Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2017, 23:18   #1
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
[W:TA] Bez Pamięci

Wokół roznosił się okropny smród. Poczuła jak cała treść jej żołądka cofała się i usilnie chciała wyjść. Zerwała się wspierając na dłoniach i kolanach. Otworzyła oczy. Ukazał się przed nią chodnik, którego płytki zdawały się nierówno ułożone. Albo może rozjeżdżone przez coś ciężkiego. Torsje w końcu ustąpiły, ale i ona zadbała, żeby jej oddech był płytszy.

Oparła się plecami o coś metalowego. Jak się okazało kontener na śmieci. Stał on w wąskiej uliczce, do której jeszcze nie wpadały promienie słoneczne. Spojrzała na siebie. Była bosa. Miała też nagie kolana. Coś ją podkusiło, żeby sięgnąć pod długą luźną bluzę. Jak się okazało nie miała też bielizny. W głowie kłębiły się różne myśli. Co ważne, to nie czuła bólu. Nie miała też na sobie żadnych śladów krwi, czy innych wydzielin. Śmierdziała strasznie, ale to prawdopodobnie dlatego, że obudziła się przy kontenerze na śmieci. Miała na sobie jedynie luźną bluzę z kapturem z szerokimi rękawami. Bluza zwisała prawie do kolan skutecznie ukrywając jej nagość. Ten oversize mógł całkiem skutecznie uchodzić za tunikę. Problemem został brak butów.

Leżał przy niej plecak. Z jakiegoś powodu nie potrafiła poskładać w głowie zdarzeń poprzedniego wieczoru. Nie potrafiła przypomnieć sobie kompletnie niczego. Oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, gdy uświadomiła sobie, że nie ma pojęcia kim jest, ani co robi przy kontenerze na śmieci. Podniosła się. Kawałek przed nią leżał czarny skórzany plecak. Po prawej widziała drzwi z wygaszonym neonem.

Nefretete.

Po prawej były większe drzwi. Jakby dla zaopatrzenia. Może to jakaś restauracja?
Nie miała pojęcia w jakim jest miejscu, ani co tam robi. Z przerażeniem dotarło do niej, że nie wie jakie to miasto. Ani nawet kraj.

Sięgnęła szybko po plecak. Odsunęła się od cuchnącego kontenera i usiadła pod zacienioną ścianą kilka metrów dalej. Zaczęła przeszukiwać zawartość w nadziei, że coś sobie przypomni.

Wewnątrz był szereg skarbów. Najwięcej miejsca zajmował 11-sto calowy komputer.

Natychmiast spróbowała go uruchomić, jednak czerwona diodka uparcie sygnalizowała rozładowaną baterię. Nie chciała tracić na to więcej czasu. Następny był telefon z rozbitym wyświetlaczem.

Tym razem nic nawet się nie zaświeciło.

Sięgnęła głębiej i znalazła wielki zimny kawałek metalu. Z jej ust mimowolnie wydobył się pisk.

Zimy dotyk stali z jakiegoś powodu ją przeraził. Może to nie był jej plecak? Może ktoś jej to podrzucił?
Zresztą, czemu jej? Ot, torba znaleziona przy śmietniku. Każdy mógł ją tam zostawić. Przez moment biła się z myślami czy nie odrzucić tego wszystkiego i nie uciec. Jednak ciekawość wygrała. Grzebała dalej w plecaku.
Natknęła się na pożółkłą teczkę na dokumenty. Była pozaginana na rogach, zapewne komputer, który był od niej dużo mniejszy, a cięższy powyginał ją. W teczce były zupełnie nic nie mówiące kobiecie dokumenty. Nadanie tytułu szlacheckiego, odpis skrócony aktu urodzenia z 1910 roku. Wycinki z gazet sprzed pół wieku. Żadne nazwisko, żadna data, lokalizacja czy cokolwiek nie mówiły nic kobiecie. Na samym dnie leżał kolejny metalowy przedmiot. Długi nóż.

Nie było to narzędzie grzecznej gospodyni. Z jakiegoś powodu rozbawiła ją ta myśl. A gdy to sobie uświadomiła na plecach sperlił się zimny pot. Plecak miał jeszcze kieszonkę boczną. Były tam dwa klucze na pomarańczowej smyczy. Niebieska smycz z plakietką. Sama plakietka zdawała się jakąś formą identyfikatora. Był na nim jedynie kod kreskowy i logo firmy, które zdawało się nie kojarzyć z niczym.


Poza tym był jeszcze paszport. Ona Tetmeyer. Kobieta, która patrzyła na nią ze zdjęcia wydawała się wyglądać dziwnie znajomo. Podniosła twarz w stronę szyb restauracji przy której się znalazła. Rzeczywiście, to ona. Ona. Powtarzała to słowo jakby smakując jego brzmienie. Wcisnęła paszport w głąb plecaka natykając się na jeszcze jeden przedmiot. Dziwne rękawiczki miały podłączony do siebie kabel USB.
- Kim ty jesteś? - powiedziała do swojego odbicia w witrynie nadal zamkniętej restauracji Sphinx. I chodź restauracja spała, to miasto już się obudziło. Całkiem obce miasto.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 24-10-2017, 22:19   #2
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Spojrzała w niebo.

Powietrze przesiąknięte było jeszcze ni to mżawką ni to resztkami wschodu słońca i - mimo wszechotaczającego smrodu – wciąż pozostawało rześkie choć już niosło ze sobą pierwsze znaki upału.

Wczesny ranek, trochę przed siódmą.

Pomimo braku zegarka, Ona skądś to wiedziała. Może to położenie słońca sprawiło, że stwierdzenie czasu zdało się jej oczywiste?

Jakim cudem potrafiła określić godzinę po pozycji sfer niebieskich ale nie miała pojęcia co robiła poprzedniej nocy?!
Ani tydzień temu...
Ani...

Nie wiedziała kompletnie nic o swoim życiu!
Rozdygotana i spanikowana, rozejrzała się wokół raz jeszcze.

Śmietniki były prawie puste, toteż i sam smród nie był aż tak dokuczliwy jak myślała na początku. A może tylko się przyzwyczaiła?

Rozejrzała się, czy aby na pewno niczego nie przeoczyła.

Jednak nie. Nigdzie nie widziała rzeczy, które wyglądałyby na jej ani czyjąkolwiek własność.

Ruszyła ku wylotowi zaułka i zaraz syknęła. Kawałek odbitego betonu wbił się jej boleśnie w stopę.
"Boso daleko nie zajdę..." - dotarło do niej.

Przeszła ni to na palcach ni to drobnymi kroczkami do końca ślepej uliczki, w której się obudziła. Rozejrzała się skulona, piastując plecak wraz z jego zawartością wtulony do brzucha. Z miejsca, w którym stanęła widać było przystanek tramwajowy. O tej porze ruch nie był duży, jednak co jakiś czas pojawiał się jeden z nieszcześników zmuszonych do wczesnego wstawania.

Sam zaułek dawał dość dobrą ochronę.
Zdała sobie sprawę, że mogła tam leżeć i całą noc, a nikt jej nie zauważył. Nie mógł bez wchodzenia w śmierdzącą uliczkę.

Kolejna myśl, tym razem o tym, by złapać kogoś, wciągnąć za sobą i zabrać to, co jej potrzebne przyszła ... zaskakująco naturalnie.

Oceniła odległość, na chłodno kalkulując odległość od ulicy do bezpiecznej części zaułka. Na oko jakieś osiem....no, może dziesięć metrów.

Podświadomie nie chciała zwracać na siebie uwagi.

