mieszkania oraz ile farby i wałków właściciel zostawił w piwnicy. Tam masz adres i domofon… - wskazał na kartkę, zaczął grzebać po kieszeniach - Cholera, gdzie ja wpieprzyłem klucze… - mruczał.
Jęknęła w wyrazie niezadowolenia. Przełożyła klucze do drugiej dłoni. Zadzwoniły zdradzając swoją obecność. Wolną dłonią sięgnęła po kartkę.
- Leżały w kuchni. Właśnie miałam o nie zapytać. - Oznajmiła niewinnym tonem jednocześnie wstając z pufy. Dłuższe pogawędki z ojcem nie wchodziły od dawna w grę. - Niech Ci będzie, ale znasz moje zdanie. Niepotrzebnie łapiesz te swoje fuchy.
- Niepotrzebnie, niepotrzebnie, ale na kurtkę to daj - odrzekł zmieniając kanał.
Grażyna skupiła się na kartce:

Cytat:
Witam Panie Antoni.

W kwestii tego co uzgadnialiśmy:
Piwna 29, kod do domofonu 6661
Lokal 2: wystarczy samo malowanie.
Lokal 4: przed malowaniem będzie musiał pan zakryć robotę elektryków, była wymiana instalacji.
Lokal na poddaszu: Montaż paneli, malowanie.

Dziś mam samolot, z urlopu wracam za tydzień i chciałbym móc już wtedy wystawiać mieszkania pod wynajem. Nie widzę możliwości by pana robota mogła potrwać dłużej. Jeżeli uważa pan, że to za krótki okres czasu na wykonanie prac - proszę wziąć kogoś do pomocy.
Farba, wałki i pozostałe rzeczy do tych wykończeń, są w piwnicy, to ten duży klucz.
Lokatorzy są uprzedzeni, że po budynku będą kręcili się obcy wykonujący drobne prace remontowe.

P.S. W lokalu nr 1 mieszka mój dziadek, to osoba starsza ma problemy z poruszaniem się. Jeżeli raz na dwa dni zajrzałby pan czy nie potrzeba mu czegoś ze sklepu, uwzględnię to w ewentualnej premii.

Pozdrawiam
Patryk Huczko.
- Aha. - odpowiedziała ojcu wychodząc z jego pokoju z nosem w kartce. Udała się do swojego własnego. Kartkę położyła na biurku. Sięgnęła po telefon.

Cytat:
Do Daniel: Hejka. Masz dziś czas na spacer?
Tak… ów rzadkość wyszła spod jej palców. Zasiadła w fotelu przed kompem nerwowo stukając palcami o telefon.

Cytat:
Od Daniel: Jasne, gdzie?
Tymczasem na Pidginie zauważyła wiadomość od Kajki:

Cytat:
Od Kajko: Lol, laska z żulem?! Mocne tematy ogarniasz. A kamerę przy tym popsułaś? Znam ten zaułek to tuż koło mnie. Wlazłem na kam. miejską i nie działa ^^ Grubo. ^^
Cytat:
Do Daniel: Na starówce koło Zygmusia. Za 40 min?
Cytat:
Od Daniel: Spoko
Przeczytała wiadomość od Kajko, ale postanowiła odpisać później. Tymczasem … Patryk Huczko, Piwna 29… trzeba sprawdzić do kogo i gdzie się idzie. Ustawiła budzik na piętnaście minut, po czym przyssała się do komputera. Tyle powinno wystarczyć, do tego pięć minut na wyjście z domu i dwadzieścia na dotarcie na miejsce.*

Pobieżne sprawdzanie Pana Huczko na Internecie nie dało zbyt dużo. Żadnych firm zarejestrowanych na to nazwisko, ale z drugiej strony jak ktoś ma kamienicę pod wynajem na starówce to czy musi pracować? Serwisy społecznościowe też informacje dawały oszczędnie i półgębkiem. W prawdzie na samym FB Patryków Huczko było kilku, a dwóch z Warszawy, tyle że jeden aktualnie chodził do Liceum im. Żeromskiego, a drugi nie dawał podglądu nieznajomym nawet w zdjęcie profilowe. Yasni sugerowała też profil na NK i genealogy.net. W pierwszym przypadku nic poza profilowym zdjęciem człowieka okutanego w futrzany kaptur i w okularach przeciwsłonecznych na tle jakiegoś zamarzniętego wodospadu, oraz info o tym gdzie typ uczęszczał w kwestii edukacji (1991-1995 LO im. Staszica, 1995-2001 Uniwersytet Warszawski, Wydział Historii, Instytut Archeologi). Na genealogy Lulu natrafiła na profil niedostępny dla postronnych, ale co to dla niej. Chwila kombinacji i jej oczom ukazało się ledwo zaczęte drzewko rodowe z Patrykiem o tej samej profilówce co osobnik na NK, dwie siostry: Dagmara i Dorota, rodzice: Andrzej, Maria, dziadek Władysław, babcia ze strony ojca oraz rodzice jego matki (Stryjeńscy) oznaczeni na R.I.P.ie, podobnie jak pradziadkowie od strony Władysława (Ireneusz i Marta Huczko). Adres nieudostępnionego profilu na FB tytułował stronę prywatną jako “Huczman76”, w necie ten nick przewijał się rzadko. Konta na DevianArt, Last.fm, kilka forów towarzysko-historycznych, nic specjalnego. Choć pewności co do trafności rzeczonego profilu rzecz jasna nie było, to nick tytułujący page FB i daty edukacji na NK, dawały 99% szans, ze to ta sama osoba.

Zadzwonił budzik. Nie chcąc niepotrzebnie niepokoić ojca ostrym dźwiękiem dochodzącym z jej pokoju wyłączyła go pośpiesznie, równie pośpiesznie wyłączyła komputer, ubrała się i chwila moment siedziała już w tramwaju.
***
Starówka Warszawska, Śródmieście, późny wieczór[/center]
Weszła schodami na górę z przystanku na trasie W-Z na Plac Zamkowy i rozejrzała się. Ludzi o tej porze nie było dużo ale daleko było by uznać to miejsce za wyludnione. Trochę niedobitków turystów, a może i miejscowych kręciło się to w stronę Krakowskiego Przedmieścia to w kierunku Świętojańskiej i rynku Starego Miasta, oczy dziewczyny szybko wychwyciły Daniela stojącego pod kolumną Zygmunta.
Też ją zauważył, pomachał ręką.
- Co to za nagła chęć na spacery? - spytał gdy spotkali się wymieniając zdawkowe przywitanie.

- Piękna pogoda, ptaszki ćwierkają, kto nie chciałby spacerować? - Rozłożyła ręce na boki chcąc dodać sobie wiarygodności i uśmiechnęła się lekko. Gdy jej wzrok padł na przyjaciela zrezygnowała jednak z prób oznajmiania, że od tak sobie chciała wyjść. Westchnęła. - Znalazłam w domu klucze do jakiegoś mieszkania i okazało się, że Tatko znalazł sobie fuchę. Chcę wyciągnąć z niego trochę kasy żeby wszystkiego nie przepił. Kazał sprawdzić ile gościu zostawił mu materiałów. Pomyślałam, że skoro… no wiesz - wywróciła oczami - już i tak wychodzę od kompa to przy okazji wyciągnę Ciebie.
- Spoko, nie miałem żadnych planów. - Roześmiał się.

Puścili się razem przez plac w kierunku wlotu Piwnej i zatrzymali się przed drzwiami do wnętrza kamienicy. Kod do domofonu jaki pan Huczko zostawił w wiadomości do ojca zadziałał bez problemu. Przez dłuższą chwilę buszowali po lokalach wymienionych w liście oceniając metraż, po czym zeszli do piwnicy. Mocne stare stalowe drzwi, stary wielki klucz jak na filach historycznych…. Wielka piwnica o gotyckich sklepieniach pozostawiona w stanie surowej cegły jednak utrzymana bardzo dobrze, miała swój klimat. Byłoby tu nawet przytulnie jednak… jakaś przytłaczająca smutna atmosfera nie dawała obojgu spokoju, czuli się tu jak intruzi. Daniel ocenił ilość zgromadzonej farby jako więcej niż wystarczającą, stały tu też panele do zamontowania na poddaszu, kilka wałków, dwa worki gipsu.
W dość przytulnej i ciepłej piwnicy paradoksalnie wypełnionej ponurym nastrojem czuli się kiepsko, więc czym prędzej wyszli. Grażyna siłowała się dłuższą chwilę z zamkiem, Daniel wyszedł czekając na zewnątrz.
- Luknij Lulu - wskazał na kartkę A4 zawieszoną na ścianie. Albo wcześniej jej nie zauważyli albo ktoś rozwiesił w czasie gdy buszowali po kamienicy.

Cytat:
Wynajmę na dzień piwnicę utrzymana w starym gotyckim stylu. Cel - sesja zdjęciowa. 500 PLN, do negocjacji.
Pilne.
<Nr telefonu>
- Typ pewnie twemu ojcu zabuli tyle albo niewiele więcej za malowanie, a odbije sobie to otwierając komuś piwnicę na parę godzin. Pieniądz leci do pieniądza, ludzie to mają jednak fart w życiu pod warunkiem że są bogaci - rzucił bez tonu jakiegoś marudzenia czy pretensji dotyczącej nierówności. Ot z czystym sarkazmem.
- Daj spokój. Kolesia nie będzie przez dobry tydzień. - Dziewczyna uśmiechnęła się dokładnie tak jakby knuła coś niedobrego. Jej dłonie powędrowały do torebki przewieszonej przez ramię. Po dłuższej chwili, wystarczającej by odnaleźć coś w damskiej torebce wyjęła cienkie niebieskie LM. Otworzyła i wyciągnęła w stronę chłopaka.
- Masz ochotę? - Spytała z uroczym uśmiechem na ustach. - Teraz my zarobimy, jak się uda.
Po tych słowach wydobyła z kieszeni kurtki telefon i zapalniczkę. To drugie użyła do odpalenia fajki, to pierwsze zaś do naskrobania szybko smsa. Daniel mógł zauważyć, że używa starego telefonu, pewnie tego w którym nosiła co jakiś czas zmienianą kartę z kupionym w kiosku numerem telefonu. Gdy przyjaciel wziął od niej fajkę, napisała:

Cytat:
Do nr z ogłoszenia: Witam. Dysponuję odpowiednią piwnicą.
- Po papierosie wrócę zrobić szybko fotkę piwnicy. Może się przydać.

Cytat:
Od nr z ogłoszenia: WOW! mogę ją obejrzeć? Jestem przy Barbakanie dopiero co rozwiesiłem garść ogłoszeń.
Cytat:
Do nr z ogłoszenia: Zapraszam. Piwna 29, akurat jestem pod klatką.
- Albo nie. Koleś jest niedaleko. - Uśmiechnęła się zadowolona do przyjaciela.

Po dosłownie kilku minutach podszedł do nich lekko zdyszany około trzydziestolatek o aparycji zagorzałego fana metalu. Mógłby uchodzić za młodszego brata Marco Hietala. Prowadził ze sobą owczarka niemieckiego (lub to owczarek prowadził jego).
- Witam, Marcin jestem - odezwał się wyciągając rękę najpierw do Lulu potem do Daniela. - Gruby fart, niby rozpuściłem wici w sieci ale tu wielu starszych właścicieli na starówce co nie ogarniają netu, to sobie wyszedłem z psem by rozwiesić parę ulotek.
Zawahał się.
- Eeeee… w sensie że któreś z was jest właścicielem?
Dziewczyna przydepnęła peta, przyglądając się ów Marcinowi.
- Mój ojciec jest właścicielem. Byliśmy właśnie sprawdzić czy u dziadka wszystko okej. Jestem Lulu, a to mój przyjaciel. - Wskazała Daniela nie przedstawiając go.
- Kumam. Umowę potrzebujecie? Bo mi to powiewa, sesja moja prywatna, faktur nie potrzebuję - odpowiedział. - Mogę wejść i obejrzeć? Któreś potrzyma mi Ramzesa przez ten czas?
- Jasne. Otworzę Ci. - Popatrzyła wymownie na Daniela, który najwyraźniej musiał zostać opiekunem psa.

Oglądali piwnicę zaledwie przez minutę czy dwie, Marcinowi bardzo się spodobała, sarkał tylko na farby i inne materiały zgromadzone na samym środku. Nie był to problem, bo ojciec Lulu zapewne w pierwszej kolejności zająłby się taszczeniem tego do lokalów wymagających remontu lub malowania, a fotografowi potrzebne były i tak ze dwie ściany. Dał do zrozumienia, że ostatecznie przetaszczy to ze środka po prostu.
- Za dwa dni byśmy wpadli z ekipą, parę godzin zdjęć… W dupie trochę jestem, pięć stówek starczy?
Skinęła głową na zgodę.
- Pewnie. Nie musimy bawić się w faktury. Jeśli za dwa dni, to myślę, że ojciec do tego czasu zabierze te rzeczy stąd.
- Okey, daj mi jeszcze namiar na swego ojca i gra muzyczka.
- Wyślę Ci jego numer telefonu smsem, okej? Tylko nie zraź się jak za pierwszym razem się nie dodzwonisz, ciągle proszę go by nosił telefon przy sobie ale i tak zazwyczaj o nim zapomina. - Uśmiechnęła się do Marcina jakby przepraszająco.
* * *
Mieszkanie "Lulu", Praga Północ, ul Jagiellońska, noc
Po powrocie do domu Lulu usiadła przed komputerem jak to zwykła czynić i przywitała ją wiadomość od Kajki.

Cytat:
Od Kajko: Lol, że tez wcześniej na to nie wpadłem, fajna zabawa z tym podglądaniem na kamerach XDD
Cytat:
Do Kajko: Prawda? ^^ Znalazłeś coś mocniejszego ode mnie?
Po wysłaniu ów wiadomości, Lulu przypomniała sobie o poprzedniej jaką dostała od chłopaka. Sprawdziła czy drzwi od pokoju są dobrze zamknięte po czym dosłownie zakasała rękawy. Czy na prawdę tamta kamera przestała działać? Postanowiła to sprawdzić.

Cytat:
Od Kajko: Właśnie zaciekawiły mnie te kamery pod klubami jakie ogarniałaś ostatnio, heh. to tuż koło mnie, ogarniam laski jakie z Hydrozagadki wychodza na fajka czy jest sens uderzać dziś do klubu XDD
Cytat:
Do Kajko: Serio chodzisz tam? ^^ Mogliśmy się kiedyś spotkać i o tym nie wiedzieć. :P I jak widoki? :P
W tym czasie w drugim okienku wchodziła już na miejskie kamery, wcześniej przekierowując oczywiście swoje IP i szyfrując połączenie.

Cytat:
Od Kajko: No taka laskę wyhaczyłem, że szczęka mi opadła :P Poszła w ten zaułek gdzie kamerzyłaś ostatnio, przełączyłem się, o dziwo działa ^^ Chyba zerwała z chłopakiem, on tam siedzi ona poszła. Nachodzi chętka by jednak wyskoczyć ^^.

Od Kajko: O w mordę!!!!
Zanim odpisała postanowiła sama zobaczyć uliczkę o której mówił. Lepiej rozmawiać o czymś, na co patrzy się we dwoje. Weszła więc na wskazaną kamerkę. Lulu była w tym naprawdę dobra i zajęło jej to z pewnością mniej czasu niż Kajce, lecz… tu spotkała ją ciekawa niespodzianka. Po pierwsze zauważyła, że ktoś jako administrator jest aktualnie zalogowany i podgląda właśnie tą kamerkę. Mało tego, po pobieżnym zbadaniu skryptu mogła dość do wniosków, że zaszły tu diametralne zmiany. Ktoś zadał sobie tyle trudu by nie tylko nonstop transmitować obraz z tej kamerki do siebie, ale monitorować dokładnie wszelkie wejścia i ruchy użytkowników korzystających z niej. Tylko po co? Przecież włamania do sieci kamer informatycy na etacie urzędu miejskiego mogli wykrywać poprzez monitoring centralek połączeń transferujących obrazy. Haker przecież musiał włamywać się przez nie.
Lulu włosy stanęły dęba.
Ktoś przerobił oprogramowanie kamer z pewnością spoza etatowych informatyków. Tylko po co? Ale skąd ktoś mógł podejrzewać, że na tą kamerę ktoś wchodzi spoza obsługi systemu na litość boską?
Czy Kajko o tym wiedział?
Czy zabezpieczył się dobrze przed wejściem na kamery?

Cytat:
Od Kajko: Hahahahahahahaahah!!! ta sama lala co wtedy z żulem. No ja nie mogę, na wejściu dosiadka i w ślimaka z typem, teraz całuje go w szyję. Co za nimfomanka!
Cytat:
Do Kajko: Ej, Kotku… gratuluję widoczków, ale mam nadzieję, że nieźle się zabezpieczyłeś. Widzę, że ktoś zadał sobie trochę trudu by monitorować połączenia in z centrali do camer.
Teraz ciekawsze niż widok z kamery stał się dla Lulu ów nowy porządek. Przyglądała się przez chwilę zmianom. Podrapała się po czole. Poszła otworzyć okno i przestawiła popielniczkę z parapetu na biurko. Znów podrapała się w zamyśleniu po czole. Odpaliła papierosa wpatrując się w ekran. W końcu postanowiła. Najpierw należałoby sprawdzić z jakich adresów IP aktualnie wchodzono na kamery. Jeśli Kajko popełnił błąd, być może ona pierwsza go znajdzie. Uśmiechnęła się sama do siebie, gdy jej dłonie znalazły się na klawiaturze a papieros w ustach.

Cytat:
Od Kajko: Tylko podstawowe zabezpieczenia, nie chce mi się nad tym mocniej siedzieć, a na fagasów z miasta starczy. Zresztą za mało im płacą by monitorowali każdego kto wchodzi (:
Było już późno ale sprawa nie dała jej spokoju, zaczęła buszować w logach. Zabezpieczenia sieci kamer były śmieszne, ale były, dzięki temu głównie można było wyśledzić ruch na łączach z centrali do kamer płynący w drugą stronę niż standardowy przesył obrazu. Takich zresztą było najmniej gdyż gros fanów użytkowania sieci kamer do podglądania bliźnich zadowalała się jedynie “kradnięciem” danych spływających do centrali. Tylko nieliczni szli głębiej zapewniając sobie kontrolę nad urządzeniem w celu zmian ostrości czy wymuszania jego ruchu dla zwiększania kątów widzenia. Zaś jeszcze bardziej nieliczni łasili się na buszowanie w ustawieniach administratorskich. Pobieżne sprawdzanie tych logów jakie dotyczyły tej kamery dawały jawny obraz pewnej gremialnej paranoi hakerów przeczący podejściu Kajki “że przecież obsłudze się nie chce”. O ile jednak kilka logów przykrywało IP naprawdę sprawnie czasem odwołując się IP do np. Republiki Burundi, albo nawet kreując prawdziwa pętlę przekierowań, to większość korzystała z mniej wysublimowanych metod przykrycia.
Pierwszą rzeczą jaka rzuciła jej się w oczy były aktualnie przeglądające kamerkę IP. Takich było trzy. Jej własne, aktualnie prowadzące w pierwszej kolejności do Stanów Zjednoczonych i wskazujące Biały Dom. Wysublimowany żarcik, z uprawnieniami najwyższego stopnia. Jedno ze standardowymi uprawnieniami, zapewne Kajki. I ostatnie aktualnie przeglądające dokładnie to samo co ona… kto jeszcze grzebie w kamerach, każdy najmniejszy ruch użytkowników. Teraz. W tej chwili. Również z uprawnieniami najwyższego stopnia. To właśnie ta osoba musiała zmienić oprogramowanie kamer uruchomiając alert dotyczący wejścia w urządzenie od strony centrali.
Skopiowała szybko pozostałe dwa adres IP, otwierając kolejne dwa okienka. Musiała sprawdzić jak dobrze ukrył się jej przyjaciel… Oraz adres IP ów kogoś, czy on ukrywa się dobrze?

Cytat:
Od Kajko: Lol, kolo odpadł nieprzytomny.

...

Ty, ona znów patrzy na kam. Coś gada przez komórkę. Chyba będę logoutował…
Chwilę później Grażyna wiedziała już, że jest za późno. Kajko użył podstawowego programu, amatorszczyzny do przekierowania kilka razy swojego domowego IP. Teraz wiedziała dokładnie Warszawa – okolice ulicy Namysłowskiej. Skoro ona zrobiła to tak szybko, ktoś inny z głową na karku też to zrobi. Kwestia kilkunastu minut by określić jego dokładne położenie. Nieznany jej haker był dobry, bo oprócz śledzenia połączeń dobierał się właśnie do serwera kasując część zapisanych danych jakie spłynęły tam z urządzenia zamontowanego w zaułku przy zagłębiu klubowym przy ulicy 11 Listopada. Jego IP kierowało cały czas na indyjska stację polarną Bharati na Antarktydzie.
Lulu z czystej złośliwości, chcąc zajść temu drugiemu za skórę, podjęła próbę przechwycenia kasowanych danych i odzyskania ich na własny komputer. Oj, rozboli tego kogoś głowa. Po za tym, koniecznie musi skasować z listy adres Kajki. Może jeszcze go nie sprawdzili i jest szansa.

Cytat:
Do Kajko: Słabo się zabezpieczyłeś. Ja już Cie znalazłam. Ktoś właśnie kasuje dane z tej kamery. Wyjdź z niej.
Cytat:
Od Kajko: Wylazłem.
Przechwycić część ujęć się udało, choć nie wyglądały szczególnie. Ot kobieta dosiadająca się do młodego chłopaka, zaczyna go całować schodzi na szyję gdzie całuje przez dłuższą chwilę, podpity zapewne chłopak odpływa, traci film, kobieta odbiera dzwoniący telefon po czym patrzy na kamerę i wychodzi z zaułka.
Ucieszona, nie tyle filmem który był dla niej bezwartościowy, co zalezieniem komuś za skórę wylogowała się. Jej pulpit zdobiły teraz dwa pliki z dwoma krótkimi ujęciami tej samej nimfomanki. Zatarła wszelkie ślady swojej zabawy.

Cytat:
Do Kajko: Kurcze myślę, że ktokolwiek tam buszował mógł Cie wyśledzić. Próbowałam skasować Twoje IP, ale pewnie za późno. Uciekam spać.




