Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-12-2014, 19:00   #151
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Wcześniej, w krypcie
Inicjatywa początkowa:

99 Grupa 2 (Truposz 5,6,7,8) - Wstaje
91 Kassian - cofa się jak w pobliżu znajdzie się jakiś zombi tnie na głowę (Akurat nie było)
83 Grupa 1 (Truposz 1,2,3,4) - Wstaje
83 Ssas - cofa się
67 Grupa 6 (Truposz 21,22,23,24) - Wstaje
59 Grupa 4 (Truposz 13,14,15,16) - Wstaje
53 Grupa 3 (Truposz 9,10,11,12) - Wstaje
42 Sabirv - rzucaj nożem 97/70% -20% (draśnięty, przerażony[-], łatwy cel [+])... ups!
39 Doktor - wycofuje się.
16 Gregor - wydaje rozkazy, atakuje 60/70% -10% (Draśnięty) - zdany! Na styk
Trafienie! Prawa ręka. 8+3=11 Rana! Odporność na Kłute III obniża o Braku obrażeń.
Włócznia zagłębiła się w suchym ciele trupa, który kiedyś był zapewne kobietą. Animowany magią kadawer nic nie zrobił sobie z ciosu łowcy.
01 Grupa 5 (Truposz 17,18,19,20) - Wstaje

Wycofaliście się... w większości. Sabir, który obrócił się by cisnąć sztyletem w truposzy też stracił kilka cennych sekund, zaś Gregor... tkwił ze szpontonem wbitym w trupa w jednym ręku oraz waszą jedyną zapaloną lampą w drugim.
W tym momencie trupy zaczęły iść.

Runda I
Gregor vs Truposze grupy 1 (Gregor: Draśnięcie+Rana, Truposz A OK, B OK, C OK, D OK) To w nogi…. zadziobią mnie. help….. Rozumiem że Gregor daje w długą? 4 automatyczne trafienia będą... Potwierdź.
Inicjatywa: Truposze
T1: Truposze atakują! 66,17,06/40% 2xsukces! (Jeżeli w którymś momencie chcesz użyć trzymania dystansu, napisz w którym segmencie)
Gregor obrona 08/70% -20% (Draśnięty, kontrolowany odwrót) - zdany!
Truposz C wgryza się w prawą nogę! 44/35 - pancerz oblany! 18=Rana!
Truposz C używa powiększenia rany! 68/50% - Nieudane
Truposz D dołącza do czeredy atakujących. Gregor będzie miał dwóch atakujących z przodu i dwóch po bokach (dodatkowe -10% do obrony)
T2: Truposze atakują znów! 55, 04, 14, 46/40% 2x Sukces!
Gregor obrona 61/70% -40% (Ranny, kontrolowany odwrót) - oblany
Jeden z trupów rzucił się na rękę Gregora, drugi na twarz!
Ręka pancerz wynik 57 - Kurta. 10=Draśnięcie! - Bez obrażeń
Głowa pancerz wynik 13 - Hełm 9=Draśnięcie - także bez obrażeń.
T3: (Pradopodobnie odwrót ucieczka - . No dobra, to turlamy. czekam na ostateczną decyzję)ucieczka... ok. Na razie obiecująco. To teraz moja ulubiona dwudziesteczka...
Truposz A: Lokacja: L. Ręka Pancerz: Sk. Kurta Rany: 17 - Lekka rana = Draśnięcie!
Truposz B: Lokacja: P. Ręka Pancerz: Sk. Nabarcznik Rany: 17 Lekka rana! = Bez obrażeń!
Truposz C: Lokacja: L. Ręka Pancerz: Sk. Nabarcznik Rany: 1 Draśnięcie = Bez obrażeń.
Truposz D: Lokacja: Korpus Pancerz: Kurta Rany: eee... 17 Lekka rana = Draśnięcie!



Inicjatywa końcowa:

Inic specjalna: Gregor i gnijący współbiegacze!
78 Truposze 5: Mamroczą klątwy: Klątwa bolących nóg 16, 28/60% - 2x zdane! Klątwa Nekrofobii 82, 95/40% - 2x oblane! Losowe cele: Ssas Pdś 01! Zdany krytycznie! Energia klątwy wraca do zombiaka i rozsadza mu głowę! , Gregor. 86/50% - oblany! Gregor traci 10% z siły i zręczności do następnego dnia! To nie jest dobry dzień dla Gregora...
77 Truposze 4: Idą do Sabira - Nie doszli
64 Truposze 6: Idą na was - Nie doszli
55 Wat - cofa się, chyba że Gregor nie da teraz rady z trupami to leci go ratować :P
(Jak by co to Szeroki Cios proszę) Możesz dać krok w przód to sięgniesz mieczem w końcowej, inaczej to już będzie pierwszy segment z następnej rundy (i nie wiadomo kogo Inic)
54 Doktor dalej się cofa, dobywa maczety.
25 Ssas- przygotowanie na atak, jesli gregor nie daje rady pomaga watowi w akcji ratunkowej. (broń maquahuitl) (ale nie wybiega za daleko, zbyt ceni sobie własną skórę)
Za dużo ich, chyba będzie potrzebna pomoc, bo za Sabirem też "biegną"...
16 Truposze 3: Idą do Gregora Run for your live… r Nie doszli
15 Sabir - manewr unikowy alfa - cofam się Zwiałeś farciarzu. Rzut na Inic był fatalny, ale oni mieli jeszcze gorszy.
03 Truposze 2: Szarża na Sabira - spóźniona, Sabir o dziwo był pierwszy, ale gonią go.

Gregor wpada między was, a depczącym mu po plecach trupom zastawia drogę Wat. Ssas, oburącz dzierżąc groźnie wyglądający maquahuitl stanął u jego boku. Nagle Łowca poczuł ciężką, obcą energię spływającą mu po mięśniach i kumulującą się w nogach, podobnie Ssas. Jaszczuroczłowiek strząsnął z siebie to wrażenie, niczym pies wodę - i nagle jeden z truposzy z tyłu eksplodował, obryzgując swoich braci w nieśmierci zeschłymi resztkami.
- Pospieszcie się - usłyszeliście z tyłu doktora.

Runda 2
Wat vs Truposze grupy 1 (Wat: Draśnięty, Truposz A Rana, B Skasowany, C Skasowany, D Ciężka Rana)
Inicjatywa: Wat
W1: Atak+Szeroki Cios 14/105 i 17/65% - oba zdane!
Mumia A Unik! 19/25% - Zdany!, Mumia B Unik 84/25% - oblane!
Trafienie! 13+5=18 Śmiertelna rana! - Szertoki cios przechodzi dalej!
Mumia C unik! 64/25% oblany! 16 = Ciężka rana
Wat wykonał potężne, koszące cięcie, pierwszy nieumarły popisał się jednak pewną szczątkową inteligencją i uchylił się przed ciosem, który rozpołowił jego współwalczącego i wbił się głęboko w następnego. Nad rozpołowionymi szczątkami przeszedł kolejny, zastępują cupadłego.
Truposz A i C przejmuje inicjatywę: 11, 42/48% - oba zdane.
T2: Mumia A, C i D atakują! 39, 35, 61/40% - dwa zdane!
Wat paruje jeden atak 60/105% - zdany! 9=Rana w Truposza A
Mumia C gryzie! 6=P.Ręka. 89=Kolczuga. Rany: 1 ...
Wat przejmuje/ inicjatywę: 49% - zdany!
Nieumarli rzucili się na Wata kupą - jedne zęby kłapnęły z dala od niego, jednego z chętnych Wat zablokował ostrzem, gruchocząc mu żebra, trzeci wczepił się zębami w kolczugę na jego ręku. Nic żołnierzowi nie zrobił, tyle że kilka zębów zostało między kółkami...
W3: Atak+Szeroki Cios 35/105 i 97/65% - Atak zdany, manewr nie, Wróg ma +20% do obrony.
Mumia A Unik! 45/25% +20% (nieudany manewr wroga) Ha! Na styk uchyliła się przed Twoim ciosem.
Mumiacze C i D atakują 66, 78/40% - oba oblane.
Mumia A przejmuje inicjatywę: 36/48% - zdany!
T4: Mumia A, C i D atakują! 33, 49, 94/40% - 2x zdany!
Wat paruje jeden atak 28/105% - zdany! 17=Ciężka Rana w Truposza A
Mumia C gryzie! 8=Korpus. 29=Kolczuga. Rany: 14=Lekka rana... Draśnięcie!
Spruchniałe zęby porysowały Watowi skórę pod kolczugą. Drugi truposz rozleciał się, gdy żołnierz parował jego atak! Wat przejmuje Inic 54/78% (-10% draśnięty) - zdane!
W5: Atak+Zamach 85/105 i 20/65% - oba -10% (draśnięty), oba zdane!
7+5+3=15 Ciężka rana! Unik: 31/25% - oblany!
Potężnym ciosem znad głowy odkroiłeś plaster z głowy trupa i wjechałeś mu płytko w bark, ale skubany wciąż się rusza!
Truposz A atakuje! 77/40% - pudło
Koniec rundy Wata (Jeżeli chcesz może się zakończyć że cofnąłeś się do tunelu, choć dalej nie rozegraliśmy Ssasa. Mam draśnięcie i też mogę się cofnąć. Ja sie wycofam mysle. Bez zbroi tak średnio tam siedzieć. Chyba ze dołączy do nas cały zwierzyniec i Sabir
Ja myślę tak
Stoimy jak teraz a jak będzie źle to zmieniamy się z sabirem i gregorem
Z każdą raną bedziemy mniej efektywni, ale runde jedna przetrzymamy chyba bez wiekszych strat. Róbcie tam te ogniste coś w tym czasie


Ss'Sasquath vs Truposze grupy 2 (Ssas: Draśnięty, Truposz A Ciężko ranny+Lekko ranny, B OK, C OK, D OK)
Inicjatywa: Ssasquatch (100! Ktoś tu ma dziś farta do wyjątkowych rzutów! Dostajesz dwie inicjatywy zamiast jednej)
S1: Atak 45/55% - Zdane! + Potężny cios 20/50% - zdane!
Obrażenia: 12+2+5=19 Ciężka rana! Rozrywanie (test Sił) 95/70% - oblany!
Chlasnąłeś truposza, aż zachwiał się pod ciosem. Jednak wyrywając Macanę z jego kruchego ciała nie narobiłeś aż takich szkód, jak się spodziewałeś. Wciąż chodzi. Ledwo, ale jednak.
Mumiacze B i C atakują 05, 50/40% - 1x Zdane. Sas paruje czy unika? Parowanie kończy się obrażeniami dla atakującego bez broni... tzw. efekt "Kosi kosi łapki". Ale w unikach chyba jest lepszy. Nie mam parowania chyba ze to szermierka Każdy ma. Obrona Macaną 55. Obrażenia jak przy ataku? Tak, tylko bez bonusa za siłę. Ale uników 70%... kusi. wiem wiem… Dawaj unik.
31 - Unik zdany! A mogłem parowanie!:P Drugą Inicjatywę też masz za free.
S2: Atak 84/55% - atak oblany!
Mumiacz B atakuje 22/40%! No to znów dylemat! Unik czy parowanie? Unik parowanie tylko przy ANie uwierzysz....... 31 Koniec wolnizny - Truposze przejmują inicjatywę: 18/48 - Zdane!
T3: Truposze A, B i C atakują! 30, 00, 57/40% - 1x Zdane, 1x krytycznie oblane. Ktoś coś tu.... za dużo tego farta Ssas!
Farciarz. 12/55. i 10 (Lekka rana)
Truposz B pogubił się w ferworze walki u ugryzł C (Ale tylko draśnięcie, wynik - 6)
Ssas przejmuje inicjatywę: 22/63% - zdany! I tu potężny odpada. Masz 22 inic, potężny wymaga 40+ Właśnie po to jest
S4: Atak 70/55% - oblany.... (Tylko w atakach się nie szczęści)
Truposze A, B atakują! 02, 74/40% - 1x zdany A parowanie
Stary, koniec farta. 79/55% - oblany! 11=Draśnięcie! :P phi
Truposz C przejmuje inicjatywę ...............00 to się k..a nie dzieje naprawdę. Czyżby się potknął?
Zakręcił się Zawiesił się. Nie ma go "duchem" do końca tej i następnej rundy, chyba że go zaatakujesz.
?5: Atak 56/55% - Hehehehe fortuna to jednak wredna dziwka.
Truposze A 66/40% - pudło!
Koniec rundy Ssasa. Możecie z Watem wycofać się bezpiecznie do tunelu.