Rozczochrała włosy, stawiając je niemal na baczność, naciągnęła nieco bluzę na bok by wyglądąła na bardziej zmiętoszoną.
Jęknęła głośno i opadła na kolano. Lewą ręką chwyciła się za brzuch, przytrzymując plecak jakby był jej ostatnią deską ratunku i nadała twarzy wyraz przerażenia.

W zasadzie nie musiała się specjalnie starać. Serce biło jej jak oszalałe, a ściskany plecak stanowił jedyny dowód jej istnienia. Jej przeszłości?

Kilku gapiów spojrzało w jej kierunku, ale nikt nie podszedł. Jęknęła jeszcze raz, wyciągając błagalnie prawą rękę w stronę jakiejś kobiety. Najwidoczniej albo Ona była dość przekonywująca albo kobiecie włączył się instynkt opiekuńczy, bo oderwała się od chodnika i ruszyła w stronę brunetki. Ona potoczyła wzrokiem po innych, ale nikt więcej nie rwał się do pomocy.

Kobieta, która się zbliżała była niższa od niej i nosiła białe lakierki.
A Ona miała brudne stopy. Z jakiegoś powodu ta myśl ją rozbawiła.


Dziewczyna cofnęła się kolejne dwa kroki i przewróciła się na zataczając.
- Proszę pomóż mi. Proszę. Potrzebuję butów. – poprosiła niemal szeptem.

Kobieta pomachała przecząco głową, rozkładając ręce w geście bezradności. Pochyliła się nad dziewczyną i coś odpowiedziała.
W obcym języku.

Ona zrozumiała już, że nie jest we własnym kraju, choć język zdawała się rozumieć. Chwilę zajęło jej zastanowienie się, po czym powtórzyła płaczliwym głosem po polsku?!
- Potrzebuję pomocy. – wypowiedziała powoli i cicho - Proszę, pożycz mi buty.
- Ale co się stało? Pani coś jest? Ktoś panią napadł? - kobieta sięgnęła do torebki po telefon komórkowy - to trzeba natychmiast zgłosić!

Brunetka nie zastanawiała się długo. Lewa ręka ściskająca plecak przy brzuchu, ściskała jednocześnie ukrytą w szerokim rękawie broń. Strój był tak luźny, że kobieta wcześniej nie mogła tego dojrzeć. Za to teraz gdy leżąca w zaułku Ona przełożyła pistolet do prawej ręki i wycelowała w stojącą nad nią starszą kobietę z telefonem, broń stała się aż nadto widoczna.


- Zostaw telefon. Wyskakuj z butów.

Telefon wypadł kobiecie z rąk. Jęknęła z przerażenia na widok broni i momentalnie zbladła. W zasadzie Ona się jej nie dziwiła. Dziwiła się samej sobie.

Dwie minuty później Ona wycofywała się tyłem z alejki celując w bosą kobietę, którą pozbawiła też gotówki. Nie było tego dużo, ledwo jeden banknot dwudziestozłotowy i dwie monety: piątka i dwójka. Drobniaki w odruchu współczucia Ona zostawiła.

Odwróciła się dopiero u wlotu ulicy i nie czekając na nic więcej puściła się biegiem przed siebie.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 28-10-2017 o 21:17.
corax jest offline  
Stary 24-10-2017, 23:26   #3
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Serce waliło jej jak oszalałe. Choć nie wiedziała dlaczego. Nikt jej nie ścigał przecież. Uciekła. Biegła ile sił w nogach. Minęła pierwszy przystanek, ale tramwaj który jechał z przeciwka kierował się właśnie tam, gdzie wymachując pistoletem z tłumikiem ukradła starszej pani buty i dwadzieścia złotych. Olała to i biegła dalej. Musiała przyznać, że jest w ciekawym mieście. Wokół same stare budynki, a tramwaje wyglądały niesamowicie futurystycznie. Własnie zbliżała się do następnego przystanku, gdy usłyszała tramwaj jadący za nią. Rzuciła się biegiem przez ulicę i przeskoczyła z łatwością metalowe ogrodzenie. Nie miała czasu iść przejściem podziemnym. Wskakując do zatłoczonego tramwaju trafiła ją jedynie refleksja, że musi sporo ćwiczyć, żeby utrzymywać taką kondycję. Po przebiegnięciu prawie dwóch kilometrów w niewygodnych butach bez trudu przeskoczyła metrowy płotek nie zwalniając biegu. Teraz odsapywała nieco. Choć czuła, że może biec dalej. Patrzyła z uwagą na okolicę. Gdy wyświetlacz w tramwaju wskazał, że następny przystanek nazywa się Sołacz, a okolica bardziej przypominała park niż miejskie blokowiska postanowiła wyjść. Nie wiedziała dokąd iść. Nie wiedziała co zrobić. Szła powoli ulicą, gdy czarny Opel Insignia wjechał przed nią na chodnik mrugając niebieskimi światłami. Z jego wnętrza wysiedli dwaj mężczyźni. Ten, który był pasażerem celował do niej z broni. Ona z łatwością rozpoznała w niej paralizator.
- Na kolana, ręce za głowę! - krzyczał mężczyzna.
Zaraz za Oplem na ulicy pojawił się niebieski bus oznaczony słowem Policja. Ona przez chwilę myślała jak mogli wpaść na jej trop.

*************

Sierżant Tomaszewski zaczynał zmianę o godzinie 6:00. Tak jak codziennie w tym tygodniu. O 5:40 był już na komendzie. O 5:50 robił sobie kawę, z którą wędrował do swojego miejsca pracy. Dokładnie o 5:58 wpisał się do wykazu służb. Umościł się wygodnie w fotelu i zajął się nicnierobieniem. Nie dało się na bieżąco kontrolować całego systemu monitoringu miejskiego. Nawet gdy robili to we trzech jak teraz. Dlatego jak zwykle nie przykładał się do tego zbytnio. O godzinie 7:15 kawa była już tylko wspomnieniem. Tomaszewski właśnie chował do kieszeni telefon gdy na ekranie zobaczył jakieś zbiorowisko ludzi.
Szybko sprawdził odczyt. Stare Miasto, kamera 0017. Skrzyżowanie Gwarnej i Świętego Marcina.
Wziął do ręki telefon i wybrał numer wewnętrzny. Wystarczyła chwila, żeby dowiedzieć się, że przyjęto zgłoszenie. Na miejsce właśnie podjeżdżała ich patrolowa Kia. Zgłoszono napad z bronią w ręku.

Szybko na najbliższy ekran zrzucił obraz z kamery 0017 i cofał. Zanim wokół starszej kobiety zdążyli się zebrać gapie to z zauku przy Nefretete wybiegła jakaś postać w luźnej bluzie z poczochranymi włosami. Z plecakiem i w białych butach. Tomaszewski wybrał opcję śledzenia i program komputerowy synchronizował mu kolejne kamery. 7:04 podejrzana biegła w stronę placu Mickiewicza. Porobił kilka zrzutów z kamery 0015, żeby dołączyć wyraźne zdjęcia podejrzanej do akt sprawy. Wbiegła na most uniwersytecki. Tam już łapał ją monitoring ronda Kaponiera. Zdawała się być spanikowana, co akurat nie dziwiło Tomaszewskiego. W końcu uciekała z miejsca zbrodni. Przebiegła przez torowisko tramwajowe i wskoczyła do tramwaju numer 9. O 7:16. Czyli była w tramwaju.

Tomaszewski zgłosł tę informację patrolowi. Sam zaś przełączył się na dostęp do kamer MPK. Dzięki uprzejmości Zarządu Transportu Miejskiego i dobrodziejstwom szerokopasmowej transmisji danych miał obraz w rozdzielczości HD na żywo z Tramwaju numer 9. Sierżant zastanawiał się co popycha takie atrakcyjne dziewczyny do rozbojów w biały dzień.