Lidl Polska Sklepy Spożywcze, Praga Północ, ul. Wileńska 14, wczesne popołudnie
Wracając z uczelni Lulu zajechała jeszcze do Lidla.
Nie, jej celem nie były zakupy. Chciała znaleźć tu odpowiednią osobę do odpowiednich zdań specjalnych. Zaparkowała swój nadal jeżdżący motocykl przed sklepem i skierowała się ku koszykom wypatrując przy nich i po parkingu kto się tu kręci. Był tam, właśnie zabierał koszyk wyłuskanej paniusi przy czarnym volvo. Mężczyzna w średnim wieku, ubrany w szaro zielone łachmany. Tłuste siwe włosy spływały mu po ramionach. Było widać zakola. Ewidentnie starał się zarobić kilka groszy odprowadzając koszyki. Lepsze to niż nic. Podeszła do niego pewnym krokiem.
- Witam, Panie eeee…. Wiesiu… ? - Nie była pewna, ale może uda jej się trafić.
- Zdzisiu. - Poprawił ją patrząc na nią podejrzliwie. Głos miał ochrypły, pewnie przepity z wciąż nie przechodzącego porannego kaca.
- Widzę, że chciałby Pan zarobić troszkę. Nie mam koszyka do odprowadzenia, ale mam… mogę dać Panu zarobić kilka groszy za przysługę.
- Przysługę? Jaką przysługę? Ja… odprowadzam tylko koszyki. Nie będę ładował się w żadne kłopoty. - Na czole bezdomnego pojawiły się zmarszczki świadczące o zaniepokojeniu. Chciał iść dalej wymijając dziewczynę.
- Proszę zaczekać Panie Zdzisiu. Zna Pan mojego tatę. Antoniego… pija Pan z nim czasem emm w Parku Praskim. Pamięta Pan? Taki siwy z brodą. Zabierałam go kiedyś stamtąd z przyjacielem.
Mężczyzna przystanął i spojrzał ponownie na dziewczynę.
- Umm… emm… no może. - Podrapał się po zakolach. - Czego chcesz?
- Chciałabym kupić tacie prezent na urodziny. No wie Pan… u nas krucho z kasą jak wszędzie. Znalazłam takiego jednego gościa który chce wynająć na godzinę czy dwie naszą piwnicę i zrobić w niej zdjęcia. Wie Pan artysta fotograf.
- Nooo. I co z tego?
- Chciałam dorobić trochę grosza za plecami taty, bo inaczej uparł by się by wydać je … - rozłożyła ręce - … sam Pan wie. Na co innego niż przyzwoity prezent. Ale gościu chce by tata zadzwonił i powiedział, że się zgadza na wynajęcie tej piwnicy.
Urwała by dać mu chwilę na przeanalizowanie sytuacji.
- Gdybym dała temu artyście Pana do słuchawki a Pan by powiedział, że jest moim ojcem i zgadza się na wynajem… - uśmiechnęła się najsympatyczniej jak umiała.
- Zapomnij dziewczyno. - I znów ruszył pchając przed sobą koszyk.
Lulu nie dając za wygraną zrównała się z nim.
- Nie za darmo Panie Zdzisiu. Proszę, chodzi tylko o wynajęcie piwnicy. Nie ma w tym nic złego? Prawda? Dam Panu…
Dziewczyna wyjęła z tylnej kieszeni stary popruty portfel. Pan Zdzisiu zawiesił na nim oko. Wyjęła dwadzieścia złotych i wyglądało na to, że portfel dalej świeci pustkami. Ale nie… wsunęła palca do kieszonki na dokumenty i wyciągnęła jeszcze dziesięć.
- Trzy dyszki jeśli się uda?
Mężczyzna wepchnął koszyk między inne odbierając złotówkę wciśniętą w niego.
- Dobra. Ale chodzi tylko o wynajęcie piwnicy?
* * *
Starówka Warszawska, Śródmieście, ul. Piwna, ranek
Z zadowoloną miną Lulu przeciągnęła wałkiem po ścianie lokalu drugiego Pana Patryka Huczko. Świeża farba pachniała charakterystycznie ale dawała efekt i to jaki! Z mniej zadowoloną miną tuż koło niej zrobił to samo Daniel. Kilka chwil wcześniej Lulu zaatakowała brudnym paluchem jego nos i teraz została na nim świeży ślad po próbie wytarcia go, w dodatku miał już brudne spodnie i bojące plecy. Wyręczał Pana Antoniego w noszeniu tych wszystkich rzeczy z piwnicy do lokalu, tylko po to by w kieszeni jego spodni znajdował się klucz do niej. Tata Antoni również miał zadowoloną minę. Po pierwsze, dwie pary rąk do pomocy chociaż jednego dnia to sporo roboty do przodu. Po drugie zaś dawno nie miał perspektywy aby spędzić tyle godzin na raz w towarzystwie córki. Bądź co bądź to jakiś plus. W dodatku w radiu leciała akurat jakaś żwawa piosenka, którą Lulu z ochotą podśpiewywała a przez okno wpadały promyki jesiennego słońca.
Z zamyślenia wyrwał wszystkich głośny dzwonek telefonu Grażyny.
- Aha. Tak. Jasne. Już schodzę. - Uśmiechnęła się do przyjaciela a następnie do ojca - To Adaś. Nie, nie cieszcie się, nie przyszedł nam pomagać. Nosiłam w torebce jego klucze, bo nie miał na nie kieszeni. Idę mu je tylko znieść. - Zabrała telefon i chwila moment wyszła za drzwi zamykając je za sobą.
- Grażynka czekaj! - Zawołał za nią Daniel i chwila moment, jego też już nie było.
Odwróciła się za siebie na klatce schodowej zerkając o co chodzi, zaś jej przyjaciel w tym samym momencie sięgał do kieszeni spodni i wydobywał z niej klucz od piwnicy.
- Ale ściema. - Szepnął. - Miałaś zamiar im otworzyć bez klucza? Trzymaj.
* * *
Mieszkanie "Lulu", Praga Północ, ul Jagiellońska, późne popołudnie
Dziewczyna była z siebie dumna, całą akcję przeprowadziła koncertowo. Bogatsza o kilka stówek śmigała po sieci upewniając się, że facet przepłacił kilkakrotnie, ale szukał na szybko i wyglądał na nieźle zarabiającego. Zdesperowani dobrze prosperujący ludzie często przepłacając kreując uliczne opowieści o frajerach.
Dzwonek komórki rozległ się po pokoju, Grażyna ze zdziwieniem zobaczyła iż połączenie idzie od Kajki. Chyba pierwszy raz? Zawsze rozmawiali za pomocą wiadomości tekstowych.
- Hallo? - odezwała się niepewnie.
- Lulu?! - głos był przyjemny dla ucha, to znaczy byłby gdyby nie przebrzmiewała w nim panika. - Wyszedłem po piwo, stoję właśnie pod domem. Kurwa, czy to te kamery? Światło się u mnie pali. Wyłączałem wychodząc, zawsze wyłączam!
W słuchawce przez chwile brzmiała cisza.
- Tak to ja. Dziwne… Wiesz, jestem dość pewna, że to nie był nikt z policji. Może… nie wracaj tam sam, zobacz czy zgaśnie. - Głos dziewczyny był również przyjemny, choć nieco dziecinny jak na jej wiek.
- Mała, mam prośbę… Mieszkam na Namysłowskiej 2, drugie piętro, czerwone zasłony z prawej strony okna, z lewej nie ma - zerwała się. Naprzeciwko jest szkoła podstawowa, kamera na budynku… Rozumiesz? Boję się, zajrzyj. Proszę.
- Spoko. Nie ma problemu. Nie rozłączaj się. Dam Cie na głośnomówiący. - Mógł usłyszeć lekki szum gdy odkładała telefon na biurko. Nie śpieszyła się, w końcu stał tak czy inaczej gdzieś w bezpiecznym miejscu, a pośpiech jest wrogiem takich jak ona. Spokojnie przekierowała swoje IP i zaszyfrowała połączenie, nim spróbowała wejść na kamery. Dokładnie, tą konkretną wskazaną przez Kajko.
W końcu w sieci kamer miejskich wyłuskała tę o którą chodziło kumplowi. W lato taki manewr nie miałby szans z tego prostego względu, że blok przy Namysłowskiej 2 od frontu miał szpaler drzew. Był jednak listopad, nagie gałęzie przeszkadzały ale nie uniemożliwiły zajrzenia przez okno. Musiała wcześniej trochę się nagimnastykować aby zhakować nie tylko sam dostęp do obrazu ale i podpiąć się pod sterowanie w celu regulacji ostrości i ruchu aparatem.
Chwilę zajęło jej szukanie właściwego okna ale opis Kajki był dość precyzyjny.
Gałęzie wiele zasłaniały a kamera nie była dobrana specjalnie do jakiejś mocnej inwigilacji. Odległość około trzydziestu metrów… ale po zoptymalizowaniu ostrości… Taaaak, ktoś siedział przy biurku przy komputerze. Kobieta, przy tej ostrości ciężko było określić… ale czy nie była to przypadkiem ta sama co pod “składem Butelek”??? Chyba tak. Wyglądała bardzo podobnie. Nad nią stał łysy mężczyzna w czarnej kurtce. Przedmiot jaki trzymał w ręku i którym gestykulował z pewnością nie był niczym innym jak pistoletem, zdradzał to charakterystyczny wygląd tłumika przymocowanego do gnata.
- O w mordę. Przerąbane. - Wyrwało jej się. - Słuchaj, idź jak najdalej stamtąd. W środku jest kobieta, siedzi przed kompem. Podobna do tej pod Składem Butelek, a nad nią stoi łysy koleś i wymachuje pistoletem. - Włączyła mimochodem nagrywanie widoku ze swojego pulpitu, by kilkusekundowy film ujmujący ów widzianą przez nią akcję zapisać zaraz do swojej kolekcji na pulpicie.
Kajkę najwidoczniej zatkało bo nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
- Jezu, mała… W coś ty mnie wpieprzyła? - jęknął w końcu.
Grażyna miała się coś odciąć ale zamarła.
Na Pidginie pisał do niej… Kajko.

Cytat:
Od Kajko: Niegrzeczna podglądaczka. Do zobaczenia króliczku…
https://www.youtube.com/watch?v=cnYdd2xMys8

Post by Wila i Leoncoeur
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 07-01-2016 o 19:10.
Leoncoeur jest offline  
Stary 11-01-2016, 22:09   #2
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Mieszkanie "Lulu", Praga Północ, ul. Jagiellońska, noc
„Czy kto widział jak biegnie króliczek ulicą, czy go widział kto …. „ w ów dramatycznym dla Kajko momencie w jego telefonie zamiast odpowiedzi Lulu rozległa się wesoła muzyczka, urwała się po kilku pierwszych nutach.
- Właśnie napisali do mnie na Twoim Pidginie. Słyszałeś co wysłali? Słuchaj Kajko… - urwała na moment, dziwnie było wypowiedzieć jego nick na głos, dziwne było w ogóle z nim rozmawiać, nie mówiąc już o sytuacji w jakiej to robili - … masz jakiegoś kumpla u którego możesz przenocować, co? – Kontynuowała nie dając mu odpowiedzieć na pytanie - I nie jęcz mi tu, że ja Cię w coś wpieprzyłam. Zignorowałeś zabezpieczenia. – Westchnęła. – Dobra. Nie będę się teraz z Tobą przerzucać winami jak stare małżeństwo. Spróbuję ich wywalić z Twojego kompa i będę śledzić tak długo jak się da. Myślisz, że weszłam w drogę jakiejś mafii?
- Nie wiem - głos miał grobowy. - Jak tak to przesrane. Może ich przeprosić czy coś? Ech… Mam paru znajomków, ale Mała… oni cię nacelują po IP z mojego kompa, ty też możesz mieć gości.
W tym czasie Lulu wsunęła do swojego laptopa pendrive o kształcie różowej świnki.


Magiczna różowa świnka zawierała wiele dziwnie nazwanych plików o różnych rozszerzeniach. Wybrała jeden z nich i na szybko odpaliła go w notepad++ zmieniając jedną daną. Czas, z 1 godzina na 1 sekunda. Przeniosła plik na swój pulpit i zmieniła jego nazwę. Na całe szczęście Kajko, a była tego pewna na 100% używał antywirusa ClinWIN 5.9 do którego sama napisała kilka wtyczek… Chwilę później odpisała.

Cytat:
Do Kajko: Hejka! Mogę być Twoim małym różowym puchatym króliczkiem ;* ale jeszcze Cię nie podglądałam! :P
Cytat:
Do Kajko: Zobacz co napisałam dziś z nudów. Teraz będziesz mógł się bawić bezpiecznie ze mną.
Cytat:
Do Kajko: wysłano załącznik brama_do_kamer.exe
Cytat:
Do Kajko: Daj znać czy Ci się podoba.
Dopisała jeszcze jedną wiadomość na Pidginie “Papa wilczku.”, czekając na charakterystyczne piknięcie oznaczające “mam Was” z palcem na klawiszu ENTER, aby wysłać ją, jeśli Ci po drugiej stronie odpalą program… jest duża szansa, że nim komputer się wyłączy zobaczą jeszcze ten ostatni tekst. Drugą dłonią trzymała zaciśniętego kciuka.

Piknięcie oznaczające odbiór programu nie nadchodziło. Lulu zaniepokoiła się i zerknęła odruchowo na obraz. Kobieta wciąż siedziała przy komputerze ale jakoś bokiem, zerkając tylko w monitor. Łysy krążył wokół niej coś dalej gestykulując póki nie wstała i nie dała mu w twarz. Poleciał na ścianę jak szmaciana laleczka choć był od niej ze dwie głowy wyższy.
Wstał powoli i schylił głowę.
Wyszedł z pokoju.
Być może z mieszkania.
Kobieta zaczęła pisać coś na klaw, zbawcze “pik” wciąż leżało w sferze marzeń.

Cytat:
Od Kajko: Twój przyjaciel króliczku nie odbierze już żadnej wiadomości.
Lulu obserwowała wszystko z bijącym sercem, kobieta siedziała nad klawiaturą za długo jak na tak krótki wpis. Dziewczyna była nad wyraz inteligentna, mózg pracujący na szybkich obrotach podsunął jej masę różnych wytłumaczeń czemu ta suka nie klika w załącznik. Motyw paranoicznego hakera pięć razy zastanawiającego się nad klikiem i zamiast tego grzebiącego w kompie Kajki raczej odpadał. Lulu nie zdradziła się niczym, że domyśla się iż nie rozmawia z kumplem. Ktoś taki z samej zawodowej ciekawości… Może zatem z drugiej strony? Wytężyła wzrok, kobieta stukała w klawisze dwoma wskazującymi palcami niczym maszynistka na haju, jak seniorzy którym wytłumaczy się jak odpalić przeglądarkę i buszować po sieci ale bez obycia z komputerem jaką mają aktualnie nawet sześciolatki. Linki do programów wywoływały u takich ludzi czasem panikę, że coś popsują. Ale ona wyglądała na przed trzydziestką, czyli to też odpadało.
- Lulu, co się dzieje? - Kajko wciąż nie przerywał połączenia.

Och ileż ona by teraz dała by tamta choćby z ciekawości…

Cytat:
Od Kajko: Masz pierwsza damo USA pozdrowienia z Antarktydy, mówił że jesteś nad wyraz bystra. Uwielbiam na takich polować kochanie. Do zobaczenia jeszcze dziś.
Lulu aż się poderwała gdy usłyszała ten ukochany dźwięk. Bitch chwyciła przynętę, cała nadzieja w tym, że Kajko używał ClinWIN 5.9.
Nacisnęła ENTER.

Cytat:
Do Kajko: Papa wilczku.
Kajko przestał być dostępny na Pidginie, kobieta przez krótką chwilę siedziała przed monitorem po czym jakby pogłaskała go czule i nagle jednym ciosem pięści przedziurawiła na wylot. Zaczęła coś majstrować przy jednostce raczej wyrywając kable niż wyciągając.
Wzięła PCta pod pachę i wyszła.
Zgasiła po sobie nawet światło.

Lulu opowiedziała w skrócie przyjacielowi co widziała i zrobiła. Ostatecznie przeczytała ostatni tekst jaki dostała “od niego” na Pidginie. W tym czasie zmieniając widok kamer tak by jeszcze przez chwilę próbować śledzić ruchy ich nowych prześladowców.
- Tak szybko do mnie nie dotrą, mam plan ale muszę kończyć. Myślę, że powinieneś wyłączyć telefon i ja też. Podam Ci inny, zapisz sobie. Kup jutro numer na kartę i zadzwoń.
- Mała… tylko nie rób nic głupiego i tak mamy bagno.
- Muszę kupić sobie trochę czasu. Ja… nie mieszkam sama. To nie tak, że wyjdę z domu i przeczekam.
- Spoko. Ja i tak na Twoim miejscu zabrałbym tego kogoś i wiał stamtąd. Nie wiem co robić. Cholera. I tak nas znajdą. Może to jakoś wyjaśnimy?
- Nie wiem. Najpierw i tak muszę ich opóźnić jak się da. Mój ojciec na pewno leży zalany w trupa w salonie, nie ruszę go do rana póki nie otrzeźwieje nawet gdyby się paliło.

Po rozłączeniu się z Kajko przystąpiła do realizacji swojego nowego planu, chociaż bardzo chciała wiedzieć, co teraz zrobią i gdzie pojadą, a jej pierwotny plan zakładał śledzenie ich jak długo się da, Kajko miał rację.
Opuściła widok kamery Namysłową 2 i wlazła na te w okolicy Jagiellońskiej 27 i Jagiellońskiej 19, Teatr Baj. Wyłączyła wszystkie na tym odcinku i okoliczne, które mogły złapać widok tej ulicy.
Gdy było po wszystkim opuściła kamery miejskie i jak zwykle zatarła wszystkie swoje ślady bytności na nich ze swojego kompa. Odłączyła ruter i wyjęła z niego kartę. Położyła oby dwa swoje telefony na biurku i westchnęła. No trudno. Były niemalże identyczne, czarny lub biały, wybór więc był prosty. Musi wyłączyć numer przez który rozmawiała z Kajko, podawała mu go za pomocą Pidgina… albo nie. Wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła się lekko sama do siebie. Usunęła więc z ów telefonu wszystko co uznała za zbędne, w tym ostatnie połączenia z Kajko i numer Marcina, który wynajmował nie jej piwnicę. Wyciszyła dźwięki. Z komody wyjęła starą nokię. Bateria będzie działać może dwie godziny. Trudno. Włożyła do niej kartę z rutera i uruchomiła. Wyciszyła dźwięki.
Teraz zostało najtrudniejsze. Odnalazła szybko w internecie numer do pierwszej lepszej taksówki City Warsaw… może być. Dzwoniła z tego samego numeru z którego rozmawiała z Kajko.
- Dzień dobry. Poproszę taksówkę na Jagiellońską 19.
W słuchawce odezwał się głos jakiejś Pani.
- Dobrze, zamawiam.
- Za ile będzie?
- Już wysyłam, za około 5 minut.
- Dziękuję.

* * *

Pod Teatrem Baj, Praga Północ, ul. Jagiellońska, noc
Lulu wsunęła do torebki wszystkie trzy telefony, sprawdziła czy ma odpowiednią ilość drobniaków i gotówki w portfelu po czym cicho wymknęła się z pokoju.
Trzy minuty później stała już pod Teatrem Baj ubrana w czarną zwykłą czapkę zasłaniającą jej różowe włosy i szarą ciepłą kurtkę. Chwilę później podjechała taksówka. Dziewczyna wsiadła na tylne siedzenie.
- Na ulicę Marcinkowskiego 6 poproszę.
Taksówkarz ruszył, Lulu zaś zaczęła grzebać w torbie jakby w poszukiwaniu czegoś. Kilka rzeczy rozłożyła na tylnym siedzeniu, by lepiej widzieć zawartość torebki.
- Damskie torebki, nigdy nie można w nich nic znaleźć. - Starała się być miła dla taksówkarza i jakoś wytłumaczyć swoje typowe dla kobiet zachowanie.
- O tak, moja żona ma dokładnie to samo, zawsze nie może nic znaleźć. Ostatnio… - To wystarczyło, by człek zechciał podzielić się jakąś historią. W tym czasie jego pasażerka tuż za siedzeniem, by nie mógł tego widzieć wyjęła dwa telefony komórkowe. Oby dwa wsunęła w kieszonkę siedzenia.
- Przepraszam, że panu przerwę. - Wtrąciła się w historię taksówkarza o zgubionym pilocie do telewizora, który jak przypuszczała po kontekście od którego zaczął pewnie znalazł się w torebce jego żony. – Musimy jednak zawrócić. Zapomniałam telefonu.
Właśnie mieli przejeżdżać przez ulicę Kępną.
- W lewo. Pojedziemy Targową. Będzie miej świateł. - Poprosiła pasażerka.
- No nie wiem… - Ale pasażer płaci, pasażer wymaga. Więc Pan taksówkarz zrobił jak kazała.
- Zajedziemy teraz od strony dworca. Myśli, Pan że nie jest to lepsza droga? - Taki był jej plan. Zrobić kółko i wjechać na Jagiellońską nie tą samą stroną którą wyjechali.

Lulu przeprosiła Pana taksówkarza, zapłaciła za swój krótki kurs i poprosiła by nie czekał, bo nie wie czy uda jej się szybko znaleźć telefon. Popatrzyła jeszcze chwilę za nim, gdy odjeżdżał, w kieszeni tylnego siedzenia posiadając dwa telefony. Jeden z numerem za pomocą którego kontaktowała się z Kajko, drugi z numerem z którego korzystała do rutera. Ruszyła w stronę domu.
Po drodze odpaliła papierosa spowalniając nieco chwilę w której uda się jej do niego dotrzeć.

* * *

Mieszkanie "Lulu", Praga Północ, ul. Jagiellońska, noc
Gdy wróciła do domu zamknęła za sobą drzwi, upewniając się, czy dobrze. Stanęła na chwilę oparta o nie, przyglądając się korytarzowi i wsłuchując w ciszę przerywaną chrapaniem ojca.
- Jaki tu spokój… - szepnęła sama do siebie.

Przymknęła na chwilę oczy. Tak na prawdę nie tyle nie była pewna co robić, co nie wiedziała co robić. Jaki plan będzie planem doskonałym? Gdyby tylko z ojcem dało się w ogóle rozmawiać…
Skierowała kroki w stronę jego pokoju. Uchyliła delikatnie drzwi, chociaż wiedziała dobrze, że żaden większy hałas nie jest teraz w stanie wpłynąć na ojca. Stanęła w ich progu przyglądając się jaki bałagan uczynił jeden człowiek podczas kilku godzin swojej obecności w domu. Po za ogólnym chaosem jaki wprowadził w pomieszczeniu, w oczy Grażynce rzuciło się najbardziej leżące na stoliku rozlane piwo, na puszce ojciec nadal trzymał dłoń. Siedział… a właściwie leżał na fotelu. Koło niego walało się dużo więcej puszek piwa i butelka po czystej. Dziewczyna zacisnęła mocno pięści. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie otaczający ją idioci. Kajko, który nie potrafi zastosować podstawowych zabezpieczeń.... co ona w nim w ogóle widziała? Ojciec… szkoda słów. Poczuła jak ogarnia ją złość. Spojrzała na twarz rodzica. Miał kilkutygodniowy zarost równie siwy co jego włosy na głowie. Lekko uchylone usta i włosy w nosie unoszące się przy każdym chrapliwym oddechu. Przyglądała się mu przez chwilę, a ogarniająca ją złość wcale nie przestawała narastać.

Zamknęła drzwi od salonu z lekkim hukiem. Faktycznie, ojca to nie ruszyło. Wróciła do siebie i z pewną gwałtownością wyciągnęła plecak spod biurka. Zaczęła pakować do niego pochopnie kilka najważniejszych rzeczy. W jej pokoju przynajmniej dało się myśleć, to też po chwili pochłonęło ją myślenie o tym co ze sobą zabrać, bo mogłoby być ewentualnie podejrzane.
Ostatnią rzeczą którą do niego spakowała, był pendrive w kształcie różowej świnki.

Po kilku minutach była gotowa i zdecydowana na ów egoistyczny ruch pozostawienia ojca samego sobie. W najlepszym przypadku, scenariuszu który zakładała na początku, nie będą w stanie określić numeru mieszkania. Przynajmniej… nie tak szybko. Musieli by dokładnie prześwietlić mieszkańców jej bloku i bloku na przeciwko, a to byłby tylko początek długiej drogi dalej. W każdym razie, kolejny scenariusz jaki zakładała, to że jeśli to w ogóle zrobią, to jeszcze nie dziś. Będzie miała wtedy całe jutro podczas gdy ojciec będzie malował u Patryka, na wymyślenie co dalej, tu przede wszystkim trzymanie ojca z daleka od mieszkania. W najgorszym scenariuszu dotrą jeszcze dziś, ale nawet nie będą w stanie go obudzić. Chyba. Scenariuszy w głowie miała całe multum. Ostatecznie, zamiast układać kolejne Grażynka wyłączyła swój ostatni telefon, po czym opuściła rodzinne mieszkanko. Wsiadła na swój nadal jeżdżący motocykl i ruszyła w drogę.

* * *

Mieszkanie Daniela, Mokotów, ul. Braci Pillatich, noc
Do drzwi rozległ się donośny dzwonek. Która to była godzina? Tak, to była ta godzina o której donośne dzwonki nie mają prawa rozlegać się w domach, ba w blokach!
- Grażynka? Co do cholery… - Daniel przetarł zaspane oczy powoli trawiąc i przyjmując do wiadomości zaistniałą sytuację.