A moja inicjatywa? Czy to jest ta w której cofałem się? Wpadłeś do tunelu, goniącym Cię zombim zastąpił drogę Ssas. Masz normalną końcową (Zaklęcie, atak dystansowy, ruch itd) Zapomniałem wpisać, sorki.

Inicjatywa Końcowa
? Truposze 3 - Idą na was
? Truposze 4 - Mamroczą klątwy 77, 98, 77, 57/60% 1x Zdane Losowy cel: Ssas (Klątwa Nekrofobii. Test obronny (Pdś 39/50% - zdany!)
? Truposze 5 - Idą na was
? Truposze 6 - Mamroczą klątwy 96, 84, 58, 48/60% 2x Zdane Losowe cele: Wat (Klątwa Nekrofobii. Test obronny (Pdś 27/25% - oblany!), Sabir. (Klątwa Nekrofobii. Test obronny (Pdś 10/50% - zdany!)

? Doktor - pogania was
? - Doktorze co z tymi płonącymi lotkami kiedy będą? - Kurwa co? - odpowiedź doktora (ostatnio wycofał się szybciej niż wypowiedziałeś polecenie)
- No do podpalenia truposzy - zniecierpliwił się Gregor. - Cholera sam zrobię. Wycofałem sę nieco głębiej w korytarz - Doktorze przytrzymaj lampę. (Na tym zeszła wam runda) OK
Sabir - Gdzie jest mapka? (Skasowałem. Wrzucić z powrotem? Jesteś w wejściu do tunelu, od strony krypty Wat i Sas odpędzają ostrzami trupy, od strony komnaty powitalnej gregor i doktor coś mcgyverują. Nie polecam, kłute rany nic im nie robią)
Zawsze może tłuc drewnianym trzonkiem. Dawajcie dalej walke!
Jeżeli dobrze rozumiem, zamierzacie tłuc się z zombiaczami? Ssas i Wat stoją przed wejściem i wybijają zombiaków z Sabirem jako backup, aż Gregor i Doktor zrobią ogniste pociski?
Tak, ale Sasquath moze nie wytrzymac tyle co Wat, wiec pewnie sie cofnie i z łuku postrzela. (jesli by tam jakies płonące strzały zrobili. Bo łuk to też obrażenia kłute zdaje się)
Yup. Wyciągam jatagny. Łatwiej będzie sięgnąć i może coś uciąć Walczycie we 3 (3 na łebka na raz) czy we dwóch? (2 na łebka) Myślę, że trzech.



Runda 3
Sytuacja taka, jak widać na obrazku. Do walczących dołącza Sabir i jego dwa wierne jatagany, przez co macie tylko po dwóch na głowę jednocześnie... ale jednak macie nieco mało miejsca, przez co karne -10% do uników.

Wat vs Truposze (Wat: Draśnięty, Truposz 1A 2xRana, 3D Ciężko ranny)
Serce Wata przepełnił irracjonalny lęk przed trupami, jakieś złowieszcze machinacje utkały mu w głowie złe doświadczenia z przeszłości... Wada "Lęk przed zwłokami 50%"!
Co gorsza chodzące trupy to było coś dużo gorszego...
Lęk przed zwłokami 97/50% +20% (chodzące trupy) - nieudany!
Wada nie przejęła kontroli nad żołnierzem, który wziął lęki w garść i walczył dalej.
Inicjatywa: Wat
W1: Atak + Szeroki Atak 58/105% i 90/65% (-10% oba Draśnięty) [Zamach wyprowadzam od strony ciężko rannego] [Kochany Wat, wyręczył mnie w pisaniu!]
Mumia unika: 10/25% +20% (Nieudany manewr wroga) - udany! I przejmuje inicjatywę 80/48 - oblana
Trupiak 1A atakuje 33/40% - udane! Wat paruje 10/105% - udany! (Efekt KKŁ: 6=Rana!) I padł!
W2: Atak + Szeroki Atak 30/105% i 67/65% (-10% oba Draśnięty) - klops manewr, znów!
Mumia unika: 22/25% +20% (Nieudany manewr wroga) - udany! I przejmuje inicjatywę 54/48 - oblana
Truposz 3D wchodzi na miejsce padłego, szarżując na Ciebie!
Trupiak 3D atakuje 28/40% +10% (Szarża) +Automatycznie Obalenie - Oba zdane!
Wat paruje 89/105% - udany! -10% (Draśnięty) - Zdany! (Efekt KKŁ: 10=Rana!)
Wat siła 57/70% -5% ([-] Draśnięty, [+] Ściana za plecami) UFF
Wat przejmuje inicjatywę: 80/78% - 10% (Draśnięty) - Oblany!
Ja mam inc, trupy przejmują Tak, ale byłeś atakowany i się broniłeś. Z wieloma na raz tak jest
Ok nie wiedziałem jak to działa z wieloma wrogami Sam zapomniałem segment temu. Stanowczo muszę się bardziej obudzić.
T3: Trupiak 1A i 3D atakują 29, 07/40% - 2x udane!
P.S. Jak wat chce mieć możliwość więcej niż jednego parowania w segmencie, wystarczy złapać drugą broń w rękę. Nie będzie oburęczności jak u Sabira, a półtorak stanie się "Wolny" z powrotem, ale zawsze.
Wat paruje 61/105% - udany! (Efekt KKŁ: 8=Rana!)
Truposz 3D gryzie! Lokacja (5) P. Ręka, Pancerz (00) - pechowo wchodzi w miękkie! Obrażenia (10=Draśnięcie). Efekt pecha: zrywa Ci Dastanę z ręki! Dopisz sobie X (Właściwie dwa X, bo widzę że nie ma zaznaczonych obrażeń)
Wat przejmuje inicjatywę: 62/78% - 10% (Draśnięty) - zdany!
W4: Atak + Szeroki Atak 63/105% i 00/65% (-10% oba Draśnięty) Sabir! Uwaga! Miecz leci!
Efekt Pecha: Szeroki zdany, ale na trupiacza i Sabira. (Et te contra me Brute?)
Mumia unika: 18/25% - zdany!, Sabir paruje: 95/70% -10% (draśnięty)
Teraz tylko brakuje bym go zdekapitował 13 (Rana) Trafiłeś w korpus, lekka rana. miał skórzaną zbroję. Chcesz rzucać ostatni segment?
Kulaj już gorzej raczej nie będzie Mam nadzieję Załamałem ręce
Mumiacz 1A przejmuje inicjatywę 28/48 - jakże by inaczej...
T5: Trupiak 1A i 3D atakują 80, 15/40% - 1x udane!
Wat paruje 11/105% - udany! -10% (Draśnięty) - Zdany! (Efekt KKŁ: 16=Ciężka Rana!)
Połamałeś pokrace żebra zastawiając się ostrzem i odepchnąłeś ją od siebie. Mimo zasuszonych flaków wysypujących się na zewnątrz... dalej idzie!

Koniec rundy Wata!




S'Sassquath vs Truposze (Ssas: Draśnięty+Ciężko ranny, Truposz 2A Ciężko ranny+Lekko ranny, 2B Draśnięty)
Inicjatywa: Ss'Sas
S1: Atak Macaną: 47/55% -10% (Draśniety) - Pudło!
Atak szponami w truposza 93/70-30 (lewa ręka, draśnięty) - Pudło! Truposz 2A przejmuje inicjatywę 82/48%- oblany!
Truposz 2B atakuje 25/40% - zdany! Ssas paruje 23/55 -20 (Jednorącz broń wolna, draśnięty) - zdany!
Efekt KKŁ: 3 (Draśnięcie)
Ss'sas przejmuje inicjatywę: Macana 15/58% -10% (Draśnięty). - zdany!
S2: Atak Macaną: 81/55% -10% (Draśniety) - Pudło!,
Truposz 2B atakuje 12/40% - zdany! Ssas paruje 91/55 -20 (Jednorącz broń wolna, draśnięty) - pudło!
Trafienie! 4=L.Ręka 20=Ciężka rana (Na twoje szczęście, zombiacze nie są w stanie zębami zadać śmiertelnych!)
Truposz 2A przejmuje inicjatywę 77/48%- oblany!
Truposz wgryzł się w twoją łapę! Nie wygryzł kawału mięsa, lecz zostawił głębokie rany, z których ciurkiem zaczęła cieknąć jucha!
Ss'sas przejmuje inicjatywę: Macana 68/58% -40% (Ciężko ranny). - oblany!
T3: Mumia A i B atakują! 79, 82/40% - 2x oblane!
Ss'sas przejmuje inicjatywę: Macana 85/58% -40% (Ciężko ranny). - oblany!
T4: Mumia A i B atakują! 56, 63/40% - 2x oblane!
Ss'sas przejmuje inicjatywę: Macana 92/58% -40% (Ciężko ranny). - oblany!
T5: Mumia A i B atakują! 55, 21/40% - 1x zdane! Ssas paruje 44/55 -50 (Jednorącz broń wolna, ciężko ranny) - oblany! 19-Rana (To już 16 kratek! Na wykończeniu! Ale jeszcze dycha, a runda się skończyła)

Koniec rundy Ss'Sasquattha!

Sabir vs Truposze (Sabir: Draśnięty+Lekko ranny, Truposz 3A 2xRana, 3B Ciężko ranny)
Inicjatywa: Truposze
T1: Mumia A i B atakują! 45, 70/40% - oblane! Sabir przejmuje 03/80% -10% (Draśnięty) - zdany!
S2: Atak + Trzymanie dystansu 48/75% -10% (Draśnięty) - Zdany! Mumia A unika 41/25 (Szybki atak) - oblany! 8+7=15 Rana. Truposz 3b próbuje obejść trzymanie dystansu 82/25% - oblany! Mumia A przejmuje inicjatywę 80/48% - oblany
S3: Podwójny atak 73, 97/85% -10% (Draśnięty) - oba oblane! Mumia B Atakuje 76/40% - oblane!
Mumia A przejmuje inicjatywę 49/48% - oblany

S4: Atak jataganem 48/85% -10% (Draśnięty) - zdany! Mumia A unika 62/25 (Szybki atak) - oblany! 5+7=12 Rana. Mumia B Atakuje 45/40% - oblane!
Mumia A przejmuje inicjatywę 44/48% - zdany!
T5: Mumia A i B atakują! 29, 18/40% - 2x udane!
Sabir paruje jataganem 47, 16//85% -10% (Draśnięty) x2 zdane
Efekt KKŁ: Mumia A - 1=Draśnięcie, Mumia B - 18= Cięzka rana

Sabir na koniec rundy nawija się Watowi pod miecz (00 na Szerokim Ciosie Wata), próbuje zastawić się Jataganem, acz nieskutecznie. Cios wchodzi w 2 (korpus) i uderza w (76) Ćwiekowaną kurtę, obniżając się z Rany do Lekkiej rany, jednocześnie niszcząc kurtę (zmniejszyć krycie o 20) /

Koniec rundy Sabira!


Rezerwa truposzy: 2C, 2D, 3C

Inicjatywa Końcowa (nieistotna)

? Truposze 4 - Idą na was
? Truposze 5 - Idą na was
? Truposze 6 - Idą na was
? Doktor i Gregor - drą pasy materiału do płonących pocisków

Pod koniec rundy wszystkie truposze będą tłumem na was nacierać - mechanicznie oznacza to, że w następnej rundzie:
a) Na waszą korzyść: Będziecie mieli +20% do ataku, a one nie będą mogły unikać.
b) Na waszą niekorzyść: Tłok i napór podwoją liczbę napastników - 4 na osobę, zaś każdy z nich dostanie "Przełamanie obrony 45%"
Aby tego uniknąć, do końca rundy trzeba będzie usiec przynajmniej ośmiu. (Failed!)
Będzie z tym ciężko.

Koniec rundy 3


- Wracajcie do tunelu. Oblezą was jak mrówki!
- Jest ich zbyt wiele!

- Cofaj, cofaj!
- Co z tym ogniem?!


Głosy wycofujących się towarzyszy zlały się w jedno, nie wiadomo było kto co mówi, nie wiadomo było ile chodzących trupów zostało jeszcze, a ile usiekł Kassian Wat, tworzący pancerną ariergardę drużyny. Na szczęście tunel był wąski i nacierający na siłę nieumarli wpadali na siebie, klinowali się, dając drużynie więcej czasu niż się wydawało. Gdy wypadli z ciemnego portalu do Komnaty Powitalnej grobowca miali jeszcze dobre kilka oddechów, zanim wrogowie dotrą tu za nimi. Co dało czar doktorowi i Gregorowi na przygotowanie improwizowanych płonących pocisków, którymi sprawny w rzucaniu Sabir cisnął wgłąb tunelu, na spotkanie nacierających mumii. Nie sposób było nie trafić. Nie był to jednak słój z łatwopalnym olejem, tylko zwykły gałgan, dlatego efekty nie były spektakularne.