Gdy tylko zauważył, że dziewczyna wysiada z tramwaju dał znać swoim kolegom z patrolu.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 27-10-2017, 23:14   #4
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Jeszcze przez chwilę próbowała przekonać wrzeszczących na nią ludzi, że nie chce robić kłopotów, że nic nie zrobiła. Nawet zaczęła unosić ramiona, pokazując puste dłonie z szeroko rozciapierzonymi palcami. Kolejny atak paniki sprawił, że napompowany adrenaliną organizm, poddał się.
Ona przestała myśleć. Logika została brutalnie odepchnięta w kąt. Zamiast niej stery przejął instynkt.

- Odrzuć plecak! Kładź się twarzą ku ziemi! – kolejna komenda przelała czarę.
Plecak – cała jej wiedza o sobie. Nie odda! Nie odrzuci!

Wsród pokrzykiwań policjantów, dźwięku zbliżającego się za jej plecami busa, przestraszona i zezłoszczona Ona oceniała swoje szanse.

Zamarkować wykonywanie rozkazów, skoczyć na policjanta z paralizatorem – brunetka nawet nie zaskoczyła, że rozpoznała broń bez zająknięcia – ogłuszyć... małe szanse, zbyt wielu, potrzask.

Kątem oka zarejestrowała wysoki, gęsty żywopłot... jakoś odruchowo spięła mięśnie przygiętych nóg i nie czekając na kolejny wrzask, mocno odbiła się od ziemi.

Ona nadal działała instynktownie. Wylądowała lekko po drugiej stronie roślinnego, dwumetrowego żywopłotu, amortyzując lądowanie dłońmi. Jej skokowi towarzyszył dźwięk tasera ale Ona, choć wiedząc (?), że glina jest teraz bezbronny, nie czekała.

Rzuciła się do ucieczki.

Przekleństwa, trzaskanie drzwi aut, pokrzykiwania – to wszystko gnana paniką dziewczyna zostawiła za sobą. Wciąż odziana w białe lakierki, rzuciła się w labirynt sennej, willowej dzielnicy w nieznanym sobie mieście.

Gnała ile tylko jej pozwalało na to jej własne ciało. Obejrzała się kontrolnie. Przez żywopłot próbował przedostawać się jeden funkcjonariusz, drugi biegł po drugiej stronie płotu ku furtce.

Jedna, druga, trzecia willa, zakręt, mniejsza uliczka, jakiś śmietnik po drodze.

Kluczyć, kluczyć, zgubić pogoń.

"Uda się, uda!" – Ona poczuła ogieniek radości, gdy zostawiła trzech policjantów daleko w tyle.

Skręcała właśnie w kolejną uliczkę, gdy gdzieś za jej plecami rozległ się huk.

Wystrzał?

Nie miała czasu dłużej się zastanowić, bo właśnie wypadła na dwupasmówkę. Spanikowana rozejrzała się w obie strony i za siebie.

Logika nadal posłusznie siedziała w kącie.

Ona doskoczyła do pierwszego z aut stojących na czerwonym świetle. Wskoczyła na siedzenie pasażera. Zdyszana, skuliła się, osuwając się na siedzeniu. Chwilowo zignorowała kierowcę. W lusterku kilkaset metrów za miejscem jej ukrycia, dostrzegła wyłaniający się zza zakrętu bus policyjny.

- Co do chuja?! - pytanie zadane melodyjnym głosem najwyraźniej skierowane było do Onej.
Brunetka wciąż skulona, uniosła proszący wzrok:
- Proszę. Zabierz mnie. Uciekam przed byłym facetem. Pomóż mi, proszę... – kłamstewko samo spłynęło dziewczynie z ust. Natchnieniem był wyskakujący na krawężnik jeden z policjantów.

Ona zakochała się w dźwięku wciskanego gazu. Spojrzała z wdzięcznością na blondynkę siedzącą za kierownicą i mamroczącą coś pod nosem.

- Dziękuję! – zamruczała, wyciągając szyję by w bocznym lusterku oglądać malejącą trójkę funkcjonariuszy.

 

Ostatnio edytowane przez corax : 28-10-2017 o 14:19. Powód: Kosmetololo
corax jest offline  
Stary 29-10-2017, 23:20   #5
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Serce powoli się uspokajało. Nadal nie miała pojęcia kim była. Skakała przez te płoty niczym rączy koń na zawodach jeździeckich. Zostawiając w tyle policjantów. Policjantów, którzy przecież przechodzą jakieś testy sprawnościowe. Co gdyby zdecydowała się ich zastrzelić? Czy strzały w głowę przychodziłby jej z taką samą łatwością?

Blondynka zdawała się o coś pytać wyrywając ją z zamyślenia. Ona pokiwała przecząco głową, i patrzyła na twarz dziewczyny z miną kompletnego braku zrozumienia.
- Imię. Jak masz na imię? Ja jestem Tamara.
- Nora - odpowiedziała.
- Ee, jak taka nora w ziemi? Borsucza, albo lisia?
- To zdrobnienie od Eleonora.
- Ja pierniczę, ale cię starzy pokarali.

Ona przez moment się zastanawiała, jaką minę zrobiłaby Tamara, gdyby wyciągnęła w tej chwili spluwę. Jednak nie mogła sobie pozwolić na coś takiego teraz, gdy wreszcie udało jej się skutecznie ukryć.
Jechały dalej. Tamara była strasznie gadatliwa. Opowiedziała o swoim byłym, który w liceum zdradzał ją ze swoją “kuzynką”. Nie szczędziła przy tym epitetów typowych dla rozmów w barze. Gdy minęli kolejne skrzyżowanie zaczęła głośno klnąć pod adresem kierowców zajmujących jej wszystkie miejsca parkingowe. Co ciekawe Ona odnotowała, że Tamara nie należała do elity miejskich kierowców. Za późno redukowała biegi, zapominała o kierunkowskazach. Kilka razy była tak pochłonięta opowieścią o Bruno (swoim byłym), że zostła strąbiona przez innych uczestników ruchu. W końcu znalazła miejsce pod Uniwersytetem Medycznym. Tamara studiowała pielęgniarstwo. Była na drugim roku. Dociekliwie zapytała Onej cóż ona studiuje.
- Nic - odpowiedziała wzruszając ramionami.
Na twarzy Tamary pojawiła się zniesmaczona mina. Wysiadła z samochodu czekając aż niechciana pasażerka też to zrobi. Zabrała swoje rzeczy, zamknęła auto i ruszyła w swoją stronę.

Ona znów była sama. W innej części miasta. Nadal jedyną wskazówką co do jej tożsamości był litewski paszport i plecak pełen dziwnych przedmiotów.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 31-10-2017, 18:16   #6
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Biblioteka, do jakiej ruszyła niesiona nadzieją brunetka, wywołała szybki opad szczęki. Ona liczyła na… w zasadzie nie wiedziała na co. Ale nie na to.
Pusta sala z sześcioma stacjonarnymi komputerami, kilka stanowisk czytelniczych i pustawe regały pamiętające swą świetność sprawiły, że dziewczyna zamrugała szybko.

- Niestety dziecko nie mamy tu stacji dokujących. Fundusze obcięli i zostało tyle ile zostało. - miła pani, z jakimś niewygasłym światełkiem w oczach, uśmiechnęła się dobrotliwie choć z niejaką bezsilnością. - Teraz i tak tutaj mało kto przesiaduje, to i inwestować nie ma co w sprzęt. - bibliotekarka poklepała stojącą jak słup soli dziewczynę w białych lakierkach.

- Jak to mało kto?
- Wszystkie materiały zamawiają studenci teraz online, pobierają PDFy i z rzadka wpadają jak po ogień po te pozycje, których jeszcze nie przeniesiono w przyszłość - dobrotliwy śmiech dobiegł Oną zza pleców. - Nie mają czasu na czytanie.