Kliknij w miniaturkę

Stała tam z plecakiem na plecach.
- Mogę u Ciebie przenocować?
- Co się stało?
Lulu nie odpowiedziała. Jej wewnętrzny głosik odkąd wsiadła na jeszcze jeżdżący motocykl mówił by nie mieszać w to wszystko jedynego przyjaciela. Tylko, gdzie indziej miała pójść?
- Ojej, wejdź. - Dopiero teraz otworzył szerzej drzwi wpuszczając dziewczynę do środka.

* * *

Mieszkanie Daniela, Mokotów, ul. Braci Pillatich, ranek
Tego ranka Grażyna została obudzona dość gwałtownie przez Daniela. Ucieszyła się, bo dzięki temu zostały zakończone jej senne męki. Śnił jej się wilk, który gonił królika. Po chwili wilk zamienił się w kota, który gonił po mieszkaniu pająka robiąc przy tym absurdalny wręcz bałagan.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 11-01-2016 o 22:33.
Wila jest offline  
Stary 13-01-2016, 01:33   #3
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Daniela, Mokotów, ul. Braci Pillatich, ranek
Pobudka nie była przyjemna. Krótki sen wypełniony koszmarami nie zregenerował dziewczyny odpowiednio, zaspana przeciągnęła się w łóżku w jakim Daniel ulokował ją mimo krótkich protestów, sam ulokował się na kanapie.
Pierwszym co zobaczyła na oczy po ich otwarciu był kubek parującej kawy. Daniel przed chwilą wybudzający Grażynę ze snu postawił kubek koło łóżka dając jej czas aby doszła do siebie.
Poszedł do kuchni zapewne robić jakieś śniadanie.
Nie pytał.
Przyjaciele nie pytają, oni po prostu są.

Lulu rozejrzała się po pokoju i groza nocy powróciła do niej w jednej chwili.
"Pani Wilczek" nie dotrzymała słowa danego na Kajkowym Pidginie.
"Jeszcze dziś" - ha bitch, coś Ci nie wyszło. Chyba, że chodziło jej o dzień jaki zaczął się po północy.
Zadrżała mimowolnie.

Było tyle pytań bez odpowiedzi.
Czy długo uganiali się za taksówkarzem i czy zdobyli telefony jakie mu podrzuciła?
Czy wyciągnęli od niego skąd brał kursy po zajściu na Namysłowskiej, lub nacelowali jej blok inaczej - poprzez prześledzenie gdzie do sieci najczęściej logowały się jej komórki jeżeli je przechwycili?
Co z ojcem?
Co z Kajko?

Gdy Daniel krzątał się w kuchni, a ona zbierała się z łóżka wybudzający się ze snu umysł automatycznie przeszedł w tryb intensywnej pracy. Zaczęła kombinować odruchowo nie w tej kwestii co ona ma zrobić, starała się postawić w miejscu drapieżniczki w lateksie dla której stała się zwierzyną. Co teraz zrobi gdy króliczek jej zniknął?
Ojciec nie znał nawet jej ksywy internetowej, z jej przyjaciół mocniej znał tylko Daniela, ale nie przypominała sobie czy Antoni wie gdzie daniel mieszka. Jeżeli go dopadli... Wciąż mogła być bezpieczna. Lecz jeżeli sucz spod "Składu Butelek" podjęła inny trop?
Lulu w jednej chwili zdała sobie sprawę z tego, że zostawiając swoją komórkę być może podała kruczowłosej na talerzu wszystkie swoje możliwości azylu. Nie miała tak wielu przyjaciół w real jak jej zwykłe rówieśniczki. Książka adresowa i spis połączeń nie były przesadnie rozbudowane. Choćby taki Daniel numer miał na abonament, "Rezydent stacji na Antarktydzie" ustalić jego miejsce zamieszkania mógł pewnie poprzez jego numer z komórki dziewczyny zdobyć szybko - o ile byłby na tyle dobry aby złamać zabezpieczenia danych klientów T-Mobile (w której to sieci Daniel miał numer).
Czy był?

Z pewnością dla "Pani Wilczek" priorytetem było ustalenie dokładnego miejsca zamieszkania swojego "Króliczka", ale jak tam jej nie znajdzie gdzie uderzy w dalszej kolejności?

Daniel nieświadomy niczego smażył właśnie jajecznicę.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 13-01-2016 o 13:16.
Leoncoeur jest offline  
Stary 14-01-2016, 20:08   #4
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Daniela, Mokotów, ul. Braci Pillatich, ranek
Aromat parującej kawy nie pozwalał jej trzeźwo myśleć. Sięgnęła po kubek i dmuchnęła kilka razy nim upiła upragnionego łyka. Za dużo myśli na raz, pytań i miliona scenariuszy odpowiadających na nie zaprzątało jej głowę. Postarała więc skupić się na najważniejszej dla niej. Co było najważniejsze? Bezpieczeństwo. Jej, Daniela… tak, innych miała gdzieś. No i tak bardzo chciałaby zagrać tej bitch na nerwach i nie dać się złapać. Zwłaszcza dziś. Pierwsze co przyszło jej do głowy, to sprawdzenie kamer z ulicy Jagiellońskiej. Musi wiedzieć, na czym stoi. Wykaraskała się z pościeli by wyjąć z plecaka laptopa i wraz z nim znów wrócić do łóżka.
- Na prawdę? - To oderwało Daniela od przygotowywania śniadania. - Może jednak najpierw zjesz śniadanie?
- Przecież na nie grzecznie czekam. - Obdarzyła przyjaciela niewinnym spojrzeniem. Widać jednak, nie żartował. Odłożyła więc komputer na poduszkę i znów wykaraskała się z łóżka.
- W czym Ci pomóc? - Zapytała gdy znalazła się koło niego. W kuchni panował delikatny nieporządek świadczący o przygotowaniach w toku. Grażynka automatycznie złapała jakąś przyprawę i zaczęła umieszczać ją “na miejscu”.
- Zostaw. Tego jeszcze używam. Idź ubierz skarpetki, nie mogę patrzyć jak łazisz na boso. Możesz posmarować bułki. Już kończę. - Uśmiechnął się do niej, a ona w tym momencie uświadomiła sobie, że jej ambicja zagrania na nerwach i pokazania jaka jest dobra i nieuchwytna panience w lateksie jest beznadziejnie głupia.

Dopiero po zjedzonym śniadaniu podczas którego Lulu wciąż biła się z myślami, czy bezpieczniej będzie powiedzieć Danielowi, czy bezpieczniej będzie nie powiedzieć Danielowi… gdy ten poszedł ogarnąć kuchnię, włączyła laptopa. Uruchomiła swój ruter kartą z telefonu. Jak zwykle zabezpieczyła dobrze swoje połączenie, po czym wlazła na kamery. Cel, sprawdzenie ulicy Jagiellońskiej. Czy jej dom miał w nocy gości? A może ma jeszcze szansę oszczędzić ich ojcu?

Nie zauważyła nikogo wchodzącego do bloku. Jeden samochód, który mógłby być samochodem jakim odjechali z Namysłowskiej, ale nie miała pewności. A więc nie było tak źle. Prawdopodobnie nie wiedzą nawet jak wygląda. Ha! Sprawdziła jeszcze jedne kamery z ulicy Braci Pillatich. Skoro nie było ich tam, nie sądziła, że mogliby być gdzieś tu, ale ostrożności nigdy nie za wiele.

- Jakie masz na dziś plany? - Zapytała dziewczyna, gdy Daniel przestał sprzątać kuchnię i usiadł wygodnie na fotelu przyglądając się jak jej palce zgrabnie przesuwają się po klawiaturze komputera, popijając przy tym kawę.
- Na 11 powinienem być na uczelni.
- Aha, a później? - Wciąż nie była pewna czy mu mówić. Bała się, że zacznie panikować i zostanie jeszcze bardziej we wszystko wplątany niż tego by chciała.
- Miałem pomóc ojcu w pracy.
- Mhm.
- Później jesteśmy umówieni z kumplami w Paradoxie na planszówki. Mogę zmienić plany jeśli chcesz, a na planszówki możesz iść ze mną. - Upił łyk kawy przyglądając się jej czujnie. Dla Lulu nastąpiła chwila podjęcia decyzji.
- Nie. Nie zmieniaj. Zostaw mi tylko zapasowe klucze jakby co. Okej?

Gdy tylko Daniel wyszedł z domu na uczelnie, Grażynka postanowiła sprawdzić jeszcze coś na kamerach. Czy ojciec wyszedł z domu do mieszkania Pana Patryka Huczko? Jeśli tak miała nowy plan. Na początek odwiedzi ojca w pracy. Powinna też włączyć telefon, w końcu czekała aż zadzwoni Kajko.

Plany odwiedzenia ojca szybko uległy w gruzach, gdy na kamerach zobaczyła Pana Łysego odwiedzającego blok. Na szczęście ojciec wyszedł do pracy. Na nieszczęście teraz już mogli mieć jej zdjęcie. Do ojca wolała się nie zbliżać. Został więc Kajko, oraz Daniel który teraz w tłumnych miejscach i z daleka od domu powinien być w miarę bezpieczny. A gdy by tak… upewniła się, że Pan Łysy zniknął z okolic jej domu. Powinien podjąć inny trop. Spakowała swoje rzeczy i ubrała się. Czas na opuszczenie kawalerki Daniela. Nie była pewna, czy może być tu bezpieczna. Na uczelni mimo wszystko wolała się nie pokazywać. Rozejrzała się jeszcze po mieszkaniu Daniela, w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca… przyprawy. Może być. Włożyła między nie swojego pendrive w kształcie świnki. Tu będzie bezpieczny.

* * *

Galeria Mokotów, Wołoska 12, Starbucks, przedpołudnie
Lulu dosiadła motoru który jeździł i udała się do centrum handlowego. Bezpieczne miejsce, pełne ludzi w którym nikt nie będzie jej szukał no i net za darmo, zapewniający idealną anonimowość. Rozsiadła się wygodnie z kawą z Starbucks, laptopem i telefonem położonym koło siebie. Wciąż czekała aż Kajko zadzwoni. Postanowiła dać mu na to czas.



* * *

Galeria Mokotów, Wołoska 12, KFC, południe
Kajko nie dzwonił. Pokręciła się trochę po galerii, aby nie tkwić w jednym miejscu. W końcu zjadła obiad w KFC a Kajko dalej nie dzwonił. Postanowiła więc. Założyła nowego e-maila pozbawionego wszelkich imion, nazwisk i ksywek, składającego się z przypadkowych znaczków, po czym przystąpiła do pisania.
Witam,
Chciałabym złożyć anonimowy donos na włamanie i kradzież. Ulica Namysłowska 2, drugie piętro.. <dzień, godzina>
W załączniku niezbędny materiał dowodowy z kamery miejskiej.
Osoby odpowiadające za włamanie i kradzież często widywane są w klubie Hydrozagadka i Skład Butelek, ul. 11 listopada 22.
W załączniku materiał przybliżający sylwetki złodziei.

Osoba mieszkająca pod wskazanym adresem, kontaktowała się ze mną w chwili włamania znajdując się na zewnątrz budynku. Od tej pory nie posiadam z nią kontaktu.

Pozdrawiam
<w podpisie adres IP przekierowany na Biały Dom, Stany Zjednoczone>
Lulu przeczytała dwa razy e-maila, załączyła trzy filmiki pokazujące sylwetki czarnulki w lateksie i łysego jegomościa. Sprawdziła jeszcze raz przekierowanie IP i w końcu nacisnęła magiczne “Wyślij”. Gdy komputer oznajmił, że wiadomość została wysłana, zatarła wszelkie ślady tego co uczyniła i wyłączyła komputer. Spakowała go do plecaka, po czym sięgnęła po swój telefon przyglądając mu się, jakby miał odpowiedzieć jej na nurtujące ją pytania.

Koło 14:00 Lulu zarejestrowała dźwięk dzwonka telefonu oznaczający sms, choć ten numer nie był przez nią używany do kontaktów, mało kto (jeżeli ktokolwiek) mógł się poszczycić posiadaniem tego numeru.
Cytat:
Od <nieznany>: yahoo. l:carrramba69, p:nazwa serwisu na jakim sie poznaliśmy + 3 cyfry 100-liczba lat ile się znamy.
Umysł Lulu zaczął pracować na wysokich obrotach. Serwis na którym się poznaliśmy… anime.tanuki.pl…. ping 86.111.245.90



… plus 100 plus 100 plus 100 minus 3 … 8611124887…

Hasło niepoprawne

Hmm…
a może po prostu… anime.tanuki10010097...

Hasło niepoprawne

97? Więc byłoby anime.tanuki97

Lulu zalogowała się na skrzynkę orientując się, że jest całkowicie pusta. Żadnych wysłanych, żadnych otrzymanych, żadnego spamu, kosz - pusty.
Tylko dwie Kopie robocze krzyczały w tej pustce swoją obecnością.
Po wejściu na nie ukazały się ich tytuły “sing” i “mult”.
Nie otworzyła żadnej z nich, za to utworzyła kolejną kopię roboczą. Nadała jej tytuł “sing”. Zaś w treści dopisek “Priv”.
Po chwili pojawiła się kolejna kopia robocza, “Call”.
Po chwili telefon Lulu zaczął dzwonić, numer oczywiście nieznany ale nie ten skąd przyszedł sms o poczcie na Yahoo.
Odebrała telefon, do którego nieco niepewnie powiedziała:
- Halo?
- Dżizas, czemu tak długo? - Usłyszała głos Kajki. - Już myślałem, że łamią hasło do poczty.
- Najpierw zaczęłam za mocno kombinować, a później pomyliłam liczby z cyframi. Nie myśl, że zapomniałam gdzie i kiedy Cie poznałam. - Ostatnie zdanie miało zaczepny ton.
- Sorka za te kombinacje, chciałem mieć pewność, że Cię nie dorwali… i że się telefonując nie wystawiam. - Chłopak był spokojniejszy niż w nocy. - Nawet sms z “logpassem” puściłem od przechodnia.
- Nie szkodzi. Kajko… nie odzywałeś się długo i ja chyba przez ten czas zrobiłam coś, co może Ci się nie spodobać. - Urwała na moment, chcąc dać mu chwilę na przygotowanie się na następną informację.
- Kumpel wyszedł rano nie zostawiając kluczy zapasowych. Miał wrócić “za godzinkę”, wrócił niedawno. A kartę i tel ogarnąć, zeszło się. Sorki Mała. Co takiego zrobiłaś? W większej dupie to chyba być nie mogę.
- Złożyłam anonimowy donos na policję o włamaniu. Myślałam… sam wiesz.
- Kumam. Dzięki za troskę w każdym razie. To akurat nie powinno mi zaszkodzić, może gliny są u mnie w domu to bezpiecznie będzie wrócić i zabrać parę rzeczy. Do sklepu wyszedłem jak stałem, nawet bez kurtki.
- Serio? Chcesz tam wracać? Wątpię by było to bezpieczne.
- Gdzieś jest bardziej bezpiecznie niż przy gliniarzach zabezpieczających miejsce przestępstwa? Cholera, nie wiem. Brakuje mi pomysłów.
- Niby nie, ale maila wysłałam kilka minut temu. Nawet jeśli, to gdy zabezpieczą już miejsce ktoś może Cie śledzić, gdzie idziesz dalej. Ja noc spędziłam u kumpla, ale mają mój telefon i myślę, że wszystkie moje kontakty mogą być już spalone. Byli u mnie na chacie, ale kilka minut później ojciec wylazł cało do pracy.
- Nacelowali cię po miejscu logowania, kamienica. Mogli nie wiedzieć jakie mieszkanie. Jakbyś miała abonament to mogło by być srogo.
- Tak czy inaczej, na pewno nie mogę tam teraz wrócić, a w kontaktach mam niewiele osób które mogą szybko sprawdzić. Normalni ludzie zazwyczaj mają abonament.
- Walić normalnych. Normalni nie mają takich atrakcji jak my, nie? - zażartował, Lulu usłyszała trzask zapalniczki przy komórce. - Ja tez w ciężkiej d… Na kompie miałem backup wszelkich kontaktów. Znaczy w sieci, ale z autologu. Tylko ten jeden kumpel tel. ostatnio zgubił nie uaktualniłem nowego nr. Bo on z nienormalnych to sim nie miał jak odzyskać. Masakra.
Trzask zapalniczki przypomniał jej o tym jak bardzo ma ochotę zapalić. A może spowodował ów ochotę? W każdym razie wsunęła laptopa do plecaka, spojrzała czy nic nie zostawia przy stoliku i skierowała się do wyjścia z centrum na świeże powietrze.
- Dobrze. Przynajmniej masz bezpieczne schronienie. Tylko, nie wyobrażam sobie jak długo możemy się tak chować. Ja już nie mam pomysłu gdzie, a Ty nie masz żadnych swoich rzeczy.
- Mamy swoją zajebistość. - To nie zabrzmiało jak żart, raczej czarnohumorowy suchar. - I nie, nie mam schronienia. Wieczorem wraca jego dziewczyna od rodziców, ona ma alergię na mnie - ja na jej koty. Mała, potrzebujemy planu. Długo tak nie pociągniemy.
Zaśmiała się krótko gdy wspomniał o alergii na koty, ale zaraz wesołość jej minęła.
- No tak. Tylko jakie mamy opcje? Wyjechać gdzieś na jakiś czas. Mam ograniczony budżet więc byłaby to opcja krótkoterminowa dająca nam tylko więcej czasu na bezpieczeństwo i myślenie co dalej. Policja już dostała sygnał, ale wątpię byśmy mogli spodziewać się ochrony. Sami jesteśmy przestępcami jakby na to nie patrzyć. Może gdybyśmy wiedzieli, że ich zatrzymali. Przydało by nam się więcej dowodów, że zrobili albo zamierzają zrobić coś złego. Póki co nie wygląda to za dobrze. I ostatnie… możemy sami się z nimi spotkać. Nie żeby to był najlepszy pomysł, wiedząc że wymachują spluwami. Tylko… właściwie na tych filmach nie było nic takiego, sam powiedz. Laska mizdrząca się z jakimiś typami. Po tym jak zgłosiłam włamanie, kradzież i Twoje zaginięcie na policję mogą być na prawdę źli.
- Właśnie to jest najbardziej porąbane. Laska podsiadła się do typa i zaczęła się z nim całować - ja mam wiazd na chatę tylko za to, że to widziałem? Hej, akcji z bezdomnym to jeszcze… że niby nie chciała się na YT znaleźć, ale tam przecież nic nie ma. Nic na gnaty i wloty na chatę… - urwał. - Chyba, że jest poszukiwana przez gliny.
- Może to nie jest najgłupszy plan. Zaszyć się gdzieś i spróbować zebrać na nich więcej dowodów? Jeśli jest poszukiwana… mogę to sprawdzić. Potrzebuję tylko trochę czasu i ciche spokojne miejsce.
- Znajdź i dla mnie - rzucił sarkastycznie. - Tez poszperam, tylko muszę sprzęt jakiś sobie załatwić, a boję się wsunąć kartę do bankomatu, hehe. Przedzwonię później.
- Kajko zaczekaj… - Urwała. Przez chwilę w słuchawce trwała cisza. - … Może, faktycznie zaszyjemy się gdzieś razem? - Zapytała niepewnie. - Z wypłaceniem kasy z bankomatu ja bym trochę zaczekała, aż będzie to konieczne. Zaraz po tym wsiadałabym na motor i pojechała gdzieś dłuższą trasą, miejscami gdzie nie ma kamer by je w razie czego zwieść. To jedyna opcja szybkiego ucieknięcia by mnie nie wyśledzili. Póki co nie jest to konieczne, mam trochę gotówki na kilka dni. Co do Ciebie, zgłosiłam Twoje zaginięcie i póki policja ma ten sygnał, może bardziej chcieć ich znaleźć niż za zwykłą kradzież z włamaniem. Może powinieneś zostać zaginięty. Podjechałabym po Ciebie gdzie chcesz i pojechalibyśmy dalej.
Kajko milczał przez dłuższą chwilę, aż Lulu zastanawiała się czy wciąż jest po drugiej stronie słuchawki.
- I ile tak chcesz uciekać?
- Wiem, że dłuższe uciekanie nie ma sensu. Chcę tylko spróbować znaleźć na nich coś co zadowoli policję. Lepszy taki plan, niż żaden.
- Niegłupie. Martwię się tylko o jedno, Lulu… - zawiesił głos.
- Tak? - Odetchnęła głęboko po zadaniu tego pytania. Ona martwiła się o więcej rzeczy niż jedno, więc o co martwił się Kajko?
- Mendy nic nam nie mogą zrobić - powiedział. - Ja trop pozamiatałem, ty chyba też. Zgubili nas w blisko dwu milionowym mieście. Jesteśmy dla nich jak pieprzona igła w stogu siana. Mają tylko nasze kontakty, rozumiesz?
Przez chwilę w słuchawce zapadła cisza.
- Rozumiem. Dlatego chciałam trzymać się od nich z daleka. Nic nie wiedzą, zachowują się normalnie jakby nic się nie stało. Nie mam lepszego pomysłu. A Ty?
- Ja się martwię tym Lulu czy te zjeby są aż tak zdesperowane by nas znaleźć aby zacząć robić coś przez co sami wydamy się w ich ręce. Byle by tylko przestali. I ile mamy czasu zanim… I czy śmiganie po listopadowej Polsce z fajną dziewuchą będzie czymś co pomoże mi to zmienić.
W tym czasie Lulu zdążyła wyjść już na zewnątrz i teraz Kajko mógł usłyszeć odgłos zapalniczki.
- A jest coś innego co pomoże Ci to zmienić?
- Nie wiem. - Był rozgoryczony, może nawet lekko zrezygnowany.
- Ja też nie wiem. Więc albo próbujemy to zmienić, albo wieczorem widzimy się w Hydrozagadce. Lepszych pomysłów nie mam.
- Okey, tylko… Ja muszę coś zrobić, możliwe, że wieczorem już mnie nie spotkasz. - Mówił cicho. - Zostawiam telefon u kumpla, by wiesz… w razie czego. Nie mieli na ciebie namiaru.
- Nie rób nic głupiego. - Odparła z troską. - Do usłyszenia Kajko.
- Mam nadzieję, że nawet do zobaczenia. Trzymaj się i nie daj się bydlakom. - Zakończył połączenie.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 15-01-2016, 22:24   #5
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Gdzieś w Warszawie, przedpołudnie
- Dzień dobry, Ania? Anna Kania? - Rozpoczął rozmowę. "Ania Kania" wydawało mu się jakoś tak... Może dziewczyna była przyzwyczajona, ale po co ryzykować?
- Taaak??
- Tomek Rydz z tej strony. Heh, Kania, Rydz... Mamy trochę wspólnego. - Zażartował.
Odpowiedziała mu cisza.
- Kim pan jest i czemu pan dzwoni z telefonu Grażyny? - odezwała się w końcu.
- Ach... Grażyna.... - Odezwał się od razu. - Widzi Pani, nawet nie wiedziałem jak się nazywa gdy kradłem jej telefon. Stop, przepraszam, ja tak cały czas, powaga mnie się nie trzyma. No więc Grażyna zgubiła telefon, znalazłem go w taksówce, a sam kiedyś zgubiłem. Sam aparat, kontakty na karcie, wiem jak to boli - chcę jej go oddać.
- Pan żartuje?
- Czy mógłbym żartować z pięknej kobiety?
- Sam pan mówił, że powaga się pana nie trzyma. I skąd pan wie, że jestem piękna? - Anna zaśmiała się, ostatnie zdanie wypowiedziała lekko flirtującym tonem.
- Przeczucie. Ma pani może jej adres, podrzucę do skrzynki na listy albo coś?
- Nie mam, niestety.
- Słabo - mężczyzna zmartwił się. - Niech pani jej przekaże jakoś by oddzwoniła na swój numer.
- Jasne!
- A jakby się nie odzywała, ma pani jakiś kontakt do niej inny? Mail? Facebook? Na wypadek gdyby nie dzwoniła bo... nie ma przecież telefonu. Zostawiłbym namiary na siebie innym kanałem by do mnie wpadła.
- Okeeey, wyślę mail i FB sms.
- Dzięki.
- Fajnie wiedzieć, że są w tym mieście uczciwi ludzie co znajdą telefon i...
- Piękna Anno, polecam się. Pozdrawiam.
- Paaaa.