Sabir rzuca: 11, 57 /95% -20% (Lekko ranny [-], nóż obciążony [-], celowanie w tłum [+]) - 2x zdany!
Szansa na zajęcie się trupa ogniem 27, 15 /45% - 2x zdane!

Ot, po prostu ogień powoli zaczął lizać wysuszone ciała, rozpoczynając od resztek ubrań i włosów. W takim tłoku, to tylko kwestia czasu, nim ogień się rozniesie... lub zostanie zduszony.


Na zewnątrz tunelu, na płonące trupie niedobitki czekali wszyscy - Kassian Wat, nieco draśnięty, ale za to z mieczem wyszczerbionym od kościstych ciał, które rozwalał na kawałki osłaniając odwrót, zaraz obok niego Sabir, kurczowo ściskający wierne jatagany, wciąż krwawiący z boku ranionego przypadkiem przez ex-kaprala, Poharatany zębami nieumarłych Gregor, otoczony przez wierne zwierzęta, obnażające kły w strachu przed nieznaną grozą. Symeon Szary, wysiłkiem drużyny niemal niedraśnięty, za to ściskający kurczowo ostrą maczetę, którą zamierzał bronić swojego życia. Oraz Ss'Sasquath, jaszczuroludzki łucznik, który przyłączył się do drużyny niedawno, krwawiący z głębokich ran odniesionych w krypcie.

Na zewnątrz jednak czekał ktoś jeszcze...

Cytat:
Zamierzchłe czasy, gdy Nef-Halaim wciąż chodził po świecie
Khar-Salon, krypty pod Placem Niebiańskich Pasterzy


Nienazwany czekał cierpliwie. Nie wiedział jak długo spoczywał w spokoju w komnacie głęboko pod powierzchnią Khar Salonu, miasta w chmurach. Ale to nie miało znaczenia. Cel jeszcze nie został wyznaczony.

Wszechobecność i wszechświadomość.
Jedność wielu umysłów podległych jednemu.
Czas nie ma znaczenia.
Liczy się trwanie.
Liczy się Wieczna Czujność.
Iskry magii pomkną przez twe ciało, gdy wyczujesz Obecność.
Żyła po żyle, mięsień po mięśniu, węzeł po węźle
twe ciało ożyje i wypełni się Mocą Zniszczenia.

Setki kamiennych ust wypowiadały tę i inne kwestie cały czas, bez przerwy. Nienazwany chłonął to, bo nie znał niczego innego. Aż pewnego momentu usłyszał coś jeszcze.


- Jest doskonały, jeden z naszych najlepszych dzieł - powiedział nieznany głos - mogę oczywiście pokazać pozostałe osobniki, ale wiem kim jest Pański mocodawca, więc rozpocząłem od najlepszego. Dojrzewał około siedemdzesięciu lat, nie ma skaz, za to doskonałe wyniki.
- Chcę go - odparł drugi głos - rozumiem, że rozkazy zostaną wpojone temu... czemuś przez was?
Głosy zaczęły się oddalać, ale nienazwany doskonale wiedział co to oznacza. Dostanie swój Cel. Czujność została nagrodzona.
- Implantacja procesów zachowań, wraz z blokadami i wytycznymi zajmie około tygodnia, jest to wliczone w cenę, podobnie jak żelazna skrzynia, w której będzie transportowany na miejsce przeznaczenia.
- Wezwijcie zespół wybudzający - inny głos, inna osoba - i dajcie tu tabliczkę z imieniem. Który to w miocie? Dobrze.
Coś zaszurało i głosy wokół nieznacznie zmieniły barwę.
- No, grubasku, będziesz się nazywał Kopeth V

Nic dziwnego, że go nie usłyszeli. Nic dziwnego że nie mogli go wytropić. I nic dziwnego, że stary arcykapłan wybrał kogoś takiego na opiekuna swojego ostatniego spoczynku. Nerwy drużyny, nadwyrężone zmęczeniem, ranami i grozą umarłych wstających z grobów dosłownie puściły. Był wielki i nieludzki, potwór zdający się istnieć wyłącznie do tego by być koszmarem intruza.
Każdy cicho pomodlił się do Bogów, którzy byli mu najbliźsi, i tych, o których zawsze zapominał. Każdemu życie przeleciało przed oczami, gdyż strach przybrał realne kształty, kształty chcące ich zabić, unicestwić.
Błysnęły ostrza, zacisnęły się zęby.

Nie było wyboru - musieli stawić mu czoła...



 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 04-12-2014 o 22:27. Powód: Dodany soundtrack
TomaszJ jest offline  
Stary 06-01-2015, 21:36   #152
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Kolejny potwór z najgorszych koszmarów urzeczywistnił się przed Kirdurczykiem. Kiedyś nie uwierzyłby, że takie coś może istnieć poza wyobraźnią bardów lub dzieci. Teraz, po tak długiej podróży, potrafił w to uwierzyć. Zląkł się bestii, jednak obraz szarżujących towarzyszy, z którymi przeżył niezwykłe przygody, z którymi się powiązany, mimo iż od dawna nikogo nie żywił takim uczuciem dodał mu siły. Wiedząc, iż niedługo do tego pomieszczenia wpadnie chmara płonących nieumarłych postanowił zostać z tyłu. Jednak nie miał zamiaru pozostać bezczynny.
Oczyścił swój umysł i skupił się na inkantacji magicznych słów, słów i gestów, dzięki którym udało mu się zmaterializować szpilę, która raniła w mniejsze oczy bestii.

S’Sassquath, krwawiący z licznych ran, odrzucił swą brutalną broń. Opanowawszy swą dziką siłę, zamienił ją w skupienie i precyzję. Sięgnął po swój łuk i jedną z dwóch zatrutych strzał. Wymierzył i… trafił.

Bestia jednak nie pozostała bezczynna. Oślepiający promień pomknął w stronę doktora z jednego z pomniejszych oczu i wybuchł światłem, trafiając jego twarz. Doktor natychmiast utracił wzrok, jednak reszta widziała, jak zaraz po tym, z centralnego oka strzeżnika wystrzelił kolejny łańcuch energii. Zaklęcie spłynęło po jaszczurze, a następnie przeskoczyła na ciemnoskórego, stojącego obok niego. Magia potwora była jednak zbyt słaba, by uczynić im większą krzywdę.
Sethianin wrzasnął tylko dziko i sięgnał po kolejną strzałę. Wymierzając zwrócił uwagę, by nie trafić nikogo z ludzi-teraz przyjaciół. Widział, jak Wat biegnie w stronę Strzeżnika i jak Gregor szykuje się do rzutu. Strzeżnik jednak górował nad nimi, gdyż stał wyżej, a S’Sassquath był wyśmienitym strzelcem. Druga, ostatnia już zatruta strzała pomknęła bezpiecznie nad ich głowami prosto do celu.

Gdy Gregor zobaczył strzeżnika zatęsknił za mumiami ale to nie był czas na pobożne życzenia. Nim zdążył wypowiedzieć swoje życzenie Wat przebiegł obok niego potrącając go łokciem. Potem wszystko zadziałało automatycznie . Chwycił ostatnią lotkę rzucił. Przy zamachu zapomniał jednak o zranionej nodze spazm bólu przeszył jego ciało i nóż przeleciał dobre dwa łokcie nad potworem. Gregor zagwizdał przeszywająco. Cały zwierzyniec zareagował tak samo. Zwierzęta nastroszyły sierść i pióra nawet zwykle bojaźliwa Lulu zasyczała bojowo znad ramienia.
- Atak! – krzykną krótko zwiadowca.
Pierwsza zaatakowała Elena wystrzeliła niczym pocisk z procy upatrzyła sobie szypułkę z diamentowym okiem wpiła szpony i wściekle łopocząc skrzydłami próbowała ją wyrwać.
Wilki zgodnie z instynktem rozbiegły się na boki by zaatakować z boków. Widząc że Lulu też jest w nastroju bojowym Gregor zaryzykował. Zdjął futrzaka z ramienia wskazał strzeżnika
- Lulu atak! Odwagi, bronić stado, bronić młode. – Gregor przelał całą desperację i chęć przeżycia w polecenie i zadziałało. Rzucił zwierzaka między wijące się oczy. Wiedział że jeżeli łasica zginie będzie go to prześladować… o ile to on przeżyje.
W wilki zajęły pozycję i rzuciły się na lewitującego potwora. Rut zraniła jedno z oczu ale smak posoki musiał być paskudny bo gdy tylko zęby przebiły skórę od razu odskoczyła prychając zostawiając tylko dwie niewielkie rany. Ural poradził sobie lepiej wpił się zębami w szypułkę i zawisł na niej szarpną łbem i oderwał ją. Z boku bestii pociekła struga gęstej juchy.

W tym czasie Wat walczył z głównym okiem które siejąc promieniami na prawo i lewo odgryzało się drużynie w końcu potwór zaszarżował na wojownika i obalił go. Potem ruszył zmiażdżyć wilki Rut uskoczyła, niestety Ural nie dał rady. Wielkie cielsko przygniotło wilka . Rut skoczyła na pomoc jednak nie sięgnęła potwora bo od razu musiała unikać jego paszczy. Ural spróbował jeszcze obronić wilczyce, jednak jego rany były zbyt poważnie i nie doskoczył do unoszącego się w powietrzu potwora. Strzeżnik ponownie zwrócił uwagę na Wata który pozbierał się z ziemi i podjął walkę. Rut wykorzystała ten moment i wyskoczyła... pazury i kły zadrapały grubą skórę potwora ale jej nie przebiły.

Tymczasem Lulu miała własną bitwę. Biegała między mackami niczym w gąszczu gałęzi. Szmaragdowe oko iskrząc się próbowało trafić zwierzę ale Lulu była sprytniejsza nie dość że nie dała się złapać to jeszcze odgryzała się zawzięcie zostawiając krwawe ślady pazurów. I choć iskry z oka sypały się częściej niż Lulu kąsała nie zdołały nawet musnąć futrzaka.
Gregorowi został już tylko szponton i para kukri. Chwycił pewniej drzewce krótkiej włóczni i rozpędził się wyskoczył z za pleców Wata i wbił oścień głęboko w trzewia potwora. Może i potwór zdawał się niewrażliwy na rany, ale to zdecydowanie poczuł bo zmienił taktykę. Wielkie oko zaczęło skrzyć się od energii szykując jakiś paskudny czar.

S’Sassquath omiótł nerwowo wzrokiem pole walki. Mumie nadal się nie pokazały i miał nadzieję, że już ich nie ujrzy. Dopiero teraz zauważył, że potwór najwyraźniej nie odczuwa bólu. Jego wielkie oko błyszczało od magii coraz jaśniej, a całą drużynę, jakby omiótł strach. Niemal wszystkie ich ataki mijały celu. Niezliczone magiczne oczy odbijały zaklęciami ostrza, a sam Strzeżnik skutecznie omijał ataki wilków. S’Sassquath nałożył kolejną strzałę na cięciwę.
Wreszcie Rut dopadła jedno z oczu, a jej śladem podążył Ural. Niewielka Lulu siała spustoszenie. Kolejna strzała utkwiła w ciele potwora. Gregor wymierzył kolejny celny cios, ale w olśniewającym błysku magi szponton wyrwał się z rąk zwiadowcy i wylądowął kilka metrów dalej.

Wtedy to Strzeżnik najwyraźniej zrezygnował z rzucania czaru. Potwór nadął się niczym olbrzymia purchawka i uniósł w górę, pod sufit olbrzymiej komnaty. Tam, bezpieczny od noży i mieczy spojrzał w dół wszystkimi oczami, mając zamiar wykończyć swoich prześladowców promieniami, które wysyłał przez swoje magiczne źrenice. Tymczasem z przejścia, wbrew nadzieją S’Sassquatha, zaczęły wychodzić płonące truposze.

Kirdurczyk mimo skupienia na zaklęciu zdołał zauważyć nadchodzące żywe pochodnie. Przestał skupiać się na zaklęciu i strzepnął dłonie mrowiące od magii, które natychmiastowo pomknęły w stronę jego wiernych mieczy. Widząc szarżującego na starego doktora zombiaka, szybko rzucił się w jego kierunku mając nadzieję zdążyć. Przez jego głowę przeszła szybkie życzenie, by udało mu się szybko wykończyć pozostałe zombiaki i pomóc jego towarzyszom w walce z bestią.