- No tak. - brunetka pokiwała sztywno głową. Nic to po niej. - Dziękuję za pomoc!

*


Ona była w połowie schodów biblioteki, gdy jej uwagę zwrócił motocyklista jadący po chodniku. Kierował się wprost na bibliotekę. Wprawdzie nie widziała nigdzie oznaczeń policji, ale to nie mogło oznaczać nic dobrego. Enduro jechało zbyt szybko, żeby mogła myśleć realnie o ucieczce na tej otwartej przestrzeni. W końcu zatrzymało się gwałtownie zostawiając za sobą ślad palonej opony. Sylwetka z bliska wyraźnie wyglądała na damską, jednak kask skrywał oblicze. Dziewczyna zaczęła walczyć z zapięciem, aż w końcu odsłoniła twarz.

- Co ty tu kurwa jeszcze robisz? - krzyknęła w stronę zakłopotanej brunetki.
- My się znamy? - Ona przestąpiła schodek niżej obrzucając i dziewczynę i okolicę badawczym spojrzeniem.

Wszystko zdawało się wyglądać normalnie. Jacyś studenci biegli spóźnienia na zajęcia. Ktoś zwrócił uwagę na motocykl jadący ewidentnie gdzieś, gdzie nie powinien jeździć żaden pojazd mechaniczny.

- No nie żartuj sobie. Ledwie cię znaleźliśmy. - słowa motocyklistki zwróciły na nowo uwagę Onej - Trzy dni nie było z tobą kontaktu. I nagle dziś wypływasz. A teraz co? Przyszłaś medycynę postudiować? No chyba już ciut za późno, co?

Do kobiety zdawało się nie docierać, że Ona może jej nie pamiętać.
- My? - brunetka była mocno skołowana ale odruchowo podjęła ton rozmowy - Gdzie reszta? I jak straciliśmy kontakt?

- Normalnie. Kropka oznaczająca twój telefon zniknęła. W Łodzi. Ponad trzy doby temu. Zaar zapuścił Niuchacza, ale nigdzie cię nie było. Dopiero dziś Niuchacz zwietrzył trop. No to odpaliłam grata i jestem tu tak szybko jak tylko się dało. Ale teraz musimy spieprzać, bo na pewno masz ogon. Reszta siedzi w kryjówce.

Dziewczyna rozejrzała się dookoła, jakby upewniając się, że nikt ich nie słyszy.
- Wsiadaj i spadamy.

- Jak to dopiero dziś? - Przez chwilę bawiła się głupią myślą, że zwietrzono ją zapewne przez smród śmietnika - Niuchaczowi zajęło tyle czasu?! A Zaar co?

- To chyba ty powinnaś nam opowiedzieć. To, i to dlaczego nie jesteś po drugiej stronie litewskiej granicy.

Dziewczyna odwróciła motocykl szykując się do wyjazdu tą samą drogą, którą dotarła pod schody biblioteki.
- Możliwe, że zaszły pewne okoliczności niekontrolowane. - mruknęła brunetka - Przypomnij mi czemu pchałam się z Łodzi na Litwę? Serio nie było innej drogi? - Ona zamarudziła rozglądając się ponownie, jakby oczekując patrolu policji.

Motocyklistka na moment otworzyła usta ze zdziwienia. Po chwili jej oczy zwęziły się, jakby nagle zobaczyła w Onej wroga.
- Czekaj, kurwa. Podstawili cię! Ty nic nie wiesz.

Kobieta sięgnęła po coś przy baku motocykla. Intuicja podpowiedziała dziewczynie, że to może być broń.

Adrenalina znowu zaczęła pulsować brunetce w żyłach. Nie czekała. Zeskoczyła ze schodów celujac tak by siła lądowania wywróciła ciężką maszynę i przygwoździła jej właścicielkę. Gdzieś w locie żałowała, że nie może zabrać motoru. Przydałby się.
Wyskok poszedł całkiem sprawnie i tu skończyłoby się to co się Onej udało. Jedną nogą trafiła w siedzenie motocykla a jej ciężar doprowadził do upadku maszyny. Ciała obydwu dziewczyn odtoczyły się nieco od motocykla. Instynkt Onej nie zawiódł. To co miała w dłoniach właścicielka motocykla było faktycznie bronią: srebrnym, małym pistolet.

“Mam większego gnata w plecaku” - absurdalna myśl trafiła Oną, gdy lądowała na glebie. Tymczasem obydwie potrzebowały nieco czasu, żeby wstać. Leżały jakieś trzy metry od siebie. Ona spadła na brzuch. Jej przeciwniczka leżała na plecach, więc musiała poświęcić więcej czasu na wstanie. Gdy zaczęła się podnosić na łokciach przez moment nie mogła obserwować Onej, która nadal nie chciała skrzywdzić kobiety chociaż przeciwniczka wydawała się mieć inne zamiary. Ona ściągnęła plecak i trzymając go za szelki zamachnęła się, licząc że zawartość ogłuszy jej poszukiwaczkę.
Trafienie było zdumiewająco celne. Tylko trzask w plecaku zabrzmiał niepokojąco. Ona miała nadzieję, że nie był to trzask pękającej czaszki dziewczyny, gdyż ta padła bez przytomności twarzą na chodnik.

Dziewczyna błyskawicznie przeszukała nieprzytomną przy okazji sprawdzając puls. Z ulgą stwierdziła, ze długowłosa żyje choć nie ma przy sobie wiele. Poza bronią i kluczykami Ona znalazła też portfel. W środku dowód osobisty i prawo jazdy wystawione na imię i nazwisko Aniela Mostowiak. Zdjęcie przedstawiało ewidentnie tę samą dziewczynę. Z dokumentu wynikało, że była osiem lat starsza od Onej, choć wyglądała góra na trzy lata starszą. Telefon był włączony, lecz zabezpieczony kodem lub Touch ID. Znalezione kluczyki zaś nie były kluczykami od motocykla leżącego obok. Tamte nadal były w stacyjce.

Ona przytuliła komórkę do kciuka Anieli i szybko przeszła do ustawień telefonu by odblokować kodowanie. Niestety w zakładce “kodowanie” została poproszona o sześciocyfrowy kod, którego nie znała, a nie dało się tego obejść kciukiem nieprzytomnej. Mrucząc pod nosem, Ona zmieniła ustawienia wyświetlacza wyłączając automatyczne przejście w stan sleep. Wybrała numer pogotowia jednocześnie podnosząc się, zabierając dodatkowe klucze i pieniądze z portfela. Sprawdziła też adres na dowodzie. Zaklęła widząc, że dokument był wydany po 2016 roku i nie zawierał już adresu. Rozejrzała się po okolicy i z telefonem przy uchu podeszła do motocykla, rozkminiając zabranie i maszyny. Była prawie pewna, że sobie poradzi chociaż nie pamiętała, żeby kiedykolwiek jeździła na motocyklu.

Zagryzła wargę. Innych wspomnień też jej brakowało.

*


W końcu zgłosił się operator.
- Tak słucham, centrum reagowania kryzysowego - odezwał się spokojny męski głos.
- Przed medyczną biblioteką uniwersytecką leży nieprzytomna kobieta. Nie ma żadnego oznaczenia cukrzyków ani nic takiego. Dokumenty wystawione na Anielę Mostowiak...
- Jaki uniwersytet? - wciął się operator
- Medyczny, Marcinkowskiego.
- Już wysyłam karetkę. Będzie na Przybyszewskiego za około siedem minut. Czy wyczuwa pani puls u poszkodowanej?
- Tak. Dziękuję. - Ona rozłączyła się. Nie zamierzała stanowić komitetu powitalnego.