- Grażyna... - Łysy mężczyzna w BMW powiedział do siebie cicho czekając na sms.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 17-01-2016 o 23:16.
Leoncoeur jest offline  
Stary 19-01-2016, 19:50   #6
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Galeria Mokotów, Wołoska 12, KFC, południe
Lulu wsunęła telefon do kieszeni od spodni. Odpaliła kolejnego papierosa. Gdy zaciągała się dwa głosy w jej głowie zaczęły toczyć wojnę. “Było trzeba powiedzieć Danielowi i być już z nim daleko stąd”. “Bezpieczniejszy będzie nic nie wiedząc”. “Nie oglądaj się na nikogo i spadaj stąd”. “Jedź po Daniela, może jeszcze masz szansę”. I tak dalej… Palenie papierosa zwykle trwa około czterech minut, a więc oby dwa głosy miały niezłe pole do popisu przez ten czas. Ostatecznie po przygnieceniu butem peta, Lulu sięgnęła po telefon i po szybkim zaszyfrowaniu połączenia postanowiła sprawdzić, czy wiadomość z anonimowego e-maila została odczytana przez kogoś na komisariacie.

Gdy odczytała podziękowanie za zgłoszenie zaklęła tylko pod nosem.

* * *

Kwatery Pracownicze, ul. Zamoyskiego 26, Praga Północ, popołudnie


Ponieważ w Kwaterach Pracowniczych nie było pokoi jednoosobowych, Lulu wynajęła dwuosobowy. Z uwagi na brak sezonu udało jej się wytargować niższą z podanej od-do ceny za pokój. Zresztą, chciała jak to wcześniej powiedziała Kajko znaleźć ciche spokojne miejsce w którym będzie mogła myśleć. To zdecydowanie takim mogło zostać.
Ulokowawszy się wygodnie na łóżku z laptopem, postanowiła przystąpić do oględzin. Kim jesteś wilczku?

Grażynka przypomniała sobie grę w którą dawno, dawno temu grywała z mamą. Po jednej stronie stały dwa czarne pionki robiące za wilki a po drugiej stronie… nie pamiętała dokładnie, szesnaście białych? Robiły za owce. Gra polegała na tym, aby przeprowadzić jak najwięcej owiec do domu, podczas gdy wilki pożerały każdą owcę przez którą dały radę przeskoczyć. Niemożliwe było przeprowadzenie do domu wszystkich owiec, mimo że wilki były tylko dwa.

Skupiła się na ekranie komputera, próbując przegnać wspomnienie i chodzące jej po głowie wątpliwości.

Pierwszy krok. Samochód. Miała go na nagraniach z Namysłowskiej 2. Postanowiła obejrzeć je jeszcze raz, tym razem skupiając się na aucie i próbie odczytania numerów rejestracyjnych. Niestety, nocny obraz z kamer okazał się za słaby na tego typu operacje. Lulu nie mogła być pewna połowy znaków, a mając w perspektywie długą i żmudną robotę posprawdzania i zweryfikowania wielu kombinacji pod względem marki zarejestrowanego samochodu które niekoniecznie przyniosły by oczekiwany rezultat zrezygnowała. Gdyby tak cofnąć się do tamtego dnia i prześledzić gdzie pojechali? Może inna kamera? Nim jednak zaczęła urzeczywistniać swój nie koniecznie doskonały, również pod względem żmudności pomysł wpadła na kolejny. Jeszcze raz obejrzała co zarejestrowały kamery, tym razem szukając odpowiedniego ujęcia twarzy. Użycie jakiegokolwiek zdjęcia z kamer przedstawiającego bitch albo łysego nie wchodziło jednak w grę z tego samego powodu co numerów rejestracyjnych. W zaułku było za ciemno, w mieszkaniu Kajko za daleko. Laskę rozpoznawała głównie przez jej charakterystyczne ruchy, fryzurę i strój za mało by grzebać czy jest notowana. Łysy w zaułku kaptur, u Kajki jak wyżej. Lepiej z kamery na Jagiellońskiej, ale też bez rewelacji. Robota na tygodnie grzebania w archiwum policyjnych “na partyzanta”. Odpada.

Szukała w głowie kolejnego. Była w czarnej d. i nie miała kompletnie nic. Zastukała palcami o klawiaturę. Wbiła wzrok w sufit. Opcja A, uciekać dalej wchodziła w grę tylko na jakiś czas. Minusy kontakty które pozostawiła. Daniel, Ojciec. Opcja B, policja. Minusy, za mało dowodów. Przy okazji przyznanie się samemu do popełnienia przestępstwa. Opcja C, spotkanie z wilczkiem. Minusy, broń którą wymachiwali. Wcześniejsze zgłoszenie włamania na policję.

Z determinacją wlazła po raz kolejny na kamery. Postanowiła przejrzeć zapiski z innych nocy w zaułku Składu Butelek. Może myślą, że widzieli coś więcej? Coś innego? Lulu spróbowała cofnąć nagrania o kilka dni i wtedy… okazało się, że kamera w zaułku jest właśnie od kilku dni. Sprawdziła dokładnie. Tak, ustawili niedawno drugą kamerę pod Składem Butelek, gdyż pierwsza była tu od strony ulicy skierowana na Hydrozagadkę. Grażynka podrapała się po podbródku. Aha, to mogło tłumaczyć zainteresowanie się tą kamerą po zauważeniu ją przez Panią Wilczek. Może dopiero podczas żulomiziania się odkryła jej obecność? Dwie kamery w tym miejscu nie miały sensu. Nawet jak na zagłębie klubowe, jedna by wystarczyła chociaż faktycznie nie widać z niej zaułka. Tylko czy miasto stać na takie fanaberie? Coś tu śmierdziało. Czyżby bitch nie tyle szukała ich bo widzieli jej miłosne ekscesy, co dlatego że ktoś wszedł jej w drogę ustawiając tam kamerę, a wszelkie dowody wskazują na to, że ona i Kajko mieliby z tym coś wspólnego? Może lubiła zabawiać się w tym miejscu a teraz było ono całkowicie dla niej spalone?

Więc pozostawało pytanie, kto, dlaczego, po co ustawił tam kamerę? No dobra, trzy pytania. Tadam, tadam! Kolejny pomysł niczym żarówka zalśnił w głowie Grażynki. Za ustawianie kamer odpowiedzialny był Zakład Obsługi Systemu Monitoringu. Lulu szybko dowiedziała się, że nad każdą lokalizacją długo debatuje specjalna komisja, w której prym wiedzie policja. Kamery stawiają tam, gdzie jest najmniej bezpiecznie albo wiele się dzieje. Czy w zaułku Składu Butelek działo się aż tak wiele? Według mediów zero, na stronach komentarzy klubowych tyle co kot napłakał. Wiadomo, że dzielnica i okolica jest “ciężka”, ale pod klubem wyglądało na to, że jest w miarę spokojnie. No nic… ważne było teraz to, kto złożył wniosek o montaż tej kamery do ZOSM. Strona internetowa wyglądała jakby robił ją im jakiś gimnazjalista. E-maile mieli podpięte pod domenę, a więc i serwer. Lulu zakasała rękawy i zjednoczyła się ze swoim komputerem. Kilkanaście minut później wiedziała już, że wniosek przyszedł od jakiegoś mieszkańca Pragi Północ, niejakiego Mirosława Karabana, zamieszkały ul. Stalowa 17/19 m. 3. Argumentacja raczej z dupy, że młodzież tam za głośno się bawi i bije, i piją i wgl. swołocz. Co ciekawe nie klepnęła tego komisja. Tak jakby przyszedł wniosek, a ktoś u góry to klepnął w Ratuszu i zlecił zamontować. Nikt się nie odwoływał, posłusznie zamontowano.

Kim jesteś Panie Mirosławie?

Lulu zapragnęła nagle wiedzieć o nim wszystko! Od tego z kim sypia po numer buta! Czuła w kościach coraz bardziej, że bitch może nie tyle chodzić o to, że widzieli jak się z kimś obmacuje, co o sam fakt kto śmiał postawić w tym miejscu kamerę. Może Pan Miruś mógł być jej kartą przetargową?

Entuzjazm szybko minął.

Szukanego Pana Mirosława nie było w sieci. Człowiek duch, zupełnie jakby nie istniał - i nie tylko dlatego, że nie miał FB.

Lulu tym razem zła, odłożyła laptopa na pościel. Wygrzebała ze swojego plecaka paczkę fajek, sprawdzając ile dokładnie ich jeszcze zostało. Otworzyła szeroko okno wpuszczając do pomieszczenia świeże jesienne powietrze, no może z małym dodatkiem spalin, ale co tam. Przycupnęła na parapecie odpalając papierosa. Przyglądała się przejeżdżającym za oknem autom rozmyślając o tajemnicach życia... i Pani Wilczek. Przez te cztery minuty miała wystarczająco dużo czasu by podjąć decyzję. I tak była już notowana za tego typu rzeczy, no i lepsze to niż rzut monetą między opcją A, B i C z pośród których każda miała głównie minusy.

Urząd Miasta Warszawy miał więc zaszczyt gościć dziś Pierwszą Damę prosto z Białego Domu Stanów Zjednoczonych. Lulu udało się wejść i chyba nikt nie przycelował.
Mirosław Karaban, lat 58, <pesel>, nie zameldowany nigdzie, ostatni meldunek ul. Stalowa 17/19 m. 3, kawaler (Urząd Dzielnicy Praga Północ).

Ostatni pomysł. Później będzie musiała zrobić sobie dłuższą przerwę na kawę. Pierwsza Dama pożegnała się zgrabnie z Urzędem Miasta i postanowiła zapytać Urząd Skarbowy czy i gdzie Pan Miruś pracuje lub pracował. Ale i tu napotkała na niemiłe rozczarowanie. Wydaje się, że nigdy nie pracował. Przez bardzo długi czas pobierał rentę, od kilku lat nic o nim nie ma. Wygląda na to, że albo nie żyje, albo wyjechał z Wawy czy z kraju. Albo - cóż, Pan Zdzisio spod Lidla też w US nie figuruje za mocno.

Czuła nosem jakąś farsę, ale wyczerpała póki co opcje i pomysły. Wstała rozprostować kości i zrobić sobie kawę. Zapaliła jeszcze jedną fajkę ze zdziwieniem stwierdzając, że zdążyło się ściemnić. Spojrzała na zegarek, dopiero za jakąś godzinę, mogła by sprawdzić czy tatko bezpiecznie wyszedł od Pana Patryka i czy Daniel dotarł do Paradoxu. Z braku pomysłów, zaczęła szperać po swoim kompie sprawdzając e-maile.

Cytat:
Od [Mail]: Ania Kania
Temat:
Treść: Podobno komórkę zgubiłaś, dzwonił do mnie jakiś typek co ją znalazł, wybrał jeden z pierwszych kontaktów i padło na mnie ^^
A podobno uczciwych już nie ma.
W sumie nie wiem gdzie mieszkasz, więc mu chyba dużo nie pomogłam, w każdym razie jak zadzwonisz na swój numer, to odzyskasz zapewne zgubę.

Buzia*
Lulu przeklęła kilka… no dobra kilkanaście razy pod nosem. Zastrzegła swój numer jako prywatny i od razu po tym, bez głębszego zastanowienia zadzwoniła do Daniela. Liczyła w głowie sygnały czekając aż odbierze.
- Hejka. Jak tam wpadasz do nas do Paradoxu? - Usłyszała w końcu w słuchawce beztroski głos Daniela, a wraz z nim szmer miejsca w którym się znajdował.
- Jesteś już w Paradoxie? - Upewniła się. W końcu wcześniej zakładała, że będzie tam dopiero za godzinę.
- Jasne, Adaś już zdążył zacząć przegrywać w El Grande. - W słuchawce rozległ się zupełnie inny głos, gdzieś w tle. Brzmiał bardziej męsko i dojrzale niż głos Daniela.
- Wcale nie! - Przez chwilę trwały jakieś okrzyki i śmiechy.
- Daniel, idź do toalety czy gdzieś gdzie będzie ciszej, tylko nie na zewnątrz. Muszę Ci coś ważnego powiedzieć. - Starała się brzmieć wystarczająco poważnie by usłuchał.
- Zaczekaj. Zejdę na dół. - Szmer powoli cichł, gdy Daniel szukał bardziej cichego miejsca.
- Co jest?
- Dzwonił do Ciebie ktoś mówiąc, że zgubiłam telefon?
- Nie. A faktycznie, dzwonisz z jakiegoś prywatnego. Zgubiłaś?
- Tak jakby… - I po tych słowach właśnie Lulu zdecydowała się powiedzieć jednak przyjacielowi w jakie kłopoty wpadła. Zaczęła od niewinnego włamania do kamer miejskich, przecież musi jakoś podnosić swoje umiejętności i takie tam. Opowiedziała o lasce z żulem. O tym, jak Kajko o którego istnieniu Daniel wiedział i ów istnienia nie pochwalał, również wszedł w kamery miejskie. O tej samej lasce tym razem całującej się z jakimś młodzikiem. O telefonie przestraszonego Kajko stojącego pod swoim mieszkaniem i o tym co jak ona zobaczyła co dzieje się w jego mieszkaniu, oraz jaką korespondencję otrzymała. Ostatecznie doszła do punktu wysłania swojej lokalizacji taksówką.
- Nie chciałam Ci nic mówić, by Cie w to w ogóle nie mieszać, ale przed chwilą odebrałam e-maila od Anny Kani, że ktoś dzwonił do niej mówiąc, że zgubiłam telefon. Przestraszyłam się, że mogliby dzwonić i do Ciebie. - W tym momencie Lulu urwała. W słuchawce po obu stronach zapadła cisza.
- Grażyna… - Zaczął Daniel ostrym tonem.
- Wiem, przepraszam. - Wpadła mu w słowo Lulu.
- Śmigaj na komisariat. Musisz to zgłosić na policję. - Powiedział poważnie.
- Tak, ale...
- To nie są żarty, ani żadna zabawa.
- Tak, ale...
- Gościu miał broń i ewidentnie chce Cie znaleźć.
- Tak, ale… Daniel! Wysłałam już anonimowy donos na policję. Oni mają gościa, który kasuje nagrania z kamer bez problemu. Gliny zobaczą tylko lukę. Ode mnie mają filmik jak tamci włamali się do Kajko. Myślisz, że jak stawię się osobiście na policji to mi pomogą? Co niby zrobią? Wsadzą mnie za włam do kamer, to w celi może będę bezpieczna, co? - Uniosła lekko głos na ostatnie słowa. Tego się obawiała, jak zacznie rozmawiać o tym z Danielem włączy się panika.
- Policja, jest od tego… - Zaczął przyjaciel pouczającym tonem.
- Tak, ale…
- Grażyna, słuchaj. Wolisz kulkę w łeb czy beknięcie za włam na kamery?
- Zgłosiłam już to na policję. Jeśli są w stanie ich złapać i będą to chcieli zrobić za nagranie które wysłałam to, to zrobią. Co zmieni to, że się do nich zgłoszę? Myślisz, że puszczą mnie do domu i wystawią na wszelki wypadek patrol na Jagiellońskiej? Jak ojciec się dowie, to i tak po mnie…
- Tym bardziej powinnaś zgłosić to na policję. Nie wiem w co ten idiota Cie wrobił, ale skoro odwiedzili jego mieszkanie, mogą odwiedzić i Twoje. Zastanawiałaś się co wtedy może stać się Twojemu ojcu?
- Nie obchodzi mnie to.
- Nie? To Twój ojciec! Grażyna!
- Zapomniał, że nim jest dawno temu. Po za tym on o niczym nie ma pojęcia.
- Na litość boską… Więc powiedz mi, jaki jest Twój błyskotliwy plan? - Daniel był ewidentnie zły. Zatroskany i zły.
- No więc… póki co skupiłam się na znalezieniu na nich czegokolwiek innego. Myślę, że to jedno nagranie to za mało, by policja mogła mi pomóc. I… nie znalazłam jeszcze nic. No, udało mi się tylko dowiedzieć, może to głupie, ale myślę, że nie chodzi… albo nie tylko chodzi o te filmiki, ale sam fakt powstania w tym miejscu kamery. - Lulu opowiedziała pokrótce wnioski wyciągnięte z jej małego śledztwa starając się nie dodawać, że informacje o Panu Mirosławie wyciągnęła z Urzędów.
- Grażyna proszę. Kimkolwiek są i cokolwiek chcą, sama nic nie wskórasz…
- Daniel, śpij dziś u Adasia czy coś. Chce mieć pewność, że jesteś bezpieczny. Słuchaj, muszę kończyć. Za długo już rozmawiamy. Odezwę się. Do… usłyszenia. - Ostatnie słowa wypowiedziała z pewną tęsknotą. Faktycznie, poczuła się dziwnie samotna. Nie żeby kiedykolwiek jej to przeszkadzało, ale teraz?

Zabrała swoje rzeczy z hotelu, opłaconego za noc z góry i chwilę później wsiadała już na nadal jeżdżący motor.

* * *

Między drzewami a błotem, ul. Sokola, Praga Północ, wieczór


Lulu wybrała takie miejsce gdzie nie było kamer i skąd daleko jeszcze mogła jechać później bez kamer, a jednocześnie było blisko do hotelu, który był całkiem niezłą i nie spaloną kryjówką. Wyłączyła silnik motoru, by w około niej nie było słychać żadnych podejrzanych hałasów, zwłaszcza tak charakterystycznych. Sprawdziła trzy razy, czy na pewno ustawiła zastrzeżony numer. Ustawiła sekundnik na 55 sekund, ostrożności nigdy nie za wiele. Po czym wybrała numer. Swój własny. Tak samo jak przed rozmową z Danielem, odliczała sygnały.

- Hallo? - głos całkiem miły dla ucha odezwał się raptem po dwóch sygnałach.
54 sekund...
- No cześć. Tu Grażynka. Słuchaj zgubiłam telefon, słyszałam że znalazłeś! Co za fart. - Lulu postanowiła zachować poczucie humoru, zmartwienia pozostawiając w hotelu. Zresztą, co miała powiedzieć? Urwała czekając na reakcję.
47 sekund...
- No hej. Tak, znalazłem w taksówce wracając z klubu. Nawet dwie, ale na drugim zero kontaktów. Dzwoniłem do jednej z twoich znajomych by cie uprzedzić. - W jego głosie nie było słychać przyjaznych tonów, ale grał nieźle. - Gdzie mam podrzucić? Albo do mnie wpadniesz to ci oddam.
30 sekund...
- Chcesz coś za znaleźne? Mogę do Ciebie wpaść, powiedz tylko gdzie. - W głowie Lulu tylko przez chwilę zagościła wątpliwość. A może? Tak czy inaczej, nie miała zamiaru ryzykować, nie dla głupiego telefonu.
24 sekund...
- Postawisz mi piwo i będzie okey - roześmiał się. - [/i]Jakbym liczył na znaleźne to… to bym ci nie chciał oddać, nie? Gdzie jesteś mniej więcej?[/i]
14 sekund...
- Słuchaj. Chciałabym się dogadać, życie bez telefonu nie należy do zbyt przyjemnych. Zwłaszcza, że tak na prawdę nie wiem dlaczego musiałam go zgubić. Póki co, muszę kończyć. Zadzwonię później.
7 sekund...
- Ok, ale możesz po prostu powiedzieć gdzie jesteś, jestem samochodem, mogę podjechać jak to nie jakoś daleko.
3 sekundy...
W słuchawce na dwie sekundy zapadła cisza, a zaraz po niej rozległ się dźwięk alarmu i połączenie zostało zakończone.

Lulu już miała chować telefon do kieszeni. Drugą dłonią sięgała po paczkę fajek, do drugiej kieszeni.
- Mam paranoję. - Odparła sama do siebie, gdy nagle usłyszała dźwięk smsa.

Cytat:
Od <nieznany> [SMS]: Carrramba?
- Serio? - Lulu wlazła na yahoo za pomocną już znanego jej hasła. Oczekując nowej wersji roboczej e-maila.
Kopia była, o wiele mówiącym tytule: “Hm?”
Utworzyła więc jeszcze jedną, nową o równie dużo mówiącym tytule “Mhm^^”.
Telefon zadzwonił w chwilę potem.
- No cześć.
- Musimy opracować jakiś system upewniania się, że na daną chwilę jeszcze nie wpadliśmy - głos Kajko był lekko zmęczony.
- Jasne. Tylko, myślę że spokojnie możesz dzwonić z zastrzeżonego. Jak zadzwonisz i powiesz “no cześć” to Ty, a jak “hejka” to wpadłeś. Kasuj połączenia z wybranym moim numerem.
- Taaaaa, kasuję. A zastrzeżony nic mi nie da, jak będziesz ze mną gadać z pistoletem przy czole, a oni będą namierzać mnie przez połączenie. Wpadam chyba w paranoję, hehe. Zrobiłem co miałem zrobić i żyję. Co robimy?
- Tylko przez pierwszą minutę, dlatego to nie głupia propozycja. Byłam na wycieczce. Wracam właśnie do hotelu i mam zamiar dalej grzebać. Wygrzebałam coś interesującego.
- Co takiego?
- Mam koncepcję… - Urwała na moment. - Myślę, że bitch nie tyle chodzi o to co widzieliśmy przez kamery, co o sam fakt ustawienia tam kamery. Pewnie myśli, że mamy z tym coś wspólnego. Kilka dni temu ktoś zgłosił, a ktoś inny z góry szybko przyklepał kamerę w tym miejscu. Musiała nie wiedzieć, że tam jest.
- O żesz w mordę! - Kajko wydawał się zaaferowany. - Lulu, to bomba. Jak cię ściga wilk, a ty nie masz gnata to co robisz? Starasz się trafić na myśliwego kolekcjonującego wilcze skórki. To może być to.
- Oby. To nowy plan A. Jesteś pewien, że Cie nie namierzyli?
- Nie - wyznał z rozbrajającą szczerością. - Ryzykowałem, byłem tam gdzie z pewnością podejrzewają lub będą podejrzewali, że się pojawię. Pytanie tylko czy udało mi się zanim to rozkminili, czy mam ogon. - Przerażenie i rezygnacja były już za chłopakiem, wchodził chyba w stan “wyjebki” i konsekwencji w walce o życie.
W słuchawce na moment zapadła cisza. Później pyknęła zapalniczka. Ba nawet było słychać jak ktoś wciąga i wypuszcza powietrze.
- No dobra… podjechać po Ciebie?
- Cóż, fajnie było by cię w końcu zobaczyć. Szkoda, że w takich okolicznościach.
- Okej. Gdzie?
- Znam taki fajny zaułek pod “Składem Butelek” - zażartował ponuro. - Gdzieś w centrum? Może McDonald przy skrzyżowaniu Solidarności z Jana Pawła?
- Okej. Będę za kilka minut. Przyjadę motorem Yamaha wsiądziesz do tyłu, ubierzesz kask i pojedziemy dalej. Na moim jest przyklejona różowa biedronka. Poznasz. Może być?
- Najwcześniej byłbym tam za kwadrans, więc po prostu poczekaj tam na mnie.
- Nie ma problemu. Powiedz mi swój numer. Zapamiętam.