Z impetem wpadł w zombiaka barkiem oraz wbijając miecz. Poczuł ciepło płonącego przeciwnika, którego zdołał odepchnąć. Kolejne zombie ciął zarżarcie, omijając ich ciosy. Jego cięcia były niezwykle szybkie. Nie miał zamiaru tracić czasu na to mięso armatnie. Wiedział, iż za jego plecami czai się większe zagrożenie, z którym zmagali się jego towarzysze.

Rut nie zważając na gromadzącą się w oku energię skoczyła porwała w zęby szmaragdowe oko i chwilę zawisła z macką w zębach. Coś jakby pękło bo macka zadrgała i zwiotczałą wilczyca zgrabnie wylądowała na podłodze. Ural chciał pójść w ślady towarzyszki. Ranny wilk co rusz doskakiwał do macek ale dopiero za czwartym razem doskoczył do diamentowego oka by je zranić.

Już tylko walczyła łasica i sowa walczyły z potworem. Lulu między mackami uwijała się jak w ukropie co rusz szarpiąc mniejsze oko. Sytuacja robiła się nieciekawa. Płonące zombi nie były przeciwnikiem dla wilków a poza jaszczurem nie było nikogo kto mógłby sięgnąć potwora. Który zaczął smagać śmiercionośnymi promieniami na prawo i lewo. Pierwszy dostał Doktor tylko syknął z bólu. Ural miał mniej szczęścia porażony promieniem z diamentowego oka zaskomlał boleśnie.
- Mam pomysł. Doktorze szponton. Znajdź szponton.
Gregor wyciągną swoją linę i zaczął skręcać lasso. Z okolic sufitu znów posypały się magiczne pociski. Tym razem Gregor rozpoznał skowyt wilczycy.
- Już, już… - Zaczął powtarzać pod nosem coraz szybciej splatając węzły. W końcu wydarzyło się to czego wszyscy się obawiali. Główne oko najpierw błysnęło a potem wystrzeliło złocisty promień który trafił Wata. Błysk, huk i wojownika dosłownie zmiotło i cisnęło kilka metrów w tył.
- Doktorze – Gregor sykną przez zaciśnięte zęby - Przywiąż go do drugiego końca liny. Ja go wpierw lasso a potem szpontonem jak harpunem. – Dokończył gdy zobaczył że doktor odzyskał jego szponton.

Kirdurczyk był w wirze walki, chaotycznej, dzikiej. Płonące zombie atakowały nieustannie. Nie znały strachu. Miały tylko jeden cel. Zabić tych, którzy naruszyli spokój grobowca. Jeden z zombie, który walczył z jaszczurem postanowił zająć się Sabirem. Rzucił się ze swoimi resztkami zębów na kirdurczyka. Ten jednak uskoczył w bok, co uratowało mu życie. Zombie znajdując pustą przestrzeń przewrócił się i nagle został trafiony rykoszetem przez biały promień. Po płonącym truposzu został jedynie biały kurz.
- Tanrılar bana iyilik* - rzucił cicho.
Szybko otrząsnał się i stanął pewnie, przygotowany na kolejną falę wrogów.

*Bogowie mi sprzyjają

Już po chwili Doktor mocował się z liną i drzewcem.
- Szybciej szybciej – mamrotał pod nosem uwijając się jak w ukropie podczas gdy z pod powały sypały się kolejne magiczne pociski. Z drugiej strony czuł niesamowitą dumę ze swojego stada. Sowa i Lulu nadal atakowały macki a wilki krążyły pod potworem czekając aż spłynie niżej.
- Ural. Kryj się! - zawołał gdy kolejny promień unicestwił maczetę doktora.
W końcu lasso i harpun były gotowe zarzucił pętle na macki złapał trzy naraz i uwiesił się na linie próbując ściągnąć potwora na dół. Potwór najpierw wzleciał potem się przechylił i zaczął powoli opadać. Tej zniewagi strzeżnik nie mógł puścić płazem bo reszta szypułkowanych oczu spojżała na zwiadowcę.
- O cholera... – jęknął z obawą co za chwile nastąpi.
Wielkie oko zajarzyło się magicznym światłem nie mogąc obrócić się w stronę Gregora wycelowało w Saskuata, ale szarpiący za linę Gregor uniemożliwił wycelowanie i śmiercionośny promień uderzył w ścianę za Jaszczurem. Potwór nie był w stanie utrzymać dodatkowego ciężaru i powoli opadał kierując się do tunelu. Dwoje z wolnych oczu zaczęły jarzyć się gotując się do rzucenia czaru. Najpierw błysnęło z ze szmaragdowego oka. Gregor dostał w twarz energia skupiła się na kukri który trzymał w zębach. Broń rozpadła się na rdzawy pył który zwiadowca wypluł z obrzydzeniem. Nagle potworem znów szarpnęło gdy liny uczepił się Sabir, który znalazł się niespodziewnie, by pomóc towarzyszom. Wspomógł ich, gdyż potwór stanowił większe zagrożenie niźli wlekące się i dopalające się zombie. W końcu światło ze szmaragdowego oka zgniło się w burzowe iskry owinęło wokół liny. Błysnęło, huknęło i magia przepaliła sznur. Gregor pacną tyłkiem o podłogę. Uwolniony potwór poszybował zygzakiem niby pijany i jak pies otrząsa się z wody tak samo próbował zrzucić linę z szypułek.
Wtedy Sabir rzucił nożem. Instynktownie, bez namysłu. Nie mógł pozwolić na kolejny atak Strażnika. Trafił. Tyle starczyło by strącić potwora. Strzeżnik spadł dosłownie o krok od wstającego Gregora z głośnym plaśnięciem. Liczne oczy, niczym pasożyty wyssały resztki energii sprawiając że ciało jakby zapadło się w sobie i cisnęły wokół promieniami w ostatnim, agonalnym wysiłku. W oku było jednak znacznie więcej mocy słaby płomień wciąż palił się na dnie oka i zaczął leczyć rany potwora. Na szczęście Gregor i Sabir byli blisko od razu dopadli nieruchome cielsko nie dając mu szansy na pełne uleczenie. Od magii dostało się prawie wszystkim. Ostatni celny magiczny strzał zabił Urala i choć Gregor rzucił się mu na pomoc chcąc oddać wilkowi swój „przydział” magicznego eliksiru nie zdążył go podać konającemu wilkowi. Dwa promienie strąciły sowę oślepiając ją jasnym błyskiem i łamiąc skrzydło. Na szczęście rany nie były śmiertelne następnego dnia sowa odzyskała wzrok a skrzydło było raną z którą Gregor mógł sobie poradzić. Watowi Ani Gregor ani Doktor nie zdołali pomóc. Rany były zbyt głębokie i rozległe a eliksir za słaby.

Po chwili walka była skończona. Truposze ostatecznie martwe, a strażnik powalony.
Problemem okazały się rany po truposzach. Wieczorem pojawiła się gorączka i następnego dnia Doktor zamiast studiować napisy zmieniał okłady i czyścił rany. Warzył ziółka. Pierwszy wstał Gregor, potem Sasquath. Choć utykał od razu wyręczył w opiece Doktora bo ten aż palił się do oglądania ścian i zapisków które tam były. Przez pierwsze dni Zwiadowca miał pełne ręce roboty. Sztywny w stawach krzątał się przy sowie, Sabirze, Lulu i Rut i chociaż te ostatnie nie odniosły ran wymagały uwagi po walce, zwłaszcza wilczyca była przybita. Dla Wata i Urala ułożono dwa stosy pogrzebowe.

- Tak sobie myślę...-zaczął Gregor- ...Wat miał syna watro by mu wieści przekazać, jego miecz jego ojca.
- Pomogę Ci z tym Sahibie. Chociaż tyle mogę zrobić dla naszego przyjaciela.... - powiedział cicho zabójca, od którego na początku wyprawy nie usłyszeli by takich słów.

Reszta pobytu w grobowcu upłynęła Gregorowi pracowicie ale na robocie którą lubił. Polował i oprawiał zwierzynę. Wyszukiwał korzonków i ziół i nasion które mógłby przywieźć i sprzedać. Znalazł też szczenię, kilkutygodniowego oseska kudłate, grubiutkie i wystraszone bynajmniej nie jego obecnością. Pierwszego dnia zostawił je w spokoju uważnie zacierając ślady by nie zdradzić swej obecności. Następnego dnia malec znów był sam i dzień później też. Chcąc nie chcąc zaopiekował się oseskiem w czym pomogła wilczyca. Obudziły się w niej dawno uśpione instynkty i przyjęła młode jak swoje.

W drodze powrotnej znaleźli łódź wraz z pakunkami tam zostawionymi. Nic nie zginęło chociaż skóra z hipopotama zapleśniała i nadawała się już tylko do wyrzucenia natomiast zbroja lamelkowa ocalałą.
 
harry_p jest offline  
Stary 06-01-2015, 23:24   #153
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Z podziękowaniami współgraczom, co pomogli w konstrukcji tego epilogu.

Epilog - S’Sassquath



Ostatnie wydarzenia nie wywołały u S’Sassquatha widocznej zmiany nastroju. Prócz ogólnego osłabienia organizmu, nie zdradzał oznak rozpaczy, czy choćby smutku z powodu śmierci Kassiana Wata. Jednak wkrótce po walce jego ciało całkowicie opadło z sił, a trupi jad trawił go w gorączce.

S’Sassquath majaczył coś w swoim języku. Śnił mu się Most Trzeciej Śmierci. Śniła mu się wizja króla Karana, lecz jakby inna. To on był wagabundą. Jakiś starzec powstrzymał go przed upadkiem w przepaść. Rozpoznał twarz. To był Symeon. Lecz dlaczego podziękowaniem dla niego była śmierć? Widział drzewo, a na nim wisielca. Widział żmiję i był żmiją. Jego jad powalał, lecz nie zabijał… Sen rozmył się, a w jego miejsce pojawił się kolejny.


On stał na szczycie Zigguratu Setha. Wokół panował mrok nocy, lecz wyraźnie widział rysy Yy’g stojącego obok. Pamiętał również i go. Ro’Sih.
Odwrócił się, a jago oczom ukazały się sylwetki dziesięciu Ss’kraten dziesięciu Hh’saar i pozostałych ośmiu Yy’g. Oddając cześć Sethowi, wyczekiwali jego przysięgi.

- Kuraġġ S’Sassquath- Ro’Sih odprowadził go wzrokiem do centralnego tarasu. On stanął przed resztą członków wyprawy. Znał wszystkich Yy’g, lecz wśród pozostałej dwudziestki rozpoznawał jedynie jednego Hh’saar o imieniu K’Hirus. Minęło ledwie pięć księżyców od bitwy, będącej nowym początkiem dawnej wojny z ludźmi. Bitwy, z której nie wyszedł by z życiem gdyby nie oddział magów, któremu dowodził K’Hirus.

Był to upokarzający moment. Kłopoty w mówieniu, niemal doprowadziły go do rozpaczy, lecz zwalczając ból i niemoc, po wielu próbach wreszcie wypowiedział słowa przysięgi.


khe…għe…dewwa tiċrita
ji…I se jiffrankaw… l-ħbieb tiegħek
ndur mhux… fil-periklu
Ji..I mhux se terġa 'lura…kh… b'idejhom vojta.
Ji…jiena S’Sassquath, ji...I joffru… mew… mewt!*


(Wrogów rozszarpię
Przyjaciół ochronię
Nie zawrócę w niebezpieczeństwie
Nie wrócę bez zdobyczy
Jam S’Sassquath, ofiaruję śmierć)*

Sny te śniły mu się kilka razy i za każdym razem, gdy się budził myślał o tym, że ci wszyscy Yy’g, Hh’saar i Ss’Kraten zginęli. Przede wszystkim od chorób, ale także z rąk zielonoskórych i jadowitych węży. Kiedy gorączka wywołana zatruciem rany, osiągnęła swój najgorszy etap, myślał, że i on umrze w tym zielonym piekle.

[...]

W końcu nadszedł dzień, w którym ruszyli w drogę powrotną. S’Sassquath i Gregor wyzdrowieli, a doktor Symeon starannie spisał na zwojach pergaminu wszystkie tajemnice grobowca. Trzymał je blisko siebie, choć bywało i tak, że pozostawiał swój skarb na chwilę lub dwie.

To był jeden z ostatnich dni wyprawy. S’Sassquath wiedział, że zbliżają się do wód mórz.

„Għedewwa tiċrita”

Pewnego wieczoru zdarzyło się tak, że ze znalezionych, mącznych owoców, sporządzili potrawę. Yy’g był mięsożercą i owadożercą. Doktor Symeon wiedział o tym, więc nie dziwne było dlań, że nawet nie spróbował. S’Sassquath tylko spojrzał z niesmakiem na pozostałe resztki. Wiedział, że wystarczy to ludziom na poranny posiłek, natomiast on musiał zadbać sam o siebie. Jaszczuroczłowiek, do czego już zdążył przyzwyczaić resztę, zniknął na jakiś czas.