Na telefonie wybrała gps i wskoczyła na podniesiony motocykl, odpalając go. Krótką chwilę przyglądała się gpsowej mapce by trafić do centrum handlowego. Kopnęła stojak motoru…

Yamaha XT660Z Tenere ruszyła z przyjemnym warkotem.


Bestyjka brzmiała dokładnie jak wyglądała.
Ona potrzebowała chwili, żeby wyczuć maszynę i już niedługo przejechała niemal po śladach powalonej kobiety.

*


Było po ósmej.

Ten cudowny czas, gdy z ulic zniknęli ludzie spieszący się na ósmą, a jeszcze nie pojawili ci spieszący się na dziewiątą. Szybko mijała kolejne samochody, choć nie rozpędziła się zbytnio. Na motocyklu był inny GPS, zamontowany tak, że zasłaniał prędkościomierz. Wskazywał cały czas “dotarłeś do celu”.
Ona zaklęła pod nosem.
Celem najwyraźniej była ona.

Musi ogarnąć zawartość plecaka jak najszybciej. Skierowała się ku najbliższej galerii handlowej. Zatrzymała się na czerwonym świetle i niedbale obciągnęła podjeżdżającą bluzo-tunikę, bawiąc się przy tym przeglądaniem telefonu.

Ostatnie numery: wychodzące, przychodzące, ulubione. Zaar, Czarny, Nowa, Burak. Ksywki jej nic nie mówiły, chociaż z Buraka uśmiała się w duchu.

I jeszcze jakiś jeden numer lecz niezapisany. Zwróciła na niego uwagę, bo pojawił się tuż przed telefonem Zaara.


Ruszyła dalej rozkoszując się cichym poszumem maszyny pod sobą.

Zaar, Czarny, Nowa, Burak, Aniela - powtarzała pseudonimy, próbując je połączyć z czymkolwiek. Łudziła się nadzieją, że coś jej powiedzą za dziesiątym powtórzeniem…

Nic...

Zatrzymała się w uliczce najbliższej parkingowi podziemnemu galerii i dla pewności otarła uchwyty z odcisków palców. Złapała się na tym co robi dopiero w trakcie czynności, gdy wsłuchiwała się w sygnał wybieranego połączenia pod nieznany numer.
 
corax jest offline  
Stary 02-11-2017, 11:01   #7
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Ulica Jasna, przy CH King Cross
- Numer w tej chwili poza zasięgiem. Proszę zadzwonić później - beznamiętny głos maszyny przemówił wprost do ucha dziewczyny. Ni było poczty głosowej. Telefon był wyłączony. Trudno. Wzruszyła ramionami.
W tym momencie telefon zaczął dzwonić. Wyświetlił się opis: “Zaar”. W zasadzie i tak miała do niego zadzwonić, więc przesunęła palcem po ekranie i przyłożyła telefon do ucha nie odzywając się.
- Kim jesteś? - w uchu rozległ się głos, który wydawał się bardzo miły. - Widziałem jak ogłuszyłaś Zapalniczkę.

Chwila zastanowienia. Faktycznie Aniela miała wpisane “Zapalniczka” jako “mój numer”. Z jakiegoś powodu umknął jej ten fakt wcześniej. Nadal nie odzywała się.

- Podszywasz się pod moją przyjaciółkę. Drugą z przyjaciółek zaatakowałaś i obrabowałaś. Nie ukryjesz się przede mną. A gdy już cię dopadnę, to nic ci nie pomoże.

W zasadzie to było wszystko, choć ów Zaar o przemiłym głosie czekał na linii. Słyszała wyraźnie jego oddech.

Komenda Główna Policji.

Tomaszewski oglądał sytuację na skrzyżowaniu Mieszka I z Alejami Solidarności. Cztery pasy w każdym kierunku. Z czterech kierunków. I każdy myśli, że ma pierwszeństwo… Tragedia. Gdzie jest policja? Tomaszewski zerknął na mapy wskazujące patrole. No niby są w drodze, ale zostało im kilka minut. Akurat, żeby ktoś się pofatygował zepchnąć rozbite Audi A3 i Opla Corsę. Gdyby tylko tym ludziom chciało się myśleć.

Tymczasem przyszedł meldunek z Sołacza. Patrol tajniaków zgubił laskę ze Świętego Marcina.
- Idioci. Podałem im ją na tacy. Co oni kurwa robią w tym terenie? Hot dogi wpierdalają? Ilu ich pojechało? - Mówił do siebie. Tymczasem meldunek jaki pojawił się na mailu wyraźnie opisywał “zasadzkę” zorganizowaną przez pięciu policjantów. Patrol prewencji i tajniacy z drogówki. Tomaszewski westchnął ciężko. Jeszcze któremuś puściły nerwy i strzelał. Oczami wyobraźni Sierżant już widział nagłówki w e-Poznań: “Strzelanina na Sołaczu, sprawcy nie udało się ująć”. Cóż, nie ma to jak dokumentnie spierdolić robotę. On mógłby tu zapierdalać od rana do wieczora, a i tak nie będzie kogo wysłać do wykonania zadania. I to akurat Sołacz. Dzielnica, w której odprowadza się najwyższe podatki. Gdzie jest najwięcej adwokatów i sędziów na metr kwadratowy w mieście. Gdzie prowadzą najwięcej dochodzeń w sprawie udziału w zorganizowanych grupach przestępczych. Spojrzał jeszcze raz w komunikat. “Zawiesić pościg”. Cóż, wydawało się to rozsądne. W czasie interwencji poszukiwana nie użyła broni. Świadek, któremu ukradła buty i dwadzieścia złotych nie był pewien, czy broń nie była atrapą. Cóż, później trzeba będzie archiwum monitoringu sprawdzić. Dwadzieścia złotych i para butów nie kwalifikowało zdarzenia do angażowania wszystkich dostępnych sił.

A może zleci to jakiejś praktykantce? W końcu i tak spieprzą to na dalszym etapie…

Biblioteka Uniwersytetu Medycznego.

- Zabieraj te łapy, bo ci je przy samej dupie pourywam - szeptała przez zaciśnięte zęby do ratowniczki, która siedziała za nią i zakładała opatrunek na potylicy. Choć poza słowami w żaden sposób się nie upierała.
- Wezwać policję? - zapytała krótko obcięta kobieta.
- Nie. To zwykła kłótnia kochanków - zaprzeczyła Adela.
- I tak mam obowiązek to zgłosić. Zrobimy obdukcję, zgłosimy na błękitną linię.
- Nic nigdzie nie zgłosicie.
- Ale sama pani powiedziała, że zabrano jej telefon i motocykl.

Odwróciła się gwałtownie i wycelowała palcem wskazującym w niosącą jej pomoc kobietę. Jej głos wydawał się jakiś inny.
- Proszę pani, nic mi się nie stało. Dziękuję za szybką pomoc - położyła jej prawą dłoń na ramieniu - doskonale wykonujecie swoją pracę. Myślę, że tym razem może pani zrobić wyjątek i nie raportować nigdzie całego zajścia. Ot, potknęłam się i rozbiłam głowę na chodniku. Ktoś zadzwonił z mojego telefonu i was poinformował, ale nie zaczekał na przyjazd. To wszystko.
Ratowniczka wpatrywała się jak oczarowana w rozmówczynię. Pokiwała jedynie głową na znak tego, że wszystko rozumie. Faktycznie tak wypełniony raport miał sens.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 03-11-2017, 12:50   #8
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


- Nie wiem kim jestem. - Ona mruknęła w słuchawkę - Dzisiejszy ranek to pierwsze wspomnienia jakie mam. - frustracja wzięła górę - Ale myślę, że jeśli faktycznie jesteśmy przyjaciółmi to nie powinieneś mnie szukać. Przykro mi za Anielę, chciała mnie zaatakować.