* * *

McDonald, skrzyżowanie Solidarności z Jana Pawła, wieczór
Po około dwunastu minutach Lulu wjechała motorem na chodnik przed McDonaldem. Nie zdjęła kasku. Rozejrzała się.
Czekała z dziesięć minut.
Wokół przechadzało się pełno ludzi, Grażyna odruchowo obserwowała ich czuła się jak wystawiona na środku i choć (zapewne) to nie była prawda, to tak jakby niektórzy obserwowali ją.
W pewnym momencie zobaczyła, że z czarnego samochodu jaki podjechał wysiadł postawny łysol w czarnym garniturze, omiatając wzrokiem teren gdzie między innymi stała Lulu sięgnął za poły marynarki idąc w jej stronę.
Wyciągnął telefon i sprawdził coś na nim, schował i zaczął szybciej iść w kierunku przestrzeni pod McDonaldem. W chwilę później jakaś dziewczyna rzuciła mu się na szyję, ucałował ją namiętnie, oboje weszli do środka.
Lulu odetchnęła głęboko.
- Ta taryfa jest wolna? - rozległo się obok niej.
Odruchowo odwróciła się, stojący obok chłopak ubrany był w sprane czarne bojówki i skórzaną, zamszową kurtkę, nowiutki plecak miał zarzucony niedbale na lewe ramie. Spojrzenie miał cyniczne, choć widać było po nim lekki niepokój, rzucał czasem spojrzeniami na lewo i prawo.


- Jasne Kotku, wsiadaj. - Przy tych słowach wyciągnęła w jego stronę kask, wcześniej leżący z tyłu motoru. - Ale kurs jest tylko w jedną stronę. - Lulu miała na sobie cały czas kask, więc twarz i włosy były osłonięte. Po za tym szara kurtka, obcisłe rurkowe jeansy i kolorowe trampki. Niewiele po za tym można było obczaić prócz tego, że jest niska i chuda.
Kajko włożył kask i usadowił się na motocyklu.
No i pojechali. Lulu usadowiła swój plecak przed sobą, by jej towarzysz miał jak usiąść za nią. Starała się jechać dłuższą trasą, ale tak by zwiać z widoku różnych kamer. Przejechała nawet jeszcze raz ulicą Sokolą, sprawdzając przy tym czy nikt nie siedzi im na ogonie, bo jak dużo jadących za nią aut od McDonalda chciałoby jechać akurat tym zaułkiem? Widać, ona też była już przewrażliwiona.

* * *

Kwatery Pracownicze, ul. Zamoyskiego 26, Praga Północ, późny wieczór
W końcu motocykl się zatrzymał. Ba zaparkował. Dziewczyna była niezłym kierowcą i nie szczędziła Kajko co jakiś czas ostrzejszych prędkości. Jak mógł zdać sobie sprawę, byli zadziwiająco blisko “ich okolic”. Cóż, mówi się że pod latarnią najciemniej. Gdy tylko zsiedli z nadal jeżdżącego motoru dziewczyna zdjęła kask ukazując burzę nieco rozczochranych przez niego różowych włosów i wiele różnokolorowych kolczyków na uszach.
- No, nie jest tak źle. Wygląda na to, że nie miałeś żadnego ogona za sobą.
- Zweryfikuje się to tej nocy. - Patrzył z ciekawością na Grażynę.
Grażynka speszona ów ciekawością - w końcu rozmawiali ze sobą przez ostatnie trzy lata, ale nigdy się nie widzieli - ruszyła w stronę wejścia “od parkingu” do Kwater Pracowniczych.
- Udało Ci się zgarnąć trochę swoich rzeczy?
- Tak i Nie. Nie byłem w domu, ale cosik mam więcej niż miałem. Choćby skarpetki na zmianę. - Skierował się za Lulu. - Jestem sierota, siorka i brat w Anglii, mam sparaliżowanego dziadka, tylko ja tu robię mu ogar. Musiałem mu załatwić zakupy na trzy, cztery dni. Wziąłem z jego domu trochę rzeczy, na Namysłowską wolałem nie jechać. Miałaś rację, za duże ryzyko.
- Farciarz, zawsze chciałam mieć rodzeństwo. - Uśmiechnęła się lekko. - Jakiś sprzęt? - Zapytała z powątpiewaniem.
- Stary lapek. Braciak jak wyjeżdżał zostawił dziadkowi by ten nauczył się posługiwać. Efektów zero. Wziąłem. - Puknął w plecak.
- Widać słaby z Ciebie nauczyciel. - Grażyna otworzyła pierwsze drzwi wejściowe i zamknęła gdy Kajko przez nie przelazł. Skierowała się schodami na górę, a chłopak podążył za nią.

Pokój był mały i ciasny, ale miał dwa osobne łóżka i małą kuchnię w której dało radę zrobić sobie kawę czy herbatę. Widać Grażynka nie pomyślała o takich drobnostkach jak jedzenie. W połowie wypita kawa stała na parapecie obok popielniczki. Pościel na jednym z łóżek była lekko wgnieciona jakby ktoś wcześniej tam siedział. Zamknęła za nimi drzwi i pierwsze co zrobiła, to usiadła na właśnie tamtym łóżku. Zaczęła wyjmować komputer.
- Pokażę Ci co znalazłam.
Kajko włączył swojego faktycznie starego laptopa, podczas startu systemu przybliżył się do Lulu zerkając w ekran jej sprzętu.
Monitor wyrażał prośbę o wybór systemu. Lulu wybrała Ubuntu 14.04.1PL Triumfalna Turkawka. Po kliknięciu Enter, zdała sobie sprawę, że nie zdjęła kurtki. Co też uczyniła, postanawiając odwiesić ją na wieszaczek przy drzwiach. Widać odłożenie gdzieś tam na bok nie wchodziło w grę. Miała na sobie za duży o dwa rozmiary granatowy sweter. Gdy wróciła na miejsce system już był gotowy do użytku. Odpaliła screeny dokumentów: wniosek o założenie kamery, oraz zrzuty z systemów Urzędu Miejskiego i Urzędu Skarbowego prześwietlające Pana Mirka.
Kajko nie zdejmował na razie kurtki, ciekawie zaczął sprawdzać info.
- Ten wnioskodawca wygląda mi na figuranta, ot by podkładka była w aktach. Kamerę chciał ten co miał możliwości ominięcia komisji w trybie jej umieszczenia tam gdzie sobie umyślił.
- Tak. Póki co prześwietliłam figuranta. Teraz pytanie kto miał możliwość ominięcia komisji. Cieszę się, że mamy jakiś punkt zaczepienia.
- Ktoś z ratusza? Z rady dzielnicy? Nie znam się na tym. Ale imho komisja ustala w trybie zwyczajnym, a dostaną polecenie w trybie nadzwyczajnym to “wykonują”. Chyba…
- Sama nie wiem… może bilans rozmów telefonicznych? Dali byśmy radę sprawdzić skąd mniej więcej dzwoniono do nich w tych dniach? Czy jakiś numer jest z rady? To trochę jak grzebanie w stogu siana.
- Jak dobra jesteś w odkrywaniu przekierowań IP?
- Chcesz zobaczyć z jakich IP wchodzono na kamery prócz naszego i ZOSMu? To nie głupia myśl. Można spróbować.
- Tak sobie myślę, czy jak kolesiowi szło o tą sukę, to liczył na to, że będą ją obserwować opy oficjalnie, czy wchodził on lub ktoś od niego na lewo, jak my. Pasuje mi to drugie. Poza tym, można by spróbować namierzyć też tego typa co mnie po IP odkrył i wystawił lasce z łysym.
- Dobra. Zobaczymy. - Grażynka wyjęła telefon z kieszeni. Podłączyła go po bluetooth do komputera dając dzięki temu komputerkowi internecik. Na pewno się ucieszył, nie mniej niż sama Grażynka która chwilę później była w swoim żywiole. Zgrabnie stała się znów pierwszą damą i wlazła na “tą” kamerę, tak jak ostatnio używając ustawień administratorskich by móc sprawdzić z jakich IP wchodzono na kamerę. Przy okazji oby dwoje mogli zerknąć na widok jaki pokazywała.
Po niedługim czasie Lulu w notatniku miała już gotową listę kto wchodził na cam poza operatorami.
  1. White House XD, Washington D.C. 1600 Pennsylvania Ave NW (Lulu)
  2. Bharati Anctartic Station (haker Pani Wilczek)
  3. University of Burundi, Bujumbura, Boulevard du 28 Novembre (nn)
  4. Rogers Arena, Vancouver, 800 Griffiths Way (nn)
  5. Notre Dame de Paris, Paris, Place Jean-Paul II (nn)
  6. Pętla (nn)
  7. Sogo Night Club, Warsaw, Aleje Jerozolimskie 6 (Kajko)
  8. siedem lokalizacji w Warszawie i okolicach kiepsko przykrytych.
Zastukała palcami o klawiaturę. Na jej twarzy malowało się zamyślenie.
- Spróbujmy tak. - Oznajmiła po czym wlazła z linii poleceń na jakiś katalog na dysku C. Oczom Kajki ukazała się lista plików o rozszerzeniu .exe pośród których było tylko kilka innych, nawet kilka takich opatrzonych etykietą .xlsm ale pewnie wolał nie pytać. Lulu odpaliła ten nazwany TORreturn.exe. Interfejs aplikacji był banalny. Jedna linijka w którą można było wpisać ewidentnie IP i dół wyglądający na notatnik z zielonymi literkami okładającymi się w napis “Hello Word!”.
- To od którego zaczynamy? Jak włączę, może to potrwać nawet kilka godzin.
- Ja bym najchętniej spróbował nacelować tego gnoja co mnie podał lateksowej lali…
Przeniosła wzrok na Kajko przyglądając mu się badawczo, chociaż w jej oczach dalej tliło się zastanowienie.
- No dobra. Chociaż to ostatnie co bym chciała wiedzieć. - Uśmiechnęła się lekko. Wróciła wzrokiem do kompa i wpisała w odpowiednie pole IP wroga. Po tym jak nacisnęła Enter, zamiast wesołego “Hello Word!” zaczęły pojawiać się sterty napisów, szybko przelatujące w dół i zastępowane kolejnymi nowymi. Lulu śledziła je przez chwilę wzrokiem.
- Za dwie, trzy godziny będzie coś wiadomo.

A więc pozostało czekać. Kajko zdecydował się jednak zdjąć kurtkę i rzucił ją na łóżko na przeciwko. Nie potrzebnie, bo w tym czasie Lulu usadowiła się na parapecie i postanowiła wpuścić do pomieszczenia trochę świeżego powietrza pomieszanego z dymem z papierosów. Dołączył się do niej siadając naprzeciwko.
- Co z Twoim ojcem? Wspominałaś coś przez telefon.
- Nie wiem. Sprawdzałam tylko raz po wizycie w bloku łysego czy wyszedł do pracy. Mam paranoję i wolę nie pokazywać im co sprawdzam.
- Nie martwisz się?
Lulu wzruszyła ramionami.
- To stary pijak. Nie wiem nawet czy dobrze wie co studiuję. - Uśmiechnęła się i tym razem ona przyjrzała ciekawsko Kajce.
- Dostałam e-maila od kumpeli ze studiów. Podobno ktoś znalazł mój telefon i dzwonił do niej, że znalazł. Jest pierwsza na liście kontaktów. Niestety nie wiedziała nawet gdzie mieszkam. - Ostatnie zdanie wypowiedziała ironicznie.
- Peszek. - Odparł równie ironicznie. - A… matka? - Kajko ciągnął wywiad. W końcu na tego typu pytania mieli ostatnie tylko kilka lat, a nigdy ich sobie nie zdali.
- Wypadek samochodowy. Krótko przed tym jak się poznaliśmy na necie. Ojciec jest na rencie. Dorabia czasem na remontach. - Grażynka zgasiła dopalonego papierosa. - Zrobię jakąś herbatę. - Wstała z parapetu. Przechodząc obok kurtki towarzysza ujęła ją w dłonie i poszła najpierw odwiesić na wieszaczek, później dopiero wstawiła wodę. W tym czasie Kajko uruchomił neta na swoim złomie i włączył czwarty odcinek pierwszego sezonu Mr. Robot. Dobrze wiedział, że i Grażynka na tym odcinku skończyła oglądanie. Komputer Lulu pracował dalej.
- Lulu...? - Zaczął gdy dziewczyna usiadła obok podając mu ciepłą herbatę. Komputer z serialem ustawił na taborecie na przeciwko łóżka.
- Jak masz na imię?
- Serio? - Grażynka zaśmiała się, a Kajce udzieliła się ta chwilowa wesołość.
- Grażynka. A Ty?
- Kuba.
- Cześć. Miło Cie poznać. - Rozbawiona podała mu na chwilę dłoń, jakby faktycznie właśnie się poznali.

Chwilę później oglądali już razem serial. Grażynka zerkała co jakiś czas na swojego laptopa i przewijające się tam teksty, nie liczyła na to, że sygnał oznaczający sukces usłyszą szybko. Nie minęło pierwsze dziesięć minut nim oczy dziewczyny po prostu się przymknęły. Po kolejnych pięciu komputer Lulu zapikał, zapowiadając zakończenie pracy programu. Dziewczyna otworzyła szybko oczy.
- Nie śpię. - Oznajmiła pośpiesznie, jakby właśnie ktoś ją przyłapał na złym uczynku. Kajko zaśmiał się na ów scenę po czym zatrzymał lecący w tle serial.
- Tak szybko?
Lulu przyciągnęła bliżej swój komputer. Ułożyła go na nogach i przyjrzała się wynikom.
- Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego. I dalej nic. - Zasłoniła dłonią usta by swobodnie ziewnąć. - Może spróbujemy czegoś innego jutro. Następny wrzucę Paryż.
- Dlaczego akurat Paryż?
- Zawsze lubiłam “Dzwonnika z Notre Dame”.
- Mega powód. - Odparł ironicznie.
- Lepszy jakiś powód niż rzut monetą. - Jak też powiedziała tak uczyniła. Program na komputerze Lulu zaczął przetwarzać informacje dotyczące piątej pozycji z listy. Znów odstawiła komputer na bok.
- Chcesz oglądać dalej czy spać?
- Nie no, puszczaj.
- A widziałaś chociaż początek czy od razu zasnęłaś?
- Zaraz zasnęłaś. Czuwałam.
- Aha. Ciekawe czy Slater jest prawdziwy czy nie, co nie? Wygląda na to, że umysł Elliota ma o wiele więcej ciekawych zakamarków.
- Dobra. Chodźmy spać.
Kajko zaśmiał się triumfalnie zaś komputer Lulu pracował i pracował.

Jakiś czas później gdy oby dwoje spali... - Kajko wyglądał wcześniej kilka razy przez okno, upewniając się czy nie stoi za nim łysy jegomość i laska w lateksie gdy Lulu się kąpała, zaś Lulu po kąpieli uroczyście oznajmiła, która jest godzina i że teraz na 100% minęło obiecane “do zobaczenia jeszcze dziś” - ... Komputer Grażynki znów zapikał oznajmiając wesoło zakończenie pracy programu. Skoro jednak nikt nie raczył do niego zajrzeć sam postanowił zasnąć i nie pozwolić obudzić się póki ktoś nie raczy wpisać mu hasła.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 19-01-2016, 20:24   #7
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację


Kwatery Pracownicze, ul. Zamoyskiego 26, Praga Północ, ranek
Nad ranem Grażynkę obudził unoszący się w powietrzu aromat kawy i świeżego pieczywa. Nim otworzyła oczy uśmiechnęła się pod nosem. Błogosławiony każdy mężczyzna, który w taki sposób budzi kobietę…
Najwyraźniej Kajko nabrał jeszcze więcej wigoru na myśl o tym, że kolejna noc za nimi a oni znów uniknęli najgorszego. Nie udało mu się dobrać do komputera Lulu, wobec czego skoczył do sklepu na przeciwko po coś na śniadanie, oczywiście tylnym wyjściem.
Grażynka ledwo co oderwała głowę od poduszki, zrobiła łyk kawy i już miała w dłoniach laptopa.
- Okolice pałacu Kultury i Nauki to nasz Paryż. - Oznajmiła towarzyszowi. Nie tracąc czasu wpisała w program kolejną pozycję z listy. Tym razem tą z numerem czwartym (Rogers Arena, Vancouver).

Kajko podał jej talerz ze śniadaniem do ręki, wobec czego odsunęła komputer na bok. Przysiadł się obok niej i włączył przypadkowy odcinek The IT Crowd, dochodząc do wnioski, że dla odmiany przydałaby się jakaś komedia.
- Które teraz?
- Vancouver. Jak skończy będziemy musieli stąd spadać. Mamy jeszcze kilka rzeczy do sprawdzenia, ale nie chcę niepotrzebnie płacić za kolejną dobę i tak wypadałoby zmienić miejscówkę.
Chłopak westchnął tylko, nie komentując. W ciszy dokończyli śniadanie i spijali już kawę, gdy nagle komputer Lulu dał wyczekiwany sygnał. Vancouver nie udało się nacelować.
- Beznadzieja. - Skomentowała Lulu zgrabnie przesuwając palce po laptopie. - Nie włączam następnego, zrobimy to już w innym miejscu. Może to potrwać za długo.
- To co zbieramy się?
- Jasne, sprawdzę tylko e-maila. Może policja napisała coś więcej niż “dziękujemy za zgłoszenie” - Odparła ironicznie. Kajko zaśmiał się ponuro.

- Nic nie napisali. - Oznajmiła dziewczyna minutę później, zaś zaraz po tych słowach jej towarzysz zauważył jak momentalnie blednie a jej usta spinają się w cienką linię świadczącą o zdenerwowaniu.
- Co jest? - Zapytał z wątpliwością w głosie, w końcu do tej pory nie układało się nic za pięknie ale też nie najgorzej. Dziewczyna jednak nie odpowiadała wpatrzona nieruchomo w ekran. Zerknął więc przez jej ramie, by ujrzeć otwartego e-maila.

Cytat:
Od [Mail]: Pani Wilczek
Temat: Gorące pozdrowienia Króliczku
Treść: Słodziaaaak!!!
Załącznik: <zdjęcie przedstawiające prawdopodobnie śpiącego w salonie na fotelu ojca Grażynki>

- O cholera… to Twój ojciec? - Upewnił się Kajko, w tym samym czasie naciskając spację na swoim złomie w którym akurat rozlegał się głos Mossa “Masz taką minę, jakbyś jadł warzywa…”. Grażynka przeniosła wzrok na towarzysza niedoli i skinęła głową w potwierdzeniu. Była blada i przejęta, cokolwiek nie mówiła wcześniej i spodziewała się, teraz gdy stało się to faktem było najwyraźniej inaczej. Kajko zsunął delikatnie laptopa z jej kolan.
- Chodź tu Mała. - Objął ją ramieniem. - To, że go odwiedzili jeszcze nic nie znaczy.
- Aha. - Skomentowała krótko, a w jej oczach zamiast przejęcia pojawiły się na moment “kurwiki”. Powiedziała kilka niemiłych słów pod adresem bitch, Kajko jednak nie zatkał na ten moment uszu.
- Odpiszę jej i spadamy stąd szybko. Okej? - Poklepała go po ręce. - Nic mi nie jest.

Grażynka sprawdziła z jakiego IP i e-maila pisała lateksowa lala. Dopisała go do swojej listy, nim odpisała na e-maila.

Cytat:
Do [Mail]: Pani Wilczek
Temat: Re: Gorące pozdrowienia Króliczku
Treść: No tak. Zapomniałam, że gustujesz w żulach. Miłej zabawy...
niesłowny wilczku.
Załącznik: <foto... >


- Chyba sobie żartujesz? Rozwścieczysz ją… - Odparł Kajko ze zwątpieniem, właściwie nie wiedząc czy powinien być przestraszony czy rozbawiony.
- I tak jest wściekła. - Wzruszyła ramionami i nacisnęła magiczny ENTER.

Cytat:
Do [Mail]: Anna Kania
Temat: Re:
Treść: Hejka. Dzięki! Nie będzie mnie jakiś czas. Wezmę później notatki. Buzia*
Mail zwrotny przyszedł zaledwie po minucie.

Cytat:
Od [Mail]: Anna Kania
Temat: Re: Re:
Treść: Chora? Szkoda, ten typek od telefonu się z rana kręcił na wydziale, chyba się na Ciebie uparł, hehe. Choć jak mam być szczera, to traci gdy się go zobaczy. Zostawił na siebie namiar: http://plpl.facebook.com/AdrianMalicki6
Buźka
Cytat:
Do [Mail]: Anna Kania
Temat: Re: Re: Re:
Treść: Chora.
Hehe. W takim razie nic nie tracę. Dzięki!
Grażynka już nie czekała, czy koleżanka cokolwiek odpisze. Wyłączyła dane pakietowe w telefonie i zwinęła swoje rzeczy. Kilka minut później wraz z Kajko wsiadali już na nadal jeżdżący motor i gnali hen w siną dal.


* * *


Centrum Arkada, ul. Solec 81B, rano
Po drodze do kolejnego “bezpiecznego i spokojnego” miejsca, w którym mogli by spróbować jeszcze coś sprawdzić i wymyślić, Lulu i Kajko zatrzymali się w centrum handlowym. Lulu postanowiła kupić przynajmniej dwa nowe numery telefonu z internetem, miała dziwne wrażenie, że jej paranoja nie pozwoli jej zostać długo przy jednym, mimo stosowania wszelkich możliwych zabezpieczeń. Kajko zaś zniknął sklep obok postanawiając znów zadbać o to by mieli ze sobą cokolwiek do jedzenia, może jego towarzyszka nie przywiązywała do tego aż takiej wagi, ale on wolał od czasu do czasu jednak coś zjeść. Głodnemu źle się myśli, no i głodny facet to zły facet.
Widząc już Kajko stojącego w kolejce, postanowiła mu nie przeszkadzać i wykorzystać ów czas na sprawdzenie jeszcze raz nim wywali starą kartę skrzynkę e-mail. Ponieważ nie było tam nic nowego, postanowiła skorzystać z krótkiej nieobecności towarzysza i przedzwoniła do Daniela.
- Halo? - Usłyszała niepewny głos przyjaciela.
- No cześć. To ja. Wszystko w porządku?
- Tak. Martwię się. - Faktycznie brzmiał na zmartwionego i niewyspanego.
- Wiem. Nie powiem, że niepotrzebnie. Daniel. Oni byli w mieszkaniu, u ojca. Ta laska wysłała mi e-mailem fotkę jak śpi na kanapie.
- Grażyna,... proszę Cie idź na policję. Zrobili… wszystko z nim w porządku? - Przyjaciel brzmiał na zrezygnowanego.
- Nie wiem. Zadzwonię zaraz do Zdzisi i poproszę, żeby sprawdziła. Spałeś u Adasia?
- Tak, słuchaj…
- Jeśli byli u ojca, na pewno sprawdzili w jego telefonie. Ma numer tylko do Ciebie tak samo jak ja. Musisz wyłączyć swój telefon.
W słuchawce było słychać westchnięcie a później ciszę.
- Daniel?
- Tak, słyszałem. A teraz słuchaj mnie uważnie… - urwał na moment - słuchasz?
Zaśmiała się krótko.
- Tak. - Odparła z pewną dozą sympatii w głosie.
- Okej. Za chwilę wyłączę telefon, tak jak chcesz. Pojadę z Adasiem do Gdańska, ma ten swój cały zlot emm… cachingu, geocachingu… nie ważne. Wrócę za dwa dni i wtedy się spotkamy na komisariacie. I nie obchodzi mnie co do tej pory znajdziesz, nie znajdziesz. Słyszysz?
- Em…
- O godzinie szesnastej zero zero. Dotarło? Jeżeli Cie nie będzie, powiem wszystko co wiem i uznam, że coś Ci się stało. Jeżeli będziesz, sama powiesz co chcesz.
- Dobra.
- Uważaj na siebie.
- Ty bardziej. Do zobaczenia.

Po tych słowach rozłączyła się. Kajko właśnie podchodził do niej z siatką zakupów.
- Z kim gadałaś?
- Z przyjacielem. Czekaj jeszcze dwie rzeczy, zanim pozbędę się tej karty i znikamy.
Kajko uniósł brwi, ale nie powiedział nic. Grażynka zaś wykręciła numer do Pani Zdzisi.