S’Sassquath upolował i pożywił się niewielką małpką, zostawiwszy niewielki kawałek dla Rut. Kiedy wrócił na skraj obozu, wciąż pozostając w pewnej odległości, zatrzymał się.

Sięgnął po fiolki z truciznami, które otrzymał od Sabira w grobowcu Nef-Halaima. Rozpoznał w nich truciznę paraliżującą i osłabiającą. Doskonale wiedział jaka dawka może zabić człowieka. Doskonale wiedział ile mu potrzeba by zabić trzech. Doskonale wiedział, do czego mu posłużą, gdy o nie prosił. S’Sassquath starannie odmierzył trzy dawki. Resztę wylał.

„I se jiffrankaw l-ħbieb tiegħek”

Jaszczuroczłowiek zawahał się. Spojrzał ze smutkiem w swych niezgłębionych czarnych ślepiach w stronę obozu ludzi. Długo stał tak w bezruchu. Wreszcie spojrzał jeszcze raz na przygotowaną trutkę i ostrożnie wylał jeszcze część. Pozostałość zabezpieczył przed rozlaniem. Nakłuł trucizną również ochłap mięsa dla Rut i wrócił do obozu. Poza Sabirem, który pełnił wartę , reszta spała. Ludzie ci wielokrotnie pozostawiali S’Sassquatha na warcie samego. Tej nocy też tak było.

„I mhux se terġa 'lura b'idejhom vojta”

S’Sassquath spojrzał łakomie na zapiski doktora. Zbyt niebezpiecznie byłoby teraz je ukraść. Doktor trzymał je w plecaku zaraz przy sobie i był jeszcze wilk… Zawartość flakonika wymieszała się z owocową potrawką.

Z rana, po posiłku wyruszyli w drogę, lecz nie czuli się najlepiej. Wszyscy łącznie z S’Sassquathem narzekali na ból brzucha i ogólne osłabienie. Czuli się śpiący. Wreszcie zarządzono postój.

Okazja musiała się nadarzyć, choć to od początku było ryzykowne.

„Ndur mhux fil-periklu”


S’Sassquath czekał na odpowiedni moment. Doktor zaraz po tym jak wymiotował, zasnął. Reszta nie widziała, jak podchodzi do doktora. Zdjęci własną chorobą i niemocą, nie widzieli jak sięga po zapiski. S’Sassquath mógłby przysiąc, że nic nie zauważyli, aż rękę Yy’g złapała słaba starcza dłoń. Ich oczy spotkały się. Symeon ostrożnie poluźnił chwyt i wyszeptał do jaszczuroczłowieka:
- Ma tagħmel dan iblah… Sabir wissiet ta 'velenu.
(nie rób tego głupcze. Sabir ostrzegał mnie że to trucizna.)


Yy’g szybko ocenił słowa doktora, po czym cofnął ostre jak brzytwa szpony od gardła starca.
- Inti tikseb dak li trid, imma għaliex b'tali mod?
(dostaniesz je, tylko dlaczego w taki sposób?)


S’Sassquath usłyszał ruch za sobą. Odwrócił się. Jego oczom ukazał się blady jak trup Sabir i Gregor oraz powarkującą Rut. Widział jak Lulu chowa się pod płaszczem tropiciela, czując powstałe napięcie.

“Jiena S’Sassquath, i joffru mewt.”

Gregor stał z obnażonym kukri i wyszczerzył zęby podobnie jak wilczyca.
- Odsuń się. – warkną zapominając że Jaszczur nie rozumie. Machną ręką wskazując czubkiem noża w którą ma się odsunąć. – Nie liczyłem że… nie ważne zratowaliśmy cię z łap orków a ty nas trujesz jak… jak szczury… - gdy to mówił wściekłość wlewała się z niego z każdym słowem a kostki zaciśnięte na rękojeści noża aż pobielały. – Tłumacz! - Warkną do doktora.

Przerażony Yy’g cofnął się we wskazanym kierunku, nim jeszcze doktor przetłumaczył słowa Gregora.
- S’Sassquath ma…- jaszczur siląc się by przemówić, wciąż cofał się bojaźliwie. Wyglądał chyba na bardziej przerażonego, niż wtedy na Moście Trzeciej Śmierci. Podobnie jak wtedy jego skóra zaczęła zmieniać odcień. Z bólem wykrzywiając pysk kontynuował swe nieudolne tłumaczenie, ciągle się cofając. W dłoni wciąż trzymał zapiski Symona.
- Tistax tmur lura…ts… b'idejhom vojta. S’Sassquath joffru… mew… mewt.*
*(S’Sassquath nie może wrócić bez zdobyczy. S’Sassquath ofiarował śmierć.)

- Id-doża kienet letali?* -doktor zapytał słabym głosem, nim wziął się za tłumaczenie.
*(dawka była smiertelna?)

Jaszczuroczłowiek przestał wreszcie się cofać i jakby przez chwilę zastanawiał się czy doktor go dobrze zrozumiał. Wpatrywał się weń uważnie, aż wreszcie pokręcił przecząco głową wedle zwyczaju ludzkiego.

- Co to to on tam syczy po swojemu? - zapytał Gregor Doktora.
- Głupiec...! – Symeon prychnął z pogardą. Wytarł pot z czoła i spojrzał wilkiem na jaszczuroczłowieka. – Jeśli mu wierzyć, - zwrócił się do Sabira - dawka jaką nas struł nie jest śmiertelna. – doktor kręcąc głową w niedowierzaniu, wciąż powtarzał jedno słowo: „głupiec”.
Kirdurczyk natomiast nie mówił nic. Nie chciał uwierzyć w zdradę. Był zły, rozczarowany. Te uczucia powodowały, że mimo osłabienia trzymał swoją broń wysoko, gotowy do ataku.
Doktor wreszcie zwrócił swe oblicze ku łowcy i przetłumaczył dokładnie, słowa Yy’g.
- Mówi, że “S’Sassquath nie może wrócić bez zdobyczy. S’Sassquath ofiarował śmierć.” - Doktor znów pokręcił głową i dodał już od siebie:
- On chyba tak naprawdę nigdy nam nie ufał.

Na słowa o śmierci Gregor aż się zderzył i postąpił krok w stronę jaszczuroludzia..
- Ja mu zaraz dam śmierć… - Doktor jednak powstrzymam Gregora w pół kroku.
- To nie tak. Czeka go śmierć jeżeli nie przyniesie zapisków z tego co było w grobowcu. Ma wrócić z tym... - wskazał na tubus - ...albo zginąć.
- Bronisz go? - Zdziwił się zwiadowca. - Rób co chcesz twoja wyprawa ale w takim miejscu jak to pozbywamy się zbędnego balastu. Jak chcesz go puścić to daj mu te notatki bo z tego co mówisz i tak polezie za nami. A jak jeszcze raz się zbliży do żarcia czy moich zwierząt to zrobię mu dodatkową dziurę do oddychania.
- Nie bronię… próbuję zrozumieć.
Doktor spojrzał badawczo na Yy’g. Obawiał się, że ten spróbuje uciekać. Rut z pewnością by go dogoniła, mimo że sama wyglądała na strutą, lecz reszta była zbyt osłabiona zdradziecką substancją, a gdyby doszło do walki… Na szczęście w oczach S’Sassquatha dostrzegł błysk zrozumienia. Doktor zaśmiał się w duszy. Jeśli Yy’g nie rozumiał wszystkiego, to przynajmniej znaczną większość tego co mówią.
- Ta wyprawa kosztowała już zbyt wiele śmierci.- przemówił jednocześnie do jaszczuroczłowieka, Gregora i Sabira. - Nie podejmę za was ostatecznego ryzyka, jednak gdy tylko poczuję się lepiej wezmę się za sporządzenie odpisu.
- Dajmy mu te notatki i niech kahretsin* jak najdalej od nas, bo jego widoku więcej nie zdzierżę. - Sabir ze złością wyrzucił słowa. Kolejny raz utwierdził się w przekonaniu, że nikomu nie wolno ufać. Jesteś zdany na siebie i musisz mieć oczy dookoła głowy, by nie dostać sztyletem w plecy.
*(spier****)
- Skoro nie kosa w żebra, to Doktorze im szybciej skończysz pisać tym szybciej odetchniemy spokojnie. A jak jeszcze raz się do nas zbliży to po raz ostatni.

[...]

Kiedy odchodził wszyscy patrzeli nań wilkiem. S’Sassquath milcząc zniknął wśród gęstwiny drzew i lian. Czy i jak wrócił do Sethii-krainy jaszczuroludzi, tego nie wiedzieli. Yy’g nie pojawił się już nigdy...

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 28-01-2015 o 14:45. Powód: zniknęło zdjęcie
Rewik jest offline  
Stary 03-02-2015, 22:37   #154
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Na pokładzie "Trytonicy"

- Kapitanie możesz mnie wysadzić gdzieś w pobliżu Sakwy? Zostawiłem w Karczmie klacz i muszę ją odzyskać. A jak znów wpadniemy tej kanalii z portu w łapy taki da nam domiar że oj cienko zaśpiewamy.

Kapitan wysadził Gregora we wiosce rybackiej pół dnia drogi od sakwy i obiecał zaczekać. Następnego popołudnia zjawił się zwiadowca zdyszany i wściekły jak osa.

- A to suczy syn. Nie mógł nas zamknąć to Here pod klucz wziął. Czego mu ten koń zawinił. - Chodził wściekły po plaży jak żbik w klatce aż nastrój udzielił się zwierzętom. - Jaja mu urwę i każe zeżreć. Jak tylko klacz będzie bezpieczna. - Nabrał oddechu dla uspokojenia - Wypytałem karczmarza co i jak. Za dużo nie wiedział ale coś tam powiedział. Gdzie zwykle trzymają konie i ile chce wykupu za konia. Gdzie dokładnie ją zabrali tego już nie powiedział. Po dokładniejszych wiadomości będę musiał jeszcze tam wrócić. No ale najważniejsze. - Tu zrobił efektowną pauzę.
- Pomożecie? - Zapytał Sabira i doktora ale również kapitana któremu zarządca portu również zalazł za skórę.

- Możesz na mnie liczyć Sahibie. Powrót nie jest mi śpieszny. - powiedział zabójca. Każdy dzień spędzony z dala od jego ojczyzny jest mu na rękę. Pewne sprawy po prostu muszą ucichnąć.

Wtedy Gregor dokładniej streścił całą wyprawę do Sakwy.
Informacje nie napawały zbytnim optymizmem. Najwyraźniej Bonawentura do spółki z Harpio, gdy zorientowali się że wyprawa ruszyła bez „stosownej” opłaty solidnie się wściekli. Nie często się zdążało by ktoś zagrał im na nosie i nie mogli puścić tego płazem. Mniejsza o złoto ale reputacja… Długo nie trwało a Czarny dowiedział się, że ktoś z grupy zostawił w mieście konia azaryjską klacz wielkiej urody. Szybko została skonfiskowana i zamknięta w stajni portowej pod strażą, zaś w całym mieście zawisły portrety całej drużyny włącznie z podobizną Wata i kapitana. Kapitanat się postarał i stawka za głowę była wielce kusząca. Za żywych lub martwych dawano odpowiednio 50 i 25 dukatów od głowy, zaś złotego dukata - za samą informację. W mieście, gdzie dukat było prawie że religią a za garść srebra można było dostać pod żebra i to wcale nie w ciemnym zaułku to nielichy wabik. Na nagrodę skusili się nawet kapitanowie dwóch galery wojennych- "Koniołamacza" i "Hrabina Elzy" patrolowały okolice portu i za skromny procent z podatku rewidowały wszystko, co pływa. I tak Gregor nim dowiedział się więcej musiał brać nogi za pas. Co gorsza - był pewien, że ktoś na pewno doniósł Bonawenturze że wrócili... na odchodne zauważył jeszcze jak przy bramie stanęli dodatkowi strażnicy przeszukujący przyjezdnych,
Wzmianka o galerach zmartwiły kapitana Krzywego, musiał mieć jakieś wcześniejsze doświadczenia w tej materii bo mimo początkowych chęci, szybko się wymówił z każdej akcji wymagającej zbliżenia się do portu. Nie mógł ryzykować statku i załogi, i nikt nie miał mu tego za złe. Zamierzał też czym prędzej opuścić wody w pobliżu Sakwy.

- Zakładam, że obmyśliłeś już plan działania Sahibie?