Ona skończyła mówić. Nie wiedziała jakiej reakcji się spodziewać po Zaarze o ciepłym głosie. Odczepiła się od motocykla i ruszyła do środka galerii.

Po drugiej stronie słuchawki ktoś wyraźnie analizował to co powiedziała. Aż w końcu siarczyste przekleństwo przerwało milczenie.
- O kurwa. Oni mogli wyprać Ci mózg. Ale skąd? Jak się domyślili? - te pytania Zaar zadawał bardziej samemu sobie niż Onej.

- Widzę, że jesteś w King Crossie. Mógłbym tam być za... - chwila ciszy - myślę, że za jakieś pół godziny. Od początku miałem złe przeczucie z tą akcją. Poczekasz na mnie? Czy rozbijesz mi głowę plecakiem?

Znowu nabrała podejrzeń. Choć ton Zaara złagodniał, to jednak jego słowa kłuły w głowie te obszary, które wzbudziły nieufność. “Widzę, że jesteś…” “Rozbijesz głowę plecakiem”. Adela, czy tam Zapalniczka raczej jeszcze nie zameldowała co się stało. A jednak ów Zaar wszystko wiedział. Czy można mu zaufać? Z drugiej strony, jeżeli nie, to czy można uciec?

- Dlaczego miałabym Ci zaufać? Może to wy wypraliście mi mózg - zacytowała słowa Zaara - Skąd mam wiedzieć, że skoro mnie szpiegujesz, nie jesteś częścią ‘onych’, Zaar? - brunetka maszerowała w kierunku najbliższego sklepu elektronicznego, smakując głośno wypowiedzianą ksywkę rozmówcy.

- Wiesz, Zapalniczka wystraszyła się, że jesteś podstawiona. Że chcesz nas wypytać o to kim jesteśmy. Może nawet pozabijać. To tak naprawdę od ciebie zależy czy nam zaufasz. Przemyśl alternatywy. Bo uciekanie przed policją aż cię złapią nie wydaje się rozsądne.

Media Markt do którego się zbliżała był spory. Zajmował całe piętro centrum handlowego, toteż podjechała w jego stronę ruchomymi schodami. Największy taki obiekt w mieście. Ona od razu dojrzała czujne oko kamery skierowane w stronę wchodzących. Coś mówiło jej, że Zaar właśnie teraz patrzy na nią z owej kamery.

Spojrzała bezpośrednio w nią, zatrzymując się.
- A na spotkaniu Ty mi ładnie wszystko opowiesz? Oddasz mi pamięć? - dopiero gdy powiedziała to głośno walnęła ją świadomość, że jest czystą, białą kartką. Jak te pieprzone lakierki. Po ułamku sekundy rozbawienie zdmuchnął strach i panika, które aż ścisnęły jej gardło i żołądek. Odpuściła kontakt wzrokowy z kamerą, chcąc ukryć te uczucia przed podglądaczem - Czy może spróbujesz odwrócić uwagę bo Czarny, Burak, Nowa i Zapalniczka już się zebrali by zastawiać pułapkę? - zaironizowała - Czego wy chcecie? I czego chcą ‘oni’? - dopytując się desperacko, weszła do sklepu.

Znowu przeciągające się milczenie. Jakby ważył każde słowo. Choć raczej tym razem analizował treść tego co powiedziała Ona. Gdy ponownie się odezwał zdawał się być rozbawiony.
- Tomek nie lubi być nazywany Burakiem. Nie nazywaj go tak gdy będziecie twarzą w twarz.
Głęboki wdech i kolejne zdanie. Nadal zabarwione tonem rozbawienia.
- Nowa to jesteś ty. I sądzę, że Zapalniczka tak zapisała twój numer. Swoją drogą nie podejrzewałbym jej, żeby Tomka wpisała jako Buraka. Jednak ma większy dystans do tego wszystkiego niż może się wydawać.

Po chwili kolejna zmiana tonu. Powaga i profesjonalizm, choć nie zimny profesjonalizm. Głos nadal wydawał się opiekuńczy i koił ucho.
- Przyjadę na spotkanie z Czarnym. To dlatego, że on będzie mógł jednoznacznie ocenić, czy nie jesteś podstawiona. Wiesz, trochę się boję, że mnie zaatakujesz. Spotkajmy się w takim razie za półtorej godziny. W centrum handlowym będzie więcej ludzi. To da ci poczucie bezpieczeństwa?

- Jak to niby zrobi? I kto ma mnie podstawić?! - burknęla dziewczyna, którą zirytował zarówno brak odpowiedzi i niejaka olewka Zaara. - Nie musisz udawać. - zaczęła przeglądać półki z ładowarkami.
- Do zobaczenia za półtorej godziny. - po tych słowach rozłączył się ignorując jej ostatnie pytania.

Ona zadrżała z bezsilnej złości, chciała kogoś walnąć albo coś kopnąć. Mocno.
Zamiast tego, nerwowo przesunęła dłonią po włosach i narzuciła sobie sama spokój. Wiedziała, że to jedynie pozory. Czuła się rozedrgana i na krawędzi wrzasku albo płaczu.

Z plecaka wyszarpała gwałownie laptopa albo raczej to co z niego zostało. Pęknięta obudowa, matryca rozwalona na pół… Ona zgrzytnęła zębami ze złości. Głupi łeb Zapalniczki!!!

Wciskając rzęcha do plecaka ruszyła na poszukiwania punktu, w którym mogłaby zakupić kabel do telefonu, przez który nie zbankrutowałaby w ułamku sekundy. Siedemdziesiąt złotych nie było majątkiem a zakup kabelka do iphone’a oznaczałby pusty żołądek.

Żołądek, który dopominał się coraz bardziej nachalnie o napełnienie go. Szła głodna i spragniona rozglądając się niemrawo ku Auchan.
Było jej doskonale obojętne co zje: bagietka i kilka plastrów szynki brzmiało jak uczta. Czuła w ustach ślinotok na samą myśl. Dorzuciła do koszyka butelkę wody, przy kasie dostrzegając karty pre-pay. Na ławce za kasami zrobiła pospieszną kanapkę i połknęła ją pazernie. Poczuła się nieco lepiej. Siedząc na ławce dostrzegła i stoisko reklamowe mBanku. mBank okazał się też bankiem ładowarek...


*


Mimo odczekania kilkunastu minut telefon nie współpracował. Nie włączył się mimo dostawy prądu. Włożenie nowej karty też nie pomogło. Za to żonglerka kartami spowodowała utratę iphone’a Anieli. Bez jej kodu dostępu, brunetka nie mogła za wiele zdziałać.

Zastanowiło ją jednak co innego. GPS Anieli na motorze, wykazywał ją jako ‘cel’.
Miała jakiś wszczep?


*


Nigdy nie lubiła miejsc takich jak centrum handlowe.
Duszne, przetwarzane wciąż i wciąż na nowo powietrze, za głośna i zbyt krzykliwa muzyka, niby spory tłum ludzi, a człowiek czuje się bardziej samotny niż gdziekolwiek indziej.
Szczególnie człowiek bez przeszłości, bez świadomości siebie samego.
Nie czuła się Oną Tetmeyer. Zastanawiała się kim była dziewczyna z litewskim paszportem, gnatem, nożem i kupą złomu w plecaku.
I białych lakierkach…

Zamknęła za sobą drzwi do toalety dla inwalidów i spojrzała na swoje odbicie w lustrze.
Ściągnęła bluzę stając naga przed samą sobą. Wysoka, smukła dziewczyna w lustrze obracała się wraz z nią. Nieco za chuda na gust Onej, z lekko wystającą linią żeber i pionowym załamaniem wzdłuż brzucha ciągnącym się aż do splotu słonecznego. Brunetka oglądała ciało Onej Tetmeyer centymetr po centymetrze, zastanawiając się jakim cudem przeskoczyła dwumetrowy żywopłot z miejsca.
Nie dostrzegła i nie wyczuła nic pod skórą. Nie było też żadnych skaleczeń ani siniaków.
Zniechęcona umyła się pobieżnie, zostawiając po sobie kłąb mokrych papierowych ręczników.
Ubrała na powrót powyciąganą bluzę i przyciasnawe lakierki chociaż najchętniej poszłaby boso.