- Halo? Pani Zdzisia? Tu Grażynka. - Słysząc, że ktoś odebrał Lulu od razu postanowiła się przedstawić.
- Witaj Grażynko, coś się stało?
- Wyjechałam na kilka dni ze znajomymi z uczelni, tata nie odbiera telefonu. Mogłaby Pani zapukać czy wszystko u niego w porządku? - Mówiła zmartwionym tonem głosu, co w zaistniałych okolicznościach nawet nie było trudne.
- Poczekaj chwilkę kochanie. - Lulu usłyszała znajomy skrzyp drzwi Pani Zdzisi i jakieś pukanie.
- Chyba go nie ma, nie otwiera - powiedziała po chwili do słuchawki.
- Rozumiem. Może spróbuję zadzwonić później. Jakby Pani go spotkała, proszę mu powiedzieć, że zgubiłam telefon. Dzwonię od znajomego.
- Dobrze dziecinko, dobrze.
- Do usłyszenia.

- Może po prostu zadzwonisz do ojca? - Kajko ruszył w stronę “do motoru”. Lulu zaś podreptała za nim.
- Nie. Jeśli mają jego telefon, będą bardziej wiedzieli, że się martwię niż to potrzebne.
- To sprawdźmy czy wyszedł do pracy. Może spał i go nie obudzili nawet. Nie ma go w domu właśnie dlatego.
- Może. Ale jeśli to sprawdzę, zobaczą że ktoś z dziwnego IP wchodził na tamtą kamerę. Niech minie trochę czasu. Mogę zadzwonić do niej wieczorem, jest stara i nudzi się siedząc w domu. Teraz wzmogłam jej czujność, jeśli ojciec wyszedł do pracy i wróci do domu wieczorem będzie o tym wiedziała. Ba, przywita go głową wystającą spod drzwi i od razu powie, że dzwoniłam.
- Sprawdzę FB tego Malickiego zanim wywalę kartę, okej?
- Spoko. Pokaż. - Zerknął jej przez ramie w drodze.
- A… co z tym kolesiem z którym gadałaś?
- Jeśli byli u mnie w domu. - Westchnęła. - Ojciec ma numer tylko do niego. Mogli znaleźć też stare albumy rodzinne. Jeśli to zrobili mają nie tylko moje zdjęcie, ale jego numer i jego zdjęcie. Nie żeby jakieś aktualne, ale mają więcej niż powinni.
- To jakiś kuzyn?
- Nie, przyjaciel. Ten u którego byłam na noc.
- Aha. Nie wierzę w przyjaźń damsko - męską.
Lulu obdarzyła go spojrzeniem typu “jakby wzrok mógł zabijać”.
- Znamy się od dziecka. Patrz… - zmieniła zgrabnie temat - ma publiczny profil. Ciekawe czemu chciał żebyśmy go zobaczyli.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 19-01-2016, 20:26   #8
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Centrum Arkada, ul. Solec 81B, ranek
Konto Adriana Malickiego faktycznie było publiczne. Typ nic nie ukrywał "tylko dla znajomych". Ani zdjęć, ani informacji o sobie, ani wpisów na wall.
Pierwsze co zrobiła Lulu to wylogowała się.
Choć wcześniej zrobiła to zanim jeszcze kliknęła w link przysłany przez Anię to na stronę weszła zalogowana. Ustawienia telefonu potrafiły robić psikusy.

Bardziej zaaferowało ją zdjęcie Adriana. Wyglądał rzeczywiście jak ten łysol jakiego ledwo widziała przez gałęzie w mieszkaniu Kajki. Faktycznie, nie mógłby startować w wyborach Mister of Poland, Ania miała dobry gust co do mężczyzn. Kilka innych fotek pokazywało go w różnych sytuacjach: na meczu na trybunach Stadionu Narodowego, na rybach nad jakimś jeziorem, z dwójką znajomych gdzieś w parku.
Ot zwyczajny człowiek.



Informacje na jego temat były mocno rozbudowane, rocznik 1979, ukończył liceum im. Żeromskiego i AWF, urodzony w Warszawie, aktualnie zamieszkały wciąż w stolicy - na Bielanach. Zaręczony z niejaką Alicją Urbańską, w kategorii rodziny podwiązani swoimi kontami dwaj bracia i ojciec. Co ciekawe - Buddysta, określił nawet swoje poglądy polityczne - “liberalny radykał”, jakby idiotycznie to nie brzmiało.
Pracownik korporacji taksówkarskiej “Grosik” i firmy ochrony “Juventus”.
Jednocześnie.
Pozostawało to otwartym pytanie skąd miał tyle czasu by jeszcze szlajać się z "Panią Wilczek".
Był też mail kontaktowy i namiar na skype oraz gadu gadu.

Na Wall publikował jakieś durne odnośniki do quizów i filmiki z Youtube, od czasu do czasu komentarz względem wydarzeń z zakresu sportu. Przewinęło się kilka udostępnień z AszDziennika i Faktoidu, a nawet kilka życzeń urodzinowych słanych przez jego przyjaciół. Miał je raptem dwa tygodnie temu.

Co dziwne, miał tylko piętnaście kontaktów znajomych. Owszem są ludzie niezbyt socjalni... ale bez przesady. Pierwszy kontakt na liście: Alicja Urbańska, młoda zadziorna blondynka... zaraz... tylko 10 kontaktów?
Przy tym typie urody? A konto też upublicznione na full.
Lulu wróciła do Adriana, wybrała drugi kontakt: Jarosław Sęk, profil full publiczny, przystojny chłopak około trzydziestki.
11 kontaktów.
Co do… co to za dziwna banda?!

Kajko znieruchomiał w pewnym momencie i wskazał na coś na ekranie smartfona.
Wyglądało na to, że jest spostrzegawczy na podobnym poziomie co Lulu, bo ona zbaraniała patrzyła w to miejsce nie więcej jak od sekundy, może dwóch.
I tak zorientowali się szybko, ktoś inny mógłby nie zauważyć w ogóle...
Przeglądali stronę tacebook.com
Nie facebook.
Tacebook.

Jęknęła, dopiero teraz zrozumiała gdzie popełniła błąd.
Link od Ani... plpl.facebook.com/AdrianMalicki6
Między dwoma pl nie było myślnika współtworzącego prefiks adresu przekierowujący na serwis społecznościowy. Już wcześniej wydawało jej się dziwne, że Ania jako studentka informatyki nie wpisała po prostu “facebook.com/Adrian(...), tylko linkowała po fullu.

Bazy danych facebooka są mocno chronione, ale czy w każdym aspekcie?
Czy pracownicy Zuckerberga mogli nie zauważyć jak ktoś im wparował nie tykając baz danych i utworzył na ich serwerze stronę plpl.facebook z podstroną AdrianMalicki6 z automatu przekierowującą userów na tego nieszczęsnego "tacebooka"?
Ktoś z pierwszej ligi hakerów mógłby zrobić taki numer bez problemu.
Zrozumiała już czemu przy wejściu na "profil" Malickiego była zalogowana. Ktoś kto zadał sobie tyle trudu by postawić na "tacebooku" fatamorganę fejsowego profilu wraz ze wszelkimi podstronami osiągalnymi przez aktywne linki prawdziwego portalu (z fake’owymi znajomymi włącznie), nie zapomniał o nagłówku wskazującym przeglądanie strony z pozycji “profilu Lulu”. "Wylogowanie" z “jej profilu” (od czego zaczęła) było najpewniej przekierowaniem na stworzoną równolegle “wylogowaną” wersje "tacebooka".

Pierwsze co jej przyszło do głowy to - jak długo siedziała w pułapce? Minutę? Dwie? Trzy minuty? Drugie... ile pajączek siedzący koło zastawionej sieci potrzebował czasu by ją zlokalizować?
Szybkie obliczenia nie były optymistyczne.
Najprawdopodobniej ktoś już tu pędził w znanym jej czarnym samochodzie.

Albo i gorzej…

Lulu wychwyciła jakiś ruch kątem oka i w chwile później z szeroko rozwartymi oczyma patrzyła na drona lecącego ku nim od strony centrum, wzdłuż wiaduktu nad ciągnącą się wzdłuż niego, dołem aleją 3 Maja.
- Mają rozmach sk…. - Kajko urwał patrząc w tą samą stronę. Jakoś nie wierzył w zbieg okoliczności.
Faktycznie mieli
Prędkość lotu wskazywała na model pościgowego Race Coptera z półki za 2000-3000 złotych, rozwijającego prędkość nawet do 100 km na godzinę.
Trzy takie maszynki odpowiednio rozmieszczone mogły osiągnąć każde miejsce w mieście nawet w 3 minuty.
Ale czy to ważne, gdy oni byli praktycznie w geograficznym środku miasta?
- One mają baterii na jakieś max 10 minut lotu - rzucił Kajko chwytając za kask.


To czy z Anią było wszystko ok i posłużyli się nieświadomą idiotką albo włamali się jej na pocztę, czy też jest już “po” Ani… było w tej chwili naprawdę sprawą poboczną.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 19-01-2016 o 20:33.
Leoncoeur jest offline  
Stary 20-01-2016, 14:35   #9
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Centrum Arkada, ul. Solec 81B, rano
Chłopak zapewne nie miał teraz czasu zastanawiać się nad tym, dlaczego Grażynka uśmiechnęła się na ów wiadomość, ba nawet wyglądała na taką która właśnie miała dołączyć do świetnej zabawy albo po prostu była czymś rozbawiona.
- Mój Yamaha będzie od nich dwa razy szybszy. - Oznajmiła tylko, gdy wyłączyła telefon (całkowicie!) i włożyła na głowę kask.
Ruszyli z kopyta w stronę drogi wojewódzkiej numer 801 przez Most Łazienkowski.


- Sukinsyn leci za nami! - Krzyknął Kajko by Lulu go usłyszała.
Nie łudziła się, wiedziała, że ten kto śledzi ich przez kamerę na dronie szepce czułe słówka komuś innemu. Przejeżdżając przez Wisłę poczuła uścisk Kajki na lewej ręce, coś krzyczał ale tego już nie zrozumiała. Odwróciła się odruchowo, tylko lekko aby zobaczyć wyciągnięta rękę chłopaka gdzieś w lewo.

Poniżej, prostopadle do wiaduktu mostu łazienkowskiego ciągnął się Wał Miedzeszyński, od strony Pragi Północ widać było spore zamieszanie, bo kilka samochodów wpadło na siebie, jeden wpadł na ściankę tłumiącą dźwięki. Szykował się spory karambol, sprawca - czarne BMW pruł w stronę wiaduktu by przejechać pod nim. Dron wciąż śledził, Lulu wjeżdżała na aleję Stanów Zjednoczonych, BMW celowało zapewne zatem w zjazd w lewo ślimakiem na dołączenie do tej trasy.


Lulu znała Warszawę, w końcu mieszkała tu od lat. W jej głowie szybko zagościł plan. BMW jest szybkie, ona też. Tylko czy dość? Co ma takiego ona a nie ma BMW? Ona jest mała, ono wielkie. Jak najłatwiej zgubić drona? Wśród wysokich budynków… Postanowiła zjechać pierwszym możliwym zjazdem z alei Stanów Zjednoczonych, a gdy znajdzie się na ulicy Salskiej wjechać między bloki za restauracją Naam Thai, zmuszając kogokolwiek jadącego za nią w samochodzie do tego by musiał jechać dalej lub zawrócić. BMW miało pewne opóźnienie, samochód wyjechał na zjazd z Alei Stanów w Saska gdy Lulu skręcała za barem. Samochód wykręcił na wysokości Lizbońskiej i wjechał w nią rozpędzając się. Tymczasem dron leciał wysoko, nad budynkami manewrując jedynie w ten sposób by operator spoglądający przez kamerę miał taki kąt widoku aby budynki nie przeszkadzały. Prującej Yamahy nie dało się przeoczyć. Lulu zorientowała się, że jej plan wrzucenia BMW na Saską lub zmuszenia do zawrócenia nie wypalił, za chwile przetną sobie drogę na Lizbońskiej. Musiała zmienić plan. To były sekundy, kiedy Lulu prawą dłonią ścisnęła rękę Kajko sugerując mu mocniejsze objęcie jej. Spróbowała ostrzec go również słownie, ale nie była pewna czy zdoła usłyszeć.
- Trzymaj się!
Zawróciła gwałtownie, z piskiem opon. Silnik zawarczał przy kolejnym przyśpieszeniu, aż miło. Nowy plan obejmował dostanie się do ulicy Alzackiej, a później pod prąd (jeeeeeea!) Złoczowską aż do Brukselskiej… tylko co dalej? Nie może przecież kręcić się w kółko. Zgubienie pościgu na drodze szybkiego ruchu byłoby korzystniejsze, ale czy bardziej możliwe?


Wykręcając puściła się siłą wszystkich koni mechanicznych swej Yamachy z powrotem, gdy mijała prześwit między budynkami stojącymi przy Lizbońskiej kątem oka zobaczyła, że BMW jedzie pełnym pędem tą ulicą w kierunku Afrykańskiej. Uśmiechnęła się z satysfakcją, nie dość, że samochód miał problemy z wjechaniem wszędzie tam gdzie ona to i nie był tak zwrotny. Wariatka zdjęła jedną rękę z kierownicy jadąc po wertepach pełnym pędem tylko po to by pokazać Łysemu środkowy palec. Motorem szarpnęło mocno, w ostatniej chwili złapała za kierownice oburącz i wyrównała. Kajko coś wrzasnął nie wiadomo czy ze strachu czy szalonej złości. To trwało tylko chwile, tym większy był szok. Ludzie nie są tak szybcy. Choć widziała go w tym prześwicie zaledwie sekundę, choć pruli w przeciwnych kierunkach, on kierując samochodem zdążył unieść dłoń, boczna szyba BMW prysnęła, rozległy się strzały. Dziś nie miał tłumika.

Nie trafił.

Lulu trzymała się więc planu aż do Brukselskiej gdzie postanowiła skręcić w lewo w ulicę Ateńską. Z niej zaś wbić się na pierwotny swój cel, czyli Wał Miedzeszyński w stronę Gocławia. Ponieważ nie było jak inaczej… zwolniła by zrobić to za pomocą przejścia dla pieszych.

Dron wyleciał spomiędzy budynków, uczepił się jak rzep psiego ogona. BMW na chwile miała z głowy ale na jak długo sukinsyn jakimś cudem operujący latajką z nie wiadomo jakiej odległości z pewnością szeptał czułe słówka do kierowcy z gnatem. Rozpędziła się na “Wale” tylko po to by niedługo później wychwycić w lusterku koziołkującego opla. Daleko, ale jak widać typ nie odpuszczał robiąc z Wału Miedzeszyńskiego kopalnię części zamiennych.

Grażynka próbowała przyśpieszyć, ale jej Yamaha nie wyciągnie więcej niż 200 na godzinę, chyba że z górki… W każdym razie jej działający na szybkich obrotach mózg obliczał w tym czasie prawdopodobieństwo zgubienia szaleńca w BMW na drodze szybkiego ruchu a w kolejnych zakamarkach miasta. To drugie było bardziej prawdopodobne, ale miało sens tylko jeśli zgubią drona. Dron powinien sam spaść, ale kiedy to w końcu nastąpi? Z obliczeń Lulu, niczym orzeł na monecie wypadła realizacja planu B. Grażynka postanowiła wjechać między drzewa, tam gdzie pojedzie jej motor, a nie pojedzie BMW i nie poleci dron. W jej głowie pojawiła się szalona scena w której… w każdym razie Kajko wolałby na pewno by tego nie robiła. Wywaliła z głowy szalone sceny i postanowiła, że gdy tylko będzie mogła skręci między drzewa.

Manewr zawrotki na Saskiej Kępie dał jej zysk sporej odległości od ścigającego, a mogła liczyć na to iż w razie ścisku samochodów na Wale będzie miała dodatkową przewagę. Problem był w tym, że ponad 230 koni mechanicznych potwora jaki ją ścigał miało atut w postaci kierowcy o dużych umiejętnościach i jeszcze większej determinacji. Dodatkowo kierowcy widząc we wstecznych lusterkach co się dzieje wręcz panicznie zjeżdżali z drogi wariatowi jakiego (i efekty jego szaleństw) widzieli w lusterku. Jakaś Corsa władowała się na drzewo sama manewrując by zjechać z trasy pędzącego BMW I8.


Kajko dostawał skrętu szyi starając się śledzić wszystko na bieżąco, w pewnym momencie mimo pędu i kasku do uszu Lulu doszły jego triumfalne krzyki.
- Spaaad…. - nie zastanawiała się nad tym, skupiała się na prowadzeniu, ale westchnienie ulgi być może przez samą podświadomość przebiegło przez jej pierś. Wyglądało na to, że drona mieli z głowy… a jak tak to zgubić mniej mobilny samochód? Pomiędzy krzewami nadwiśla? Kaszka z…
Łysy chyba doszedł do tego samego wniosku, bo mimo dużej odległości jaka jeszcze dzieliła go od Yamachy zwalniającej i skręcającej między drzewa, oraz dwóch samochodów między nimi wszedł w drift z prędkością ponad 200 km/h.
Zanim siła manewru wprawiła samochód w koziołkowanie, wciąż odruchowo patrzący za siebie Kajko zobaczył błyski wystrzałów. Łysy wypalił trzy razy zanim jego samochód stał się istną karuzelą gubiąca części i koziołkująca po ulicy.

Znów chybił.

Grażynka nie zaniechała jednak swoich zamiarów. No może odpadło snucie się motorem między drzewami dosłownie, a zamiast tego w jej głowie pojawiły się polne ścieżki. Wolała nie ryzykować ewentualnych przeszkód po drodze… no i spotkania z policją, która już mogła wiedzieć o czarnym BMW z kierowcą, który spowodował po drodze kilka wypadków. Motor zaczął zwalniać. Nie chciała przyciągać niepotrzebnie uwagi, choć jednocześnie marzyła o znalezieniu się daleko, daleko stąd.

(https://www.youtube.com/watch?v=7K0n8ZVILPw)

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, południe
Daleko, daleko od tamtego miejsca… Grażynka w końcu zatrzymała motor. Kajko poznawał miejsce do którego przyjechali. To miał być ich kolejny spokojny i cichy azyl. Zdjęła pośpiesznie kask.
- Kajko? Żyjesz? - Starała się zadać mu to pytanie zaniepokojonym tonem głosu, ale czerwona na policzkach a jednocześnie rozgrzana z nerwów, była tak pełna radosnego triumfu, że prędzej wyszedł by jej jakiś radosny okrzyk.
- Ty wariatko! Udało się! Jupppi! - Krzyknął szczęśliwy, że wciąż żyje zaraz po tym jak sam zdjął kask. Bez zbędnych ceregieli chwycił dziewczynę w ramiona. Uniósł i ucałował w policzek. Lulu zaśmiała się. Nie spodziewała się raczej takiej reakcji, ale nie tylko nie protestowała, co odwzajemniła uścisk.
- Cholera jasna, Lulu! - Po kilku chwilach, Kajko powoli zaczął oswabadzać ją z uścisku, a tym razem ton miał mniej wesoły, ba pojawiła się w nim nutka pretensji. Jakby nagle sobie przypomniał, że wcześniej planował na nią nakrzyczeć zamiast jej przytulać. - Myślałem, że przez Ciebie zejdę. Co Ty sobie myślałaś, żeby w takim momencie jeszcze pokazywać mu fack’ola!? Do reszty ocipiałaś!?
- Hej, hej! Spokojnie… - Dziewczyna nie wydała się zmartwiona ani przez chwilę, wręcz przeciwnie. Reprymenda tylko bardziej ją rozbawiła. Nikt nie był w stanie (no prawie nikt…) popsuć jej chwili tryumfu nad łysolem. Złapała Kajko na chwilę za oby dwie dłonie. Albo to, albo jej słowa zbiły go z tropu. - Weź głęboki oddech czy coś, tylko mi tu nie krzycz. Należało się … - Tu padło kilka brzydkich słów określających na kilka różnych sposobów łysego kolesia z BMW. - Ważne, że jest już po wszystkim, okej? - Przyglądała mu się czujnie, jakby chciała wymusić wzrokiem potwierdzenie.
Kajko faktycznie wziął głęboki oddech. Skinął głową.
- Dobra. Spoko. Ale wiesz, nie powiedziałbym, że tak po wszystkim… - Westchnął. - Okej… chodź Mała, zobaczymy czy mają dla nas pokój.

Ruszyli w stronę Kwater Pracowniczych nieśpiesznym krokiem (po drodze wypadało wypalić po fajce). Wybierali je ze względu na cenę, a odległość kilku kilometrów od Warszawy w ich przypadku była co najwyżej “rozsądna”. Znów udało im się wytargować niższą z możliwych od-do cen wpisanych na stronie internetowej hotelu, oczywiście ze względu na brak sezonu. Pokój do złudzenia przypominał poprzedni. Dwa łóżka na przeciwko siebie, stolik, mała kuchnia i obskurna łazienka. Dla odmiany panowała tu żółto-zielona kolorystyka. Emocje powoli opadały.
Kajko zasugerował zajęcie się nieprzyjemną dość sprawą “bycia głodnym jak wilk”. Grażynka zaś chcąc o dziwo odwlec chwilę w której siada do kompa i zastanawia się co dalej, postanowiła mu wyjątkowo w tym pomóc. Ciepły posiłek i lecące w tle The IT Crowd zdecydowanie przywróciły im równowagę i na jakiś czas magicznie sprawili, że nie myśleli o innych sprawach.
- Może włączymy wiadomości? - Zasugerował Kajko, gdy odcinek skończył się. Lulu uniosła lekko brwi i zerknęła na niego.
- Jesteś pewien?
Wzruszył ramionami.
- Znajdź coś, ja z chęcią w tym czasie wezmę szybki prysznic. Zgrzałam się. Jak usiądziemy do kompów, to pewnie zejdzie.
- Okej.

Grażynka i jej plecak z niewielką zapasową ilością ciuchów zniknęli w łazience. Kajko zaś, postanowił sprawdzić najświeższe wiadomości. Gnała go do tego czysta ciekawość. Czy kierowca BMW przeżył? Ile rozwalił samochodów? Co mówią media na temat tego wszystkiego, czego sam nie tylko był świadkiem a czynnym uczestnikiem?

Włączył kolejny odcinek The IT Crowd, a co tam, niech się buforuje. Gdy zaczął przeglądać media, usłyszał, że Grażynka włącza w łazience wodę. Wchodził właśnie na stronę tvnwarszawa.tvn24.pl gdy z łazienki usłyszał krótki krzyk przerażenia.
- Lulu? - Zerwał się na nogi i po kilku krótkich susach był już przy drzwiach łazienki. - Wszystko okej? - Brzmiał na przestraszonego, w końcu gdzieś w jego głowie odzywała się paranoja, tylko co takiego mogłoby się stać?
Odpowiedziała mu chwila ciszy, zakręcona woda i szybki stukot bosych stóp w stronę drzwi. Odsunął się o krok by nimi nie dostać w nos.
Grażynka, opatulona szczelnie kiedyś zapewne białym, teraz szarym i spranym ręcznikiem hotelowym wyskoczyła z pomieszczenia. Była zdecydowanie blada i przestraszona, no i mokra.
- On tam jest! - Wskazała wnętrze łazienki. Mówiła przestraszonym tonem w stylu “ratuj mnie”.
- Boże, kto? - Przecież też patrzył na pomieszczenie. Było całkowicie puste!
- Tam, zobacz. - Wskazywała szmacianą zasłonę prysznica. Kajko patrzył i nie widział nic.
- Na zasłonie! - Wtedy powoli, powoli chyba zaczął rozumieć o czym dziewczyna mówi. Na zasłonie bowiem był tylko jeden “ktoś”.