- Tak. Przynajmniej z grubsza. Jak się dowiedziałem co ta hiena zrobiła od razu zacząłem główkować jak by tu wykraść Here. No niby można by nocą konia z miasta wyprowadzić albo zaczekać aż wypędzą je na pastwiska i wtedy... Ale to by było zbyt łatwe bo poradzić byśmy musieli sobie tylko z koniuszymi a w lesie to by nas nie znaleźli nawet przez rok moja w tym głowa. Tylko czy i kiedy oni popędzą konie a przede wszystkim gdzie. Skoro się nas spodziewają na pewno sobie odpuszczą kilka wypasów albo puszczą tabun bez niej. Ale żeby tego się dowiedzieć co nie będzie łatwe i tak będziemy musieli dostać się do miasta. Jak już się przekradniemy za mury to sprawdzimy czy ze stajni da się ją wykraść. Nie będziemy musieli czekać na tylko zrobimy to gdy będziemy gotowi. Znaleźć stajnie, strażników ogłuszyć dla niepoznaki zostawić przy nich wino zanim się wytłumaczą że to pałka im do łba uderzyła a nie wino trochę czasu minie. Dla odwrócenia uwagi narobić rabanu, spłoszyć konie i w zamieszaniu ulotnić się niczym dym. Dla zmylenia śladów i ewentualnych psów gównem od suki co się goni nasmarować kopyta koni każdy pies dostanie kręcka od nadmiaru zapachów a jak znajdziemy siodlarnie to siodła lub derki w najgorszym razie jak nie będzie czasu to jej próg zbryzgać sikami Rut przez kilka dni żaden koń nie pojedzie osiodłany o ile w ogóle da się osiodłać. Z pastwiskiem jak by koniuszych nie było więcej jak jeden na dziesięć piętnaście koni to będzie prawie jak zabranie dziecku pieczone jabłko. O wystarczy wypatrzeć ogiera przewodnika stada a za nim pójdą klacze jakoś się z nim dogadam. Jak nie, to pomoże Rut nagoni konie w odpowiednim kierunku a wtedy oddzielimy Herę od reszty i tyle nas widzieli. Tyle że jak na razie to pobożne życzenie. Tyle z ogólników ale po kolei. – Zrobił przerwę by zebrać myśli – Najpierw musimy dostać się do środka. Można by ciuchy zmienić, ja też łeb i brodę ogolę. Sowa poleci górą Lulu w torbie a Rut zostanie w lesie. Potem się rozejrzymy po Sakwie zbierzemy brakujące materiały i informacje sprawdzimy czy znajdzie się miejsce gdzie będzie najlepiej wyprowadzić konie. Może też dopomoże nam szczęście i jednak trafimy na wypas i wyprowadzą klacz za nas Jeżeli nadal będą się pilnować przy bramach może rzeką uda się spławić konia. No ale tego dowiemy się dopiero w porcie jak znajdziemy Here. Wtedy będziemy dopieszczać szczegóły.

Na tyle na ile ciuchy pasowały Gregor pozamieniał się z marynarzami na ubrania, ogolił się starannie włosy zgolił na zero. Rude brwi pocienił sobie węglem by zgubiły swoją rdzawą barwę. Zebrał kilka szmat z legowiska Rut a nawet mały worek jej odchodów. Wszystko to ostrożnie zapakował szczelnie w skórzaną sakiewkę i zapieczętował starannie woskiem i dziegciem by możliwie najskuteczniej ukryć zapach. Na wypadek gdyby przy bramie mieli wilczarza. Następnie pomógł Sabirowi odmienić swój wygląd.

Nie było to trudne. Kirdurczyk do tej pory wyróżniający się poprzez strój wyraźnie orientalny po zmianie na marynarskie ciuchy był nie do poznania. Dzięki temu, iż prawie zawsze miał zakrytą część twarzy, trudniej było go teraz poznać. Ponadto postanowił zgolić swoją głowę na łyso. Jego oblicze wyglądało teraz niezwykle szpetnie. Włosami udawało mu się zasłonić blizny po poparzeniach, teraz bardzo wyraźne. Nie rozstał się jednak ze swoją bronią.

- Doktorze. Ty pewnie będziesz chciał od razu wracać do siebie na pokładzie łodzi. I tak w sumie będzie lepiej. Bo to teraz już nie będzie naukowa sprawa. - dało się w słowach zwiadowcy wyczuć nutę groźby.

- Uważam, że oszalałeś, Gregorze. Po wszystkim co przeszliśmy, chcesz ryzykować by odzyskać klacz? - Doktor nie mógł wyjść ze zdziwienia - Znam cię i z pewnością złapałbyś któregoś z dzikich mustangów i wyszkolił nie gorzej niż azaryjczycy, od źrebaka. A jak Czarny Cię złapie, to nie będzie przebacz. Kapitan mówi, że przemknie się nocą obok portu i popłynie w górę rzeki, do Kormadonu. Płyńcie z nami.

- To nie tak. Obiecałem jej że po nią wrócę. Już wtedy mogłem ją zostawić Wróciła by swoich albo zdziczała na powrót i nikt by jej nie okiełznał ponownie. Jednak ja ją przekonałem że jestem jej… bratem - tu szukał odpowiedniego słowa - bratem w duchu. Nie uwierzyła przynajmniej nie do końca. Inaczej nie puściła by mnie samego. Sam widziałeś jak pilnowała tamtej azaryjki. Muszę… Muszę chociaż spróbować.

- Ty i Twoje zwierzęta - westchnął doktor - Ale nie zaczekam. Ciąży na mnie zbyt wielka odpowiedzialność. Nie mogę pozwolić, by śmierć tylu ludzi poszła na marne. Te tłumaczenia i kopie muszą ujrzeć światło dzienne. Może nawet za kilka lat uda mi się ruszyć do Kirduru, zbadać tamtejsze grobowce i piramidy?

- Jak wyjdziemy z tego cało znajdź mnie to ruszę z tobą znowu. A teraz powiedz poznał byś mnie teraz? - Zapytał Gregor gdy uznał że przebranie gotowe.

- Dzięki. I nie, raczej bym nie poznał. A ty Sabir? Po co pakujesz się w to szaleństwo?

- Myślę, iż po przygodach jakich nas spotkały nie powinieneś zadawać tego pytania. Nasz tropiciel Doktorze wielokrotnie ratował nam życie swoimi pomysłami i nie byłoby to zgodne z credo by odmówić jego prośbie. Poza tym lepiej przysłużą mu się moje zdolności, niźli innym na ten moment. Co do wyprawy do Kirduru, odpowiem na zaproszenie zależnie od okoliczności. Ukłonił się Doktorowi i wypowiedział parę słów w ojczystym języku, życząc spokojnej i udanej podróży.


Wyruszyliśmy jeszcze tej samej nocy gdy księżyc był w połowie swej nocnej wędrówki. Do bram Sakwy dotarliśmy z pierwszym brzaskiem akurat gdy otwierano bramy weszliśmy z grupą jakiś rolników, i robotników portowych.
- Joo Winch ale ta mała z karczmy była ostra prawdę mówią o tych wiejskich dziewkach jak ci słoma nie przeszkadza to obsłuży cię lepij niż burdelu hehehe…
Strażnicy nawet nie spojrzeli gdy minęli ich zaśmiewając się rubasznie. Zaraz za pierwszymi zabudowaniami rozdzielili się Sabir pokręcił się po rynku nadstawiając ucha Gregor natomiast zajrzał do kilku zaułków po brakujące materiały. Wczesna pora okazała się znakomitym sprzymierzeńcem. Miejscowi zabiegani za własnymi sprawami nie zwracali uwagi na kręcących się bez celu marynarzy którzy wypełzali ze spelun i burdeli powoli wracając do świata żywych z odmętów pijaństwa i tanich burdeli głośno utyskując na torturę porannego wstawania. Bez żadnego wysiłku udało się podsłuchać kilka plotek odnośnie niedawno przybyłych okrętów i kupców.



Do bramy portowej udało im się dostać jeszcze nim zjawili się ostatni przepici maruderzy. Z gotową historyjką dla strażników.
- Stać! Wy gdzie? Nie widziałem was tu wcześniej. Zapytał dziesiętnik.
- My na Srebrną Mątwę do załadunku. Kapitan Sulik wczoraj w Złotowłosej prawił że szuka do załadunku a kto mu się spodoba będzie miał miejsce na pokładzie.
- Ta. Sulik byle kogo nie bierze. Nie lubi obiboków. No i ma załadunek za półdarmo hehehe. Przechodzić, przechodzić ciekawe czy spotkamy się jutro. Na tle tych ochlejów wy to nawet wyglądacie na żeglarzy.


Przekroczyli bramę bez problemów. Odnaleźli statek i pod pozorem załadunku zaczęli sprawdzać magazyny portowe. W jednym z zaułków Gregor wypuścił Lulu i porozumiał się z Eleną.

- Szukajcie, szukajcie koni. I wracajcie Tu. – Lulu pobiegła na zachód wzdłuż ściany budynku. Elena poleciała na wschód zaglądając przez górne okienka do magazynów.

Gregor z Sabirem dźwigając beczki próbowali podsłuchać rozmowy pracowników portowych ale Bonawentura dobrze się zabezpieczył. Nikt w porcie nawet nie wspomniał o koniach. Dzień mijał a szczęście im nie dopisywało. Solidnie się spocili, dźwigając ładunki i przepatrując doki. Najpierw znaleźli drogę ucieczki. Niewielką barkę transportową do przewozu owiec czy kóz ale na tyle dużą pomieściła konia i góra kilku ludzi. Gdy dzień już się kończył w zaułku zjawiła się Elena pohukując zadowolona. Jej jako jedynej dopisało szczęście. Znalazła stajnie i kołując nad jednym z magazynów wskazał ją Gregorowi.

Zakręciwszy wokół wskazanego budynku podsłuchali pilnujących go strażników. Nie było co liczyć na przepędzenie koni poza mury portu a co dopiero poza obręb miasta. Konie zamknięto wczoraj aż do odwołania.

Gdy po zachodzie słońca port opustoszał przy magazynie nadal było trzech uzbrojonych w kusze strażników w tym jeden z psem. Dwóch cały czas pilnowało bramy trzeci patrolował teren wokół stajni zatrzymując się tylko na chwilę by pogadać z tymi przy bramie. „Zawziął się skubany” pomyślał Gregor obserwując stójkowych.

- Zrobimy tak… Najpierw dopadniemy tego z psem i spróbujemy zwabić pozostałych. Potem zabieramy Here i zostawiamy gówno w siodlarni i do portu. Ja odwrócę jego uwagę i zajmę się psem Ty załatwisz strażnika.

Ukryli się i odczekali aż porządnie się ściemni. Gdy strażnik minął ich kryjówkę Gregor spreparował ślad zapachowy. Przy kolejnej rundzie pies zatrzymał się i zaczął z zapamiętaniem obwąchiwać jedno miejsce nie dając się poprowadzić dalej. Strażnik zaczął szarpać się z psem w końcu zdenerwowany przeklinając czworonoga podszedł by kopniakami pogonić psa. Na tą chwilę czekał Sabir. Zaszedł go i jednym pchnięciem uciszył. Gregor w tym samym czasie podszedł do psa dając powąchać spreparowany zapachem rękaw.

- Cisza. Pokażę ci samicę, spokój zaprowadzę cię. – Instynkt przezwyciężył lojalność i pies usiadł w oczekiwaniu na samicę.

- Kromir co to hałasy? Czego Brzydal tak ujada? – Zainteresował się jeden ze strażników. Jego słowom towarzyszył dźwięk napinania kuszy.

Gregor odkaszlnął i naśladując głos nieboszczyka odpowiedział. Od razu też ubrał hełm i płaszcz strażnika a Sabir zawlekł trupa za jakieś pakunki ukrywając go w cieniu.

- Brzydal szczura zwęszył musiał być kaban bo dziurę wygryzł że buraka można by wcisnąć. Chcesz zobaczyć?

- A co ja szczura nie widział? – Strażnik który przed chwilą wyłonił się z za węgła. Zawrócił i na powrót stanął przy bramie. Kusze jednak pozostały naciągnięte.

- Cholera, nie wywabimy ich pojedynczo – syknął podirytowany Gregor. – Tsza ich będzie załatwić inaczej Hmm… Elena odwróci ich uwagę a my ich wtedy capniemy. Podobnie jak z tym – wskazał w kierunku gdzie Sabir ukrył trupa - Ja biorę tego lewego.

Zwiadowca wystawił ramię i sowa bezszelestnie wylądowała. Podał sowie kamień i cicho przemówił:

- Przeleć nad budynkiem jaskinią i upuść.