Po obchodzie i ustaleniu wyjść z galerii, usiadła w okolicach MacDonald’s. Zapach fast foodów mdlił ją ale było tu najwięcej osób, a nieopodal znajdował się przelotowy H&M i dwoje schodów na niższe i wyższe piętro galerii. Obserwowała okolicę, zdając sobie sprawę, że Zaar i Czarny znają ją. Ona nie pamiętała żadnego z nich.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 03-11-2017 o 12:56.
corax jest offline  
Stary 03-11-2017, 13:07   #9
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Podeszło do niej dwóch mężczyzn. Jeden, wyglądający na starszego miał lekko przepity wyraz twarzy. Miał na sobie dżinsową koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami. Prawą rękę trzymał w kieszeni. W lewej trzymał GPS. Chyba taki sam jak ten, który Zapalniczka miała przypięty do motocykla. Drugi był jego przeciwieństwem. Schludnie wyglądający młody mężczyzna. W białym t-shircie i czarnej, lekkiej, skórzanej kurtce. Ten od razu uśmiechnął się na widok Onej i dosiadł się. Wyjął dłonie z kieszeni i rozłożył dość szeroko. Pokazywał, że nie jest uzbrojony? Że ma dobre zamiary? Nic do ukrycia? Podchodził jak do zwierzęcia, które chciałby oswoić. Albo… jak policyjny negocjator, który miał przekonać terrorystę do uwolnienia zakładników.

Ona zastanawiała się, czy w jej głowie jest jeszcze dużo tak absurdalnych skojarzeń.

- Dobrze cię widzieć - poznała miły głos. Więc to był Zaar - i przyznam szczerze, że powinnaś częściej odsłaniać nogi. Na pewno nie masz się czego wstydzić.

Mężczyzna w dżinsowej kurtce słysząc te słowa parsknął głośno i zasłonił wyjętą z kieszeni dłonią oczy. I w końcu również się dosiadł. Chyba to zmitygowało Zaara, bo po chwili dodał:

- Dobrze, że wybrałaś miejsce blisko parkingu. Będziemy mogli zjechać schodami na dół i dołączyć do Tomka. Czeka w samochodzie.

W Zaarze było coś magnetycznego. Jego ciało przyciągało uwagę. Jego ruchy. Gesty. Cały był taki jak jego głos. Kojący nerwy. Uspokajający. Z jakiegoś powodu obecność tego człowieka dawała Onej poczucie bezpieczeństwa. Chciała być blisko. Tylko gdzieś głęboko w głowie mrugał neon z napisem: “policyjny negocjator!”

Ten drugi zaś kompletnie odwrotnie. Zdawał się znikać w blasku Zaara. W zasadzie co jakiś czas musiała spoglądać w jego kierunku, żeby kojarzyć sobie jego twarz. Gdyby nie odór alkoholowy zamaskowany jakimś perfumem, to pewnie nie kojarzyłaby go sobie z niczym.
- Pewnie masz mnóstwo pytań. Z Czarnym spróbujemy odpowiedzieć na to co się da, prawda?
Czarny zaś wyłączył GPSa i schował go do kieszeni. Nie odezwał się.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 06-11-2017, 14:57   #10
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Ona uważnie obserwowała jednego i drugiego mężczyznę.
Zaar oprócz pierwszych skojarzeń przypominał jej też … labradora. Słodkie oczęta, lekko ciapciowaty wyraz pyska i sama słodycz zamknięta w butelce … to znaczy ciele kolesia w skórzanej kurtce.
“Zaliże słodkością na amen” - błysnęła myśl.
- Jak będziesz określał? - przeniosła spojrzenie na pijaczynę.
Zastanawiała się który z nich jest groźniejszy. Cicha woda czy merdający ogonem psiak. Może to dlatego Zaar?

Odsunęła lekko stołek od stolika, chcąc wydobyć się spod wpływu labradora. Przytłaczał ją irracjonalnym poczuciem bezpieczeństwa.
- Nie jesteś podstawiona - głos Czarnego nie był tak miły dla ucha. Lekko zachrypnięty i niski.
- Gdybyś była, to zabilibyśmy cię. A że nie jesteś, to podeszliśmy i siedzimy sobie radośnie jak taka rodzinka w Maku.
- Czarny, daj spokój. Ona szuka pomocy, nie twojego chorego humoru - upomniał go Zaar, po czym kontynuował.
- Czarny ma swoje sposoby. Już wie, że ty to ty. Poza tym wahadełko cię znalazło. - powiedział to tak, jak gdyby “wahadełko” było oczywistą metodą poszukiwań zaginionych.
Ona spojrzała na Zaara jak na świra.
- Wahadełko… - pokiwała głową ostrożnie jakby to Zaar potrzebował pomocy. - Jasne. Co to za robota, jaką miałam dla was zrobić? Te dokumenty to fałszywki? Kim są oni? - mówiła wolno jak zwykli czynić normalni ludzie w stosunku do ...tych mniej normalnych. Oceniała jak bardzo marnują jej czas.

Zaar westchnął głęboko.
- Odezwałaś się do mnie niecałe dwa lata temu. Byłaś w grupie imigrantów z Ukrainy po tym jak Cesarz Putin zajął resztę kraju. W każdym razie dość szybko poszło ci odnalezienie się w naszej, polskiej rzeczywistości. Znalazłaś mnie przez mój kanał na YouTube. Napisałaś, że wiesz o pewnych powiązaniach, które mogą mnie zainteresować.
Ocenił reakcję dziewczyny, jakby sprawdzając co pamięta. Nie widząc reakcji kontynuował.
- W każdym razie okazało się, że wiesz o nas. Garou.

Ostatnie słowo było przez niego wyraźnie podkreślone, i wyraźnie czekał na reakcję dziewczyny.
- Garou. Jakaś grupa uderzeniowa? Bojówki? Gliny w cywilu? - Ona zmrużyła oczy, próbując zgadywać o czym mówi siedzący przed nią Słodkoś.

Zaar spojrzał na swojego towarzysza szukając pomocy. Czarny jedynie wzruszył ramionami.
- Cóż… media kreują nas na tak zwanych ekoterrorystów. Choć nie chodzi wcale o ekoterroryzm, ale wygodnie jest im ukazywać nas w takiej a nie innej formie. W każdym razie trafiłaś na ślad pewnej grupy kapitałowej, która łączy największe korporacje z praktycznie wszystkich segmentów gospodarki. Widzisz, Google, BP, Samsung, McDonald… Wszystko ma jedną i tę samą grupę kapitałową nad sobą, a cała światowa gospodarka jest sterowana wewnętrznie przez zarząd owej grupy. Nazywają się Pentex.

Znowu czujne oko czekało na reakcję dziewczyny.
Teraz dostrzegło poruszenie brunetki. W plecaku leżała karta dostępu z logo o tej nazwie.
- Pentex. I co? Ta grupa Garou to co? Dąży do obalenia tego establishmentu? - słówko cesarz jakoś grało główne skrzypce. Cesarz, grupa kapitałowa, ekoterroryści. To ostatnie nie pasowało do układanki.
- Najogólniej rzecz biorąc, to mniej więcej tak. Choć bardziej chodzi o to, że chcemy uświadomić ludziom co się dzieje. Widzisz, poza tą całą otoczką megakorporacji jest coś jeszcze. Otóż Pentex dysponuje kapitałem i możliwościami pozwalającymi na degenerację ludzi jako gatunku.