Kliknij w miniaturkę


Pacnął się otwartą dłonią w czoło.
- Jaja sobie robisz, prawda? - Przeniósł wzrok z pająka na dziewczynę. Jego mina wyrażała zdziwienie i rozbawienie. - Mała, przed chwilą ścigał Cię łysol w BMW, który strzelał do nas z broni palnej w biały dzień, po ulicach Warszawy dwieście na godzinę! A Ty wyglądałaś jakbyś całkiem nieźle się bawiła, a teraz wyskakujesz spod prysznica bo widzisz pająka!? PAJĄKA!? - Wskazał małego winowajcę palcem.
Lulu spuściła zawstydzona wzrok na swoje bose stopy, w momencie kiedy niewinnie układała jedną na drugą. Chciała powiedzieć Kajko o tym, jak pająk na nią patrzył i ile miał odnóży, jak bardzo ją zaskoczył, kiedy delektowała się przyjemną ciepłą wodą… ale nie była pewna, czy chłopak zrozumie.
- Zrób z nim coś proszę. - Odparła więc tylko tyle, skruszona. Chłopak nie wiedząc czy się śmiać czy płakać wszedł do łazienki. Chwycił słuchawkę prysznica i odkręcił wodę. Spłukał pająka do odpływu. Po tym, zaczął bohatersko wychodzić z łazienki kręcąc głową na boki… jednak coś go “tknęło”. Wrócił się i sprawdził dokładnie zasłonę w poszukiwaniu większej ilości gości. Przesunął wzrokiem po ścianach i meblach.
- Czysto. - Odparł tym razem wychodząc.

Podczas gdy Lulu dzielnie wskoczyła z powrotem do zbezczeszczonej wcześniej przez pająka łazienki, Kajko usiadł przy komputerze skupiając się na tvnwarszawa.tvn24.pl. Uśmiechnął się sam do siebie, pod nosem.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 26-01-2016 o 12:06.
Wila jest offline  
Stary 26-01-2016, 10:10   #10
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, południe

Cytat:
Pirat drogowy na Wale Miedzeszyńskim. Siedem uszkodzonych aut. Jedna osoba w stanie krytycznym.


Rano około godziny 12:30 na Wale Miedzeszyńskim doszło do zdarzenia czterech aut, chwilę później kolejnych trzech. Ucierpiało sześć osób. Pięciu rannych i jedna osoba w stanie krytycznym przebywają aktualnie w szpitalu. Sprawcą obydwu karamboli był młody mężczyzna kierujący samochodem marki BMW. Sprawca jest ciężko ranny, przebywa w szpitalu. Policja już szykuje zarzuty.

Jak mówią świadkowie, przyczyną wypadku była brawurowa jazda pozbawiona wszelkiej ostrożności z nadmierną prędkością.

Policjanci analizują zgromadzone materiały video wedle których może dojść do kolejnych aresztowań osób odpowiedzialnych za dzisiejsze wydarzenia na Wale Miedzeszyńskim.

- O cholera, Lulu wyłaź! Mamy problem. - Niezbyt wesołe okrzyki dobiegły dziewczynę, gdy akurat zakręciła wodę. Wylazła dwie minuty później ubrana w jak zwykle za dużą o kilka rozmiarów bluzkę i skarpetki. Suszyła ręcznikiem włosy.
- Co jest?
- “Policjanci analizują zgromadzone materiały video wedle których może dojść do kolejnych aresztowań osób odpowiedzialnych za dzisiejsze wydarzenia na Wale Miedzeszyńskim.” - Kajko zacytował kawałek artykułu, który przed chwilą przeczytał.
- No tak… może …
- Lulu, musimy szybko to skasować. Aresztują nas! - Kajko najwyraźniej wpadł w lekką panikę. - Damy radę? Nie jest już za późno?
- Spokojnie. Tylko spokój nas uratuje. - Uśmiechnęła się lekko, próbując dodać mu otuchy. Usiadła na łóżku przyciągając do siebie swój komputer.
- Mam pomysł. - Faktycznie, na jej twarzy malowało się skupienie a uśmiech wciąż nie znikał.
- To znaczy?
- Zobaczymy czy się uda. - Wyszczerzyła na moment zęby. Zaraz po tym skupiła wzrok na ekranie komputera, zaś jej palce przesunęły się zwinnie po klawiaturze. Zaciekawiony tym chłopak przysiadł się bliżej i zerknął przez jej ramię.
- Pojazdy rejestruje się w Urzędzie Miasta. Spróbujemy zmienić zarejestrowanie mojego motoru. Zamiast mojego ojca wpiszemy Pana Mirosława Karabana. Ba, dodamy kontaktowy adres e-mail. Jeśli nasz łowca wilków ma takie wtyki jak myślimy, może jest to dobry sposób by zwrócić na siebie jego uwagę? - Uniosła lekko brwi, po czym spojrzała w oczy Kajko, które przez chwilę wyrażały zdziwienie, chwilę później zrozumienie, by w końcu pojawił się w nich podziw dla ów pomysłu.
- Genialne. Tylko, czy nie jest już za późno?
- Nie powinno być.
W pokoju zaległa cisza w której słychać było tylko dwa oddechy i stukot klawiatury.

Antoni Stępień zmiana na Mirosław Karaban
Adres Jagiellońska 27 m. 7 zmiana na Stalowa 17 m. 19
Pesel zmiana na Pesel
Numer dowodu zmiana na Numer dowodu
Adres kontaktowy e-mail zmiana z brak na …
- O cholera…
- Co jest?
- Spójrz tu. - Wskazała palcem na ekranie komputera. - Ktoś to akurat zaczął przeglądać.
- No to mamy przerąbane. - Kajko złapał się za głowę, bliski wyrywania sobie włosów. - Nie przycelują Cie?

Adres kontaktowy e-mail zmiana z brak na miroslawkaraban5858@gmail.com
- Co najwyżej Białą Damę… fu… Pierwszą Damę. - Chłopak uśmiechnął się na ów błąd.
- Chyba różową.
- Zaraz sprawdzimy kto to przegląda i zmienimy jeszcze z dwie rejestracje, żeby odwrócić uwagę od ojca. - Odpowiedziała ze stoickim spokojem, zaś jej palce znów przesunęły się zgrabnie po klawiaturze.
- Hmm… ktoś lokalnie. Spróbuję zatrzeć ślady zmian. Będą mieli wtedy tylko kolesia który będzie twierdził, że coś widział. - Kajko zerkał cały czas przez jej ramię, starał się nadążać. Widział więc, jak przy próbie zamazania swoich śladów Lulu wywaliło z systemu. Przeklęła nieładnie. Zerknęła w bok na niego, by upewnić się, czy to widział.
- Okej. Tak czy inaczej nie jest najgorzej. - Zastukała palcami o klawiaturę. - Zobaczmy jeszcze co tak naprawdę nagrały miejskie kamery.
- Nie jest najgorzej, co? - Kręcił tylko głową, za którą wciąż się trzymał.
- Mogło być gorzej. - Widocznie starała się nie okazywać poruszenia swoją porażką, jednak zaciskała usta w wąską linię. Widział już kiedyś jak to robiła.
Chwilę później już wiedzieli. Minęli tylko jedną kamerę przy wiadukcie na ulicy Saskiej nad aleją Stanów Zjednoczonych. Byli tak mocno rozpędzeni, że nic nie było widać. Do kolejnej kamery na Wale na wysokości Fieldorfa nie dojechali bo skręcili w krzaki nadwiśla. Szanse na to, że policja coś miała były więc mizerne.
- Niepotrzebnie grzebaliśmy w rejestracji. - Podsumował ponuro Kajko.
- Nie koniecznie. Może to nie był najgorszy ruch by odnaleźć naszego Łowcę? - Uniosła na chwilę palec w górę. - Właśnie. Nie sprawdziliśmy jeszcze wszystkiego co mogliśmy. - Dziewczyna skrobała coś szybko na komputerze. W pokoju znów zapadła cisza, tym razem przerwana przez zmartwiony i lekko uniesiony głos Kajko.
- Lulu. Pięć osób rannych. Jedna w stanie krytycznym. To wszystko… to wszystko nasza wina. I co? Albo nam wpakują kulkę w łeb… albo nas aresztują. Nawet jeżeli numer z tym e-mailem wypali, to co z tego? - Dopiero teraz zabrał ręce z głowy zaciskając je mocno w pięści.
Dziewczyna zsunęła komputer na bok. Akurat teraz kiedy w jej głowie tliły się nowe perspektywy jej przyjaciel musiał mieć chwilę słabości i paniki. Z braku lepszego pomysłu, objęła go, przyciskając swój prawy policzek do jego lewego.
- Dobra, cicho… - szepnęła. - Tylko bez panik…
- To, że mnie przytuli fajna laska nic mi kurwa nie da. - Zaczął odsuwać ją delikatnie od siebie, jednak gdy ich oczy spotkały się przestał. Grażynka uśmiechnęła się delikatnie.
- Bez paniki. - Dokończyła przerwane zdanie. - Panika Ci nic nie da. - Chłopak opuścił wzrok, milczał. Był wyraźnie przybity.
- To nie my skrzywdziliśmy te osoby, rozumiesz? Wolałbyś żebyśmy mu nie uciekali? Rozumiem, że masz sumienie na właściwym miejscu, ale nie mieliśmy wyjścia. - Kajko skinął krótko głową, zaś jego mina zaczęła wyrażać coś jak powolne branie się w garść. - Ja nie sądziłam, że mogłoby im tak zależeć na złapaniu nas by robić taką rozpierduchę. Może ten koleś po prostu nie umiał trzymać nerwów na wodzy… - Urwała i westchnęła. Sama odwróciła wzrok od chłopaka.
- Nie panikuję. Martwię się Lulu, że te zjeby na prawdę są zdesperowane. Okej, my znów jesteśmy dla nich igłą w stogu siana. Tylko jak długo? No i ile osób jeszcze przez nas ucierpi? - Uniósł na nią wzrok. - Sorka Mała,... - odsunął z jej czoła mokrego włosa, który się tam przykleił zagarniając go do reszty. Zarumieniła się lekko gdy to zrobił. - Ty boisz się pająków, a ja tego co te sukinsyny mogą jeszcze zrobić. - Odparł ironicznie.
- Też się martwię. Po prostu siedzenie i myślenie o tym nic nie da. - Przysunęła znów swój komputer do siebie. Odpaliła znany już Kajce program TORreturn i wpisała ostatnie IP jakie zostało jej do sprawdzenia. Pozycja trzecia na liście, Bujumbura. Gdy wesołe “Hello Word!” zniknęło a zamiast niego zaczęły pojawiać się szybko zupełnie inne napisy, Lulu postanowiła zająć się czymś innym. IP z okolic Pałacu Kultury, nie przyjrzeli mu się dalej. A może miało dostawcę internetu?
- Oficjalne łącze PKiNu. - Wypowiedziała na głos to co oby dwoje zobaczyli.
- To mógł być każdy. - Odparł Kajko wstając z łóżka. Zniknął w łazience, Lulu zaś usłyszała, że również postanowił wziąć prysznic. Pewnie miał jej już dość. Uśmiechnęła się na chwilę sama do siebie na tą myśl. Wróciła do sporządzonej wcześniej listy. Może w takim razie powinna lepiej przyjrzeć się tej pętli? Minęło kilka minut, zaś woda w łazience wyraźnie przestała już lecieć, gdy Lulu znów zmarszczyła w cienką linię usta. Ślady prowadziły od centrali do centralki. Beznadziejna sprawa. Rozkminiała ją jeszcze przez kilka minut podziwiając kunszt wirtuoza który ją stworzył. Zaczęła sprawdzać po kolei ósmy punkt na swojej liście, czyli siedem lokalizacji w Warszawie i okolicach, gdy chłopak wyszedł z łazienki. Postawił przy jej łóżku jej plecak, który zostawiła w łazience.
- Zdążyłaś tak szybko zwinąć wszystkie rzeczy w równą kosteczkę i do plecaka? - Lulu wzruszyła tylko ramionami. Nie spojrzała w ogóle w jego stronę zajęta ekranem swojego komputera. Kajko stał przez chwilę przyglądając się jej. Od niedosuszonych włosów bluzka zrobiła się zapewne nieprzyjemnie mokra, ale jej właścicielka wydawała się całkowicie nie zwracać na to uwagi, zatopiona pewnie w myśli o żądzy mordu na bitch przez którą mieli kłopoty. Zawiesił na moment wzrok na jej komputerze, a później na nogach które ów komputer grzał…
- O jak już jesteś… - Lulu obudziła się z amoku, zauważyła że stoi tam. - Daj swój komputer.
- Jasne. - Odparł z rezygnacją w głosie. Rzucił coś małego w kierunku drugiego łóżka, po czym przysunął swój laptop do dziewczyny. - Co chcesz zrobić?
- Włączę Ci bezpiecznie kamery. - Mówiła patrząc na drugie łóżko.
- To tylko skarpetki. - Oznajmił gdy wychwycił jej wzrok. - Po co?
- Zobaczysz, czy da się określić skąd przynajmniej mniej więcej przyjechało wtedy BMW, okej?
- Do innych zadań się nie nadaję, co?
- Przestań mi tu jęczeć i zabierz te skarpetki.
- Jej palce zgrabnie śmignęły po klawiaturze rzęcha Kajko. - Robisz dobre śniadania.
- Super.
- Zabrał skarpetki, jak poprosiła.

Gdy zwróciła mu jego sprzęt Kajko posłusznie zaczął sprawdzać trasę BMW, choć minę wciąż miał może nie obrażoną…
- No to tyle sobie posprawdzałem. - Powiedział po krótkim czasie. - Wzdłuż Wybrzeża Szczecińskiego nie ma kamer. Jest jedna przy Świętokrzyskim ale była skierowana ku Powiślu. Zerknę w kilka kamer może gdzieś mi mignie skąd na trasę nadwiślańską wjechał ale to będzie cud…
- Te lokalizacje z kiepsko przykrytymi IP nie mają większego sensu. - Oznajmiła przełączając okienko na TORreturn by sprawdzić jego postępy z IP Bujumbura. - Zerknij, może będziesz miał dziś więcej szczęścia niż ja. - Program dalej pracował.
- Ok. - Kajko wziął się za robotę.
W pokoju znów zaległa na jakiś czas cisza.
- Suka. - Odparła nagle ze złością przerywając tą ciszę. Chłopak zerknął jej przez ramię. - Była na tyle bezczelna, by wiadomość ze zdjęciem ojca wysłać z mojej karty do rutera. - Skinął krótko głową i wrócił wzrokiem do swojego komputera. - I jak? Masz coś? - Teraz Lulu przechyliła się w stronę jego monitora.
- Z kamer nic się nie dowiemy. - Wydawał się przekonany co do tego co mówił, Lulu więc nie protestowała. Z siedmiu słabo przykrytych adresów miał już dwa, jeden z Warszawy drugi ze Szczecina. Grażynka postanowiła więc sprawdzić e-maile, włączając w to ten z którego wysłała zgłoszenie do policji, swój i ten który podała jako kontaktowy właściciela Yamahy. Odnajdując “nic ciekawego” w skrzynce, zaczęła odkładać pracujący komputer na bok.
- Idziesz zapalić?
Skinął głową podnosząc się z łóżka. Lulu też wstała. Zabrała z wieszaczka swoją kurtkę, zanim ją założyła dłonią zaczęła sprawdzać stan koszulki, orientując się, że właściwie to jest mokra. Zniknęła na kilka chwil w łazience by zmienić ją na suchą i ubrać spodnie, gdy przyjaciel czekał już przy otwartym oknie.

- Kajko? Przepraszam, za to, że powiedziałam, że jęczysz. - Oznajmiła tuż po odpaleniu (w końcu) papierosa.
- W porządku. Martwię się po prostu. - Zaciągnął się za mocno i zaraz rozkaszlał. - O siebie też. Ale o dziadka… - dodał gdy uspokoił oddech.
- Wiem. Każdy radzi sobie ze stresem inaczej. A swoją drogą, ze śniadaniem to sobie nie żartowałam. - Wyszczerzyła się.
- Spróbowałabyś powiedzieć inaczej!
Zaśmiała się wyraźnie rozbawiona. Pozostała nawet póki co uśmiechnięta, w końcu jej przyjacielowi poprawiał się humor.
- Co jaśnie panienka życzy sobie na śniadanie jutro?
- Nie będę wymagająca. To co jeszcze mamy. Ty robiłeś zakupy.
- Wzruszyła lekko ramionami. - Tylko kawę poproszę obowiązkowo.
- Latte..-x?
- zażartował.
Pokręciła energicznie głową. - Czarna lepiej pasuje do porannej fajki. - Odsunęła do tyłu już prawie suche włosy.
- Twoje życzenie… - ukłonił się lekko błaznując. - Długo tu zostajemy?
- Tak długo jak długo będziesz robił mi śniadania. - Zaśmiała się. - A tak serio… - urwała w zamyśleniu.
- A to pierwsze to nie serio? Szkoda. - Odpowiedział. - Dwie dychy mam w portfelu do bankomatu strach kartę włożyć.
Na ostatnie postawione pytanie odpowiedziało mu tylko rozpromienione spojrzenie Grażynki. Postanowiła jednak podjąć ten poważniejszy temat.
- Zastanawiam się, czy nie powinniśmy zmienić motoru. Jak najszybciej.
- Na Harleya, koniecznie.
- Pokiwał głową. - Założymy gang, zrekrutujemy paru gangersów i przejdziemy do kontrataku.
- O tak! To był by najidealniejszy plan z najidealniejszych. Dla znaku rozpoznawczego zafarbujemy każdemu włosy na niebiesko.
- Zrezygnujesz z różu?
- udał zszokowaną minę. No konkretne poświęcenie.
- Czego nie robi się dla wyższego dobra? - Mrugnęła do niego jednym okiem.
- A jak (zupełnie teoretycznie, bo przecież to nie ma szans się nie powieść) nie znajdziemy żadnego Harleya stojącego z kluczykami w stacyjce na ulicy? U mnie z kasą nie tak różowo jak u Ciebie na tym ślicznym łebku. Zakup raczej odpada.
- Powiedziałeś mi dziś drugi raz komplement.
- Oznajmiła z rozbrajającą szczerością. Uśmiechnęła się na krótką chwilę. - Wiem gdzie taki jeden będzie stał, ale to trochę ryzykowne.
- Ryzykowniejsze niż ostatnie 36 godzin? No to grubo.
- Nie. - Starała się zachować powagę, ale mimo wszystko zaśmiała się.
- Ryzykowniejsze niż pozostanie w ciepłej pościeli w tym hoteliku.
- Ciepła pościel mi pasi, no ale jak trzeba to z bólem serca zaryzykuję coś ryzykowniejszego od wyspania się.
- Okej. W takim razie, myślę że możemy zostać tu do szóstej nad ranem.
- Godzinę wypowiedziała z niechęcią. Już po pierwszej nocy spędzonej z Lulu w hotelu można było wywnioskować, że nie uznaje za wczesnych godzin wstawania.
Jęknął przeciągle.
- Dziesiątej? Jestem gotów się targować.
- Szóstej trzydzieści? Chyba, że zostaniemy tu po prostu na jeszcze jedną noc i nie będziemy ruszać motoru. Pojutrze…
- odetchnęła głębiej - … tylko się nie złość, okej?
- Na co mam się złościć?
- Zdziwił się.
- Pamiętasz jak Ci mówiłam, że rozmawiałam z Danielem?
- Z tym twoim chłooo… przyjacielem? Mhm.
- Dostaniesz ode mnie po nosie, jak jeszcze raz tak powiesz.
- Uprzedziła go, żeby nie było, a on uniósł ręce w geście ni to obrony ni to kapitulacji.
- No ok, ale to teraz ty się złościsz, a miałem o coś ja.
- Bo Daniel… - urwała i skrzyżowała ręce na piersi.
- Roz… - urwał. - Hm, a nie, nie rozumiem.
- Właśnie zastanawiałam się czy zrozumiesz.
- Prychnęła jakby faktycznie była obruszona. - No dobra. Ty martwisz się o dziadka, ja martwię się o Daniela. Może nie łączą mnie z nim więzy krwi, ale to moje jedyne oparcie. - Oczy mu lekko przygasły. - W każdym razie, uznam że nie muszę Ci się tłumaczyć - Bo najwyraźniej z jakiegoś powodu dążyła do tego. - W sensie, od śmierci matki. Eh. - Westchnęła. - Nie o to mi chodziło.
- Dobra Mała - odezwał się widząc, że Lulu jakoś nie idzie. - Tylko błagam, lubię swój nos, okey? To że nie możemy tu zostać dłużej niż do pojutrza jest problemem, bo ten Daniel sobie coś pomyśli że my tu razem? Mam wziąć drugi pokój? Bo serio nie kumam o co c’mmon.
Policzki Lulu stały się prawie tak różowe jak jej włosy.
- Nie. Daniel pojutrze chce zgłosić policji, że coś jest nie tak. Od początku mówi mi, że powinniśmy zgłosić się na policję. - Cedziła powoli każde słowo.
W jego oczach zauważyła błysk zrozumienia.
Wyciągnął kolejnego papierosa i odpalił, przez chwile patrzył za okno.
- Myślisz, że na pewno to zrobi?
- Myślę, że pojutrze o szesnastej będzie czekał na komisariacie. Jeśli nas tam nie będzie myślę, że nic nie zrobi. Spróbuje się skontaktować i dowiedzieć dlaczego się nie pojawiliśmy.
- Sięgnęła również po kolejnego papierosa, drugą dłoń przykładając na moment do policzka.
- Bezpieczna konstrukcja samochodu, pasy, poduszki powietrzne, hamował driftem. Jak byś oceniła szanse utraty życia w takim manewrze jaki zrobił ten łysy szaleniec?
Wzruszyła ramionami.
- W artykule pisali, że jest ciężko ranny.
- Ja nie o tym. Chodzi mi o to, że kręcąc przy tej prędkości bokiem by do nas strzelać mógł mieć w tej zrytej bani, że bez szwanku nie wyjdzie, ale szanse przeżycia nawet całkiem spore. Nie?
- Pamiętasz film z włamania do Twojego mieszkania? Może bitch nieźle mu zagroziła i był po prostu zdesperowany? Skoro ocenił swoje szanse przeżycia na całkiem spore by zrobić coś takiego, to na pewno przeżyje.
- Mhm
- zaciągnął się. - A jakie miał szanse, że rozbijając się przy dźwiękach sygnałów glin uniknie długoletniej odsiadki za to co nawywijał na trasie?
- To zależy. Na mandacie nie powinno się skończyć, za dużo rannych. Jeśli jednak mają dostępne spore środki finansowe… a przypuszczalnie mają, stać ich na dobrych lekarzy i prawników.
- Na filmach widziałem, że takie bandziory czasem nie stawały przed sądem.
- Spojrzał uważniej na Lulu. Rumieńce dziewczyny już prawie znikły, zastąpione znanym mu zamyślonym wyrazem twarzy, jakby analizowała. - Obiecaj mi, że na policję się zgłosisz dopiero wtedy gdy będzie wiadomo, że się nie wykpił. Bo jak kto miałby takie wtyki by tego dekla wyciągnąć z łap glin przed odpowiedzialnością. Będziesz miała zarzuty, będziesz w celi, policjant pójdzie na półgodzinne siku i… może to paranoja, ale wiesz o co mi chodzi?
- Zgłosimy się.
- Poprawiła go. - Jak już.
- “You forgot Poland”
- skrzywił się lekko.
Zmarszczyła brwi.
- Jestem pewna, że mamy paranoję. Obydwoje.
- Jak fiksować to tylko w dobrym towarzystwie.
- Strzelił niedopałkiem za okno.
Uśmiechnęła się znów. Zgasiła swój niedopałek w popielniczce.
- Wracamy do roboty?
- Sir, Yes Sir!
- zasalutował.
- Twój nos jest cały. Nie byłeś bardzo zły. A w dodatku uwielbiam jak masz dobry humor… ale… - Nie wstała z okna, jeszcze analizowała. - Mam jeszcze jeden, ostatni głupi pomysł.
- Ty i głupie pomysły? Nie wierzę.
- Udał powagę. - Dajesz.
- Możemy zadzwonić na mój telefon i zapytać się tej zdziry jak tam jej kolega?
- Popatrzyła na Kajko wielkimi niebieskimi oczami, które wyrażały prośbę niczym kot ze Shreka.
W pierwszej chwili zdębiał.
- Chcesz z nią ot tak? Pogawędzić? - Kąciki ust bezwiednie uniosły mu się lekko w górę, chyba wariacki pomysł mu się spodobał. - A jak nas namierzy?
- Nie będę rozmawiała z nią dłużej niż minutę. Nikt nie jest w stanie namierzyć krótszego połączenia z nieznanego numeru.
- Powiem ci, że grubo mocne. Odwołuje toto o tobie i głupich pomysłach. Ale wciąga myśl o tym by szmatę usłyszeć.
- A już myślałam, że jestem tak skupiona na analizowaniu i knuciu, że zapomniałam o głupich pomysłach.
- Wyszczerzyła zęby. - Czyli mam Twoje błogosławieństwo?
Wyciągnął prawą rękę i uczynił na jej czole jakiś znaczek.
- Błogosławię cię w imię TORa i pinga i IP fałszywego. Enter.
- Tylko dlaczego pentagramem?
- Wzrok Lulu powędrował za ręką Kajko. - Wracajmy do pracy, chcę sprawdzić jeszcze dobrze tego linka. Wiem, że było fajnie ale nie, nie będę w niego klikać. Sprawdzę pod czyją domenę go podpięli. Jak sprawdzimy wszystko co mamy, pobawimy się z wilczkiem. Może w tym całym szaleństwie wyłowimy coś przydatnego, zadając odpowiednie pytanie.
- Yup. A na razie…
- wstał i podszedł do swojego lapka. Wziął go, usiadł z powrotem na parapecie i zaczął klikać w klawiaturę. - Masz jej maila, może przygotować ją wpierw przed rozmową tel.? - spytał obracając ekran do dziewczyny.