Elena cicho zahukała przeleciała nad dachem i upuściła kamień. Strażnicy momentalnie się wyprostowali nasłuchując. Ten który poszedł sprawdzić co z Kromirem ruchem głowy wskazali miejsce skąd dobiegł dźwięk. Strażnicy podnieśli kuszę ruszyli. Sabir z Gregorem cicho wyłonili się z za węgła i zaatakowali. Gregor zakręcił lassem, zarzucił pętle na szyje strażnikowi i pociągnął. Strażnik upadł na plecy walcząc o oddech. Sabir zaszedł „swojego” strażnika ale potem szczęście go opuściło zadał ze dwa ciosy w okolicy gardła ale zamiast w miękkie trafił w stalowy kołnierz. Strażnik jeszcze zanim się odwrócił wydarł na całe gardło

- HhhaAALARM!

Sztylet zgrzytną po raz trzeci po zbroi jedynie kalecząc skórę na szyi.
Było niemożliwością by w nocnej ciszy nikt go nie usłyszał i już po chwili usłyszeli nawoływania strażników oraz zbliżające kroki. Puki co jeszcze gdzieś między budynkami ale to była kwestia czasu nim będą mieli na głowie cały port.

- Brzydal ATAK! - spróbował Gregor ale pies tylko zaskomlał nie wiedząc kogo atakować.

W tym czasie Sabir walczył ze swoim przeciwnikiem najpierw odskoczyli od siebie, Strażnik dobyli broni katary kontra sztylet. Pierwszy zaatakował Sabir. Strażnik zasłonił się sztyletem przed cięciem z góry ale odsłonił nogę i drugi katar rozorał tętnicę udową. Krew zbryzgała bruk. Pod strażnikiem załamały się nogi, umarł niedługo po tym jak padł na ziemię.


Tymczasem Gregor rzucił się na leżącego strażnika, przydusił go swoim ciałem i zaczął szukać nożem szczeliny w kolczudze. Myślał że poradzi sobie równie sprawnie jak zabójca i już zaczął kombinować co dalej.

- Sabirze, dasz radę… ich odciągnąć. Zgubić… wrócić do łodzi? Krzyknę że nas napadłeś… Pobiegną za tobą a ja zajmę się koniem i stajnią. Wypuszczę zwierzaki i podpalę tę budę jak będzie trzeba i spotkamy się przy barce. Jak nie zostajemy i walczymy albo w nogi.

Jednak gadanie i walka to był zły pomysł. Gregor bezskutecznie kilka razy uderzał próbując wrazić ostrze pod kolczugę ale szerokie ostrze kukri to nie mizerykordia i nie dało rady spenetrować zbroi. Strażnik w końcu zdołał wyciągnąć sztylet. Najpierw spróbował przeciąć pętle ale po kolejnym ciosie w bok zaczął wściekle wierzgać próbując zrzucić napastnika.


- Pomóż mi z nim - Wysapał Gregor gdy strażnik omal nie zrzucił go z siebie.


Strażnik na chwile spojrzał w stronę Sabira nie mogąc uwierzyć że tak szybko poradził sobie z jego kompanem. To wystarczyło Gregorowi by pozbawić go życia. Lekko się odchylił unosząc kukri i zamiast kolejny raz uderzyć w bok wbił nóż strażnikowi pod brodę i naparł całym ciężarem ciała rozszczepiając żuchwę na pół i wbijając kukri aż po rękojeść.

- Odciągnę ich. - Rzucił krótko Sabir

Gregor lekko skinął głową. Poprawił hełm na głowę i szczelniej zakrył swój strój zdobycznym płaszczem.

W tej chwili trzyosobowy patrol z pochodniami wybiegł z za magazynu.

Nadal klęcząc i częściowo zasłaniając zabitego przez siebie strażnika zwiadowca zaczął machać rękoma wskazując na Sabira.

- Thhoo then – zacharczał udając ranę szyi. – Z obwieszczhhenia.

Gdy strażnicy mijali miejsce walki Gregora padł na czworaka udając kolejny atak kaszlu i przy okazji zasłaniając trupa. Machnął ręką w kierunku w którym pobiegł Sabir.

- Szybko. Kupą, jest naprawdę dobry, mnie nic nie będzie… – Ostatni z grupy chciał się zatrzymać ale ponaglony przez sierżanta pobiegł dalej.

Kirurczyk chwilę pozostał, by strażnicy go zauważyli i ruszył pędem. Biegł bardzo szybko przeskakując beczki, co rusz skręcając w inną uliczkę, jednak pilnując by strażnicy łapali jego trop. Dopiero po paru minutach pościgu, gdy już powoli zaczął tracić oddech, rzucił się szybko w najciemniejszą uliczkę.

Wiedząc, iż ma jedynie chwilę, spowolnił, uspokoił oddech, wdychając nosem i wypuszczając powietrze ustami. Trzy wdechy później jego oddech był równomierny. Rozpoczął inkantację czaru. Po paru krótkich, wibrujących magią słowach i gestach, jego postaciać przyciemniała. Został otulony płaszczem nocy.

Schował się za beczką w cieniu w ostatnim momencie. Strażnicy przebiegli jednak obok, nie zauważając w ogóle Kirduryczka.

Gregor rozejrzał się czy ktoś jeszcze nie biegnie, obmacał ciała strażników. Znalazł kluczy do ciężkiej kłódki zamykającej stodołę. Nim zamknął za sobą wrota wtargał dwa trupy do środka. W tym czasie Lulu znalazła siodlarnie i czekała na niego siedząc pod drzwiami. Bez ceregieli wyrzucił jedną derkę i siodło dla Hery resztę szybko zapaskudził zapachem wilka. Klacz znalazł w jednym ze środkowych boksów. Początkowo klacz zareagowała nerwowo, nie poznała go. Gregor wyciągną z zanadrza jabłko i przemówił spokojnie do wierzchowca. Ośmielona przysmakiem klacz najpierw obwąchała rękę potem zjadła przysmak. Po chwili klacz zarżała przyjaźnie przypominając sobie zapach Gregora.
„Zostawienie swoich ciuchów w kojcu w karczmie to był jednak dobry pomysł”
Pomyślał zwiadowca siodłając konia. Wychodząc ze stajni zabrał jeszcze jednemu ze strażników kuszę, kołczan. Zamknął za sobą wrota na kłódkę i wyrzucił klucz. Nie zwlekając ruszył w kierunku nabrzeża gdzie znajdowała się upatrzona wcześniej barka.

Teraz szczęście znów było bo stronie Gregora patrol który pognał za Sabirem musiał albo samemu patrolować nabrzeże albo wezwać posiłki bo nikt go już więcej nie niepokoił. Wprowadził konia na pokład przekonał klacz by uklękła. Nakrył ją płótnem okrętowym które znalazł na dnie barki.

Skradając się w mroku ciemnych ulic przeszedł niezauważony do tratwy, na której znajdował się już Gregor z klaczą.

- Całe miasto postawiliśmy na nogi z powodu klaczy Sahibie - powiedział kirdurczyk zrzucając już z siebie magiczny płaszcz. - Bierzmy się za wiosłowanie

Gregor wzdrygną się wystraszony gdy Sabir wyłonił się znienacka i zagadał.

- Noo… - skomentował Gregor z głupawym uśmiechem – aż strach pomyśleć ile teraz będą chcieli za nasze głowy.



Kilkoma silnymi pchnięciami odbili od nabrzeża i trzymając się blisko brzegu popłynęli w górę rzeki. Długo nie trwało a cała dzielnica portowa rozświetliła się od pochodni. Coraz głośniejsze nawoływania świadczyły o tym że odkryli trupy i brak klaczy w boksie. W dwa pacierze zapłonęły latarnie na „Koniołamaczu” i „Hrabinie”. Galery odbiły od brzegu. Woda poniosła gniewne krzyki kapitanów.
- Do wioseł psie syny. Szukać złodziei i morderców jak pan Harpio karze psia jego mać. Bosman! Rozświetlić mi tu rzekę.
W niebo poszybowały zapalone strzały. Na szczęście Gregor z Sabirem zdążyli się oddalić poza zasięg strzał a gdy jedna z łodzi popłynęła w górę rzeki ukryli się w zaroślach które zaczynały się za miastem. Ukryci w cieniu zarośli popłynęli dalej do miejsca gdzie powinna czekać wilczyca z ich rzeczami. Po zejściu na brzeg zatopili barkę i ruszyli piechotą w głąb lasu. Długo nie trwało a odnaleźli kryjówkę i dalej już bez żadnych atrakcji oddalili się od Sakwy.

- Jak znajdziemy jakąś bezpieczną stanicę może damy znać doktorkowi że uratowaliśmy Here pewnie będzie się zastanawiał jak nam poszło. Jak znajdziemy potomka Wata to chyba w końcu będzie koniec wyprawy trochę skzoda…
 
harry_p jest offline  
Stary 06-02-2015, 10:10   #155
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Podsumowanie i zakończenie!


w którym doktor Symeon Szary opowie wnukowi o wyprawie,
Ponury Żniwiarz podsumuje sesję, a gracze podzielą się wrażeniami z gry.




<<< SOUNDTRACK >>>

Bregovia, dziesięć lat później.

- Dziadku, a ten? - spytał młody chłopak, nie starszy niż trzynaście lat trzymający w ręku oprawiony w skórę dziennik.
Doktor Symeon Szary, leżący na łóżku spojrzał na swojego wnuka. Wyglądał zwyczanie, jak typowe dziecko zamożnego mieszczanina. Kim będzie w przyszłości? Czy uczonym jak dziadek? Czy kupcem, jak ojciec? Kto wie?
- Też z jednej z wypraw, z tej ostaniej. Najważniejszej - odparł słabo.
- Co w nim jest? Też taki nudny, jak poprzednie? Bo tam tylko obrazki ciekawe...
- Nidasie, Nidasie - tu dziadek Symeon zakaszlał i wnuk podał mu kubek ziołowego naparu, co medycy na wzmocnienie kazali mu pić. - Tu... tu jest wszystko.
Młodzieniec spojrzał na seniora rodziny z niedowierzaniem.
- A kpij, sobie kpij tym wzrokiem, boś młody, w anusie był i łajno widział - doktor wrócił wspomnieniami do dekadę wstecz. Do zajazdu "Pod zieloną kometą", gdzie wszystko się zaczęło.

- To opowieść o wyprawie po zaginioną wiedzę, którą dawno temu chciał pogrzebać kirdurski tyran Zankaar.
Powiadam ci, wielu chciało nam przeszkodzić. Byli dzicy jeźdzcy stepowi, którzy nabijali ludzi na pale, był też Czarny Bonawetura, chciwy zarządca portu, którego musieliśmy wyprowadzić w pole, inaczej skończylibyśmy w lochu!
Jest tam opowieść o przeprawie statkiem "Trytonica" przez morze księżycowe i wężu morskim, któremu ledwośmy uciekli! Są wizyty w osadach plemiennych, gdzie obyczaje są dziwne i dzikie. Jest nawet krwawa bitwa, w której wzięliśmy udział!
Gdy ruszyliśmy przez dżunglę, było tylko ciekawiej. Była hydra, wielka jak zamek króla Oberiusza, byli orkowie, węże, krokodyle, jednorożce i hipopotamy.
Były egzotyczne choroby i zapierające dech w piersiach widoki.
Na końcu czekały nas zagadki zadane przez samą śmierć i pułapki, w które niemal wpadaliśmy. Zaś naszego celu strzegł najstraszliwszy potwór, jakiego nosiła ziemia.

Młodzieniec słuchał z zapartym tchem, a doktor Symeon Szary posmutniał i łza pojawiła mu się w kącie oka.
- Dziadku co się stało?
- Ta wyprawa kosztowała życie wielu dobrych ludzi. Czasem chcę pamiętać, ale starzeję się i pamięć jest jak dziurawy gar. Pamiętam Kassiana Wata. Wojownika, który nie bał się niczego i walczył z każdym. Taki był chwat. Z Kassianem można było stawić czoła każdemu...
- I zginął?
- zaciekawił się młody Nidas?
- Tak, zabił go strażnik Grobowca. Wziął na siebie potężny atak, gdyby nie to, zginąłby kto inny. Mówię ci, bohater. Zginęło jeszcze troje... albo dwoje. Ale ich już nie pamiętam, jest o tym w dzienniku.
- A inni? Ci co przeżyli? - wnuk doktora dopytywał się dalej.
- Był Gregor Cauer, choć cały czas mówiliśmy na niego Gregor. Góral, który umiał mówić ze zwierzętami. Lasy nie miały dla niego tajemnic, był naszym przewodnikiem.
I Sabir, kirdurczyk. Skryty, szybki w nożu, uczony w wiedzy tajemnej, naprawdę groźny. Najdziwniejszy był Ss'Sasquath, jaszczuroczłowiek z dalekiego południa. Nie mówił po naszemu, tylko ja go rozumiałem a i tak ledwo. Zratowaliśmy go z łap orków, a on się do nas przyłączył. Nigdy nie chybiał, taki był z niego łucznik...
- A widziałeś ich jeszcze później?
- No cóż
- podjął opowieść sędziwy doktor - jest taka opowieść...