Westchnął. Najwyraźniej temat był trudny do przedstawiania komuś “od zera”
- Taki McDonalds, - zatoczył ręką po “restauracji” w której siedzieli. - Mają jedzenie nafaszerowane cukrem i tłuszczem, szeregiem uszlachetniaczy smaku. A wiesz na przykład, że zapach płynu do podłóg, którego używają zawiera w sobie środki mające zwiększyć apetyt? Mają zestaw Happy Meal dla dzieci. Z jabłkami z eko-upraw. Ale co z tego, skoro mają też aplikacje na tablety, dzięki którym dzieci uczą się przez zabawę. A podprogowo dostają informację: “masz ochotę na frytki”. Nawet muzyka która leci z głośników ma podprogowy przekaz.

Zaar zdawał się być nie do końca pewien, czy Ona wyłapuje sens.
- I takie działania jakie są w tej restauracji można przenieść na rynek globalny. Pentex chce uzależnić od siebie ludzi na każdym kroku. A najgorsze są ich komórki działające w segmencie medycznym. I genetycznym. Dlatego zgłosiłaś się na badania do Państwowej Akademii Nauk. Tu w Poznaniu mamy Instytut Genetyki Człowieka. Miałaś nosa. PAN był powiązany z Pentexem, choć nie w tak oczywisty sposób, żebyśmy mogli to udowodnić. Trop prowadził do Łodzi. Bionanopark.

Kolejne słowo, które miało coś mówić Onej. Kolejna pauza, choć nauczony doświadczeniem Zaar kontynuował po chwili.
- Dawny instytut PAN w łodzi nagle znalazł prywatnego inwestora z Rosji. I Dawny PAN został przekształcony w Bionanopark. Najnowocześniejszy kompleks laboratoriów w europie. Między pomieszczeniami mają półmetrowe ściany z żelbetu. Po co? Nie wiadomo. Miałaś tam się włamać. Znaleźć dowody. Lub chociaż poszlaki. Trzy dni temu sygnał z twojego telefonu zniknął na ulicy Debois w Łodzi. Podejrzewam, że tworzą tam Pierwszą Drużynę.

Zaar w końcu zamilkł.

Ona też się nie odzywała trawiąc wiadomości.
- Ja… - zachrypiała nieswoim głosem. Oczyściła gardło, nabrała oddechu i zaczęła na nowo - Jakie badania? - spojrzała na Czarnego - I jak włamać do nowoczesnego kompleksu?
Jej poranne wyczyny jakoś zaczynały składać się w całość. Zamrugała kompletnie oszołomiona. - Jak ja się właściwie nazywam?

Zaar otworzył szeroko oczy. W zasadzie logiczne, że dziewczyna nie zabrała ze sobą dokumentów na akcję. Jedynie fałszywki. I niczego nie pamiętała. Jego szczęka powoli schodziła w dół im bardziej docierały do niego te fakty.

- Żenia Bondar - odpowiedział bez wahania Czarny. - Po mężu Kowalska. A w kompleksie prowadzi się badania nad udoskonalaniem ludzi. Poprawianiem ich zdolności. Tworzeniem super-żołnierzy.

Ona otworzyła szeroko oczy.
- Po… po… mężu?! - zerwała się gwałtownie w całkowitej panice - Superżołnierze?
Czuła, że za chwile hiperwentyluje. Ogarnęło ją dziwne uczucie odrealnienia, chłodu i gorąca jednocześnie. Łapała raptownie powietrze w krótkich urywanych łykach. Pakiet informacji całkowicie zalał jej umysł i przerósł chwilowo wytrzymałość. Jest jakimś szpiegiem? Ona? Białe lakierki mignęły jej w kącie oka. Żenia, nie Ona. Kowalska, Bondar, Tetmeyer… ekoterroryści, Pentex… udoskonalanie ludzi…skok przez płot i wszechogarniająca pustka. Cofała się od Zaara i Czarnego a zapach Maców sprawił, że pochłonięta niedawno bułka wróciła szybciej niż została zjedzona i wylądowała na wypolerowanej posadzce galerii.

Niemal natychmiast pojawił się uczynny pracownik “restauracji” z wymalowanym na twarzy “Czego tu szukasz?”. Zaar podszedł do dziewczyny. Tymczasem Czarny wstał i położył dłoń na ramieniu pracownika.
- Zatruła się waszym ścierwem. Weź pan to posprzątaj i ciesz się, że nie wezwiemy sanepidu. Ile tu robicie obrotu? Sześćdziesiąt tysięcy złotych? Ty dziś jesteś kierownikiem? Kogo obciążą za czterodniową kontrolę sanepidu?
Buta pracownika z Macka topniała. Na jego twarzy pojawił się strach i bez słowa ruszył na zaplecze. Coś podpowiadało dziewczynie, że pobiegł po mopa.

Zaar objął ją delikatnie i powiedział cicho:
- Chodź, pojedziemy do mnie. Trochę za szybko ci to wszystko mówimy. Tutaj są schody na parking. Chodź.
Jego głos niemal szepczący był jedynym co koiło jej skołatane serce.

Ona otarła drżącą dłonią usta.
- Masz cokolwiek...zdjęcie...dowód? - chciała uwierzyć Zaarowi ale w stanie obecnym nie wiedziała co jest prawdą a co nie. Nie wiedziała kim jest ani o kawałek bardziej niż dzisiejszego poranka. - gdzie ja mieszkam? Czemu chcesz jechać do siebie jeśli ten cały Pentex może cię przeze mnie namierzyć? - ściągnęła brwi czując kolejny skurcz żołądka. Pobladła.

- Czekaj chwilę - wyjął z kieszeni telefon i zaczął wchodzić w zdjęcia - ja mam lepszą tarczę niż ty. Jestem tak jakby osobą publiczną. Tak jakby… o! - Podsunął jej telefon. Były na nim zdjęcia kilku osób. Rozpoznała Czarnego stojącego na uboczu w długim płaszczu. Bliżej, przy ognisku były Aniela i Ona. Piły piwo. Były w kurtkach. Chyba była jesień. Jakiś facet, którego nie widziała dotychczas coś śpiewał, albo krzyczał. Na kolejnych zdjęciach pojawiał się i Zaar. Mieli wspólnego selfika. Co ważne wyglądała na nim na szczęsliwą, a nie zastraszoną. Zdjęcia kojarzyły się z miłą imprezą przy ognisku.
- Zresztą, jest jeszcze coś o czym chciałem pogadać. Ale to może nieco mocniej wywrócić twój pogląd na świat.

Fala ulgi zalała brunetkę gdy wpatrywała się zachłannie w pokazywane jej fotki.
To nic, że stała półnaga, śmierdząca i kradzionych lakierkach.
Zawartość plecaka zaczęła nabierać nieco mniej ciężkości, gdy skinęła wolno Zaarowi:
- Ok. - nie była pewna na co się zgadza. Czy na powrót do jego miejscówki czy na kolejne informacje. Zerknęła na Czarnego z pytaniem w oczach.

On zaś tylko machnął głową na znak tego, że czas iść. Nabrała dziwnego wrażenia, że ten człowiek odzywa się tak rzadko dlatego, że każde wypowiedziane przez niego zdanie będzie prać jej mózg. Po chwili zjeżdżali w dół na parking Żółty dziwnym pasem transmisyjnym, który miał rozwiązywać kwestie inwalidów i schodów ruchomych.

 
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Content Relevant URLs by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172