W Youtube startował tam właśnie jakiś film odpalony przez chłopaka.

Oczy jej zabłysły.
- Genialne. - Odparła z uśmiechem, zaś jej wzrok przeniósł się z filmu na przyjaciela. - Widzisz, do czegoś się jednak przydajesz. - Odparła z przekąsem, żartobliwym tonem po czym stuknęła go zaczepnie łokciem.
- I have my moments - mrugnął do niej okiem.

Cytat:
Do [Mail]: Pani Wilczek
Temat: Nu, pogodi
Treść: https://www.youtube.com/watch?v=xznEu9QuQT4
***

Kwatery Pracownicze, Reguły, pod Warszawą, ul. Królewska 11, wczesny wieczór
Obydwoje pracowali w ciszy i spokoju skupieni na ekranach monitorów. Po dłuższym czasie Kajko znalazł wszystkie przybliżone adresy IP, pięć z nich należało do osób z Warszawy, jedno ze Szczecina, jedno z Londynu. Przyglądali się im przez jakiś czas próbując znaleźć nadaremno wspólny mianownik. Lulu obczaiła fałszywą domenę, dochodząc do wniosku, że stratą czasu byłoby włamywanie się do bazy danych dostawcy, bo co tam znajdzie? Kolejnego figuranta? Tym bardziej, że tacy jak oni zabezpieczali się lepiej niż państwowe urzędy zatrudniające programistów po znajomości, albo po kosztach. Wykorzystała więc czas na dokładne sformatowanie telefonu. Wgrała nowe oprogramowanie, przywrócenie systemu nie wchodziło w grę. Jej paranoja chciała mieć całkowitą pewność, że będzie okej.
Bujumbara po jakimś czasie wykazała województwo Mazowieckie i nic dalej. Lepsze to niż poprzednio z Vancouver. Tak czy inaczej, kolejne niepowodzenie.
Po herbacie, papierosie i kolacji usiedli razem do kompa Lulu.
- Robiłam to już kiedyś. - Odparła Grażynka przesuwając zgrabnie palce po klawiaturze. - Sprawdzałam wtedy dane policyjne i sądowe kolesia. No wiesz, tego który spowodował wypadek rodziców... Spróbujemy na początek ze szpitalami.
- Najbliżej jest Grochowski.
Pochylili się nad laptopem. Kajko jedynie obserwował, czasami coś komentując czy o coś pytając. W najbliższym szpitalu nie znaleźli jednak informacji o przyjęciu o tej porze kogokolwiek z obrażeniami powypadkowymi.
- Może dali go od razu do wojskowego, albo MSWiA?
- Taa… ale tam się włamać to już spore ryzyko. Wiesz tam są dane establishmentu.
- Kajko postanowił zasiać ziarno zwątpienia.
- Do bazy policyjnej, żeby sprawdzić kogo spisali to też duże ryzyko. I co?
Wzruszył ramionami i pokręcił głową. Lulu westchnęła.
- Mam już tego serdecznie dojść. - Jęknęła. Odstawiła komputer na bok.

Sięgnęła za to po swój telefon. Z prywatnego postanowiła zadzwonić do Pani Zdzisi. Dała ją na głośnomówiący. W głowie odliczała sygnały.
Pani Zdzisia odebrała całkiem szybko.
- Hallo? - rozległo się w słuchawce.
- Dzień dobry Pani Zdzisiu, tu Grażynka.
- Dzień dobry kochanie.
- Nadal nie mogę dodzwonić się do taty. Wychodził może rano malować, albo wracał już?
- No wyszedł pewnie skoro go nie ma, jak dzwoniłaś sprawdzałam. Poczekaj dziecko sprawdzę jeszcze raz.
- Znów charakterystyczny skrzyp drzwi, odgłosy człapania, pukania, cisza, znów pukania. - chyba jeszcze nie wrócił Grażynko.
- No dobrze. Przepraszam, że robię Pani problem. Martwię się po prostu. - No i brzmiała na zmartwioną.
- To zadzwoń do niego jeszcze później może?
- Spróbuję później, tak jak Pani mówi, może odbierze. Do usłyszenia.
- Do widzenia dziecko.

Grażynka rozłączyła się. Rzuciła ponure spojrzenie towarzyszowi.
- Nastaw budzik na 55 sekund. Zadzwonię na telefon ojca.
- Yup, wedle rozkazu, księżniczko
- Kajko odpalił coś w laptopie - Mów kiedy startować.
Lulu wykręciła numer ojca, dała na głośnomówiący.
- Jak usłyszysz, że ktoś odebrał, to startuj.
- Hallo?
- usłyszeli męski głos. Lulu od razu rozpoznała. To był jej ojciec.
- To ja. Gdzie jesteś? - Nie wątpiła, że rodziciel pozna ją po głosie. Kajko mógł zauważyć, że uleciało z niej nieco powietrze.
- Na Piwnej. Słuchaj Grażynko, ja… - urwał. - Ja cię nigdy specjalnie nie kontrolowałem, ale jak jeszcze raz zrobisz tak, że znikasz bez słowa i się będę martwił co u licha ci się stało to będzie - Grażynka nagle zbladła - solidny szlaban. - I odetchnęła, gdy ojciec dokończył co będzie. Uśmiechnęła się nawet lekko.
- Spokojnie Tatusiu. Myślałam, że nie zauważysz. - Odparła ironicznie. - Nie będzie mnie jeszcze jakiś czas.
- Gdzie jesteś?
- Jakbyś sięgnął pamięcią wspominałam Ci, że wysyłają mnie z uczelni na integrację za ponadprzeciętne wyniki w nauce.
- Skłamała gładko.
- A no… coś było, przepraszam - powiedział bez przekonania. A Kajko zrobił znacząca minę przejeżdżając ręką po twarzy. Gestem dał znać, że mają jeszcze kilkanaście sekund.
- Zgubiłam swój telefon, jakby co, ale nie martw się, już go ktoś znalazł i ma mi oddać. Zadzwonię jak będę mogła od kogoś. Muszę kończyć.
- No dobrze, tylko grzecznie mi tam.
- Jak zawsze. Paaa…
- Rozłączyła się. Z uniesionymi brwiami wpatrywała się jeszcze przez chwilę w telefon.
- Faktycznie zorientowany w twoim życiu - ironizował Kajko. - Chyba, że właśnie podbieram ci upojny obóz integracyjny.
- No coś Ty. Jestem pod wrażeniem, zauważył że mnie nie ma. Ba, chce mi dać za to szlaban a spodziewałam się złojenia skóry. - Zerknęła na Kajkowy licznik, ile czasu zajęła rozmowa. - Bitch?
Kajko siedząc obok objął dziewczynę ramieniem, na co zareagowała nieświadomym rumieńcem i pytającą miną.
- Bije cię…? - spytał głucho. Przez chwilę milczała, mając ten swój analizujący wyraz twarzy.
- Spokojnie… - podjęła w końcu odpowiedź - … zdarzało mu się. - Wzruszyła ramionami.
- Na pewno wszystko okey? Wiesz… możesz się wygadać. Ja też rodzinki fajnej nie miałem. Często lał?
- Tak. - Odpowiedziała, ciężko jednak było na pewno powiedzieć, czy na pierwsze czy na drugie postawione jej pytanie, a może oby dwa na raz? Zmarszczyła na chwilę brwi. - Kajko… ja… nie zrozum mnie źle, okej? - Położyła swoją dłoń na jego, tej przewieszoną przez jej ramię. Zimna dłoń mogła wydawać się mała i krucha, zwłaszcza gdy lekko zacisnęła się na jego. - Chyba wygadywanie się w moim wydaniu… to ciężka sprawa. Nie wiem czy potrafię. - Uśmiechnęła się przepraszająco.
Chyba rozumiał. Oparł swoją głowę o jej głowę i milczał. Dziewczyna nie oponowała, wobec czego jakiś czas siedzieli tak milcząc i w bezruchu. Żadna chwila jednak nie może trwać za długo. Lulu przerwała ją chcąc wtulić się w chłopaka mocniej. Może nie było to stosowne, ale musiała mieć to teraz gdzieś. Kajko odchylił się pociągając dziewczynę ze sobą na łóżko i leżał tak dłuższą chwile przytulając jej głowę do swej piersi i głaszcząc po włosach.
- Nie martw się Mała. Nie jesteś sama. - powiedział cicho.
Milczała przez chwilę.
- Cieszę się, że jesteś ze mną. - Szepnęła w końcu, bardzo cicho.
- Ja bardziej - pogłaskał ją po włosach, choć wyglądał na lekko spiętego.
Odchyliła głowę i spojrzała w górę na jego twarz, jakby starała się odgadnąć o czym teraz myśli. Sama zmarszczyła usta w cienką linię, jak to zwykła robić, gdy czymś się martwiła.
Milczał.
- Kajko? - Przerwała w końcu ciszę.
- No co? -stwierdził z lekkim wyrzutem. - Lulu nie chcesz bym to powiedział.
- Wypowiedziane, czy niewypowiedziane? - Nie miała zamiaru naciskać, ale dać delikatnie do zrozumienia, że jak już chodzi mu coś po głowie, to lepiej to wypowiedzieć.
- Trzy lata gadasz z laska poznając ją i lubiąc coraz bardziej. Z każdym dniem bardziej. Widzisz na żywo i zdajesz sobie sprawę jak jest śliczna. Lądujesz w wyrku i gładzisz po włosach bo się o nią martwisz - zakpił, choć wymuszenie. - Nie przejmuj się mną, dam sobie radę.
Zaśmiała się cicho i krótko. - Jesteś tego pewien? - Zapytała wesoło, a zaraz po tym chwyciła go palcami za brodę, dając do zrozumienia, że chciałaby aby na nią spojrzał. Cokolwiek ją rozbawiło, jej policzki znów były tak różowe jak jej włosy.
- Nie, nie jestem - odpowiedział gdy odwrócił ku niej twarz. W jego oczach widziała pewną zadziorność ale i obawę.
Po prostu… przysunęła swoją twarz do jego. Poczuł ciepły oddech, a po chwili słodkie usta na swoich.
Zesztywniał lekko najwidoczniej zaskoczony i zdenerwowany. Po chwili zdezorientowania oddał pocałunek przestając gładzić po włosach za to przyciskając jej głowę w czasie pocałunku.


PG +18


Odruchowo przysunęła się jeszcze bliżej chłopaka, ale jakiś głosik, gdzieś z tyłu głowy kazał jej się najwidoczniej opanować. Przerwała pocałunek, powoli. Nie śpieszyła się. Znów zajrzała w jego oczy.
- Skoro tak uważasz, to znaczy, że jesteś silniejszy ode mnie. - Odparła zaczepnie, z uśmiechem.
Pocałował ją jeszcze raz w usta.
- Bitch z Łysym pozamiatała mi w mieszkaniu. Śliczna różowa pozamiatała mi we łbie. Nic tylko rzucić się z okna. Szkoda że to tylko parter. - rzucił wciąż obejmując dziewczynę leżącą obok.
- Chciałabym uciec z Tobą na drugi koniec świata. - Uśmiechnęła się lekko, chociaż było w tym uśmiechu coś smutnego. - Nie chcę dziś już więcej o niej myśleć.
- Koniec świata może nie, ale choćby Radom… - zażartował jeszcze raz całując Lulu, tym razem w czoło. - Chyba muszę wziąć zimny prysznic Mała.
- Dlaczego Radom? - Zapytała marszcząc lekko czoło.
- No to blisko końca świata nie? - nawiązał do masy żartów i memów w Internecie nawiązujących do Radomia i czasem Sosnowca.
Przewróciła oczami. Ucałowała go w usta, następnie policzek i szyję, zostawiając na chwilę wtulona twarzą tuż przy niej. - Zimny prysznic… co? - Wyszeptała do jego ucha.
- Wątpię czy mają tu tak zimną wodę. - Pogładził ją odruchowo po ramieniu, nie chciał wstawać.
Zaśmiała się. Przez chwilę widział jej rozpromienioną twarz, by zaraz znów czuć jej słodkie usta na swoich. Tym razem nie powstrzymywała się.
Też się roześmiał w pierwszej chwili ale zaraz oddał pocałunek przekręcając się. Przez chwilę turlali się po łóżku, aż spoczął na niej wciąż gładząc po głowie i całując.
Jakoś tak mocniej, choć bez natarczywości.
Odwzajemniła pocałunek, również mocniej. Jej dłonie nie wiadomo kiedy znalazły się pod jego koszulką i ewidentnie zaczynały go jej pozbawiać.
Kajko w pierwszej chwili zamarł, choć nie przestawał całować Lulu. Gdy zdjęła z niego koszulę, przesunął ręka po jej plecach choć w jego oczach było widać wciąż pewną obawę na to jak zareaguje. Poczuła jego palce na skórze i podwinięcie koszuli, ale nie odważył się jej ściągnąć.
Przestała go na moment całować, zamiast tego uśmiechnięta spojrzała mu w oczy. Przesunęła dłonią po jego klatce piersiowej i nagim ramieniu. Ucałowała je po tym delikatnie.
Dodała mu tym śmiałości jego ręka zacisnęła się na koszulce Lulu unosząc ją w celu ściągnięcia z dziewczyny
Uniosła w odpowiednim momencie plecy i głowę, by mu pomóc. Musnęła wargami kącik jego ust, gdy tylko znów mogła to uczynić. Jej nogi zaczęły oplatać nogi chłopaka. Pod dużo za dużą koszulką znalazł oczywiście bieliznę w kolorze jasnego różu, no i całkiem nieźle skrywane całkiem niezłe kształty.
Poczuła jego rękę błądzącą na plecach w rejonach zapięcia stanika. Trochę mu zajęło ‘siłowanie’ się z zapięciem. Tyle by uznać, że nie jest wprawiony i tyle, by uznać, że nie jest totalną ciapa.
W końcu uwolnił kuszące półkule i uniósł głowę by zacząć je całować.
Gładziła go po szyi i barkach gdy to robił, nie przerywając. Trwało to dłuższą chwilę zanim do skołowanego i wypełnionego jedna myślą mózgu doszło by się oderwać od tego na czym się skupił całując i wodząc językiem. znów uniósł głowę. Zobaczył, że dziewczyna miała lekko przymknięte oczy, a na jej twarzy malowała się przyjemność. Przygryzała lekko usta, pewnie to skusiło go by na nowo je odnaleźć.
Zachłannie skierował się ponownie ku piersiom dziewczyny jednak jedynie przez chwilę idąc ustami w górę, ku szyi i z powrotem jak bumerang ku ustom.
Poczuła dłoń na swym biodrze kierującą się ku zapięciu jej spodni.
Zaś on całując ją mógł poczuć, że wtedy znów uśmiechnęła się lekko. Jej dłonie też powoli zsunęły się niżej. Na początek sprawdzając dyskretnie czy u spodni nosi pasek.
Nosił, zorientowała się o tym dopiero gdy rozpiął już jej spodnie wsuwając zachłannie rękę pod materiał i przesuwając ją niżej zsuwając je konsekwentnie z dziewczyny.
Pozbawiona spodni, zabrała się za pasek Kajki. Jej biodra poruszyły się w górę przyciskając na moment do jego ciała, zaś pocałunek którym go w tym momencie obdarzyła z całą pewnością można opisać jako gorący i namiętny.
Był trochę niewprawiony ale w takiej chwili działały raczej odruchy. Wciąż całując dziewczynę pogładził ją po wewnętrznej stronie uda wywołując u niej lekki dreszcz. Bardziej wyrobiony kochanek zadbałby o to by ściągnąć spodnie do końca, on wciąż namiętnie całując Lulu poprzestał na tym by nie krępowały jej ruchów, lekko zadrżał gdy ona ściągnęła jego spodnie na tyle by…
Opadł na nią przyciskając ją do łóżka, jedną ręka wciąż gładził po włosach, druga po obnażonym biodrze.
Właśnie zgrabnie próbowała sama pozbyć się swoich spodni do końca, dyskretnie przy pomocy stóp. Zdążyła jedynie spróbować stopami zdjąć spodnie do końca. Pewnie by jej się udało gdyby to nie były rurki. I tak cudem oswobodziła jedną ze stóp. Reakcja chłopaka zaskoczyła ją. Jęknęła cicho pod wpływem jego ciężaru, po czym oplotła nogi w około jego bioder, przyciskając tym swoje własne do jego ciała. Kuba… (chyba po raz pierwszy tak o nim pomyślała) nie zwracał na to uwagi. Różowe majteczki powędrowały w dół w ślad za spodniami gdy wciąż namiętnie ją całował.
Nie, żeby było to specjalnie romantyczne, ale w głowie Lulu wciąż tkwiły w pół ściągnięte spodnie i nie dawały spokoju. W pewnym momencie namiętnie całowana, spróbowała dość stanowczo i gwałtownie zmienić swoją pozycję z bycia na dole, na bycie na górze.
Chłopak dość obcesowo rzucony w bok spoczął na plecach, lecz biodra nie puścił pociągnął dziewczynę za sobą jaka prawie całkiem obnażona znalazła się na nim.
Wtedy pociągnęła swoje spodnie pozbawiając się ich już całkowicie. Przerwała na chwilę kolejne pocałunki by pozbyć się i swoich majtek. Zaraz po tym, zabrała się za spodnie Kajko, których nie zdążyła zsunąć do końca z jego nóg.
On pomógł jej w tym, niecierpliwie, zachłannie wpatrując się w ciało dziewczyny. Spróbowała sobie przypomnieć kiedy ktoś ostatnio tak na nią patrzył lecz Kajko nie dał jej na to czasu. Lekkim ruchem pogładził ją po udzie sięgając tam gdzie dotyk przegonił z niej jakiekolwiek konstruktywne myśli.
A kiedy one odeszły na bok, pozostało tylko niezaspokojone pragnienie. Kajko poczuł je na własnych ustach. Tym razem jednak pocałunki dziewczyny zeszły nieco niżej, poprzez policzek, szyję, ucho. Jakiekolwiek miała zamiary ucałowała jego tors i zsunęła się niżej by jej usta ucałowały brzuch chłopaka.
Jęknął cicho może nie tyle pod dotykiem ust Lulu co w perspektywie czekającej go pieszczoty. Jego dłoń od początku nie ruszyła się od głowy Grażyny, to pieszcząc jej włosy to znów przesuwając się delikatnie po policzku. Teraz znów poczuła jego palce masujące jej głowę w bardzo zmysłowy sposób, lekko przy tym pociągał ją niżej.
Zdjęła z niego ostrożnie ostatni skrawek materiału jaki na sobie miał, czyli majtki. Jej dłoń zbadała po tym jeszcze niebadane tereny, później zbadały je jej usta. Jednak tylko przez chwilę, w końcu chłopak nie wydawał się bardzo wprawionym zawodnikiem. Wolała więc później tego nie żałować.
Kajko sam po pierwszym poczuciu ust Grażynki wykręcił się. Nie reagował na piękne nagie ciało dziewczyny totalnie jak uczniak, ale musiał nie mieć zbyt dużego doświadczenia i może wiary we własną wytrzymałość kochanka. Nie chciał tak. Delikatnie wywijając się Lulu przewrócił ją na plecy i chwilę gładząc jej wewnętrzne strony lekko rozchylonych ud wszedł między nie, pochylając się i na powrót całując ją z pasją.
Dostosowała się do jego tępa, odwzajemniając pasję z jaką ją całował. Pogładziła go delikatnie po plecach. Jej biodra mimowolnie poruszyły się w tył i przód, jednak tym razem zachowując ostrożność.
Jakiekolwiek logiczne myśli już dawno odpłynęły z głowy chłopaka łopocząc bielą żagli na horyzoncie jego pożądania. Opadł na Lulu wchodząc w nią, co zaowocowało lekkim skurczem jej nóg i objęciem jego bioder. Wpił się ustami w jej szyję poruszając się rytmicznie.
Z początku dostosowała się do tego rytmu. Później przyśpieszyła w tym samym momencie przyciągając się bliżej i na chwilę mocniej wyginając plecy. Zupełnie jakby chciała by był w niej szybciej i głębiej. Jęknęła przy tym krótko.
Był.
I szybciej i głębiej. Szeptał coś czego Lulu nie rozumiała, ale jedną rękę włożył pod jej plecy obejmując ja mocno i przytulając gdy wciąż uparcie poruszała się w swej namiętności.
W pewnym momencie przeturlał się na plecy unosząc ją ze sobą.
Gdy znalazła się na górze chłopakowi dane było się dowiedzieć co w jej pojęciu oznacza pasja. Usiadła na nim okrakiem, zaś jej ruchy stały się znacznie szybsze niż jego wcześniej. Pochylała się nad nim cały czas całując go, zaś jej różowe włosy znalazły się na jego ramionach delikatnie je łaskocząc. Pachniały cytrynowym szamponem.
Poczuła obie dłonie na swoich piersiach przez dłuższą chwilę piszczących je. Gdy skoncentrował się na sutkach jęknęła cicho.
W czasie miłosnego rytmu poczuła dłoń na swoim biodrze, zaraz na udzie, plecach, Były chyba wszędzie. Odchyliła się czując przypływ rozkoszy, a on uniósł się, sięgając ustami tam gdzie przestały ją pieścić jego dłonie.
Nie powstrzymywała się przed tym by odpowiednimi dźwiękami oznajmić światu jak jest jej dobrze w danym momencie. Wpiła mocno palce w plecy Kajki, na te kilka chwil, by później przepraszająco je pogładzić. Nie zaprzestała energicznych ruchów.
On również się zbliżał… Lulu przestała czuć jego ręce na swoim ciele ale w przypływie rozkoszy jedynie przelotnie zwróciła na to uwagę. Oparł się łokciami o łóżko i zaczął poruszać biodrami wzmagając to co działo się z dziewczyną. Jęknął krótko, Lulu poczuła coś rozlewającego się w niej ale wciąż półprzytomnie przez kurtynę rozkoszy i pożądania. Skończyła w chwile po chłopaku z przeciągłym jękiem opadając głową obok jego głowy. Na poduszkę. On wciąż dysząc przygryzł lekko jej ucho.
Zaśmiała się cicho. Wciąż oddychając ciężko znalazła jeszcze siły by ucałować go w policzek, w który następnie wtuliła swoje czoło, on zaś wciąż oddychając ciężko mocno ja przytulił.





Usnęli tak, wtuleni w swoje nagie ciała.

 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 26-01-2016 o 12:08.
Wila jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Content Relevant URLs by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172