<<< SOUNDTRACK >>>





Udział wzięli:

harry_p
jako
Gregor Cauer, tropiciel i treser! (i jego zwierzaki)
Statystyki: Siła 60%, Odporność 50%, Zręczność 75%, Zmysły 70%, Pomysłowość 55%, Samokontrola 100%, Podświadomość 50%, Ogłada 40%
Umiejętności: Wiedza o lesie 70%, Wiedza o wodach 40%, Wiedza o potworach 55%, Łowiectwo 55%, Traper 40%, Jeździec 40%, Nożownik 70%, Pikinier 75%, Wypad 45%, Powiększenie rany 60%, Naśladowanie głosów zwierząt 65%, Tresura 100% (Bonus poziomu mistrz - Lasso, Bonus poziomu Arcymistrz - Zwierzęca empatia), Tropienie 60%, Zbieractwo 40%, Znachor 50%, Skradanie się 65%, Dzikość 40%, Wspinaczka 40%


________________________________

Gothomog
jako
Sabir, cudzoziemski zabójca!
Statystyki: Siła 40%, Odporność 40%, Zręczność 80%, Zmysły 60%, Pomysłowość 50%, Samokontrola 40%, Podświadomość 50%, Ogłada 40%
Umiejętności: Wiedza o pustkowiach 35%, Lingwista (Kirdurski) 35%, Atletyka 40%, Krótki sen 50%, Nożownik 85%, Skradanie się 75%, Wyostrzony wzrok 50%, Truciciel 40%, Unik 65%, Ślusarz 50%, Skrytobójstwo 50%, Łucznik 40%, Pisanie i Arytmetyka 45%, Teoria Magii 50%, Różdżkarstwo 45%, Czarna Magia 45%


________________________________

czajos
jako
Kassian Wat, opancerzony szermierz i tarcza drużyny
Statystyki: Siła 70%, Odporność 50%, Zręczność 90%, Zmysły 40%, Pomysłowość 40%, Samokontrola 60%, Podświadomość 25%, Ogłada 60%
Umiejętności: Szermierz 90% (Bonus mistrzowski - Cios specjalny: Tylko po parowaniu tarczą, pchnięcie w korpus. Obrona -40, obrażenia +K6, raz na walkę), Tarczownik 80% (Bonus Mistrzowski: Tarcza nie ogranicza Zrc), Pięściarz 40%, Pancerny 55%, Ogłuszenie 55%, Precyzyjny cios 70%, Zamach 65%, Wypad 70%, Finta 70%, Obalenie 65%, Szeroki cios 65%, Młynek 70%, Niszczenie Zbroi 60%, Przebicie zbroi 45%, Musztra 40%, Wartownik 40%, Heraldyka 30%, Pisanie i arytmetyka 30%


________________________________

Marek Rewik
jako
S’Sassquath, jaszczuroczłowiek z dala od domu, niezrównany łucznik!
Statystyki: Siła 70%, Odporność 50%, Zręczność 75%, Zmysły 100%, Pomysłowość 40%, Samokontrola 50%, Podświadomość 50%, Ogłada 20%
Umiejętności: Łucznik 100% (Bonus mistrz/arcymistrz: Łuk refleksyjny +20%), Skradanie się 80% (Bonus mistrz: Skóra kameleona. Raz dziennie na 30 minut. odpalona powtarza oblany test w tym czasie), Szermierka 55%, Dzikość 70%, Strzelanie z dmuchawki 45%, Precyzyjny cios 50%, Zamach 50%, Potężny cios 50%, Ogłuszenie 35%, Unik 70%, Kamienna twarz 30%, Nurek 40%, Szybkie ładowanie 40%, Zasadzki 40%, Wiedza o lesie 40%, Traper 50%, Rybak 40%, Rękodzieło 50%


________________________________

TomaszJ jako Mistrz Gry vel. Ponury Żniwiarz

________________________________

a także w rolach epizodycznych - mniej lub bardziej:
kanna jako Rosalinda, czarodziejka
Aro.is jako Joss, czarodziej
Wurg jako Gedan Ness, siłacz

________________________________

Zapełniliśmy 16 stron i napisaliśmy 154 posty - w sumie niewiele, ale duża część przygody rozgrywała się w doc'u, gdzie wyprodukowaliśmy istne tony tekstu. Zajęło nam to jedenaście miesięcy, ale chyba było warto.



I kilka uwag końcowych:


O Sesji:

TomaszJ: Moja pierwsza sesja na LI i jestem szczęśliwy, że dociągnąłem ją do końca. I było naprawdę fajnie!
harry_p: Z ostatnich 4 sesji ta była najdłuższa czyli większa niż 4 strony i doszła do końca i choć z pewną rezerwą się zgłaszałem nie żałuję. Na moje zgłoszenie miały też wpływ posty na Zuchwałych które były niejako reklamą Tomasza. Ja jestem zwolennikiem jawności mechaniki w takiej czy innej formie bo jest mniej wątpliwości w stylu “a czemu on mnie trafił a ja jego nie…” zwłaszcza przy tak śmiercionośnym systemie. Za sesje wielki PLUS, gratulacje i pomysłu i systemu oraz graczom za dobrą zabawę.
Gothomog: Pierwsza sesja na LastInn, która została doprowadzona do końca. Bardzo ciekawa, pełna zwrotów akcji, niesztampowa. Mistrz gry nie ograniczał nas, nie zmuszał do niczego. Mogliśmy działać w dowolony sposób, bacząc jedynie na konsekwencje
czajos: Podobnie jak Gothomog pierwsza moja sesja która doczekała szczęśliwego zakończenia, wielce jestem szczęśliwy ,że nam się udało Gratulacje dla wszystkich i każdego z osobna.
Marek Rewik: Druga moja sesja, trwająca więcej jak dwa posty, a jakże inna od tej pierwszej. Choć zdecydowanie jestem graczem żyjącym fabułą, jawna mechanika mi nie przeszkadzała.

O Krwi na Toporze (systemie):

TomaszJ: Dziecko moje (i mojej grupy), dopieszczane od wielu lat. Debiutowało w pbf i myślę, że udanie.
harry_p: Niezły system. Duża swoboda w kreowaniu postaci da się wyczuć że system dopracowany i nie pozwala zapomnieć że bohaterowie są śmiertelni nawet ci napakowani. Podobnie jak Marek początkowo przy wadach zdany/nie zdany było ciężko ogarnąć. Na początku dostępność magicznych przedmiotów a raczej znikoma dostępność sprawia wrażenie że czegoś brak ale duża paleta właściwości przypisanych do poszczególnych przedmiotów doskonale to rekompensuje.
Gothomog: System początkowo lekko zagmawany, jednak po chwili można się było przyzwyczaić. Otwarty świat i kreacja postaci bardzo na plus. Do tego zróżnicowani wrogowie i logiczne zasady.
czajos: 5- w mojej ocenia , zasady łatwe i przejrzyste jak już się w nie człowiek wgryzie. Ale ma też swoje minusy np. “tabelkowość” masa rzeczy jest opisana osobno i trzeba wszystkie znać.
Marek Rewik: Duży potencjał, choć do teraz nie wiem kiedy zdany! to dobrze, a kiedy źle Duża płynność adaptacji do najdziwniejszych nawet akcji.
Moja ocena: 82/65 zdany! Cokolwiek to znaczy:P

Co mi się podobało?

TomaszJ: Aktywność moich graczy i ich zaangażowanie, a także otwartość na stworzony przeze mnie świat i reguły, które czasem mogą wydać się zagmatwane. Tworzenie postów podobało mi się bardzo. Pomysłowość i kreatywność graczy, którzy wymyślali nieszablonowe rozwiązania.
harry_p: Swoboda w realizowaniu pomysłów, system wad nie pozwalający się rozleniwić, dobre tępo i ten dreszczyk emocji towarzyszący każdej walce gdzie nawet hipcio potrafi być śmiertelnym wrogiem Spięcie z Kanną o zwierzaki, Marek odważył się na postać nie mówiącą wspólnym językiem, czajos fajnie się wpasował się w niejako narzuconą postać wojownika. Sabir zabójca który nie zapomniał swojej krwawej historii tortury i sprawa z jednorożcem.
Gothomog: Nieszablonowa fabuła, możliwość kreowania dalszej historii bez specjalnych nacisków MG. Z każdą decyzją musieliśmy liczyć na konsekwencje. Dużo planowania, kreatywnego myślenia z naszej strony. Problemy można było rozwiązywać na wiele sposobów. Posty Mistrza jak i Graczy trzymały bardzo wysoki poziom. Oprawa graficzna jak i muzyczna pierwsza klasa
czajos: Łatwość z jaką nasz MG zachowywał porządek w trakcie sesji i piękne pełne opisy w jego postach, ani razu nie musiałem wysyłać PM z pytania z cyklu “Czy mogę.. ?” “Opisz proszę co jest w okół” itd itp co jest nagminną praktyką w pozostałych moich sesjach. Bardzo mi się podobało też to, że za każdym razem MG postarał się o obrazki w swoich postach.
Bardzo podobała mi się też zresztą postać Wata którą udało mi się stworzyć razem z MG i którą odgrywało mi się z czystą przyjemnością.
Marek Rewik: Cierpliwość MG w tłumaczeniu zasad. Historia ludu- jaszczuroludzi. Sprawna umiejętność MG do wyrażenia wszystkiego przez rzuty kości (np. to jak ładnie porzucał atak na hipcia w stylu niewielkiego dinozaura ). Ogólna atmosfera i współgracze. Zagadki, choć wywołały spory przestój w grze. Kalambury z Gregorem

Co mi się nie podobało?

TomaszJ: Mały odzew na rekrutację. Odchodzący gracze. W pewnym momencie żałowałem decyzji o otwartości mechaniki, bo oznaczało to dużo pisania, ale na przyszłość dużo pisania zwalę na graczy, sobie zostawię rzuty. Czasami irytował mnie chaos w docu.
harry_p: Rotacja graczy zwłaszcza wśród magów… Czasem zbyt duży przeskok czasowy między naszym postem a postem MG ale to może być też specyfika pbf. Wady… sam sobie winien jestem biorąc wadę na 80% co jak pamiętam Tomasz ostrzegał. Na początku było fajne z czasem ciągłe wymyślanie stało się męczące ale jak pisałęm sam sobie nagrabiłem.
Gothomog: Nie podobało mi się odejście paru graczy, co niestety często zdarza się w PBF. Bardzo fajnie, że MG potrafił dobrze to opisać, bez strat dla fabuły.
czajos: Znikający gracze, odejście Rosalindy trochę rozwaliło mi postać ale na szczęście dało radę, a zniknięcie Aro.is po wstawieniu półtora posta pozostawię bez komentarza..
Marek Rewik: (Do MG) było wiele mini-przygód, to w zasadzie dobrze, lecz zabrakło czegoś na większą skalę. Owszem był motyw przewodni, poszukiwań grobowca, ale to trochę za mało. Więcej płynności w akcji, mniej jednostrzałowych “wypełniaczy”. Na przyszłośc postaraj się może te miniprzygody bardziej ze sobą połączyć. Trochę wiecej zabawy w ciąg przyczynowo-skutkowy. Więcej elementów, które każą graczowi iść na przód.
(komentarz czajosa: Za późno pojawiłeś się w sesji skutki były wcześniej sam załapałeś się po prostu na końcówkę. :P )
(Do współgraczy) czasem aż prosiło się by okazać pewną dozę braku zaufania do S’Sassquatha. Brakowało mi trochę takiej zgrzytliwej integracji. (może i mi coś nie wyszło, ale na przyszłość zwróćcie uwagę na takie rzeczy, lub jesli to mi nie wyszlo dajcie znac to spojrze na to jeszcze raz i wyniosę wnioski.)
(komentarz czajosa: Podobnie jak wyżej gdybyśmy bawili się w brak zaufania rozwalili byśmy sesję (przynajmniej dla tego ja się wstrzymałem)



________________________________

Czekajcie na kolejną przygodę w świecie Krwi na Toporze!



już w marcu!
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 06-02-2015 o 14:08. Powód: Estetyka, ortografia i inne takie
TomaszJ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Content Relevant URLs by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172